Cud – marny argument

Ilekroć słyszę, że proces beatyfikacyjny, wszystko jedno czyj, utknął w miejscu, bo czekamy na cud, coś się we mnie buntuje.

21.09.2010

Czyta się kilka minut

Tym bardziej że najczęściej tym cudem ma być nagłe uzdrowienie. Nie żebym rozkochiwał się w cierpieniach, a chorobę zawsze uważał za Boże błogosławieństwo; ale i mimo wszystko zdrowie nie jest naszym największym skarbem. Ignacy z Loyoli mówi wprost: "Chodzi o to, byśmy ze swojej strony nie pragnęli bardziej zdrowia niż choroby, bogactwa niż ubóstwa, szacunku niż pogardy, życia długiego niż krótkiego; i - co za tym idzie - byśmy spośród wszystkich pozostałych rzeczy pragnęli tylko tego i to tylko wybierali, co nas bardziej prowadzi do celu, dla którego zostaliśmy stworzeni".

Mówiąc za Pawłem Apostołem, chodzi o to, byśmy w każdych okolicznościach, w jakich przychodzi nam żyć, podążali "za sprawiedliwością, pobożnością, wiarą, miłością, wytrwałością, łagodnością". Byśmy w każdych okolicznościach, w jakich przychodzi nam żyć, szukali tego i robili to, co właśnie tu i teraz trzeba zrobić dla poprawy naszej doli i dla ulżenia Bogu, który wciąż się trudzi dla naszego dobra.

Nieszczęściem człowieka bogatego z Jezusowej przypowieści o bogaczu i Łazarzu jest obojętność na los Łazarza, a nie bogactwo. W przypadku tego bogacza - tego, bo przecież nie każdego, wystarczy wspomnieć o Józefie z Arymatei. To zatroskanie o siebie i swoje życie sięga daleko, aż poza grób. Zarówno teraz, przed śmiercią, jak i po śmierci nadal troszczy się on jedynie o siebie, o poprawę swego bytu. Otchłań, Szeol, niczego go nie nauczyła. Jego sumienie, rozum, serce nadal śpią. Nadal, ale miejmy nadzieję, że tylko na razie, nie dostrzega on przyczyny, dla której znalazł się w takim położeniu. Chociaż chyba nie jest tak do końca. Wygląda na to, że oddzielenie od szczęścia zaczyna działać. Ten nieszczęśnik zaczyna powoli odzyskiwać rozum. Wreszcie zaczyna dostrzegać innych ludzi i chce ich chronić przed niebezpieczeństwem, jakie na siebie ściągają. Zaczyna się troszczyć o swoich najbliższych, a to już jest krok we właściwym kierunku. Można więc powiedzieć, że jeśli Bóg coś nam zabiera, czegoś pozbawia, to nie po to, by nas karać. Bóg jedną ręką zabiera, ale daje obydwiema.

Niestety, nazbyt wiele zależy od nas. Nazbyt wiele, jako że jesteśmy wolni, i bywa, że również Bogu niezmiernie trudno nas przekonać i tym samym odwieść, zawrócić i skierować nasz rozum i wolę na inne tory. A już najtrudniej przy pomocy tak niespotykanego zjawiska jak pojawienie się zmarłego. Dlatego bardzo rzadko Bóg ucieka się do nadzwyczajnych argumentów. Prawdziwy cud zaczyna się wtedy, gdy człowiek odważy się szeroko otworzyć oczy i odważnie popatrzyć najpierw na to, co ma przed nosem, za progiem. Wcześniej czy później zobaczy, że łazarzem nie jest Łazarz, ale on. Ja nim jestem. A to jest najprawdziwszym cudem.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Jezuita, teolog, publicysta, poeta. Autor wielu książek i publikacji, wierszy oraz tłumaczeń. Wielokrotny laureat nagród dziennikarskich i literackich.

Artykuł pochodzi z numeru TP 39/2010