Czarny bilans otwarcia

Wtorek, 12 września 1989 r. O godzinie 8.50 do gmachu Sejmu przyjeżdża Tadeusz Mazowiecki - działacz opozycji solidarnościowej, któremu przyszło stanąć na czele pierwszego po II wojnie światowej niekomunistycznego rządu. Chwilę później zaczyna wygłaszać exposé, ale o 9.48 prosi marszałka o przerwę. Po chwili rozchodzi się wieść, że premier poczuł się źle i lekarze robią mu EKG. W kantorach wymiany walut kurs dolara momentalnie skacze o 2 tys. złotych, czyli ok. 20 proc.

12.09.2004

Czyta się kilka minut

Rząd Mazowieckiego w Sejmie, 1989 r. /
Rząd Mazowieckiego w Sejmie, 1989 r. /

Z exposé premiera: “Sprawą zasadniczej wagi jest przewartościowanie postawy obywateli wobec państwa. Doświadczenia historii najnowszej spowodowały, że znacząca część naszego społeczeństwa nie widziała w państwie ukształtowanym po wojnie instytucji służącej narodowi".

Pod koniec rozmów Okrągłego Stołu żywe zainteresowanie nimi wykazuje tylko 17,5 proc. Polaków i jedynie 34 proc. ankietowanych ma nadzieję, że zawarta między władzą a opozycją umowa rozwiąże problemy kraju. 4 czerwca 10 z 27 milionów uprawnionych do głosowania woli zostać w domu - co oznacza, że za kandydatami Solidarności uosabiającymi zmiany opowiada się raptem około 40 proc. dorosłych Polaków. W drugiej, uzupełniającej turze wyborów - 18 czerwca - swój głos oddaje jedynie co czwarty uprawniony. Rok później w wyborach samorządowych (a samorząd to słowo, które na sztandar opozycji wyciągano niemal najwyżej) bierze udział 42,3 proc. Polaków. Jednakże w chwili powołania rządu premier Mazowiecki cieszy się zaufaniem 84 proc. Polaków.

Z exposé premiera: “Prawo nie może być instrumentem panowania aparatu państwowego ani żadnej grupy politycznej nad obywatelami. Sprawą wielkiej wagi jest podjęcie prac nad nową demokratyczną konstytucją".

Formalnie - wedle ustawy zasadniczej - państwo wciąż nazywa się Polska Rzeczpospolita Ludowa. Obowiązuje wciąż zapis o przewodniej roli partii komunistycznej w państwie oraz deklaracja sojuszu ze Związkiem Radzieckim. Konstytucja zawiera nadto liczne wzmianki o socjalizmie oraz sankcjonuje reguły gospodarki planowej. Wszystko to ma konsekwencje w ustawach i aktach prawnych niższego rzędu - m.in. w kodeksach karnym i wykroczeń, które przewidują wysokie kary (więzienia, grzywien i przepadku mienia) za przestępstwa przeciwko ustrojowi socjalistycznemu. Pozostałości państwa totalitarnego widać też w fasadowości regulacji dotyczących praw obywatelskich (m.in. w prawie o zgromadzeniach czy ograniczonej kontroli sądowej działań administracji). Swe odzwierciedlenie w prawie mają też absurdy koncepcji gospodarki planowej.

Z exposé premiera: “Rząd będzie - w ramach okeślonych przez konstytucję - współdziałał z prezydentem. Wymaga tego autorytet państwa. Dziś jest to szczególnie ważne dla pomyślnego przeprowadzenia polskich reform. Rząd pragnie wspólnie pracować ze wszystkimi partiami i ugrupowaniami politycznymi obecnymi w parlamencie.

Znajdujemy się w zupełnie nowej sytuacji, w której wszystkie siły polityczne na nowo muszą przemyśleć swoją rolę, a także swój stosunek do państwa i jego instytucji, gdy staje się ono wartością ogólną i nadrzędną. Jest to dla wszystkich proces niełatwy, ale konieczny. Dotyczy tak PZPR z jednej strony, jak tych, którzy dotąd byli w “opozycji z drugiej".

W momencie powołania rządu Mazowieckiego prezydentem jest gen. Wojciech Jaruzelski, architekt stanu wojennego. W przeprowadzonym wówczas sondażu 73 proc. pytanych stwierdza, że “działalność prezydenta Jaruzelskiego dobrze służy społeczeństwu i jest zgodna z jego interesami".

“Nie mam wątpliwości, że decyzja dotycząca powołania premiera z Solidarności należała do Jaruzelskiego w sensie nie tylko formalnym, ale także politycznym. Natomiast zgoda PZPR na jej ograniczoną rolę w nowym rządzie stanowiła już wyraz pogodzenia się partii z nową rzeczywistością" - wspomina Bronisław Geremek, wtedy szef Obywatelskiego Klubu Parlamentarnego, skupiającego posłów solidarnościowych.

Układ sił w Sejmie wygląda następująco: 173 posłów - PZPR; 161 posłów - OKP, 76 posłów - ZSL, 27 posłów - SD, pozostali - 23 posłów. Wszystkie partie starego reżymu otrzymują z budżetu państwa w 1989 r. potężne dotacje i minimalnie oprocentowane kredyty. O nastawieniu partii reżymowych świadczą też odbywające się 5 października w Przemyślu obchody 45-lecia Służby Bezpieczeństwa i Milicji Obywatelskiej, w których udział biorą m.in.: pierwszy sekretarz KW PZPR, przedstawiciele ZSL i SD oraz delegacje resortu spraw wewnętrznych z obwodu lwowskiego, “które przekazały uczestniczącym w akademii funkcjonariuszom braterskie pozdrowienia i życzenia".

Choć arytmetyka wskazuje, że koalicja OKP-ZSL--SD mogłaby rządzić sama, realia są inne. “Nie znam takiej opozycji, która ma wojsko i milicję i pozostaje opozycją" - mówi 13 sierpnia Mazowiecki na posiedzeniu OKP, jeszcze przed desygnowaniem go na premiera. Do partii wciąż należy ponad 2 miliony Polaków, jej ludzie obsadzają 75 proc. funkcji kierowniczych w kraju (ok. 900 tys. stanowisk). We wrześniu 1989 r., przed XI Zjazdem PZPR, w partii przeprowadzany jest sondaż: wielu członków, szczególnie ci korzystający dotąd z dobrodziejstw systemu nomenklatury, wyraża zaniepokojenie wydarzeniami w Polsce. Obawiają się wyprowadzenia partii z zakładów pracy oraz odpolitycznienia milicji i wojska.

PZPR zdaje się uważać, że tylko “wypożycza" władzę, ale jej nie oddaje. Domaga się co najmniej pięciu tek ministerialnych i stanowisk sekretarzy oraz podsekretarzy we wszystkich resortach. W dniu powołania rządu Mazowieckiego w gabinecie premiera ciągle stoi bezpośredni telefon do KC PZPR - jedną z pierwszych decyzji Mazowieckiego jest jego likwidacja.

Z kolei dawne partie satelickie wobec PZPR w nowym układzie dostrzegają szansę podniesienia swej roli. Celuje w tym ZSL, tocząc długą batalię o stanowisko ministra rolnictwa - proponuje, by był nim Kazimierz Olesiak, członek rządu Mieczysława Rakowskiego. Jednocześnie stanowisko to obsadzić chce “Solidarność" Rolników Indywidualnych. Jej szef Józef Ślisz grozi, że nie poprze rządu. W końcu ustępuje.

Za rządem głosowało 402 posłów, wstrzymało się 13, żaden nie był przeciw.

Z exposé premiera: “Złożone jest również przejście od walki z państwem - które stawiane było ponad nami wszystkimi - do traktowania go jako państwo własne. Także tego procesu nie należy utrudniać ani tym bardziej widzieć w nim zagrożenia dla stabilności i funkcjonowania instytucji państwowych. (...) Toteż ważną sprawą jest dziś stosunek także do tych ugrupowań politycznych - większych lub mniejszych - które pozostają poza parlamentem. Stają one także przed wyborem swego miejsca w procesie przemian, jaki nabrał w Polsce przyspieszenia. Odnoszę to także do tych sił radykalnych, które wykazywały niezadowolenie z ustaleń »okrągłego stołu«".

W marcu 1989 r. w czasie rozmów okrągłostołowych odbywa się “Kongres Opozycji Antyustrojowej". Biorą w nim udział m.in. działacze KPN, PPS-Rewolucja Demokratyczna, Ruchu “Wolność i Pokój" i Solidarności Walczącej. Kongres postanawia walczyć z monopolem PZPR i doprowadzić do wolnych wyborów. SB aresztuje ponad stu uczestników.

Radykalna opozycja odrzuca kompromis Okrągłego Stołu i wzywa do bojkotu wyborów. 16 maja 1989 r. dochodzi w Krakowie do trzydniowych starć ulicznych milicji z działaczami “grupy krakowskiej", zrzeszającej m.in. NZS i KPN. Demonstranci blokują konsulat radziecki i wołają “Sowieci do domu". 23 maja sąd odmawia rejestracji NZS.

Gdy powstaje rząd Tadeusza Mazowieckiego, Komisja Krajowa Federacji Młodzieży Walczącej oświadcza, że “jest on rządem PRL-owskim i jako taki nie może być przez nas akceptowany". Deklaruje nadto: “Jako członkowie organizacji niepodległościowej z 24 września 1989 r. - nie możemy popierać rządu, którego celem jest reformowanie narzuconego reżymu i w efekcie przedłużanie jego egzystencji. Jednocześnie przypominamy, iż jedyną legalną polską władzą pozostaje kierowany przez Edwarda Szczepanika rząd RP na uchodźstwie".

W październiku rozpoczyna się akcja okupowania przez KPN komitetów partyjnych. Państwo musi usuwać demonstrantów siłą.

Z exposé premiera: “Sprawność działania rządu zależeć będzie od lojalności aparatu państwowego. Rząd nie zamierza przeprowadzać masowej wymiany urzędników państwowych. W doborze kadr stosować będziemy wyłącznie zasady fachowości i kompetencji oraz lojalnego wykonywania poleceń władzy państwowej".

Tymczasem chociażby w służbie dyplomatycznej MSZ pracuje m.in. Albin Siwak, pracownik budowlany, który w latach 80. zrobił błyskawiczną karierę jako reprezentant zachowawczego skrzydła partii komunistycznej (jest radcą ministra w ambasadzie w Trypolisie, a równocześnie członkiem KC PZPR). Na posiedzeniu KW PZPR w Gdańsku 10 czerwca 1983 r. Siwak mówił: “Obroniliśmy nie tylko socjalizm. W zimie 1981/1982 mogło dojść do tragedii. W styczniu 1982 r. 72 proc. elektrociepłowni nie pracowałoby. Byłaby konieczność ewakuacji ludności miast. Lekarze nie mieliby możliwości operowania. Jest dokument podpisany przez [Zbigniewa] Bujaka, aby z własnych szeregów uśmiercić kilkuset ludzi i zwalić to na komunistów. Przeciwnik jest wspierany finansowo i moralnie przez zagranicę. Ludzie sceny, filmu mają dewizowe konta. W Paryżu jest konto »Miłosz« dla pisarzy, którzy nie chcą publikować w Polsce. (...) Kiedyś klasa robotnicza na zakrętach zawracała kierownictwo Partii, dziś trzeba tej klasie tłumaczyć pryncypia. W ostatnich latach Kościół był inspiratorem faktów, po których polała się krew. (...) Kościół nie odpowiada za wyżywienie narodu, lecz rząd i Partia. Nasze rolnictwo jest inne od rolnictwa światowego. Chleb będzie bronią ideologiczną i strategiczną. Nastawienie gospodarzy na specjalizację, np. chmiel, tytoń, powoduje braki zboża. Jest niezbędna i oczekuje nas rewolucja w budownictwie. Stało się ono już przedmiotem działalności politycznej. Średnio na 5 robotników przypada 2,5 pracownika umysłowego w tej dziedzinie gospodarki". Na podobnej zasadzie nomenklatury - czyli premiowania uległych członków PZPR oraz satelickich ZSL i SD kosztem bezpartyjnych fachowców - obsadzone były praktycznie wszystkie wyższe stanowiska w dyplomacji administracji państwowej.

Z exposé premiera: “Ważną częścią aparatu państwowego są służby, których powołaniem jest czuwanie nad bezpieczeństwem obywateli i państwa. Chodzi w szczególności o poddanie działań milicyjnych kontroli prawa i opinii publicznej. Od milicji służącej do utrzymywania społeczeństwa w posłuchu do milicji chroniącej spokoju obywateli - taką drogę trzeba przejść do końca. Zmienić się również musi rozmiar i rola Służby Bezpieczeństwa w sytuacji przemian demokratycznych i przywracania praw obywatelskich".

W Ministerstwie Spraw Wewnętrznych upartyjnienie było bliskie 100-procentowego ideału. W sierpniu 1989 r. resort liczył 124 tys. pracowników (w tym 8500 w centrali), z czego w Milicji Obywatelskiej zatrudnionych było 62 tys. funkcjonariuszy, w Służbie Bezpieczeństwa 24,3 tys., a w ZOMO (formacji używanej do tłumienia demonstracji) ok. 13 tys. MSW podlega też 33 tys. żołnierzy Nadwiślańskich Jednostek Wojskowych oraz Wojsk Ochrony Pogranicza. Gdy doliczyć do tego etaty cywilne resortu, ogółem jest to blisko 190 tys. funkcjonariuszy i pracowników, mających dotąd szczególną pozycję w społeczeństwie, a teraz mogących się obawiać, że nowy porządek dotknie ich w sposób szczególny.

Po fiasku misji formowania rządu przez gen. Czesława Kiszczaka (wciąż szefa resortu), SB rozpoczyna gorączkowe prace reorganizacyjne. 24 sierpnia 1989 r., czyli akurat w dniu, w którym Mazowieckiemu powierzono misję premiera, MSW likwiduje departamenty zajmujące się dotąd głównie zwalczaniem opozycji. Retorykę, odwołującą się do służby partii, zastępuje frazeologia o konieczności ochrony państwa. Ale dyrektor Departamentu Studiów i Analiz gen. Tadeusz Szczygieł (wcześniej szef zajmującego się Kościołem Departamentu IV) proponuje, by nowy pion miał nie tylko taką samą strukturę jak jego dawny Departament, ale też i dotychczasowy zakres zainteresowań. Wciąż przewiduje takie zadania jak “ochrona masowych ruchów społeczno-zawodowych przed wykorzystywaniem przez grupy i osoby ich potencjału do destrukcyjnej wobec interesów państwa działalności, jak również przed infiltracją zagranicznych ośrodków oraz wykorzystywaniem ich potencjału do działalności skierowanej przeciw interesom państwa". Departament Ochrony Konstytucyjnego Porządku Państwa ma “rozpracowywać" takie organizacje “niekonstruktywnej opozycji", jak KPN, “Wolność i Pokój" oraz Solidarność Walcząca. 8 września 1989 r. gen. Kiszczak, podczas przesłuchania przez Sejm jako kandydat na nowego ministra spraw wewnętrznych, jako przykład nowych twarzy w resorcie podaje płk. Jerzego Karpacza, nowego pierwszego zastępcy szefa SB. Mówi o nim, “że nie miał on wcześniej z tą formacją do czynienia", gdy tymczasem Karpacz od początku pracy w MSW, czyli od maja 1968 r., cały czas pracował w pionie śledczym. Kiszczak zapewnia też, że zlikwidowano już tzw. pion W, czyli jednostkę odpowiedzialną za przeglądanie korespondencji, podczas gdy w rzeczywistości Biuro W przesunięto jedynie do Departamentu II MSW, zaś w terenie przemianowano na Zespoły ds. Obrotu w Komunikacji. Równocześnie na polecenie wiceministra gen. Henryka Dankowskiego rozpoczyna się operacja niszczenia części materiałów operacyjnych MSW (w tym akt tajnych współpracowników, szczególnie działających w latach 80. w środowiskach opozycji).

13 września 1989 r. 54 funkcjonariuszy MO z Rejonowego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Piekarach Śląskich ogłasza w “Gazecie Wyborczej" “list otwarty" do premiera Mazowieckiego, postulując całkowite oddzielenie MO od SB i odpolitycznienie milicji. Jednocześnie składają legitymacje partyjne. Przykład staje się zaraźliwy: choć minister Kiszczak uznaje żądanie za uderzające w zwartość resortu, podobne głosy nadchodzą z innych jednostek w kraju.

Z exposé premiera: “Pragniemy, by Wojsko Polskie nawiązywało do swych najlepszych tradycji, służąc wyłącznie ojczyźnie i narodowi".

Ministerstwo obrony narodowej też jest praktycznie w pełni upartyjnione. A zawodowych wojskowych jest w Polsce aż 135 tys. i mają oni pod swymi rozkazami ponad 400 tys. żołnierzy służby zasadniczej. Formalnie polską armię obowiązuje doktryna obronna zakładająca, że ewentualny konflikt zbrojny “miałby charakter koalicyjny" (chodzi naturalnie o wojnę między NATO i Układem Warszawskim). Stąd też - stwierdza dokument - ważne znaczenie dla bezpieczeństwa Polski ma “jej przynależność do Układu Warszawskiego". Za jedynie możliwego przeciwnika doktryna uznaje państwa Paktu Północnoatlantyckiego - stąd założenie, że w przypadku konfliktu działania zbrojne będą natychmiast przeniesione na terytorium NATO-wskiego nieprzyjaciela. W Sztabie Generalnym WP nadal pracują sowieccy oficerowie z Przedstawicielstwa UW w Polsce. Doktrynie podporządkowane jest rozlokowanie polskiej armii (na rubieżach zachodnich stacjonuje 40 proc. polskiego wojska - głównie uderzeniowe dywizje pancerne i gros lotnictwa, podczas gdy na tzw. ścianie wschodniej ledwie 25 proc. - z czego większość to oddziały budowlane, zabezpieczenia, bazy materiałowo-techniczne itp.). Funkcjonuje nadal tzw. Główny Zarząd Polityczny WP, zajmujący się przez lata indoktrynacją ideologiczną żołnierzy i kadry.

Z exposé premiera: “Rząd chce mówić prawdę i umożliwić swobodę wypowiedzi wszystkim odłamom opinii publicznej. Musi powstać otwarty przepływ informacji w obie strony - między rządem a społeczeństwem. Chcemy, by opinia publiczna w Polsce miała wpływ na sprawy państwa i w jej głos będziemy się wsłuchiwać. Rozwój prasy nie może być regulowany administracyjnie, a rola cenzury musi być dalej ograniczana. Prawo dostępu do radia i telewizji musi być równe dla wszystkich. Telewizja i radio będą miały charakter pluralistyczny".

Mimo politycznego sukcesu solidarnościowej opozycji rynek mediów nadal należy do obozu komunistycznego. Prezesem tzw. Radiokomitetu (czyli urzędu zawiadującego państwowym radiem i telewizją) jest wciąż sam Jerzy Urban, symbol junty gen. Jaruzelskiego (dopiero pod koniec września zastępuje go Andrzej Drawicz), “Dziennik Telewizyjny" prowadzą prezenterzy pamiętani z najgorszych czasów propagandy stanu wojennego, a program jest równie nudny merytorycznie, co siermiężny warsztatowo (nie lepiej wygląda 45-minutowe “okienko" przyznane opozycji). O poziomie pracujących w TVP dziennikarzy świadczy anegdota o korespondencie z NRD, który nie przygotował materiału o padającym murze berlińskim, bo uznał, że nie jest to ważny temat. O żadnych prywatnych stacjach nie ma jeszcze naturalnie mowy.

Tylko nieco lepiej wygląda sytuacja na rynku prasy. Solidarnościowa opozycja może już przedstawiać swe stanowisko w paru legalnych tytułach - z “Gazetą Wyborczą" na czele (we wrześniu ma ona 500 tys. nakładu, ale wizualnie wciąż przypomina pisma II-obiegu, a jej objętość to tylko 8 kolumn).Wychodzi też, wznowiony po ośmioletniej przerwie, “Tygodnik Solidarność" (16 kolumn objętości, nakład 500 tys.), lecz archaiczny sposób redagowania nie może być atrakcyjny dla czytelników. Na dodatek kiedy pierwszy naczelny - Tadeusz Mazowiecki - zostaje premierem, Lech Wałęsa wbrew części zespołu na następcę mianuje Jarosława Kaczyńskiego, czego efektem jest silna ideologizacja tytułu. Po stronie “solidarnościowej" otwarcie angażuje się też “Tygodnik Powszechny".

Paradoksalnie skutkiem zwycięstwa opozycji jest równocześnie zanik kwitnącej przez cały okres schyłkowego komunizmu prasy podziemnej (do sierpnia 1980 poza zasięgiem PRL-owskiej cenzury ukazywało się ok. 200 tytułów prasowych, a po 13 grudnia 1981 ich liczba wzrosła do 3,5 tysiąca). Wielu z podziemnych dziennikarzy i wydawców angażuje się w legalną już działalność polityczną i społeczną, inni zaczynają tworzyć nowe, oficjalne już tytuły (przykładem zespół największego pisma solidarnościowego podziemia, “Tygodnika Mazowsze", który niemal w całości przeszedł do dopiero co powstałej “Gazety Wyborczej") bądź wracają do pierwotnych zawodów, uznając, że zakończyli już swą misję.

Formalnie nadal funkcjonuje Urząd Kontroli Publikacji i Widowisk (bazujący wciąż na ustawie z początku lat 80., nakazującej m.in. konfiskować teksty zagrażające sojuszom itp.), a monopolistą na rynku druku i kolportażu jest PZPR-owski koncern RSW Prasa Książka Ruch.

Z exposé premiera (fragment nieprzewidziany, wygłoszony po przerwie spowodowanej zasłabnięciem): “Przepraszam Wysoką Izbę, to jest rezultat tygodni zbyt intensywnej pracy. Doszedłem do takiego stanu jak polska gospodarka, ale wyszedłem z niego. Mam nadzieję, że gospodarka też wyjdzie".

Pod względem dochodu narodowego lata 80. to najgorszy okres w dziejach PRL. Deficyt mieszkań szacuje się na 2,9 mln. Udział sektora prywatnego w gospodarce wynosi jedynie 29 proc., zaś 90 proc. produkcji przemysłowej pochodzi z firm państwowych. W 1989 r. deficyt budżetowy dochodzi do 3,8 biliona złotych, czyli 8 proc. PKB. W sierpniu inflacja wynosi 40 proc., we wrześniu 34 proc., miesiąc później 55 proc. W styczniu 1989 r. “Tygodnik Powszechny" kosztuje 75 zł, we wrześniu 200 zł, a w grudniu 350 zł. Pensja początkującego nauczyciela na początku roku szkolnego to ok. 120 tys. zł, a średnia pensja 180 tys. zł. W tym czasie bułka kosztuje 40 zł, kilogram ziemniaków 200 zł, kilogram pomidorów 1800 zł, zaś litr mleka 250 zł.

Na początku września na biurko premiera trafia pismo prezesa NBP, informujące, że państwo wykorzystało już pożyczkę z banku centralnego i ten wstrzymuje dalsze kredytowanie, co oznacza, że wypłaty pensji mogą zostać wstrzymane. Polska ma w liczbach absolutnych największe zadłużenie zewnętrzne wśród krajów bloku wschodniego, wynosi ono 40 miliardów dolarów.

Z exposé premiera: “Rząd mój pragnie układać stosunki sojusznicze ze Związkiem Radzieckim w myśl zasady równoprawności i poszanowania suwerenności. Nasz sojusz stanie na mocnym fundamencie, jeśli ratyfikuje go społeczeństwo. Dziś istnieją po temu sprzyjające warunki".

Jeszcze 17 sierpnia w rozmowie z Geremkiem prezydent Jaruzelski przestrzega, że wybór na premiera człowieka opozycji może spowodować niewiadome reakcje państw sąsiednich. Mówi, że nie jest pewny, czy można sobie wyobrazić, żeby już teraz człowiek Solidarności formował rząd w jedynym z krajów Układu Warszawskiego. Zapowiada, że w nowym gabinecie lista ministerstw mogących być przedmiotem zainteresowania Układu Warszawskiego nie ogranicza się do resortów spraw wewnętrznych i obrony.

W Polsce w tym czasie stacjonuje 35 tys. żołnierzy radzieckich. Z drugiej strony już w lipcu 1989 r. czołowi przedstawiciele KPZR deklarują, że uszanują każdy rząd w Polsce, nawet jeśli na jego czele stanie człowiek spoza PZPR. Geremek wspomina: “moim zdaniem Rosjanie nie wywierali wtedy nacisku na przyjęcie przez Polskę jakichś konkretnych rozwiązań politycznych. Jeżeli napotykaliśmy opory, miały one źródło przede wszystkim w różnych czynnikach wewnątrzpolskich". Pierwszym zagranicznym gościem Mazowieckiego jest szef KGB Władimir Kriuczkow.

Z exposé premiera: “Do naszych sąsiadów - Czechosłowacji i Niemieckiej Republiki Demokratycznej - oraz krajów naszego regionu zwracamy się z gotowością rozwijania współpracy. Chcemy uwolnić nasze stosunki od biurokracji i oprzeć je na szerszych kontaktach, nie ograniczających się tylko do wybranych grup i sił politycznych".

Gdy w Polsce odbywają się rozmowy Okrągłego Stołu, czeski dysydent Vaclav Havel odsiaduje kolejny wyrok. 17 sierpnia 1989 r. polski Sejm przyjmuje uchwałę potępiającą inwazję na Czechosłowację w 1968 r. Władze CSRS uznają to za “brutalną ingerencję w wewnętrzne sprawy Czechosłowackiej Republiki Socjalistycznej". W dniu powołania rządu Mazowieckiego “Gazeta Wyborcza" publikuje list otwarty Havla do polskiego premiera i węgierskiego reformatorskiego ministra stanu Imre Poszgaya z prośbą o wstawienie się za uwięzionymi i oskarżonymi o działalność na szkodę kraju dwoma działaczami słowackimi Mirą Kusym i Janem Čarnogurskim. “Gdybyście Wy, Panowie, mieszkali w dzisiejszej Czechosłowacji, moglibyście zostać aresztowani za swoje poglądy i działalność społeczną, tak jak aresztowani Miro Kusy i Jan Čarnogurski" - pisze Havel.

17 listopada, w 50. rocznicę antyhitlerowskiej demonstracji młodzieży, dochodzi do przemarszu studentów przez Pragę - choć władze wyraziły na niego zgodę, maszerujący napotykają siły porządkowe. Uzbrojeni w pałki funkcjonariusze bezpieczeństwa poturbowali prawie 200 osób.

Rząd NRD w czerwcu 1989 r. otwarcie popiera masakrę studentów na Placu Niebiańskiego Spokoju w Pekinie. 9 września, na trzy dni przed powołaniem rządu Mazowieckiego, przywódca NRD mówi w wywiadzie dla “Polityki": “śledzimy z wielką uwagą trudną walkę polskich komunistów w sojuszu ze wszystkimi siłami demokratycznymi o obronę i umocnienie socjalizmu w Polsce". Jeszcze na początku października 1989 r. Honecker ignoruje propozycję Gorbaczowa, by wprowadzić zmiany, a dosłownie na kilkanaście dni przed ustąpieniem Honeckera Stasi i armia NRD przygotowują się do stłamszenia społeczeństwa. Obozy internowania czekają na kilkadziesiąt tysięcy ludzi z przygotowywanych list proskrypcyjnych.

W tym czasie rumuński przywódca Nikolae Ceausescu zaniepokojony wydarzeniami w Polsce wzywa kraje bloku wschodniego do udzielenia Polsce “bratniej pomocy". Gorbaczow nie przyjmuje rumuńskiego emisariusza.

Z exposé premiera: “Potrzebujemy przełomu w stosunkach z RFN. Społeczeństwa obu krajów poszły już znacznie dalej niż ich rządy. Liczymy na wyraźny rozwój stosunków gospodarczych i chcemy prawdziwego pojednania".

5 września kanclerz Helmut Kohl w Bundestagu ocenia: “Wiadomości, które dochodzą do nas teraz z Warszawy, przed 12 miesiącami nikt nie uważałby za prawdziwe. Wyborem premiera z szeregów opozycji polski parlament jasno pokazał, że nadal chce konsekwentnie kroczyć drogą ku demokracji".

7 września Jan Nowak-Jeziorański w “Gazecie Wyborczej" ostrzega: “Zjednoczone Niemcy staną się największą siłą w Europie i jeżeli nauczą się postępować tak jak Stany Zjednoczone, to znaczy jeżeli będą potęgą, która nie tylko nie wyciąga ręki po cudze, ale stara się pomagać, uzyskają ogromną atrakcyjność. Obawiam się jednak, że będzie inaczej. Żyłem w RFN 25 lat i mam przekonanie, że gdy Niemcy poczują własną potęgę, wrócą na drogę swoich własnych błędów".

Pierwszym problemem dwustronnym, z którym musi się zmierzyć nowy rząd, jest jednak kwestia setek obywateli NRD, którzy przedostali się na teren ambasady RFN w Warszawie i żądają umożliwienia im wyjazdu na Zachód. Jeszcze w sierpniu polska straż graniczna wydawała władzom wschodnioniemieckim zatrzymywanych na granicy na Odrze i Nysie obywateli NRD. 18 września minister spraw zagranicznych Krzysztof Skubiszewski w rozmowie telefonicznej z szefem dyplomacji RFN Hansem-Dietrichem Genscherem zapewnia: “Od chwili, gdy pierwszy uchodźca z NRD zgłosił się w Ambasadzie RFN, zająłem stanowisko, że żadnych deportacji nie będzie". W kolejnych tygodniach Niemcy z NRD są przewożeni specjalnymi pociągami z Warszawy do RFN. Pod koniec września min. Genscher deklaruje: “Zwracam się do Pana, Panie ministrze Skubiszewski, jako ministra spraw zagranicznych nowej Polski. Pański naród powinien wiedzieć, że jego prawo do życia w bezpiecznych granicach nie będzie ani teraz, ani w przyszłości kwestionowane przez nas, Niemców, roszczeniami terytorialnymi. Koło historii nie zostanie cofnięte".

Taki był punkt wyjścia nowego rządu. Mimo to koło historii nie zostało cofnięte. Więcej: reformy przeprowadzone przez rząd Mazowieckiego całkowicie zmieniły polską rzeczywistość.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Publicysta, dziennikarz, historyk, ekspert w tematyce wschodniej, redaktor naczelny „Nowej Europy Wschodniej”. Wieloletni dziennikarz „Tygodnika”. Autor i współautor książek: „Przed Bogiem” (2005), „Białoruś - kartofle i dżinsy” (2007), „Ograbiony naród ‒… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 37/2004