Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wędrówka szlakiem melancholii rozpoczyna się - rzecz jasna - w antyku, a kończy na próbie zrozumienia miedziorytu Albrechta Dürera "Melancholia I". Na początku mamy więc wyjaśnienie, dlaczego tak ważna stała się teoria humorów i skąd istotność "czarnej żółci" dla zrozumienia wczesnych losów melancholii. Na koniec natomiast rozsnuwa się przed nami rzeczywistość jednego z najwspanialszych dzieł sztuki europejskiej, z którego bierze początek nowożytne myślenie o doznaniu niewytłumaczalnej, niezrozumiałej, ale dojmująco obecnej utraty. Na powierzchni tego jednego dzieła spotykają się geometria i samotne ciało, atrybuty przemijalności i tęsknota metafizyczna, mądrość teologiczna i antropologiczne marzenie o istnieniu autonomicznym.
Melancholia nie jest więc jedynie archaicznym określeniem swojej dzisiejszej siostry, czyli depresji, lecz stanowi rodzaj ważnej perspektywy, z której inaczej może wyglądać życie, polityka czy sztuka; zapewnia rodzaj innego, "ukośnego" spojrzenia na rzeczywistość. Jak powiadają autorzy, przywołując słowa jednego z mistrzów renesansowej refleksji nad melancholią, Marsilia Ficina: "Zarówno melancholia, jak i demon sprzeczności Saturn darzą z jednej strony ociężałością i tępotą, z drugiej zaś inteligencją i zdolnością kontemplacji. Zarówno melancholia, jak i Saturn są niebezpieczni dla swoich dzieci; światłych, smutnych czy szalonych. Saturn, żeby zacytować Ficina, »rzadko naznacza przeciętne charaktery i losy, częściej zaś ludzi odmiennych od reszty, boskich albo zwierzęcych, szczęśliwych lub zdjętych najgłębszą rozpaczą«".
R. Kilbansky, E. Panofsky, F. Saxl, "Saturn i melancholia", przeł. A. Kryczyńska, Wyd. Universitas, Kraków 2009.