Czy leci z nami covid

Na zagranicznych wakacjach wielu Polaków nie zachowuje się ani trochę rozsądniej niż w kraju. Biura podróży nie chcą psuć im wakacji i przypominać o pandemii.

02.08.2021

Czyta się kilka minut

Na pokładzie samolotu, lotnisko Chania. Grecja 13 czerwca 2021 r. / NICOLAS ECONOMOU / NURPHOTO / AFP / EAST NEWS
Na pokładzie samolotu, lotnisko Chania. Grecja 13 czerwca 2021 r. / NICOLAS ECONOMOU / NURPHOTO / AFP / EAST NEWS

Kody lokalizacyjne i ­certyfikaty szczepień – wydrukowane. Wszystkie niezbędne druki, polisy zdrowotne, dowody osobiste – spakowane. Sprawdzam to po raz enty. Kiedyś, zanim nastał covid, podróż samolotem budziła emocje zbliżone do przejazdu z Warszawy do rodzinnego Krakowa. Byle nie spóźnić się na lotnisko, potem już z górki. Teraz wszystko wydaje się nowe i nieznane. I takie jest.

Wakacje A.D. 2021 to chodzenie po polu minowym. Zwłaszcza na południu Europy, o krajach Azji Południowo-Wschodniej nie wspominając. Ale wielu ekspertów uważa, że – pomijając najbardziej egzotyczne kierunki – większe znaczenie dla własnego bezpieczeństwa i przebiegu kolejnej fali epidemii będzie mieć nie to, gdzie spędzimy lato, lecz to, jak będziemy się w czasie wakacji zachowywać.

I tu zaczyna się tragedia. W naszym przypadku – grecka.

Na lotnisku

Może pieszczotliwie otulać tylko brodę. Może też, pozostając wierna podbródkowi, muskać górną krawędzią brzeg dolnej wargi lub nieśmiało wychylać się ku górnej. Może prawie zakrywać usta, choć nie do końca. Może podejść wyżej, niemal dotykać nosa lub wspinać się na jego czubek, ocierać się o ideał, wzorzec z gęsto rozmieszczonych w hali odlotów instrukcji, aby za chwilę beztrosko dyndać, zaczepiona na jednym uchu właściciela. Może wyzierać z kieszeni szortów lub zwisać na karabińczyku torebki.

Byłoby przesadą twierdzić, że tylko nieliczne zakrywają usta i nos prawidłowo, czyli szczelnie. Aż tak źle nie jest – trzeba przyznać, że może nawet dwóch na trzech stojących w kolejkach do odprawy bagażu pasażerów maseczkę ma założoną prawidłowo. No, niechby połowa. Z jednej strony aż połowa. Z drugiej tylko połowa, bo przecież maseczki chronią wtedy, gdy są zakładane powszechnie i prawidłowo. Przez tych, którzy się zaszczepili, ozdrowieńców i osoby z negatywnym wynikiem testu – również.


OPORNOŚĆ STADNA

PRZEMYSŁAW WILCZYŃSKI: Aktywny antyszczepionkowiec, bezradny wójt, bierny pleban. I zalękniony, a czasem podejrzliwy obywatel. Ze szczepieniami na Podhalu jest jak wszędzie, tylko trochę bardziej.


Odsetek topnieje w oczach już w kolejce do boardingu. Koniec marzeń o maseczce chirurgicznej podczas lotu. Z torebki wyciągam przygotowane maski FFP2 (zabezpieczające także tego, kto je nosi). Myślę, że tak właśnie musiała czuć się Kasandra, gdy wzgardziwszy zalotami Apolla, doświadczyła bolesnego daru jasnowidzenia. W samolocie maski opadają, dosłownie, do końca. Ani dziewczyna na sąsiednim siedzeniu, ani rozbawieni pięćdziesięciolatkowie w kolejnym rzędzie, ani rodzina z małymi, a więc na pewno nieszczepionymi, dziećmi. Może ozdrowieńcy, myślę.

Choć nie, jest jeden sprawiedliwy. Młody mężczyzna, siedzący po przekątnej, w jednorazowej i prawidłowo założonej maseczce patrzy na nas (FFP2!) i uśmiecha się przepraszająco.

W samolocie

Koniec lipca, lot czarterowy Warszawa–Rodos. Na pokładzie komplet pasażerów spragnionych słońca. Niech żyje wolność, wolność i swoboda...

Załoga (w maseczkach) tłumaczy zasady bezpieczeństwa, a z głośników płynie komunikat o szczególnym czasie pandemii i apel, by przestrzegać zasad higieny (dezynfekcja, dystans, maseczka). Głos wspomina też o przepisach, które mogą być egzekwowane z wszelkimi konsekwencjami.

Nie są. Stewardesy, które przed lądowaniem i przed startem skrupulatnie sprawdzają prawidłowość ustawienia foteli i zapięcia pasów, braku maseczek zdają się nie dostrzegać. Ileż to razy w ostatnich miesiącach można było przeczytać o wyprowadzaniu z pokładów samolotów, zwłaszcza tanich linii, pasażerów kwestionujących nakaz zasłaniania nosa i ust? Ileż razy te budujące informacje – ktoś dba o bezpieczeństwo, ktoś na serio traktuje zasady – kończyły się formułką o grożących buntownikom karach, nie tylko finansowych?

– Zachowanie załóg teoretycznie mógłbym tylko usprawiedliwić tym, że jak zacznie się awantura o założenie maseczki, start może być opóźniony i załogę czekają nieprzyjemności, może także finansowe, ze strony pracodawcy – powie mi potem Adrian Furgalski, ekspert w dziedzinie transportu publicznego.

– Jednak branża, na którą spadł kataklizm niemal całkowitego uziemienia w 2020 r., a która w większości uratowała się dzięki gigantycznej pomocy ponad 180 mld dolarów, nie powinna tak kalkulować – uważa Furgalski. – Im większa tolerancja dla takiej głupoty na pokładach, tym dłużej utrzymają się obostrzenia w podróżach zagranicznych i tym dalej rozciągnie się w czasie okres potrzebny na odbudowę ruchu lotniczego. To nie muszą być trzy lata, ale pięć lub sześć. Kto da gwarancje, że linia się utrzyma, bo dostanie kolejną państwową kroplówkę? A może podzieli los 49 przewoźników, którzy upadli w 2020 r.?

Furgalski przyznaje, że z epidemicznego punktu widzenia samoloty są bezpiecznym środkiem transportu, ale pod warunkiem przestrzegania zasad sanitarnych. – Filtry oczyszczają powietrze co dwie-trzy minuty, nawiew kieruje je ku podłodze – opisuje i zaznacza, że badania bezpieczeństwa były jednak prowadzone przy starszych wariantach SARS-CoV-2: – Wiemy, że Delta jest dużo bardziej zjadliwa. Im dłużej na pokładzie ignorujemy obowiązki związane z przeciwdziałaniem covidowi, tym szybciej narażamy się na wszelkie konsekwencje wynikające z zarażenia.

Ze strony internetowej przewoźnika, potentata czarterowego: „Wszystkie rejsy realizujemy z zachowaniem najwyższych standardów i zgodnie z procedurami bezpieczeństwa stworzonymi na podstawie wytycznych Europejskiej Agencji ds. Bezpieczeństwa Lotniczego oraz Europejskiego Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób (ECDC). Procedury obejmują zasady bezpieczeństwa obowiązujące na pokładzie samolotu, jak i na lotnisku. (...) Uwaga, zgodnie z wytycznymi służb sanitarnych pasażerowie nie przestrzegający obowiązkowych środków zapobiegawczych podlegają odmowie wejścia do terminala i na pokład statku powietrznego”.

I jeszcze, żeby nikt nie miał wątpliwości: „Poza obowiązkowym noszeniem maseczki, prosimy o przestrzeganie zasad higieny – dezynfekcję dłoni odpowiednim płynem, zasad ochrony podczas kaszlu i kichania oraz unikanie bliskiego kontaktu z innymi ludźmi”.

Lotnisko po raz drugi

Patronem lotniska na Rodos jest Diagoras, starożytny pięściarz i mistrz olimpijski, który jako starzec zmarł na atak serca, niesiony na ramionach przez synów po ich własnych sukcesach na igrzyskach. Patron niezliczonych boisk i hal sportowych, drużyn, szkół i budynków użyteczności publicznej jest przykładem, że pamięć potomnych to tworzywo trwalsze od spiżu.

Na samym lotnisku pasażerów witają już u wejścia dokładnie zamaskowani funkcjonariusze straży granicznej, gestami przypominający przybyłym o obowiązku zakrywania nosa i ust, co – to trzeba przyznać – starannie i bez utyskiwań czynią wszyscy, którzy podczas przejazdu lotniskowym busem chuchali sąsiadom prosto w twarz. Jeszcze tylko sprawdzanie kodów QR i paszportów covidowych, wszyscy oczywiście w maskach. Rezydenci i kierowcy autobusów transferowych – też.


NA KAWĘ TYLKO Z CERTYFIKATEM

MACIEJ MÜLLER: Nie wejdziesz do restauracji, na koncert ani do galerii, nie wpuszczą cię do pociągu – jeśli nie wykażesz się dowodem na zaszczepienie albo aktualnym negatywnym wynikiem testu na SARS-CoV-2.


Nic dziwnego. Ze strony internetowej biura podróży, specjalizującego się w kierunku greckim, zalecenia dla urlopowiczów na czas pobytu w kraju Homera: „Zakryj usta i nos w przestrzeniach wspólnych: recepcja, lobby, autokary, restauracje, sklepy, taksówki, szpitale, przychodnie, centra spa, supermarkety, banki, salony fryzjerskie, piekarnie etc. Nieprzestrzeganie tego przepisu grozi mandatem w wysokości 150 euro”. To zresztą nieaktualne, bo mandat może wynieść nawet 300 euro. Choć podobno cudzoziemcom nie są wymierzane aż tak wysokie kary.

Na wycieczce

Podczas transferu atmosfera dyscypliny, obecna na lotnisku, najwyraźniej udziela się większości urlopowiczów: maseczki na początku ściągają nieliczni. Decyzja o pozostaniu przy FFP2 jest jednak słuszna, bo pół godziny później część podróżujących dochodzi do wniosku, że można opuścić gardę, czyli maskę, pod brodę. Lub poniechać jej całkowicie.

Masek w Grecji nie trzeba nosić na otwartej przestrzeni – chyba że w miejscach zatłoczonych, jak starówka ­stolicy wyspy, średniowiecznego Rodos.Trzeba zaś nosić we wszystkich zamkniętych pomieszczeniach, sklepach, urzędach, restauracjach. I we wszystkich ­rodzajach publicznego transportu.

A jednak podczas wycieczki fakultatywnej (jedziemy przez pół wyspy, niemal dwie godziny) o maski ani nikt nie dba, ani nikt o zasłanianiu nosa i ust nie przypomina. Może dlatego, że również polski rezydent maski nie zakłada, choć i kierowca autokaru, i grecka przewodniczka ten obowiązek spełniają.

Pytam doświadczonych pilotów i byłych już rezydentów biur podróży, skąd tyle wyrozumiałości. Przecież na mapach ECDC obszar Rodos już znajduje się w strefie pomarańczowej, zagrożonej obostrzeniami.

– Nikt nie chce psuć ludziom wakacji, przypominać o pandemii. Biura podróży bardziej niż tego, że klienci się pozarażają, boją się łatki pandemicznych oszołomów – mówi Ewa, która na greckich wyspach spędziła niejeden sezon. – Nie zdziwiłabym się, gdyby polecenie przymykania oczu przyszło z góry. Do czasu, gdy coś się wydarzy.

W hotelach i dyskotekach

Nie mija doba od zwiedzania Rodos nocą, a ECDC uznaje południowe wyspy Morza Egejskiego, w tym Wyspę Słońca, za obszar czerwony (szczególnie wysokiego ryzyka), dokąd podróże są odradzane. Kilka dni wcześniej na czerwono oznaczono Kretę, bijącą rekordy popularności wśród polskich turystów, teraz dołączyły do niej, prócz Rodos, również Santorini i Mykonos.

Mykonos już wcześniej za obszar szczególnie zagrożony uznały władze Grecji – w przeciwieństwie do wielu innych kierunków sensem wyjazdów na tę wyspę są niekończące się nocne imprezy i dyskoteki, co sprawia, że o szerzenie się infekcji jest szczególnie łatwo. Dlatego już w połowie lipca na Mykonos wprowadzono rozwiązania uniemożliwiające uczestnictwo w nich. Ulubiona wyspa zamożnych imprezowiczów opustoszała. Godzina policyjna (zakaz poruszania się od pierwszej w nocy do szóstej rano) i zakaz puszczania muzyki w barach i restauracjach podziałały jak miotła.

Rodzinnych turystów, nastawionych na plażowanie i pluskanie w basenie, nikt raczej wyganiać z wysp nie będzie, ale coraz mniej prawdopodobne jest, że tych, którzy przylecieli, zastąpią kolejni. Zaniepokojeni właściciele hoteli już liczą straty, bo na sierpień – szczyt sezonu urlopowego – w wielu hotelach nie przybywa nowych rezerwacji, a stare coraz częściej są odwoływane.

Ciąg dalszy nastąpi

Obostrzenia, które Grecja wprowadziła w połowie lipca – m.in. korzystanie z lokali gastronomicznych w zamkniętych pomieszczeniach tylko przez osoby zaszczepione – dla rozwoju sytuacji epidemicznej na razie nie mają znaczenia. Poza największymi miastami i najmodniejszymi kurortami tawerny i restauracje działają w sezonie niemal w stu procentach na przestrzeni otwartej, co najwyżej zadaszonej. Grekom natomiast zabrakło najwyraźniej konsekwencji, z którą z wirusem, ale też z wizją katastrofy dla turystyki, walczy Portugalia.

Prof. Marcin Czech, prezes Polskiego Towarzystwa Farmakoekonomicznego, dzieląc się wakacyjnymi wspomnieniami podczas webinarium Stowarzyszenia Higieny Lecznictwa, nie mógł się nachwalić żelaznej dyscypliny, z jaką pracownicy portugalskiego hotelu, w którym odpoczywał, podchodzili do covidowych regulacji. – Gdy podniosłem się z krzesła, natychmiast poproszono mnie o założenie maski – mówił.

W greckich hotelach jest to nie do pomyślenia. Ten pandemiczny luz wychwalają ci, którzy z ojczyzny Hipokratesa do Polski zdążyli wrócić w lipcu, zanim słupki zakażeń znów zaczęły rosnąć. „To jest Grecja, wiadomo!” – można przeczytać na grupach wakacyjnych. Grecja – czyli pełna (do)wolność. Tu, owszem, mogą zwrócić uwagę w ateńskim metrze czy w lodziarni na rodyjskiej starówce, gdzie obsługa stanowczo nakazuje najpierw założyć maskę, zanim przyjmie zamówienie. Ale wybijać gościa hotelowego z wakacyjnego luzu?

Greckie siga-siga (życie bez pośpiechu) trwa w najlepsze, gdy 30 lipca amerykańska agencja rządowa CDC informuje, że wariant Delta, jak wynika z badań, jest tak samo zakaźny jak ospa wietrzna (czyli bardzo), a zaszczepieni mogą go przenosić tak samo skutecznie jak niezaszczepieni. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka specjalizująca się w tematyce medycznej. Studiowała nauki polityczne i socjologię na Uniwersytecie Jagiellońskim. W 1997 roku rozpoczęła przygodę z dziennikarstwem, która trwa do dziś. Pracowała m.in. w „Życiu”, Polskiej Agencji Prasowej i… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 32/2021