Czarne chmury nad brytyjskim rządem

Do kłopotów z inflacją i cenami energii doszedł właśnie ryzykowny plan podatkowy premier Liz Truss.

03.10.2022

Czyta się kilka minut

Premier Wielkiej Brytanii Liz Truss i minister finansów Kwasi Kwarteng podczas wizyty w fabryce gotowych domów w Northfleet, 23 września 2022 r. / DYLAN MARTINEZ / EAST NEWS
Premier Wielkiej Brytanii Liz Truss i minister finansów Kwasi Kwarteng podczas wizyty w fabryce gotowych domów w Northfleet, 23 września 2022 r. / DYLAN MARTINEZ / EAST NEWS

Jakiej reakcji ze strony ekonomistów, inwestorów, polityków i obywateli spodziewał się nowy brytyjski minister finansów Kwasi Kwarteng, gdy ogłaszał pakiet cięć podatkowych? Raczej nie takiej: funt w relacji do dolara spadł do poziomu najniższego od 37 lat, koszty zadłużenia wzrosły, kraj ogarnął niepokój. Słowa krytyki popłynęły nie tylko ze strony opozycji, ale i części posłów Partii Konserwatywnej. Na interwencję zdecydował się Bank Anglii – będzie skupywać długoterminowe obligacje rządowe.

Co znalazło się w tym, jak go nazwano, „minibudżecie”, który wywołał fiskalne trzęsienie ziemi? Przede wszystkim największa od pół wieku obniżka podatków: o jeden punkt, do 19 proc., obniżono podstawową stawkę podatkową i zlikwidowano tę najwyższą, 45-procentową. Wycofano podwyżkę składki ubezpieczeniowej.

Koszt dla państwa będzie niebagatelny: 45 mld funtów. Ale Kwasi Kwarteng liczy, że takie „nowe podejście na nową erę” pobudzi wzrost gospodarczy. Jeśli się jednak nie uda, zamiast wzrostu Brytyjczyków czeka jeszcze większe zadłużenie i rosnąca inflacja.

„To nie tylko hazard, on jeszcze zastawia w tym celu dom!” – tak strategię Kwartenga podsumował Paul Johnson z londyńskiego Institute for Fiscal Studies. Johnson uważa, że zmiana kierunku jest tak radykalna, iż wykracza poza zwykłe działania nowego rządu, który po prostu ma własny program. „To tak, jakby władzę przejęła nowa partia” – stwierdził.

Program dla bogatych

Jeden z zarzutów wobec planu Kwartenga to nie tylko związane z nim ryzyko, brak konkretnych prognoz jego skutków i wysokie koszty (w ciągu najbliższych pięciu lat zadłużenie może wzrosnąć o 400 mld funtów), ale też fakt, że zmiany pomogą głównie najbogatszym.

Na obniżce podatków zyskają ci, którzy zarabiają powyżej 150 tys. funtów rocznie. Dla przykładu: ci, których dochód przekracza milion, zyskają ponad 55 tys. funtów rocznie, natomiast zarabiający rocznie 20 tys. funtów zyskają ledwie 157 funtów. Nie będzie natomiast planowanej wcześniej podwyżki podatku dla firm, zniesiono też limit premii dla bankierów. Jak szacuje think tank Resolution Foundation, ponad 2 mln osób może znaleźć się poniżej granicy ubóstwa. „Dochody pięciu procent najbogatszych wzrosną w przyszłym roku o dwa procent, ale pozostałe 95 proc. populacji zubożeje” – czytamy w analizie.


PRZECZYTAJ TAKŻE:
Tysiące Szkotów witały na ulicach Edynburga pogrążonego w żałobie króla Karola. Jednak nowy brytyjski władca potrzebuje od nich czegoś więcej – ich narodowej relikwii >>>>


„Ten minibudżet jest bezwstydnie budżetem dla bogatych, wielkiego biznesu i City” – stwierdza Sharon Graham ze związku zawodowego Unite (City to finansowe centrum w Londynie). „Superbogacze będą zanosić się od śmiechu, zmierzając do swego banku” – komentuje szkocka premier Nicola Sturgeon, mówiąc o „moralnym bankructwie torysów”. „To wojna klas” – uważają posłowie opozycyjnej Partii Pracy. „Politycznie toksyczny i ekonomicznie wątpliwy” – takie opinie pojawiły się nawet w parlamentarnych ławach konserwatystów.

Pierwszy miesiąc...

Kiedy Liz Truss obejmowała stanowisko premiera po Borisie Johnsonie – w deszczowy poranek na początku września – mówiła: „Wspólnie przetrwamy burzę. I choć burza może być potężna, wiem, że Brytyjczycy są silniejsi”. Po ogłoszeniu planu Kwartenga widać, że burza jest potężna, ale o wspólnym przetrwaniu trudno mówić, a kraj może podzielić się na tych (licznych), którym nie starcza na rachunki, i tych (nielicznych), których konta pęcznieją.

Zaczynając urzędowanie na Downing Street, Liz Truss wytyczyła trzy priorytety: obniżenie podatków (aby „nagrodzić ciężką pracę i pobudzić wzrost i inwestycje”), zapewnienie bezpieczeństwa energetycznego i likwidacja problemów w funkcjonowaniu systemu ochrony zdrowia (głównie długie kolejki do lekarzy, jeszcze jako efekt pandemii).

Najpilniejsza była kwestia cen energii: od października Brytyjczykom groził olbrzymi ich wzrost. Zgodnie z powszechnym oczekiwaniem Truss zamroziła rachunki dla gospodarstw domowych na poziomie 2,5 tys. funtów rocznie. Odrzuciła jednak pomysł opodatkowania firm energetycznych podatkiem od nieoczekiwanych zysków (tzw. windfall tax), który uzupełniłby dziurę w budżecie powstałą w wyniki pakietu pomocowego (bo to państwo ma rekompensować straty dostawcom energii, a ta pomoc może je kosztować nawet 150 mld funtów).

Skąd rząd weźmie te środki, skoro nie z podatków? „To zwykli pracujący ludzie będą musieli uiścić ten rachunek” – mówił w parlamentarnej debacie przywódca opozycji Keir Starmer. Dyskusja została jednak przerwana – tego dnia, 8 września, umarła Elżbieta II i kraj zamarł na dziesięć dni, aż do królewskiego pogrzebu. Polityczne dyskusje też.

...i niepewna przyszłość

Nowe rządy ocenia się zwykle najpierw po stu dniach urzędowania. Liz Truss wiedziała, że nie będzie miała tego luksusu – przejęła urząd od Johnsona w sytuacji kryzysu energetycznego, inflacji i wojny w Ukrainie. Miała jednak pewien kredyt zaufania: po jej pierwszej przemowie na Downing Street zwracano uwagę, że choć może nie jest dobrym mówcą (kontrast z tryskającym bon motami Johnsonem był uderzający), to jest rzeczowa, pragmatyczna i pracowita. Miała być solidnym liderem, który połata reputację Partii Konserwatywnej, nadszarpniętą przez skandale z czasów Johnsona, i przeprowadzi kraj przez kryzys gospodarczo-energetyczny.

Zamiast tego funt zalicza rekordowe spadki, reprymendy Wielkiej Brytanii udziela Międzynarodowy Fundusz Walutowy, a spora część torysów jest w szoku i zastanawia się, jak wyjaśnić wyborcom ów „budżet dla bogatych”. Pojawiają się nawet spekulacje, że Truss nie nacieszy się długo mieszkaniem na Downing Street.

W każdym razie aż siedmiu na dziesięciu zwolenników Partii Konserwatywnej nie popiera zapowiedzianych cięć podatkowych. Krytycznych jest też wielu posłów torysów. Sama Liz Truss – po kilkudniowym milczeniu – podkreślała, że plan jest dobry, a ona jako premier musi być gotowa podejmować trudne decyzje.

Byle do wiosny

– Ciężko doprawdy zrozumieć, czego Truss i Kwarteng się spodziewali, kiedy przedstawiali gigantyczny pakiet energetyczny, a potem pakiet cięć podatkowych bez źródeł finansowania – mówi „Tygodnikowi” prof. Tim Bale z Uniwersytetu Queen Mary w Londynie. – Chyba że weźmiemy pod uwagę, iż oboje są fundamentalistycznymi zwolennikami wolnego rynku, którzy szczerze wierzą, że sposobem na gospodarczy wzrost jest zachęcenie bogatych do inwestowania, i że potem w wyniku tego wzrostu zyski „skapną” do kieszeni zwykłym ludziom, którzy zagłosują na nich w wyborach.

Problem w tym, że dla swojego planu nie zbudowali poparcia i jest on dość nietransparentny (inaczej niż zwykle, planowi nie towarzyszyła ocena niezależnego Biura Odpowiedzialności Budżetowej). Na wyniki ich ryzykownej rozgrywki – lub, jak mówią niektórzy, eksperymentu – trzeba będzie poczekać.

Czy Truss ma na to czas? – Pozbycie się świeżo mianowanego lidera wydaje się szaleństwem, ale niczego bym nie wykluczał. Poparcie dla partii leci w sondażach na łeb na szyję, a znana jest ona z bezwzględności – zwraca uwagę prof. Bale.


PRZECZYTAJ TAKŻE:

Eksplodujące ceny energii i ogrzewania destabilizują Niemcy. Największa gospodarka w Unii Europejskiej zmierza ku recesji >>>>


Rzeczywiście, po ogłoszeniu pakietu Kwartenga torysi stracili kolejne punkty procentowe w sondażu YouGov i poparcie dla nich zatrzymało się na poziomie 21 proc.; z kolei Partia Pracy zyskała i cieszy się rekordowym dla niej poparciem 54 proc. Przypomnijmy też, że nawet premier Margaret Thatcher, do której Liz Truss tak chętnie się odwołuje, została usunięta ze stanowiska przez jej własnych partyjnych kolegów. Do odejścia zmuszono też Theresę May i Johnsona. – Myślę jednak, że Truss dostanie szansę, by się wykazać w wyborach samorządowych wiosną 2023 r. – dodaje prof. Bale.

Bez społecznej solidarności?

Żeby odnieść sukces wiosną, Truss musiałaby zadbać o wyborców zimą. To prawda, że został zatrzymany wzrost cen energii, jednak inflacja dalej rośnie, a wraz z nią ceny. Tani funt oznacza wzrost cen towarów importowanych. Wzrosną raty kredytów hipotecznych. To wszystko dzieje się teraz – i teraz jest potrzebna pomoc ukierunkowana na najmniej zarabiających i najsłabszych, a także solidarność społeczna. Tymczasem nawet jeśli posunięcie Kwartenga się powiedzie, to na odczucie pozytywnej zmiany gospodarczej obywatele musieliby czekać.

Premier Truss chciałaby, aby Wielka Brytania stała się znów krajem atrakcyjnym dla inwestorów i finansistów, i odwołuje się do tradycyjnych wartości konserwatystów, jak przedsiębiorczość. Jednak gospodarka to nie tylko gracze z City, to także właściciele sklepików, barów z frytkami, straganów na targowiskach, kutrów rybackich i niewielkich rodzinnych warsztatów.

Ich wszystkich czeka ciężka zima – i nie wiedzą, jak ją przetrwają. Wielu już zamyka swoje przedsiębiorstwa w obliczu kryzysu energetycznego, bo każdy dzień działalności naraża ich na pogrążenie się w długach.

Przestroga z przeszłości

Proponowane zmiany są tak radykalne, że dobrze by było, gdyby ich pomysłodawcy mieli dla nich większy mandat – np. taki, jaki dawałyby wygrane wybory parlamentarne z takim właśnie programem gospodarczym na sztandarach.

Tymczasem Liz Truss na stanowisko szefowej partii – i tym samym szefowej rządu – wybrali tylko członkowie Partii Konserwatywnej (czyli ok. 160-180 tys. osób z 48 mln uprawnionych do głosowania w wyborach parlamentarnych), a i oni nie znali przecież szczegółów planu zmian podatkowych. Poza pytaniami o uzasadnienie gospodarcze planu Truss pojawiają się więc też pytania, czy takie postępowanie jest etyczne.

Kwasi Kwarteng swoim programem wiele zaryzykował – nie tylko swoje dopiero co objęte stanowisko. Zdaniem minister finansów w gabinecie cieni Partii Pracy, Rachel Reeves, rząd „uprawia hazard i ryzykuje kredytami hipotecznymi i finansami każdej rodziny w tym kraju, byle tylko torysi byli zadowoleni”.

Ostatnia tak wielka obniżka podatków miała miejsce w 1972 r. – przeprowadził ją konserwatywny minister Anthony Barber. Jego „pęd ku wzrostowi” miał przeciwdziałać stagflacji (to inflacja połączona ze stagnacją gospodarczą). Wtedy się nie udało, a konserwatyści przegrali kolejne wybory. Jak będzie tym razem? ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka działu Świat, specjalizuje się też w tekstach o historii XX wieku. Pracowała przy wielu projektach historii mówionej (m.in. w Muzeum Powstania Warszawskiego)  i filmach dokumentalnych (np. „Zdobyć miasto” o Powstaniu Warszawskim). Autorka… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 41/2022

W druku ukazał się pod tytułem: Liz, Kwasi i finansowy hazard