Czas na pumę

Ocena moralna w końcu została wyrażona językiem cielesnego obrzydzenia. Doprawdy, trudno o wydarzenie bardziej polityczne niż awaria kanalizacji.

16.09.2019

Czyta się kilka minut

Ekrany i Twitter 28-29 sierpnia. / ILUSTRACJE POCHODZĄ Z TWITTERA, FACEBOOKA I KANAŁÓW TELEWIZJI PUBLICZNEJ
Ekrany i Twitter 28-29 sierpnia. / ILUSTRACJE POCHODZĄ Z TWITTERA, FACEBOOKA I KANAŁÓW TELEWIZJI PUBLICZNEJ

Kampania wyborcza to żarłoczny potwór, który pochłania i przetrawia wszystko, co napotka na swej drodze. Awaria (lub katastrofa, bo dobór słów jest tu kluczowy!) przebiegających pod Wisłą kolektorów transportujących nieczystości do Oczyszczalni Ścieków Czajka nie jest wyjątkiem. Ale jak połączyć wybór między partiami politycznymi ze spuszczanymi do rzeki ściekami? Jak powiązać przyszłość Polski z fekaliami?

Kampania to także moment, w którym otwiera się okno do wnętrza naszej duszy. Demokratyczny karnawał nie tylko stwarza szansę wyłonienia polityków, którzy przez najbliższe cztery lata będą decydować o biegu spraw w ojczyźnie. Pozwala nam też zobaczyć, kim jesteśmy, skąd przyszliśmy i dokąd zmierzamy. Czym są – lub czym stały się dziś – media, przestrzeń publiczna, relacje międzyludzkie, a nawet geografia...

Opowieść o tym, jak strony politycznego konfliktu wplatały w swoją kampanię awaryjny spust nieczystości do Wisły, to zatem nie historia o ekstremalnych peryferiach polityki, lecz szansa zajrzenia w samo jej sedno.

Mała apokalipsa

To, co się wydarza, wydarza się naprawdę dopiero wtedy, gdy nadamy temu sens. Katastrofa, która dotyka wspólnoty w sposób gwałtowny i niespodziewany, jest skandalem domagającym się wyjaśnienia. „Dlaczego?” to w polityce i mitologii nie tyle pytanie o przyczyny (błąd ludzki, zaniedbanie, wada konstrukcyjna, kilogramy, metry na sekundę), ile właśnie o sens. Zagniewani bogowie, zdrajcy narodowego interesu, rządy ciemnogrodu, korupcja na niespotykaną dotychczas skalę...

Smród kloaki doskonale symbolizuje to, co małe, śmieszne, podłe, żałosne. To codzienność ludzkiego doświadczenia w jego najbardziej prozaicznym, biologicznym wymiarze, który często chcielibyśmy wyprzeć ze świadomości, zepchnąć do podziemia wyobraźni.

Doskonale ujął to Włodzimierz Pessel w książce „Antropologia nieczystości. Studia z kultury sanitarnej Warszawy XIX i XX wieku”. Objaśniając kluczowe dla swoich badań pojęcie „miejskiej kultury sanitarnej”, pisał tak: „Obejmując również wiedzę o tym, co powinno być przedmiotem »racjonalnego tabu«, jakie nieczystości usuwać i jak to robić, kultura sanitarna tworzy istotny element konfiguracji życia społecznego jako całości. Dlatego oczyszczanie jest probierzem zarówno uspołecznienia, jak i ucywilizowania technicznego – nadbudowy kulturowej nad praktykami naturalnymi (...)”.

Oto błyskotliwe ujęcie związku między odchodami a polityką. Polityka – jako sztuka zarządzania sprawami wspólnoty – jest uprawiana w tym celu, byśmy ich nie musieli oglądać. Polityka jest po to, żeby mimo nieskończonego skomplikowania współczesnego świata wszystko szło gładko. Żeby jedzenie pojawiało się w naszej lodówce, wrogowie byli daleko, przyjaciele blisko, a fekalia znikały... tam, gdzie fekalia znikać powinny – w miejscach, o których istnieniu nie chcemy nawet wiedzieć.

To właśnie w ten sposób, jak pisze Pessel, kultura sanitarna „stoi na straży porządku rzeczy”. Dzięki sprawnemu współdziałaniu tysięcy doskonale zsynchronizowanych trybików – ludzi, maszyn, instytucji – to, co nieczyste, znika z naszego pola widzenia, mówienia i myślenia, przepada poza granicami zbiorowej wyobraźni. W ten sposób polityka jako sztuka zarządzania pozwala nam przestrzegać kulturowego tabu, żyć w sposób właściwy dla naszego plemienia, co zwykle rozumiemy jako „żyć w sposób właściwy dla człowieka w ogóle”. Kanalizacja jest symbolem zwycięstwa kultury nad naturą i polityki nad chaosem.

Ale jest jeszcze ta druga polityka – sztuka nadawania sensu temu, co się wydarza. Przestrzeń dla niej pojawia się dopiero wówczas, gdy rzeczywistość nie działa tak, jak należy. Kiedy zawodzą inżynierowie, do dzieła przystępują prorocy. Awaria szamba to awaria w najczystszej postaci. Pessel wielokrotnie powraca w książce do tego wątku. Kanały to symbol wypartego: nieczystości, przemocy, społecznych nizin, piekła, do którego zstąpić trzeba w godzinie próby („Nędznicy” Victora Hugo, „Kanał” Andrzeja Wajdy)... Płacimy politykom za to, byśmy nie musieli wiedzieć o istnieniu podziemnego świata. W tym sensie każda awaria ścieków jest małą apokalipsą, przypomnieniem o chaosie czającym się tuż-tuż, zaraz pod powierzchnią codzienności.

Inżynierowie i prorocy. Oliwienie trybów rzeczywistości i opowiadanie historii. Te dwa aspekty polityki nie są sprzeczne. To dwie strony medalu. Zadaniem polityki jest ukrywanie złożoności świata, umożliwianie jego bezproblemowego działania zarówno na poziomie istnienia, jak i rozumienia.

Brodząc w kanałach informacyjnych

Nieoczekiwane zjawisko można zawsze powiązać z tym, co już dobrze znamy. W interesującym nas tutaj przypadku – z walką dobra i zła, czyli rządu i opozycji (lub, rzecz jasna, odwrotnie, w zależności od preferowanej przez nas opcji politycznej).

Strona rządowa i sympatyzujące z nią media natychmiast zbudowały swój przekaz wokół myśli, że katastrofa (!), skoro wydarzyła się w Warszawie, jest „winą Rafała Trzaskowskiego” i zapewne jest poważna. Rząd jawi się w tej opowieści jako zewnętrzny zbawca – nieponoszący odpowiedzialności za tragedię, lecz gotów do bezinteresownej pomocy. Temu modelowi strona opozycyjna przeciwstawia opowieść o niewielkiej, mało istotnej awarii czy nawet usterce, za którą nikt nie ponosi politycznej winy, a którą rząd stara się rozdmuchać do rozmiarów katastrofy.

W miarę wczytywania się w kolejne wiadomości, kiedy z głównych kanałów informacyjnych zstąpimy w sekcje komentarzy oraz do mediów społecznościowych, podstawowy podział na interpretację rządową i opozycyjną rozpada się na dodatkowe warianty. Każdy z nich w jeszcze pełniejszy sposób realizuje zasadę, w myśl której nic nie dzieje się przypadkiem.

„Gdzie są ekolodzy?” – pytają prawicowi dziennikarze. Dlaczego wszędzie ich pełno, kiedy mowa o wycince puszczy albo odstrzale dzików, a teraz nagle zamilkli? W ten sposób awaria w Czajce zostaje sprytnie wykorzystana do nakreślenia obrazu świata, w ramach którego cała ekologia okazuje się jedynie uknutym za niemieckie pieniądze spiskiem mającym wspierać opozycję i rzucać rządowi kłody pod nogi.

„A może to sprawka LGBT?” – pyta dalej strona prorządowa. W tych komentarzach i wypowiedziach niezwykle często pojawia się powiązanie wycieku nieczystości z przyjętą przez warszawski ratusz polityką wobec LGBT. Homoseksualizm poprzez seks analny oraz skojarzenie z tym, co „nieczyste”, „niemoralne”, zostaje uczyniony odpowiedzialnym za katastrofę. Głównym bohaterem tego nurtu interpretacji staje się homoseksualny wiceprezydent Warszawy Paweł Rabiej.

Ważnym wątkiem było zatajanie skali katastrofy lub jej bagatelizowanie przez Trzaskowskiego, a także rzekome poinformowanie o niej z opóźnieniem. Prowadzi to do kolejnego skojarzenia. „To przypomina mi sytuację katastrofy w Czarnobylu – wyjaśniał na antenie TVP Info Marek Suski. – Ukrywano to, dokąd można było. Później się nie dało ukryć, bo Wisła zaczęła płynąć pianą”. Teraz z kolei strona opozycyjna odbiła piłeczkę, wyolbrzymiając argumenty prorządowych mediów i ośmieszając je. Zbudowane zostaje skojarzenie z serialem HBO, który staje się źródłem memów wyszydzających rządową linię argumentacji. (Część z memów jest neutralna, tworzona dla samej przyjemności. Memy są jak ludzie – nie każdy musi być od razu polityczny).

Strona rządowa tymczasem zmienia narrację. Najważniejszą ramą interpretacyjną staje się gotowość do pomocy. Rząd chce działać, proponuje rozwiązania. Ale Trzaskowski – przedstawiany jako zadufany w sobie, a zarazem niekompetentny – ma początkowo odrzucać te wspaniałomyślne oferty. Wreszcie prezydent Warszawy „łaskawie przyjmuje” rządowe wsparcie. Bardzo ciekawa w tym kontekście jest gra metryką. Młody wiek Trzaskowskiego, chętnie ilustrowany zdjęciami, staje się dowodem na jego niekompetencję i brak doświadczenia.

Czajka i Dorian

I wtedy wydarza się coś jeszcze. To najciekawszy moment politycznego ramowania. Prawdziwy sprawdzian dla wirtuozerii interpretatorów rzeczywistości. Bo to wcale nie taka wielka sztuka połączyć szambo i nielubianego polityka. Ale – pyta natychmiast Rzeczywistość – czy potraficie to zrobić, kiedy do układanki dorzucę wam jeszcze jeden element? Potrafimy! – odpowiadają specjaliści od snucia opowieści.

No to proszę: nadchodzi huragan Dorian. Donald Trump odwołuje wizytę w naszym kraju. Kampania niesyta szamba natychmiast pożera Trumpa i huragan. Przeciwnicy rządu sugerują, że tak naprawdę wcale nie chciał do Polski przyjechać i wykorzystał pierwszy lepszy pretekst. Internet zalewają fałszywe i autentyczne zdjęcia prezydenta USA na polu golfowym.

Ale to dopiero początek. Potem następuje seria crossoverów – połączeń, w ramach których w bieżącą politykę wpisuje się jednocześnie awarię Czajki i odwołaną wizytę Trumpa. Jak Batman występujący w jednym filmie z Supermanem albo odcinek „Czterech pancernych” z gościnnym udziałem Hansa Klossa. „Zagrali gównem, dostali huraganem” – pisze na Twitterze niezastąpiony Tomasz Lis, by po chwili dodać jeszcze „Trump uwierzył Suskiemu”. W internecie zaczyna krążyć fałszywka przedstawiająca rzekomo kadr z Fox News informujący o „polskim Czarnobylu”, przez który Trump musiał odwołać swoją wizytę.

Jeszcze mało? To dodajmy do miksu energetycznego zatrzymany przez ekologów statek z węglem z Mozambiku. Przede wszystkim – okręt z jednego z afrykańskich państw to przesyłka spoza naszego kosmosu; przybysz z miejsca, którego nie obejmują nasze mapy, o którym nic nie wiedzą nasze programy informacyjne. Trzeba go natychmiast oswoić, by nie ujawniał wszystkich tych białych plam, o których istnieniu nie chcielibyśmy wiedzieć. Tu także ujawnia się znaczenie polityki jako narzędzia upraszczania świata i czynienia go zrozumiałym.

Nie przestaje mnie zadziwiać, jak wielu naszych rodaków wciąż śmieszy cokolwiek, co znajduje się poza Europą i USA. Byłem ostatnio na Bardzo-Ważnej-Konferencji, gdzie pewien Bardzo-Mądry-Pan chyba z pięć minut nie mógł powstrzymać śmiechu, bo ktoś na sali powiedział o rozwiązaniu, które można by podpatrzeć w Dżakarcie. „He, he... w Dżakarcie” – powtarzał, jak gdyby to była nazwa wsi słynącej z rękodzieła, a nie dziesięciomilionowego miasta.

Węgiel z Mozambiku zostaje szybko wpisany w to, co znane i bliskie. Jako skandal, rywal dla Śląska albo – przeciwnie – dowód sprawnej polityki ekonomicznej. Ale jak połączyć go z Oczyszczalnią Ścieków Czajka? Kluczem okazali się ekolodzy. „Nie protestowaliście, gdy pod kontrolą władz Warszawy spuszczali ścieki do Wisły, a węgiel wam się z Mozambiku nie podoba! – krzyczy internauta o wdzięcznym nicku Kapitan Nemo. – Kto wam za te wasze akcje terrorystyczne płaci? Soros czy Putin? Wasz jacht powinien być zaaresztowany!”.

Ufff... Nawet daleki Mozambik okazuje się zaledwie kolejnym polem na planszy, na której toczy się odwieczny bój o losy Polski między koalicją a opozycją. Można odetchnąć z ulgą. Świat znów jest prosty i zrozumiały.

Język obrzydzenia

Ważnym narzędziem interpretowania katastrofy są materiały wizualne – zdjęcia satelitarne, nieustannie pokazywany punkt awaryjnego zrzutu nieczystości, ale też nadsyłane przez czytelników fotografie brudnej kranówki.

W polityce wciąż sprawdza się ów popularny rachunek, w myśl którego jeden obraz równy jest tysiącu słów. Słowom łatwo zaprzeczyć, podważyć wiarygodność i intencje mówiącego. Zdjęcie wciąż jeszcze wydaje się nieść ze sobą wiarygodność bezstronnego, mechanicznego świadka, jaką zapewnił mu ponad stulecie temu mechanizm utrwalania światła na kliszy. Dziś, w dobie fotografii cyfrowej, Photoshopa i nadchodzących wielkimi krokami deepfake’ów musimy się nauczyć nie ufać obrazom dokładnie tak samo, jak nie ufamy słowom. Ale na to potrzeba czasu. Teraz to na Facebooku, Twitterze i w telewizjach informacyjnych toczy się prawdziwa wojna o obrazy.

Media społecznościowe zalały więc zdjęcia brudnej wody podawane dalej z oburzeniem przez dziennikarzy i użytkowników sympatyzujących z rządem. Zwolennicy opozycji wcielili się z kolei w rolę detektywów tropiących oszustwa i podważających wiarygodność obrazów. Nie było to szczególnie trudne, bo rozwój technologii nie tylko dostarcza nam narzędzi do manipulowania obrazami, lecz także środków, by te manipulacje odkrywać.

Ot, na przykład fotografia rur ściekowych tryskających brązową cieczą wprost do rzeki. Wygląda obrzydliwie. Straszyła nią na swojej stronie Telewizja Republika, zdjęcie podchwyciło wielu użytkowników. Tymczasem jest to kilkuletnia fotografia pochodząca z jednej z popularnych baz fotograficznych. Sądząc po tropikalnej roślinności, została wykonana gdzieś na odległym kontynencie, a wcześniej zdążyła już trafić na okładkę monografii naukowej o gospodarowaniu odpadami, wydanej przez jedno z dużych międzynarodowych wydawnictw. Tym samym zdjęciem Telewizja Republika straszyła mieszkańców Gdańska, gdy jakiś czas temu odbywał się awaryjny zrzut ścieków do Motławy.

Większą fantazją wykazał się pewien niedoszły radny PiS z Płocka. Na swoim koncie na Twitterze odwołał się do wspomnianego już toposu śpiących ekologów: „Czy ekolodzy są na wakacjach, bo Polska w potrzebie, a ekologów jak nie ma, tak nie ma. Wisła jest w Płocku nie do poznania, ryby już pływają do góry brzuszkami”. Wpis zilustrował sugestywną fotografią śniętych ryb. Problem polega na tym, że zdjęcie zostało wykonane niemal trzy lata wcześniej, i to nie w Płocku, lecz w Połańcu, gdzie sporo ryb zdechło w związku z drobną awarią tamtejszej elektrowni.

Specyficznej pikanterii dodaje sprawie fakt, że fotografia została podkradziona z... „Gazety Wyborczej”. Sensację podchwycił m.in. portal wPolityce.pl. Przyłapany na kłamstwie manipulator nie poddał się, lecz jako dowód wrzucił kolejne zdjęcie z wklejoną nieudolnie datą. Tym razem była to stara fotografia śniętych ryb z okolic Nowej Soli.

Ale to nie fałszywki są najważniejszym narzędziem wizualnego nadawania sensu awarii. Stąd już tylko krok do obrazów otwarcie kształtujących percepcję. Najpierw internet zalały fotomontaże – tym razem nie silące się na udawanie prawdy – przedstawiające brudnobrązową butelkowaną „Trzaskowiankę”. A potem politycy nielubianego obozu zostali utożsamieni ze ściekiem w sposób najbardziej dosłowny – Trzaskowskiego i Rabieja przedstawiano jako szambonurków, wklejano ich zdjęcia do wanien pełnych błotnistego szlamu (mam nadzieję, że to jednak było błoto...).

Trudno o bardziej jednoznaczne wykorzystanie techniki opisanej przez Julię Kristevę w książce „Potęga obrzydzenia. Esej o wstręcie”. To, co budzi w nas odrazę jako nieczyste, nieludzkie, obrzydliwe i pozbawione formy, służy, by ukazać osoby wykluczone społecznie, nieakceptowane, stykające się na co dzień ze światem symbolicznego brudu – znienawidzone plemię, przedstawicieli „nieczystych” kast czy homoseksualistów. W ten sposób ocena moralna zostaje wyrażona językiem cielesnego obrzydzenia. Z tego punktu widzenia trudno o wydarzenie bardziej polityczne niż awaria kanalizacji.

Święto człowieczeństwa

Na przykładzie niedawnych wydarzeń mogliśmy więc zaobserwować, jak media stały się obrazem tego, o czym opowiadają. Awaryjnie spuszczane ścieki trafiły nie tylko do Wisły, lecz także na Twittera i telewizyjne kanały informacyjne. Polityka interpretująca szambo sama się do niego upodobniła.

Ale niech nas nie zwiedzie łatwość tego porównania. To nie metafora upadku! W dokładnie ten sam sposób polityka upodobniłaby się do katastrofy elektrowni, huraganu, afery korupcyjnej albo zbiegłej pumy grasującej w lasach. Gdyby jutro z zoo uciekła puma, minister Mariusz Kamiński ogłosiłby, że to wina niekompetentnego samorządu, i wysłał na ratunek eskadrę śmigłowców, pytając retorycznie, gdzie są ci wszyscy ekolodzy i przeciwnicy myślistwa. Tymczasem prezydent pechowego miasta umniejszałby skalę niebezpieczeństwa i rozmiary drapieżnika, organizując zarazem kolejne konferencje prasowe w korkowym hełmie łowcy pum. A na koniec i tak internet zalałyby zdjęcia jaguarów i leopardów podkradzione z „National Geographic” i średnio śmieszne memy z Jarosławem Kaczyńskim głaszczącym oswojoną pumę. Wpierw jako tragedia, potem jako farsa...

Bo kampania wyborcza jest tylko naczyniem, które na bieżąco wypełnia się obietnicami, groźbami, charyzmą kandydatów albo przypadkowymi wydarzeniami, które nieoczekiwanie zmieniają jej bieg i wyznaczają główne tematy dyskusji.

Polityka jest sztuką zarządzania wspólnotą, przezwyciężania tego, co przygodne, jednostkowe, przemijające. Spełnia się w mitologii – tam, gdzie nadajemy sens przypadkowi, podnosimy go do rangi znaku. Dlatego też polityka ma moc przemieniania ułomnych ludzi w herosów, zdarzeń w historyczne wydarzenia, awarii – w tragedie i katastrofy. Nie dajmy się zwieść tym, którzy twierdzą, że obecna polityka to upadek człowieczeństwa. Jest odwrotnie! Kampania wyborcza to czas, gdy wzmaga się to, co w nas najbardziej ludzkie: pragnienie sensu, potrzeba opowieści, wiara w zwycięstwo porządku nad chaosem. ©

Czytaj także: Marcin Napiórkowski: Jak założyć partię, która się przebije

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Semiotyk kultury, doktor habilitowany. Zajmuje się mitologią współczesną, pamięcią zbiorową i kulturą popularną, pracuje w Instytucie Kultury Polskiej Uniwersytetu Warszawskiego. Prowadzi bloga mitologiawspolczesna.pl. Autor książek Mitologia współczesna… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 38/2019