Czołg w kwiatach

Mówi się, że wojna w Libanie była dla Izraela tym, czym wojna w Wietnamie dla USA: utratą niewinności. Musiało minąć 30 lat, zanim jej uczestnicy dali artystyczny wyraz traumie.

02.11.2010

Czyta się kilka minut

Przy Bulwarze Rotschilda w Tel Awiwie stoi dom Eliahu Golomba - twórcy Hagany, podziemnej organizacji, która przed 1948 r. broniła żydowskich osadników w Palestynie, a po utworzeniu Izraela stała się zalążkiem jego armii. Obok mieści się skromne Muzeum Hagany. Turystów niewielu, za to kontrola plecaków i paszportów dokładna. W szatni karabiny, ułożone w zgrabny stos. Ich właściciele, chłopcy i dziewczęta odbywający obowiązkową służbę wojskową, zasiedli na podłodze w jednej z sal. Mocnym, twardym głosem przewodnik opowiada, jak wyglądała żydowska emigracja do Palestyny, ile determinacji wymagało przeżycie. Młodzi słuchają w skupieniu, ich spojrzenia są jasne, bez wątpliwości.

Filmy, czyli terapia

Samuel Maoz i Ari Folman zapewne nie różnili się od nastolatków, napotkanych w Muzeum Hagany. Obaj byli świeżo upieczonymi żołnierzami, gdy rozkaz posłał ich na front tzw. pierwszej wojny libańskiej w 1982 r. Obaj przez lata nie mogli poradzić sobie z tym, czego wtedy doświadczyli.

"Walc z Baszirem" Folmana - dokumentalną animację, nagrodzoną w Cannes - można było obejrzeć w polskich kinach. "Liban" Maoza, który zdobył w Wenecji Złotego Lwa, niedawno trafił do naszych wypożyczalni DVD. Oba filmy mają mocne przesłanie antywojenne: nikt tu nie jest bohaterem, nikt nie ma racji. Wojna to miejsce, gdzie można tylko przegrać.

Folman opowiada o odzyskiwaniu pamięci po traumatycznych przejściach: rzezi w obozach palestyńskich uchodźców, Sabrze i Szatili, dokonanej przez libańskich falangistów-chrześcijan przy milczącej zgodzie izraelskiej armii. Główny bohater spotyka się po 20 latach z kolegami z wojska, chce sobie przypomnieć, co wtedy robił. Opowieść jest autentyczna, bohaterowie prawdziwi.

Także "Liban" rozgrywa się w 1982 r.: opisuje pierwszy dzień wojny, gdy młodzi żołnierze przekraczają libańską granicę, nieświadomi, co ich czeka. Bohaterowie to załoga czołgu, akcja rozgrywa się w jego klaustrofobicznym wnętrzu, a wszystko, co dzieje się na zewnątrz, oglądane jest przez wizjer celownika.

Oba filmy uderzają siłą, płynącą zapewne z przeżyć twórców, które czekały na opowiedzenie prawie 30 lat. Rzecz charakterystyczna: nie ma tu mowy o polityce, przynajmniej nie bezpośrednio, lecz o indywidualnych losach żołnierzy, ich emocjach. Recenzenci zauważali, że ich nakręcenie mogło być też autoterapią. Maoz próbował napisać scenariusz filmu o Libanie kilka lat po wojnie, ale, jak wyznał "New York Timesowi", był zablokowany "przez wspomnienia zapachu palącego się ciała", tak dojmującego, że nie mógł pisać.

Scenariusz powstał dopiero w 2006 r., a impulsem była druga wojna libańska: atak Izraela na bazy Hezbollahu. "Chciałem zmienić umysły, ale nie mogłem mówić o tym jak politycy, bo to tylko wywołuje opór. Natomiast jeśli przemówisz do żołądka i serca, jeśli poruszysz instynkt matki..." - mówił Maoz. I dodawał: "Wolę zmienić serca dziesięciorga rodziców, niż zrobić wrażenie na stu dziennikarzach".

Izraelski Wietnam

- Nasz kraj potrzebuje czasu, żeby przetrawić swoje traumy - mówi "Tygodnikowi" Etgar Keret, pisarz i reżyser. - Niektóre z przełomowych filmów o Wietnamie, jak "Czas apokalipsy" (1979) czy "Pluton" (1986), powstały długo po tej wojnie. Twórcy "Libanu" i "Walca z Baszirem" są żołnierzami, którzy doświadczyli wojny jako młodzi ludzie i potrzebowali ponad dwóch dekad, aby to doświadczenie artystycznie przetworzyć.

Liban ’82 nie był pierwszą wojną Izraela. Wcześniej stoczono ich kilka, a z każdej młode państwo wychodziło zwycięsko. Armię obdarzano szacunkiem, służba w niej była powodem do dumy. Gdy 6 czerwca 1982 r. izraelskie wojsko wkroczyło do Libanu, nadal tak było. Ale szybko okazało się, że ta wojna jest inna od poprzednich, które decydowały o być albo nie być państwa. Odsłoniła również cynizm polityków: minister obrony Szaron miał zapewniać premiera Begina, że nie wejdzie do Bejrutu, choć już w nim był. Szaron udawał też, że nie ma rzezi w Sabrze i w Szatili; zapłacił za to tylko spowolnieniem dalszej kariery.

Mówi się czasem, że Liban był dla Izraela tym, czym Wietnam dla USA: utratą niewinności.

Statystyka i życie

30 lat temu pokolenie bohaterów "Libanu" i "Walca" nie miało wątpliwości. A jak dyskusja, której elementem są te filmy, wpływa dziś na młodych Izraelczyków? Rośnie liczba poborowych unikających służby: w 2007 r. był to jeden mężczyzna na czterech i 40 proc. kobiet. Dziennik "Yediot Achronot" pisze, że tylko 4 na 10 rekrutów ostatecznie trafia do armii.

- Myślę, że jest kilka przyczyn, a jedną z nich jest to, iż niektórzy młodzi nie potrafią identyfikować się z polityką rządu - mówi Keret. - Jednak istotniejsza jest zmiana, jaka dokonała się w minionych 30 latach. Izrael był kiedyś tradycyjnie państwem "socjalistycznym", zbiorowość była ważniejsza niż jednostka. Rosnący kapitalizm dotknął nie tylko ekonomii, ale także etosu. Nastąpiła indywidualizacja, jednostka jest w centrum uwagi. Kto miałby ochotę poświęcać trzy lata życia [tyle trwa służba - red.] i narażać się na niebezpieczeństwa dla zbiorowości?

W piątkowe popołudnie przez perony Savidor, głównego dworca Tel Awiwu, przewijają się dziesiątki młodych żołnierzy i żołnierek na przepustce. Spieszą się na szabasową kolację w rodzinnych domach. Dzień wcześniej przejęte matki zrobiły wielkie zakupy, by na stole niczego nie brakło. Służba w wojsku nadal jest czymś oczywistym. Jak helikoptery, przelatujące nad plażami przy telawiwskich hotelach.

Za to na dzikiej plaży w Jaffie, tradycyjnie arabskiej dzielnicy, kilku nastolatków, Arabów, kąpie w morzu źrebaka. Prowadzą go na sznurku, jak wielkiego psa. Najmłodszy, 10-latek z brzuszkiem, stara się dotrzymać kroku źrebakowi. Wyglądają równie pięknie i nierealnie, jak izraelski czołg pośrodku pola kwiatów słonecznika w "Libanie". Wiatr od morza jest ciepły. Życie wydaje się tak obiecujące.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka działu Świat, specjalizuje się też w tekstach o historii XX wieku. Pracowała przy wielu projektach historii mówionej (m.in. w Muzeum Powstania Warszawskiego)  i filmach dokumentalnych (np. „Zdobyć miasto” o Powstaniu Warszawskim). Autorka… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 45/2010