Czas paniki

Trwa wielkie wymieranie zwierząt. Szóste w historii naszej planety. Pierwsze spowodowane przez człowieka.

18.07.2015

Czyta się kilka minut

Archiwum papug w The Smithsonian National Museum of Natural History w Waszyngtonie. Wśród eksponatów – wymarły gatunek papugi karolińskiej. / Fot. Materiały www.mnh.si.edu
Archiwum papug w The Smithsonian National Museum of Natural History w Waszyngtonie. Wśród eksponatów – wymarły gatunek papugi karolińskiej. / Fot. Materiały www.mnh.si.edu

Na zdjęciu Sudan wygląda na bardzo zmęczonego. Nic dziwnego – ma 42 lata, a to dla nosorożca wiek seniorski. Mieszka w rezerwacie Ol Pejeta w Kenii, wśród ponad stu innych nosorożców. Sęk w tym, że to nosorożce czarne. A Sudan jest nosorożcem białym północnym. Jednym z pięciu, które zostały na naszej planecie. I ostatnim samcem. A że wszystkie próby rozmnożenia go z jedną z samic z Ol Pejeta zakończyły się fiaskiem, jego śmierć będzie wyrokiem dla podgatunku.

Sudan ostatnie lata życia spędza z uzbrojoną obstawą. Choć to, co najcenniejsze, dawno stracił – z obawy przed kłusownikami pozbawiono go rogu – władze rezerwatu i tak boją się, że ktoś go ustrzeli.

Czerwona Lista

Śmierć Sudana zauważy cały świat. Gdy padnie ostatnia saola, pewnie nawet się o tym nie dowiemy. A wydarzenie to będzie jeszcze bardziej doniosłe – ten krętorogi ssak jest jedynym znanym nam przedstawicielem swojego rodzaju. Choć z wyglądu przypomina antylopę, bliżej jej do dzikiego bydła. Żyje w niedostępnych Górach Annamskich na pograniczu Laosu i Wietnamu, a do 1992 r. nikt poza tamtejszymi góralami nie wiedział o jej istnieniu. To wtedy grupa badaczy natknęła się na nietypowe trofeum w chacie na terenie rezerwatu Vũ Quang w wietnamskiej prowincji Hà Tĩnh. Poroże nie przypominało rogów mundżaka ani serau, dużych ssaków z tamtych stron. Te rogi były długie, gładkie i niemal proste, jak u oryksa. Gdy patrzyło się na nie z boku, zdawało się, że róg jest tylko jeden.

17 lipca 1992 r. fundacja WWF ogłosiła światu odkrycie nowego gatunku pseudojednorożca i... tylko to. Reszta pozostawała zagadką. Żaden naukowiec nie widział żywego zwierzęcia, które ochrzczono mianem „bydła z Vũ Quang”. Nazwa „saola” przyjęła się później. – Do 1999 r. nie mieliśmy żadnych dowodów, że saole wciąż żyją – mówi William Robichaud, amerykański zoolog, który od ćwierćwiecza bada faunę Azji Południowo-Wschodniej. – Potem, w 2010 r., takim dowodem stał się osobnik złapany w niewolę, a w 2013 r. – zdjęcia z fotopułapki. O obserwacjach saoli donoszą laotańscy i wietnamscy górale, ale są to relacje liczone raptem w dziesiątkach przypadków.

Populację szacuje się na kilkaset sztuk i niemal pewne jest, że maleje. – Saola nie ma określonej wartości dla kłusowników, głównie dlatego, że w Chinach jest nieznana – mówi Robichaud. Rynek tradycyjnej chińskiej medycyny to koło zamachowe światowego kłusownictwa. – Ale zarówno saola, jak i wiele innych dużych ssaków i gadów ginie przy okazji, w sidłach zastawionych na inną zwierzynę.

– Dawniej zwierzęta ginęły, bo traciły tereny życiowe – tłumaczy Mark Rayan Darmaraj, zoolog i ekspert fundacji WWF. – Współcześnie chodzi zwykle o kilka współgrających czynników: utratę terenów, fragmentację siedlisk, degradację środowiska i kłusownictwo, zarówno ukierunkowane na konkretne gatunki, jak i ich ofiary.
I choć mówi o tygrysie malajskim – krytycznie zagrożonym wyginięciem; na świecie zostało raptem ok. 300 tych kotów – jego słowa odnieść można do wielu innych dużych ssaków.

Na tzw. Czerwonej Liście gatunków zagrożonych, prowadzonej przez Międzynarodową Unię Ochrony Przyrody, figuruje dziś ok. 65 tys. gatunków. Niemal 900 to te już wymarłe, 4735 jest krytycznie zagrożonych wyginięciem, a kolejne 7124 są bliskie tego stanu. Najgorzej jest z płazami. W tropikach Ameryki Środkowej masowo znikają kolejne gatunki żab. W jednym tylko rezerwacie w Kostaryce w ciągu pięciu lat ubyło 20 gatunków płazów – aż 40 proc. wszystkich tam żyjących.

To znikanie płazów zaczęło się pod koniec lat 80. XX wieku. A raczej – wtedy je zauważyliśmy, naukowcy zaś zaczęli przebąkiwać, iż coś złego dzieje się z ziemską bioróżnorodnością.

Szkodnik: Homo sapiens

Trzeba było Francuza Georges’a Cuviera, który w XIX w. porównał skamieliny ze współczesnymi zwierzętami, by ludzkość uświadomiła sobie, że jedne gatunki się pojawiają, a inne znikają z powierzchni Ziemi. To znikanie – nazwane przez paleontologów „wymieraniem tła” – było procesem naturalnym. Zgodnie z jego rytmem powinniśmy tracić jeden z 5,5 tys. gatunków ssaków na 700 lat, czy też jeden z 7 tys. gatunków płazów na lat tysiąc. Byłby to więc proces niezauważalny z ludzkiego punktu widzenia.

„Ale historia życia to długie okresy nudy przeplatane od czasu do czasu paniką” – pisze Elizabeth Kolbert w nagrodzonej w tym roku Pulitzerem książce „The Sixth Extinction”. Ta panika to wielkie, masowe wymierania. Opisali je w 1982 r. paleontolodzy David M. Raup i Jack Sepkoski. Do dziś ich teoria budzi kontrowersje, nie ma też zgody co do przyczyn. Mimo to, pięć wymierań weszło do kanonu akademickiej paleontologii. Zresztą ostatnie z nich zna każde dziecko zafascynowane dinozaurami. Meteoryt, który spadł tam, gdzie dziś znajduje się Jukatan, wybił nie tylko te gady (wyłączając przodków dzisiejszych ptaków), ale też morskie plezjozaury i mozazaury, latające pterozaury oraz amonity. Ziemia straciła wówczas trzy czwarte wszystkich gatunków. Ale było to 65 mln lat temu.

Obecna panika zaczęła się kilkadziesiąt tysięcy lat temu i choć pozornie miała różne przyczyny, dziwnie zbiegła się z wędrówkami Homo sapiens. Wszędzie tam, gdzie pojawiał się człowiek, z czasem ubywało zwierząt.

Zaczęliśmy z grubej rury – jako jedni z pierwszych zniknęli neandertalczycy. Potem wytępiliśmy europejską megafaunę – lwy i niedźwiedzie jaskiniowe, nosorożce włochate, mamuty. Z czasem barierą przestały być oceany. W gablotach Stacji Badawczej Muzeum Instytutu Zoologii PAN pod Warszawą można zobaczyć wypreparowane skórki dwóch dawno przepadłych gatunków ptaków: gdy Kolumb przepływał Atlantyk, w Ameryce Północnej mogło żyć nawet 5 mld gołębi wędrownych. W 1914 r. padł ostatni. Podobnie papuga karolińska – dawniej w USA powszechna, dokonała żywota cztery lata po gołębiu.

Zresztą i po turze, który przez wieki zamieszkiwał lasy Eurazji oraz północnej Afryki, zostało dziś tylko trochę kości i pamiątkowy obelisk w podwarszawskim Jaktorowie. Według źródeł ostatni z tych tonowych gigantów padł w ostoi książęcej na terenie rozległej, zachodniomazowieckiej puszczy w 1627 r. (inne źródła mówią o stadzie, które przeżyło ponad sto lat dłużej na terenie dzisiejszego obwodu kaliningradzkiego). Z rozkazu Jagiellonów turzych niedobitków strzeżono zresztą podobnie jak Sudana – pod bronią. I choć był to jeden z pierwszych przejawów ochrony gatunkowej, przyczyna była cyniczna – władcy chcieli mieć je podczas polowań na wyłączność.

Jak wykazał Stuart Pimm, biolog z Uniwersytetu Duke’a w Karolinie Północnej, naturalne procesy wymierania przyspieszyliśmy w XXI w. tysiąckrotnie. Nie tylko pociągając za spust czy niszcząc siedliska. Nasze panowanie nad Ziemią ma konsekwencje, których nie byliśmy i często dalej nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Przemierzając oceany, zasiedliliśmy tysiące wcześniej odizolowanych od świata wysp. Przywieźliśmy tam obce choroby, bakterie, zwierzęta. Choćby wszystkożerne szczury, uważane za najbardziej inwazyjne organizmy na Ziemi. Niektórzy badacze winią je za zniknięcie nawet połowy z dotychczas wymarłych gatunków ptaków, małych ssaków i gadów.

Perspektywa

Inni najeźdźcy, którzy ramię w ramię zdobywali z nami świat, pozostają niezauważeni. Wspomniane płazy giną z powodu chytridiomikozy, choroby wywoływanej przez grzyby. Kiedy herpetolodzy zidentyfikowali problem, występował on już od Ameryki Środkowej po Australię, a Ziemia nieodwracalnie straciła m.in. ropuchę złotą z Panamy. Inny grzyb powoduje masowe wymieranie nietoperzy. Na całym świecie znikają pszczoły miodne. Je z kolei zabija warroza, choroba roznoszona przez roztocza.

Zresztą zabójca wcale nie musi być gatunkiem inwazyjnym. Kanadyjscy i amerykańscy leśnicy tracą właśnie połacie sosnowych drzewostanów. Pustoszy je drobny kornikowaty chrząszcz bielojad. To rodzimy gatunek Ameryki Północnej, od dawna obecny w lasach środkowych Stanów. Do tej pory wyrządzał jednak szkody na małą skalę, głównie wśród rosnącej na północy sosny wydmowej. W realiach globalnego ocieplenia jakby zwariował. Od połowy lat 90. atakuje więcej gatunków, w tym sosnę Banksa, bez której nie byłoby – i nie będzie – kanadyjskiej tajgi.

Nauka jest coraz częściej bezradna wobec zjawisk zachodzących w przyrodzie. „Gdy świat zmienia się szybciej, niż gatunki są w stanie zaadaptować się do nowych warunków – wiele z nich wypada. Niezależnie od tego, czy przyczyną tych zmian jest ognista smuga spadająca z nieba, czy ktoś, kto jeździ samochodem” – pisze Elizabeth Kolbert.
Pięć dotychczasowych wielkich wymierań miało swój koniec, po którym następował rozkwit życia. Proces ten trwał jednak miliony lat. I tym razem zapewne nie będzie inaczej. Dla płazów, które przetrwały cztery wymierania (do pierwszego nie zdążyły jeszcze wyewoluować), to chyba znośna perspektywa czasowa.
Ale dla dwunożnych ssaków – abstrakcyjna. ©


SPRZED 3,5 MLD LAT pochodzą najstarsze ślady życia na Ziemi.

450 MLN LAT TEMU, pod koniec ordowiku, zginęło 85 proc. wodnych gatunków. Wśród przyczyn wymienia się eksplozję bliskiej Ziemi supernowej.

370 MLN LAT TEMU, w dewonie, zniknęło z Ziemi 40 proc. wszystkich rodzajów organizmów morskich. Wśród hipotez wymienia się katastrofy kosmiczne, ale i powolniejsze przemiany klimatyczne.

250 MLN LAT TEMU nastąpiło największe wymieranie, pod koniec permu. Zginęły niemal wszystkie ziemskie organizmy: blisko 90 proc. gatunków morskich, 60 proc. rodzin gadów i płazów oraz 30 proc. rzędów owadów.

OK. 200 MLN LAT TEMU, pod koniec triasu, z powodu załamania klimatycznego wymarło 80 proc. gatunków morskich i wiele lądowych, w tym ogromne płazy.

65 MLN LAT TEMU, podczas wymierania kredowego, zginęły dinozaury, morskie plezjozaury i mozozaury, latające pterozaury oraz amonity.

W OSTATNICH WIEKACH, w trakcie obecnego wymierania holoceńskiego, straciliśmy m.in.: dodo, moa, alkę olbrzymią, gołębia wędrownego, tarpana, tura, wilka tasmańskiego czy delfina chińskiego z rzeki Jangcy.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz i pisarz, wychowanek „Życia Warszawy”, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Opublikował książki „Hajstry. Krajobraz bocznych dróg”, „Kiczery. Podróż przez Bieszczady” oraz „Pałace na wodzie. Tropem polskich bobrów”. Otrzymał kilka nagród… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 30/2015