Czas na mediację

Mołdawscy komuniści przegrali wybory i zarazem je wygrali. Nie mogą rządzić, ale bez nich nic nie da się zmienić. Impas może przełamać Unia Europejska. Jeśli zechce.

04.08.2009

Czyta się kilka minut

Przyjemne państwo. Jeśli to jest państwo, bo mam wątpliwości - mówi mi pewien przybysz z Europy Zachodniej, zapytany o wrażenia z Mołdawii. Rzeczywiście, kraj ten nie tyle nie ma dobrej prasy w Europie, co w ogóle nie ma prasy. A jeśli się o nim wspomina, to w kontekście biedy i masowej emigracji. Tymczasem może odegrać ważną rolę w europejskiej polityce. - Możemy być np. instrumentem rosyjskiej polityki - mówi mołdawski analityk Vlad Lupan. - Gdy Europa ma wątpliwości wobec działań Moskwy w Gruzji, Rosjanie zaraz oskarżają Rumunię, a więc kraj Unii, że chce inkorporować Mołdawię.

Kraj leży w pobliżu Morza Czarnego i jego destabilizacja - choćby przez "odmrożenie" konfliktu w separatystycznym Naddniestrzu, "niby-państwie" - może wpłynąć na energetyczne projekty Europy. Naddniestrze może też być punktem wyjścia, by wpływać na sytuację pobliskiej Ukrainy. To sprawiło, że przyspieszonym wyborom w ubiegłym tygodniu przyglądało się wielu obserwatorów z Unii.

Bezpośrednią przyczyną tego zainteresowania były jednak wydarzenia z kwietnia, gdy opozycja uznała wybory parlamentarne za sfałszowane. Ludzie wyszli na ulice. Władze nie reagowały, jakby chciały zachęcić manifestantów. Udało się: zapłonęły gmachy państwowe. "Zmuszona" policja ruszyła do akcji. Prawdopodobnie kilka osób zginęło [patrz tekst obok], kilkaset aresztowano. - Z dwustu ludzi, do których dotarliśmy, większość była bita, torturowana - mówi Jewgienij Gołoszczapow z mołdawskiej Amnesty International. - Cel był jeden: stworzyć w kraju atmosferę strachu.

Zamieszki miały skompromitować opozycję. Ale to udało się tylko połowicznie. W wyłonionym wiosną parlamencie ani rządzący wcześniej komuniści, ani opozycja nie mogli wybrać nowego prezydenta, następcy komunisty Władimira Woronina. Ten więc, pozostając na stanowisku, rozwiązał parlament i wyznaczył wybory na ubiegłą środę.

Komuniści mieli media, instytucje państwa i wsparcie Rosji, która obiecała Woroninowi pożyczkę. Ale coś zaczęło szwankować w ich maszynie. W rządzącej partii doszło do rozłamu. Odszedł Marian Lupu - były minister gospodarki, cywilizowane oblicze komunistów - i stanął na czele Partii Demokratycznej. Nie wszyscy mu uwierzyli. - Naprawdę zerwałem z komunistami, Woronin musi odejść - przekonywał Lupu przed głosowaniem. Dziś, choć mógłby współrządzić z ekskolegami, podtrzymuje wolę współpracy z opozycją. - Lupu powinien najpierw wytłumaczyć się ze swej działalności, gdy był z komunistami. Potem możemy rozmawiać - mówił z kolei jeden z liderów opozycji, mer Kiszyniowa Dorin Kirtoake.

Ale Kirtoake i jego koledzy nie mogą wybrzydzać. W nowym parlamencie komuniści mają 48 miejsc, a opozycja 53 (wraz z Lupu). To w sam raz, by stworzyć rząd, ale za mało, by wybrać prezydenta, który desygnuje premiera. Błędne koło. Jeśli Woronin będzie trwać przy swoim, Mołdawię czeka ciągnący się miesiącami kryzys. - Potrzebujemy pomocy międzynarodowej - mówi Lupan. - Tylko wysłannik Unii mógłby skłonić Woronina, by ustąpił i zgodził się na powołanie demokratycznego rządu. Unia, w tym Polska, ma tu doświadczenie, choćby z Kijowa.

Lupan apeluje też, by Międzynarodowy Fundusz Walutowy udzielił wsparcia. Inaczej kraj czeka kryzys. Komuniści będą mogli wtedy zrzucić odpowiedzialność na demokratyczną większość w parlamencie i doprowadzić do kolejnych wyborów na początku 2010 r.

***

W przyjemnie zielonym Kiszyniowie większość ludzi chyba nie myśli o polityce. Każdy chce urwać coś z życia. Co ósmy obywatel opuścił już kraj za chlebem. Ale w mieście biedy nie widać: jeśli Kiszyniów jest stolicą najbiedniejszego kraju Europy, z kontynentem nie jest chyba źle. Biedę widać dopiero na prowincji. I frustrację. Dwóch mężczyzn w terenowym aucie przekonuje, że nie zniosą dłużej komunistów; kupili broń. To oczywiście przechwałki na potrzeby zagranicznego dziennikarza. Ale prawdą jest, że społeczeństwo jest coraz bardziej podzielone. - Mogą być prowokacje, lecz w wojnę domową nie wierzę - mówi Kirtoake. - Ale komunistom trzeba wyrwać władzę i przerwać terror. Bo jak inaczej nazwać to, co działo się w kwietniu?

Wszyscy, łącznie z komunistami, deklarują wolę porozumienia i chęć modernizacji kraju. Komunistom trudno wierzyć, swój czas już mieli. Opozycja stoi przed dylematem: czy rozliczać komunistów za przywłaszczanie państwa i represje, czy iść do przodu, jak proponuje ekskomunista Lupu?

Choć obietnice jednej z partii demokratycznych, że Mołdawia wejdzie do Unii w 2017 r., są mało realne, trzeba demokratom kibicować. Unia nie powinna mieć wątpliwości, że także Mołdawii należy się szansa na - europejską - przyszłość.

ANDRZEJ BRZEZIECKI jest redaktorem naczelnym dwumiesięcznika "Nowa Europa Wschodnia". Stale współpracuje z "TP".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Publicysta, dziennikarz, historyk, ekspert w tematyce wschodniej, redaktor naczelny „Nowej Europy Wschodniej”. Wieloletni dziennikarz „Tygodnika”. Autor i współautor książek: „Przed Bogiem” (2005), „Białoruś - kartofle i dżinsy” (2007), „Ograbiony naród ‒… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 32/2009