Zawód uchodźca

Dopiero po ponad 60 latach władze Libanu przyznały mieszkającym tu Palestyńczykom prawo do pracy - choć nadal nie we wszystkich profesjach. Palestyński uchodźca to status-piętno, które przechodzi z pokolenia na pokolenie.

21.09.2010

Czyta się kilka minut

Raper Yassen przed swym studiem nagrań w palestyńskim obozie uchodźców w okolicy Bejrutu / fot. Jens Schwarz / Laif / EK Pictures /
Raper Yassen przed swym studiem nagrań w palestyńskim obozie uchodźców w okolicy Bejrutu / fot. Jens Schwarz / Laif / EK Pictures /

Gdzie zatrzymasz się w Bejrucie? - zapytał kierowca autobusu, którym przekraczałam granicę syryjsko--libańską. - W Sabrze - odparłam. To jeden z 12 obozów dla palestyńskich uchodźców na terenie Libanu. Symbol chaosu, biedy, brudu, tłoku. A także masakry, dokonanej tu dwie dekady temu przez bojówki libańskich chrześcijan, kontrolowanych przez armię izraelską. Słysząc o Sabrze, kierowca krzywi się z odrazą. - Jesteś Libańczykiem? - pytam. Kiwa głową, teraz trochę zakłopotany swą reakcją.

Uchodźcy palestyńscy - ofiary czystki etnicznej, dokonanej w 1948 r. w Palestynie, a także ich dzieci, wnuki i prawnuki - są traktowani w Libanie jak niechciani goście, którzy dawno powinni sobie pójść. Liban nigdy nie dążył do zintegrowania ich w społeczeństwie. Z kolei Izrael konsekwentnie odmawia im prawa do powrotu. Tkwią więc uwięzieni między pamięcią o ziemi ojczystej a codziennością, co do której nie mają złudzeń.

Wieczni uchodźcy

Nie mają też perspektyw. Aż do sierpnia tego roku "libańscy" Palestyńczycy pracowali głównie jako robotnicy niewykwalifikowani, często na czarno. Tzw. dobre zawody były dla nich zamknięte. Początkowo lista zawodów zakazanych liczyła 72 pozycje, teraz zostało 18, wśród nich profesje lekarza, inżyniera, prawnika. Nie wspominając o sektorze publicznym, do którego "wieczni uchodźcy" nie mają wstępu.

Skrócenie listy zawodów zakazanych raczej nie poprawi znacząco sytuacji ludzi, którym w Libanie nie wolno nawet posiadać na własność domów. Ma za to wymiar symboliczny, zwłaszcza wobec oporu ze strony chrześcijan-maronitów: oni najbardziej sprzeciwiają się przyznaniu uchodźcom prawa do libańskiego obywatelstwa.

W Libanie wszystko jest bowiem kwestią liczb: grupom wyznaniowym przypisany jest określony wpływ na państwo, np. liczba miejsc w parlamencie. Zasady określił jeszcze spis z 1932 r., gdy proporcje między chrześcijanami a muzułmanami kształtowały się pół na pół. Dziś to jedna trzecia do dwóch trzecich. Chrześcijanom nie na rękę są dodatkowi obywatele - muzułmanie. Dużą rolę odgrywają też dawne porachunki: libańska wojna domowa (1975-1990) zaczęła się od starć Palestyńczyków z maronitami.

W innych krajach Bliskiego Wschodu sytuacja "wiecznych uchodźców" jest relatywnie lepsza. W Jordanii Palestyńczycy, stanowiący tu większość populacji, otrzymali prawo do obywatelstwa - ale w zamian haszymidzkie królestwo oczekuje, że poczują się Jordańczykami. Sąsiednia Syria nie wymaga od nich lojalności, nie zachęca też do porzucenia myśli o powrocie do Palestyny, choć zrównuje ich z własnymi obywatelami w prawie do pracy, własności, edukacji.

W przeszłości kwestia uchodźców często padała ofiarą propagandy arabskich reżimów. Kończyło się na deklaracjach; celował w nich Saddam Husajn. Po jego upadku Palestyńczycy żyjący w Iraku zaczęli padać ofiarą szyitów - przez Husajna dyskryminowanych, a dziś rządzących Irakiem. Porywani dla okupu, zabijani, masowo uciekali. Wielu utknęło na granicach, nie mając dokumentów. W 2006 r. na tzw. ziemi niczyjej między granicą iracką i syryjską powstał pustynny obóz Al-Tanf. Niektórzy spędzili w nim lata, zanim otrzymali możliwość wyjazdu do Europy lub Ameryki Łacińskiej. Mieszkali w namiotach, jak ich dziadowie po opuszczeniu Palestyny w 1948 r.

Sabra, 28 lat temu

Zaraz u wejścia do obozu - przy głównej ulicy, będącej zarazem bazarem, po którym przewalają się góry śmieci - zbiorowa mogiła. Leżą w niej ofiary z września 1982 r., bezimienne, zredukowane do sentencji: "Męczennicy masakry w Sabrze i Szatili". Dzieci,­ kobiety (wiele zgwałconych przed śmiercią), starcy. Zamordowani przez maronickie bojówki pod okiem izraelskich żołnierzy, otaczających kordonem Sabrę i Szatilę. Nie wiadomo, gdzie spoczęli mężczyźni, wywiezieni ciężarówkami w nieznanym kierunku.

"Żamal był sąsiadem innego Żamala. Obaj mieli po 18 lat. Trzeciego dnia masakry, 18 września 1982 r., po raz ostatni wyszli z domów, każdy w towarzystwie ojca" - pisze na blogu Ala’a al-Ali, który brał udział w (niedokończonym) projekcie dokumentowania nazwisk zaginionych. "Ojcowie przetrwali w wojennej zawierusze. Obaj Żamale, z dziesiątkami innych, zaginęli".

Liczba ofiar jest nadal sporna. Komisja izraelska naliczyła 700-800. Robert Fisk, wieloletni korespondent "The Independent" w regionie i jeden z pierwszych dziennikarzy, którzy weszli do obozów po opuszczeniu ich przez maronitów, twierdzi, że ponad 2 tys. W tym jednym punkcie Fisk jest zgodny z izraelskim generałem Arielem Szaronem, który wpuścił bojówki do obozów, twierdząc, że kryje się w nich "jeszcze 2 tysiące terrorystów", z których należy je oczyścić. "Jeszcze", bo bojownicy Organizacji Wyzwolenia Palestyny opuścili wcześniej Bejrut: po dwóch miesiącach stawiania oporu Izraelowi zgodzili się na ewakuację, wynegocjowawszy gwarancję ochrony mieszkańców obozów. Nieskuteczną.

"Gdyby owa masakra wydarzyła się w kraju położonym na południe stąd - kraju o nazwie Izrael, który Palestyńczycy z Sabry i Szatili do dziś nazywają Palestyną - wówczas dziennikarze z całego świata gromadziliby się tu co roku o tej porze, by uhonorować zamordowanych. Prezydent USA uczyniłby to miejsce celem corocznej pielgrzymki, a rodziny ofiar byłyby traktowane z szacunkiem i godnością" - pisał Fisk w 18. rocznicę.

- Chodźmy już stąd - prosi Ala’a, gdy przyglądamy się zaniedbanej mogile. Jego wysiłki, aby stanęły tu choćby tablice z imionami ofiar, spełzły na niczym.

Pięć milionów w rozproszeniu

Ala’a nie wierzy, że w Sabrze coś się zmieni. Że znikną wszechobecne śmieci, wszechobecne plątaniny kabli w wąskich uliczkach, wszechobecne błoto. Droga do jego mieszkania, w wieżowcu dawnego Szpitala Gaza, wiedzie przez ciemność kolejnych pięter. Schody zalewa woda z niesprawnej kanalizacji. Odór i duchota są nie do zniesienia. Szpital Gaza - tak jak Szpital Hajfa, Szpital Lidda, Szpital Ramallah - założyła OWP w latach 70.; ich nazwy miały przywoływać utraconą ojczyznę. Dziś to slumsy.

Wreszcie wychodzimy na otwartą przestrzeń ostatniego piętra. Rozpościera się stąd widok na Sabrę, Szatilę i resztę Bejrutu, przecięty minaretem pobliskiego meczetu. Tylko część dziewiątego piętra jest zamieszkana. Żyją tu Ala’a, jego niedomagająca matka oraz starszy brat z żoną i dziećmi. Najmłodszy, 4-letni Jusuf tapla się w ściekającej wodzie.

Uchodźstwo palestyńskie to 62 lata szukania bezpiecznych przystani. Zaczęło się pod koniec 1947 r., po ogłoszeniu planu podziału kraju, który stanowiącym dwie trzecie populacji Palestyńczykom przyznawał 42 proc. ziemi; z reszty miało powstać państwo żydowskie. Rok 1948 przyniósł "oczyszczanie" Palestyny z Palestyńczyków. Masakry, jak w Deir Jassin (żydowskie bojówki Irgun i Grupa Sterna zamordowały tam 93 cywilów), przyspieszyły ten proces. Jeszcze przed powstaniem Izraela do ucieczki zmuszonych zostało 400 tys. Palestyńczyków, a drugie tyle w czasie wojny, którą państwa arabskie wypowiedziały Izraelowi.

W sumie 800 tys. Palestyńczyków zostało uchodźcami. Dziś ich populacja wzrosła do blisko 5 mln osób, rozproszonych po Bliskim Wschodzie, Europie (100 tys. w samych Niemczech), USA, Ameryce Łacińskiej. Przysługujące im według prawa międzynarodowego prawo do powrotu nie jest respektowane.

Izrael przekonuje, że "transfer" Palestyńczyków nie był planowany, lecz nastąpił w wyniku wojny. Moralne prawo do powrotu "przywrócili" im dopiero izraelscy tzw. nowi historycy, którzy po odtajnieniu archiwów badali okoliczności "transferu". W książce "The Ethnic Cleansing of Palestine" Ilan Pappe nazwał je "czystką etniczną". Nie zdobyło mu to sympatii w Izraelu, z ulgą przyjął posadę na brytyjskim uniwersytecie. Inny historyk, Benny Morris, autor pracy "The Birth of the Palestinian Refugee Problem, 1947-­­­-1949", który opisał ten okres jeszcze wnikliwiej, jest zdania, że dla Izraela byłoby lepiej, gdyby w 1948 r. pozbył się wszystkich Palestyńczyków, bo nie miałby dziś 1,3 mln palestyńskich współobywateli.

***

Dziś Szpital Gaza góruje swoimi dziewięcioma piętrami nad Sabrą i Szatilą. W 245 dawnych salach szpitalnych mieszka dziś jakieś dziewięćset osób. Niegdyś oczko w głowie Jasera Arafata, lidera OWP, który z dumą otwierał go w przededniu wybuchu libańskiej wojny domowej. Szpital funkcjonował nawet podczas izraelskiego oblężenia Bejrutu w 1982 r.; podczas bombardowań operowano w piwnicy. Dopiero w 1985 r., już na kolejnym etapie wojny, został splądrowany i podpalony przez szyickie bojówki. Zniszczony budynek zasiedlali Palestyńczycy, których dotychczasowe domy zniszczyła wojna.

Mieszkają w nim do dziś. Tak jak rodzina Ala’a z obozu Borże al-Barażnie. Po ucieczce z Palestyny, po drodze były jeszcze Bir Hasan i obóz Ajn al-Helłe. Ale to ostatnie piętro w Szpitalu Gaza okazało się przystanią najbezpieczniejszą.

Ala’a pracował długo jako elektryk. Dopiero dwa lata temu ktoś pożyczył mu kamerę. Odtąd dokumentuje życie w obozach, kręci też teledyski dla palestyńskich grup hip-hopowych.

Trudno się z tego utrzymać. Elektryk to znacznie bardziej odpowiedni zawód dla Palestyńczyka w Libanie. - Wolałbyś przejść przez obóz Al-Tanf, żeby teraz móc mieszkać gdzieś w Europie, dostać tam obywatelstwo? - pytam. - Wolałbym wrócić do Palestyny - Ala’a ucina rozmowę.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 39/2010