Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Przyjemne państwo. Jeśli to jest państwo, bo mam wątpliwości - mówi mi pewien przybysz z Europy Zachodniej, zapytany o wrażenia z Mołdawii. Rzeczywiście, kraj ten nie tyle nie ma dobrej prasy w Europie, co w ogóle nie ma prasy. A jeśli się o nim wspomina, to w kontekście biedy i masowej emigracji. Tymczasem może odegrać ważną rolę w europejskiej polityce. - Możemy być np. instrumentem rosyjskiej polityki - mówi mołdawski analityk Vlad Lupan. - Gdy Europa ma wątpliwości wobec działań Moskwy w Gruzji, Rosjanie zaraz oskarżają Rumunię, a więc kraj Unii, że chce inkorporować Mołdawię.
Kraj leży w pobliżu Morza Czarnego i jego destabilizacja - choćby przez "odmrożenie" konfliktu w separatystycznym Naddniestrzu, "niby-państwie" - może wpłynąć na energetyczne projekty Europy. Naddniestrze może też być punktem wyjścia, by wpływać na sytuację pobliskiej Ukrainy. To sprawiło, że przyspieszonym wyborom w ubiegłym tygodniu przyglądało się wielu obserwatorów z Unii.
Bezpośrednią przyczyną tego zainteresowania były jednak wydarzenia z kwietnia, gdy opozycja uznała wybory parlamentarne za sfałszowane. Ludzie wyszli na ulice. Władze nie reagowały, jakby chciały zachęcić manifestantów. Udało się: zapłonęły gmachy państwowe. "Zmuszona" policja ruszyła do akcji. Prawdopodobnie kilka osób zginęło [patrz tekst obok], kilkaset aresztowano. - Z dwustu ludzi, do których dotarliśmy, większość była bita, torturowana - mówi Jewgienij Gołoszczapow z mołdawskiej Amnesty International. - Cel był jeden: stworzyć w kraju atmosferę strachu.
Zamieszki miały skompromitować opozycję. Ale to udało się tylko połowicznie. W wyłonionym wiosną parlamencie ani rządzący wcześniej komuniści, ani opozycja nie mogli wybrać nowego prezydenta, następcy komunisty Władimira Woronina. Ten więc, pozostając na stanowisku, rozwiązał parlament i wyznaczył wybory na ubiegłą środę.
Komuniści mieli media, instytucje państwa i wsparcie Rosji, która obiecała Woroninowi pożyczkę. Ale coś zaczęło szwankować w ich maszynie. W rządzącej partii doszło do rozłamu. Odszedł Marian Lupu - były minister gospodarki, cywilizowane oblicze komunistów - i stanął na czele Partii Demokratycznej. Nie wszyscy mu uwierzyli. - Naprawdę zerwałem z komunistami, Woronin musi odejść - przekonywał Lupu przed głosowaniem. Dziś, choć mógłby współrządzić z ekskolegami, podtrzymuje wolę współpracy z opozycją. - Lupu powinien najpierw wytłumaczyć się ze swej działalności, gdy był z komunistami. Potem możemy rozmawiać - mówił z kolei jeden z liderów opozycji, mer Kiszyniowa Dorin Kirtoake.
Ale Kirtoake i jego koledzy nie mogą wybrzydzać. W nowym parlamencie komuniści mają 48 miejsc, a opozycja 53 (wraz z Lupu). To w sam raz, by stworzyć rząd, ale za mało, by wybrać prezydenta, który desygnuje premiera. Błędne koło. Jeśli Woronin będzie trwać przy swoim, Mołdawię czeka ciągnący się miesiącami kryzys. - Potrzebujemy pomocy międzynarodowej - mówi Lupan. - Tylko wysłannik Unii mógłby skłonić Woronina, by ustąpił i zgodził się na powołanie demokratycznego rządu. Unia, w tym Polska, ma tu doświadczenie, choćby z Kijowa.
Lupan apeluje też, by Międzynarodowy Fundusz Walutowy udzielił wsparcia. Inaczej kraj czeka kryzys. Komuniści będą mogli wtedy zrzucić odpowiedzialność na demokratyczną większość w parlamencie i doprowadzić do kolejnych wyborów na początku 2010 r.
***
W przyjemnie zielonym Kiszyniowie większość ludzi chyba nie myśli o polityce. Każdy chce urwać coś z życia. Co ósmy obywatel opuścił już kraj za chlebem. Ale w mieście biedy nie widać: jeśli Kiszyniów jest stolicą najbiedniejszego kraju Europy, z kontynentem nie jest chyba źle. Biedę widać dopiero na prowincji. I frustrację. Dwóch mężczyzn w terenowym aucie przekonuje, że nie zniosą dłużej komunistów; kupili broń. To oczywiście przechwałki na potrzeby zagranicznego dziennikarza. Ale prawdą jest, że społeczeństwo jest coraz bardziej podzielone. - Mogą być prowokacje, lecz w wojnę domową nie wierzę - mówi Kirtoake. - Ale komunistom trzeba wyrwać władzę i przerwać terror. Bo jak inaczej nazwać to, co działo się w kwietniu?
Wszyscy, łącznie z komunistami, deklarują wolę porozumienia i chęć modernizacji kraju. Komunistom trudno wierzyć, swój czas już mieli. Opozycja stoi przed dylematem: czy rozliczać komunistów za przywłaszczanie państwa i represje, czy iść do przodu, jak proponuje ekskomunista Lupu?
Choć obietnice jednej z partii demokratycznych, że Mołdawia wejdzie do Unii w 2017 r., są mało realne, trzeba demokratom kibicować. Unia nie powinna mieć wątpliwości, że także Mołdawii należy się szansa na - europejską - przyszłość.
ANDRZEJ BRZEZIECKI jest redaktorem naczelnym dwumiesięcznika "Nowa Europa Wschodnia". Stale współpracuje z "TP".