Coś się kończy, coś się zaczyna

W Kosowie polityczne trzęsienie ziemi. Dawnych partyzantów odesłano na polityczną emeryturę lub przed sąd w Hadze. Nowy rząd ma być ostatnią szansą na zbudowanie sprawnego państwa.
z Prisztiny i Mitrowicy

05.07.2021

Czyta się kilka minut

Centrum Prisztiny, Kosowo, 23 czerwca 2021 r. / VISAR KRYEZIU / AP / EAST NEWS
Centrum Prisztiny, Kosowo, 23 czerwca 2021 r. / VISAR KRYEZIU / AP / EAST NEWS

Przybywających do kosowskiej stoli- cy wita w centrum miasta wielki bill- board z dwoma politykami: byłym już prezydentem Hashimem Thaçim i Kadrim Veselim, liderem Demokratycznej Partii Kosowa, ugrupowania stworzonego przez weteranów Armii Wyzwolenia Kosowa (UÇK). Thaçi i Veseli nadawali ton życiu politycznemu od początku istnienia tego najmłodszego państwa w Europie. Hasło na plakacie głosi, że to bohaterowie wojny i pokoju.

Trzydziestoletni Agon, z którym rozmawiam w jednej z prisztińskich kawiarni, podkreśla, że ludzie są wdzięczni UÇK za to, co robiła w czasach konfliktu z Serbami. Ale zaraz dodaje, że gdy partyzanci zamienili mundury na garnitury, zajęli się głównie pomnażaniem własnego majątku. Oraz że w czasie ich rządów tolerowano powszechną korupcję i zorganizowaną przestępczość, zapominając o zwykłych ludziach.

Już wystarczy

Dziś obu polityków nie ma już w Kosowie. Thaçi zrezygnował ze stanowiska i wraz z innymi liderami UÇK jest teraz w Hadze, gdzie przed specjalną izbą kosowskiego wymiaru sprawiedliwości, mającą tam swoją siedzibę, odpowiada za zbrodnie popełnione na serbskich cywilach w trakcie wojny w latach 1998-99. Zbrodnie te próbowały już osądzić zarówno Międzynarodowy Trybunał Karny dla byłej Jugosławii, jak i sądy kosowskie. Za każdym razem okazywało się jednak, że mało kto chce zeznawać przeciwko bojownikom, a potencjalni świadkowie są zastraszani.

Wielu obawiało się, że zatrzymaniu dawnych przywódców UÇK będą towarzyszyć masowe protesty. Wszystko jednak przebiegło w miarę spokojnie (w zatrzymaniach asystowali polscy policjanci stacjonujący w Kosowie). Dobrze oddaje to skalę rozczarowania kosowskiego społeczeństwa byłymi bohaterami.

Besnik, analityk z Prisztiny, mówi w rozmowie z „Tygodnikiem”, że Albańczycy z Kosowa mieli poczucie, iż są coś winni bojownikom walki o niepodległość, i oddali im władzę za to, że ryzykowali oni życiem. Teraz uznali, że już wystarczy. W wyborach, które odbyły się w lutym tego roku, „partyzancka” Demokratyczna Partia Kosowa uzyskała najniższy wynik w swej historii.

Nowa nadzieja

W tym roku walentynki były tu wyjątkowe: mieszkańcy niespełna dwumilionowego kraju ruszyli masowo do urn. Frekwencja była najwyższa w historii, a zwycięzca tylko jeden: partia Vetëvendosje (Samookreślenie), wywodząca się ze studenckiego ruchu protestu. Jej wynik był rekordowy zarówno pod względem liczby oddanych na nią głosów (ponad 430 tys.), jak i procentowo (ponad połowa). W uzyskaniu tego sukcesu nie przeszkodził fakt, że w wyborach nie startował lider partii Albin Kurti – ze względu na ciążący na nim wyrok za rozpylenie gazu łzawiącego w parlamencie, co zrobił w ramach protestu. Wyrok ten nie był natomiast formalną przeszkodą, aby Kurti objął funkcję premiera.

Besnik uważa, że to właśnie w młodych lewicowych politykach Samookreślenia, mówiących o sprawiedliwości społecznej, rozwoju gospodarczym i rozliczeniu nieprawidłowości poprzednich ekip, ludzie zobaczyli szansę na zmianę i lepszą przyszłość.

Samookreślenie już raz wygrało wybory, ale wtedy wynik nie był tak imponujący, a utworzona na początku 2020 r. koalicja z Demokratyczną Ligą Kosowa przetrwała jedynie 52 dni. Ambitny program antykorupcyjny Samookreślenia został uznany za zagrożenie przez wielu polityków Ligi (ugrupowania utworzonego przez Ibrahima Rugovę, przywódcę pokojowego ruchu protestu z lat 90.). W końcu byli oni częścią establishmentu – kilkukrotnie współrządzili wraz z ugrupowaniami byłych partyzantów.

Lider Samookreślenia i zarazem ówczesny premier Kurti miał też napięte relacje z Donaldem Trumpem. Prezydent USA widział w Kurtim, polityku bardzo pryncypialnym, głównego przeciwnika swojej wizji normalizacji relacji między Kosowem a Serbią. Trump chciał, by Prisztina oddała Belgradowi terytoria na północy kraju, zamieszkane przez Serbów, w zamian za co Serbia miała uznać niepodległość swojej byłej prowincji (plan ten od początku miał niewielkie szanse powodzenia). Niechęć Trumpa do Kurtiego dodatkowo zmotywowała przeciwników premiera do obalenia jego rządu.

Teraz, po latach kolejnych niestabilnych koalicji, targanych konfliktami personalnymi, Kosowo ma wreszcie szansę na rząd tworzony przez jedną partię, który przetrwa całą kadencję. Dotąd nie udało się to żadnemu kosowskiemu gabinetowi – od ogłoszenia niepodległości (formalnie nastąpiło to w 2008 r.) wszystkie wybory parlamentarne były tu przedterminowe.

Zmiana jest kobietą

Lutowe głosowanie było wyjątkowe jeszcze pod jednym względem. W patriarchalnym i konserwatywnym społeczeństwie najlepszy wynik zdobyła 39-letnia Vjosa Osmani, pełniąca obowiązki prezydenta, a do parlamentu weszła rekordowa liczba kobiet.

W kraju, gdzie kobietom często odmawia się prawa do dziedziczenia i własności (tylko 17 proc. nieruchomości należy do kobiet), a ich praca zarobkowa jest źle widziana (jedynie 6 proc. biznesów należy do kobiet i tylko niespełna 13 proc. kobiet pracuje zawodowo), należy to uznać za fenomenalny sukces. A także za symbol społecznych zmian. Wprawdzie pierwszą prezydent Kosowa też była kobieta, Atifete Jahjaga, ale był to wybór narzucony przez Zachód, który miał pogodzić zwaśnionych polityków – prezydenta wybiera tu parlament. Jahjaga nigdy nie cieszyła się poparciem społeczeństwa.

Donika Emini z Platformy CiviKos (instytucji koordynującej współpracę organizacji pozarządowych) podkreśla w rozmowie z „Tygodnikiem”, że to właśnie kobiety i ludzie młodzi przyczynili się do sukcesu Samookreślenia, doceniając, że partia ta skupia się na kwestiach socjalnych oraz prawach kobiet i ma na listach wyjątkowo dużo aktywnych polityczek. Co więcej, według Emini wyborcy mają poczucie, że to mężczyźni przyczynili się do katastrofalnego stanu państwa i nadszedł już czas, by oddać jego stery kobietom.

Dobry wynik Vjosy Osmani to także rezultat mizoginicznych ataków, których była celem. Gdy jako marszałek parlamentu objęła stanowisko prezydenta, politycy z innych partii skupiali się na atakowaniu jej za wygląd i rzekome zaniedbywanie rodziny. To przyniosło efekt odwrotny do zamierzonego i dodatkowo zmobilizowało wyborców do głosowania na kobiety.

Z perspektywy ofiar

Wygląda na to, że młodzi wyborcy – a jest ich sporo: w 2019 r. ponad połowa kosowskiej populacji miała mniej niż 25 lat – oczekują od polityków innego języka i docenienia roli kobiet w społeczeństwie. Stare partie, zdominowane przez mężczyzn, przespały tę społeczną zmianę, a rosnące zaangażowanie kobiet w życiu publicznym umknęło ich uwadze. Tymczasem na ulicach Prisztiny coraz częściej widać kobiece ruchy protestu, np. w maju przez kraj przetoczyły się demonstracje przeciw przemocy wobec kobiet.

Kobiety na scenie politycznej przynoszą też jeszcze jedną zmianę – większe skupienie się na perspektywie ofiar wojny w Kosowie. Do parlamentu dostała się m.in. Vasfije Krasniqi-Goodman, która jako jedyna otwarcie opowiada, jak została zgwałcona przez serbskich policjantów. Choć podczas konfliktu w Kosowie ponad 20 tys. kobiet padło ofiarą gwałtu, w społeczeństwie niewiele się o tym mówi.

Również Vjosa Osmani, która jako nastolatka została wraz z rodziną wypędzona przez Serbów z domu w północnej Mitrowicy, często podnosi kwestie odszkodowań dla ofiar i rozliczenia popełnionych wtedy zbrodni. Politycy wywodzący się z UÇK, którzy sami mają wiele na sumieniu, raczej unikali tych tematów. Media donosiły nawet o negocjacjach z Serbią dotyczących amnestii za zbrodnie popełnione w Kosowie przez obie strony konfliktu.

Jak naprawić państwo?

Premier Kurti i prezydent Osmani deklarują teraz, że ich priorytetem są reformy: zwalczanie korupcji i zorganizowanej przestępczości, budowa sprawnych instytucji (dotąd obsadzanych przez partyjnych popleczników), a zwłaszcza rozwój gospodarczy i tworzenie miejsc pracy – tak istotne dla ludzi młodych, których szczególnie dotyka wysokie bezrobocie i brak perspektyw.

Palącą kwestią jest też odbudowa gospodarki po pandemii. Kosowo jako ostatnie państwo w Europie rozpoczęło szczepienia. Manifestując swoje przywiązanie do Zachodu, odmówiło przyjęcia preparatów z Chin i Rosji; władze czekały na uruchomienie programów przekazywania szczepionek przez WHO i Unię Europejską. Na szczęście dość młoda populacja uchroniła kraj przed znaczną liczbą ofiar śmiertelnych. Na lokalną służbę zdrowia, bardzo niedofinansowaną, mało kto liczył.

 

Kosowski PKB spadł jednak w 2020 r. o 5 proc. – to głównie efekt ograniczenia transferów finansowych od diaspory, która zrezygnowała też z wakacyjnych wizyt w ojczyźnie. Kosowo produkuje niewiele, przemysłu prawie nie ma, a nierozwiązane spory z Serbią odstraszają inwestorów. W tych warunkach spełnienie obietnic wyborczych i utworzenie znacznej liczby nowych miejsc pracy będzie trudne. Nadzieją jest dynamicznie rozwijający się sektor technologii informatycznych, czemu sprzyja powszechny dostęp do internetu. Już teraz firmy z branży IT odgrywają istotną rolę w kosowskim eksporcie.

Wyzwaniem będzie walka z korupcją. Wymiar sprawiedliwości, obsadzony przez wcześniejsze władze, jak dotąd niechętnie ścigał skorumpowanych polityków i grupy przestępcze powiązane z esta- blishmentem. Podczas krótkiej pierwszej kadencji Kurti zaproponował lustrację majątkową sędziów, co pozwoliłoby odsunąć tych skorumpowanych. W praktyce mogłoby to jednak doprowadzić do paraliżu sądów ze względu na brak kadr. O ile przejmując władzę po raz pierwszy, Kurti zapowiedział masowe czystki, o tyle teraz jest już bardziej ostrożny – sprawni urzędnicy będą mu potrzebni do wdrażania reform.

Nie wszyscy jednak są tak entuzjastycznie nastawieni do nowego rządu. Część – jak Ferid, z którym rozmawiam w Prisztinie – uważa, że wszyscy politycy są tacy sami i nic się nie zmieni. Ferid zwraca też uwagę, że nowi ministrowie wykształceni na Zachodzie nie znają lokalnych realiów i nie mają doświadczenia w zarządzaniu państwem. Faktycznie, nowy minister obrony wychował się w Norwegii i był tam zawodowym żołnierzem, a minister spraw zagranicznych większość życia spędziła w Niemczech. Podobne biografie ma kilku innych wysokich urzędników. Ale co robić, skoro ci doświadczeni są często uwikłani w korupcyjne układy?

Rzeczywistości równoległe

O ile kosowscy Albańczycy wciąż mają nadzieję na zmianę, o tyle wśród kosowskich Serbów dominują apatia i rezygnacja. I to pomimo że na zamieszkanych przez nich terenach widać zmiany na lepsze.

Most w Mitrowicy – symbol podziałów, na którym jeszcze kilka lat temu stały barykady – dziś zaczyna łączyć obie społeczności. Na ławeczkach na moście siedzą zgodnie Albańczycy i Serbowie. Grupki młodzieży przechodzą to na jedną, to na drugą stronę. Sześćdziesięcioletni Veton, który podwozi mnie do serbskiej części miasta, przyznaje, że wreszcie jest tu spokojnie. Tylko znudzeni włoscy karabinierzy z międzynarodowych sił stabilizacyjnych KFOR, siedzący w zaparkowanych po obu stronach mostu samochodach i wgapieni w swoje komórki, przypominają o obecnych tu napięciach.

Zarówno Serbowie, których jest w Kosowie ok. 120 tys., jak i Albańczycy żyją jednak w coraz bardziej osobnych światach, zajęci własnymi problemami i niezainteresowani sobą nawzajem. Codzienne kontakty utrudnia nie tylko pamięć o wojnie, ale też bariera językowa. Podczas gdy starsza generacja Albańczyków w większości zna język serbski, młodzi do wzajemnych kontaktów potrzebują tłumaczy – lub, jeśli umiejętności pozwalają, rozmawiają po angielsku.

Serbowie oczekują od albańskich instytucji komunikatów po serbsku i nie zamierzają uczyć się albańskiego. Albańczycy, którzy wcześniej byli zmuszani do nauki serbskiego, w swoim niepodległym państwie nie mają zamiaru tego robić. Żadna ze stron nie ma pomysłu, jak rozwiązać ten problem, który będzie narastać.

W poczuciu opuszczenia

Serbowie, choć równie zaniepokojeni o przyszłość i borykający się z podobnymi problemami, związanymi ze złą sytuacją gospodarczą, w przeciwieństwie do Albańczyków nie widzą dla siebie już żadnej nadziei.

Często trzymają ich tu dodatki wypłacane przez rząd Serbii oraz podwójne pensje (z Belgradu i Prisztiny), które pozwalają żyć trochę lepiej niż w sąsiedniej, wyludniającej się południowej Serbii. Przenoszą się coraz częściej do Północnej Mitrowicy – jedynego zdominowanego przez ludność serbską miasta w Kosowie, położonego przy granicy z Serbią. W enklawach na południu zostają przede wszystkim starsi ludzie, którzy nie mają już siły nigdzie się przenosić.

Serbowie czują się opuszczeni przez Belgrad, który wykorzystuje ich instrumentalnie w relacjach z Unią Europejską i Kosowem. Ugrupowanie Srpska Lista, które reprezentuje Serbów w kosowskim parlamencie, słucha bardziej Belgradu niż własnych wyborców. Władzom w Prisztinie Serbowie nie ufają – zresztą nie interesują się one specjalnie tym, co dzieje się w serbskich gminach.

Wprawdzie dwa lata temu Albin Kurti proponował kosowskim Serbom dialog, który byłby skupiony na problemach tej społeczności, ale na obietnicach się skończyło. Podnoszenie kwestii ofiar przez nowe kosowskie elity dodatkowo odstręcza Serbów od Prisztiny. Na pocieszenie zostaje tylko wieszanie wszędzie trójkolorowych flag – daje im fałszywe poczucie, że wciąż są w Serbii.

Pytania bez odpowiedzi

Albańczycy – jak mówi mi Besnik, mieszkaniec Prisztiny – są dziś dumni, że udało się doprowadzić do zmiany rządu drogą demokratyczną. Społeczeństwo – dodaje – okazało się bardziej dojrzałe i świadome wagi wyborów, niż wielu się wydawało. To duża różnica w porównaniu do sąsiednich państw na Bałkanach, gdzie wyborcy są zniechęceni i nie chodzą głosować, a elity rządzące zmieniają się bardzo rzadko.

Na razie Kosowo zdało egzamin z demokracji. A czy uda się zbudować dobrze funkcjonujące państwo? Tego jeszcze nie wiadomo. Czy będzie to państwo wieloetniczne? Trudno powiedzieć. Choć zagranica oczekuje od Kurtiego postępów w normalizacji stosunków z Serbią, on już zapowiedział, że nie będzie to jego priorytetem. Zresztą w przyszłym roku w Serbii są wybory, a wybory to czas ostrych osądów i polaryzacji – również to sprawia, że szanse na porozumienie między Belgradem a Prisztiną są niewielkie.©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 28/2021