Gdy jest cicho, słychać, jak góra płacze. Reportaż z Serbii

Wielka chińska inwestycja miała pomóc górniczemu miastu Majdanpek. Zamiast tego zmobilizowała mieszkańców do walki – także z własnym rządem.
ze wschodniej Serbii

29.01.2023

Czyta się kilka minut

Prace wydobywcze w kopalni odkrywkowej w Majdanpeku. Serbia, styczeń 2023 r. / ALAMY / BE&W
Prace wydobywcze w kopalni odkrywkowej w Majdanpeku. Serbia, styczeń 2023 r. / ALAMY / BE&W

Droga do Majdanpeku prowadzi przez pagórkowaty krajobraz wschodniej Serbii. Na puste pola i łąki opada mgła, w oddali widać pojedyncze domy. Cisza i spokój – wydaje się, że dalej będzie tylko jeszcze bardziej dziewiczo.

Ale to złudzenie. Przejeżdżając przez tunel prowadzący do miasta z rdzewiejącym już napisem „Kopalnia Majdanpek” trafiamy do innego świata. Wita nas księżycowy krajobraz kopalni odkrywkowej – puste zwały czarnej ziemi i szarej skały, gdzieniegdzie rachityczne drzewa. Trudno oddychać, powietrze jest ciężkie od zanieczyszczeń. Po jednym dniu w Majdanpeku mój samochód pokryje się grubą warstwą tłustego pyłu. Dopiero po kilku płuca przyzwyczają się do panujących tu warunków.

W wąskiej dolinie za kopalnią przycupnęło miasto – otoczone górami, które kryją największe bogactwa tej okolicy: złoto i miedź. Rozwój Majdanpeku był powiązany z górnictwem – złoto wydobywano tu już w czasach antycznych.

Zapada noc. Teraz słychać już tylko odgłosy ciężkich maszyn. A także – wysoko, w rejonie szczytu Staricy, czyli góry będącej symbolem miasta, a dziś chroniącej je przed groźnymi wyziewami z okolicznych hałd – pojedyncze głośne wybuchy. To one niepokoją mieszkańców. Nie dają zapomnieć o agresywnej eksploatacji lokalnych złóż przez chińskich inwestorów, obecnych właścicieli kopalni. Państwo serbskie umywa ręce – a wręcz chroni i wspiera taką działalność.

Ratunek z Pekinu

W 2018 r. chiński koncern Zijin Mining przejął kompleks górniczo-hutniczy RTB Bor, do którego należy kopalnia w Majdanpeku. Kiedyś ta kompania z siedzibą w mieście Bor była dumą komunistycznej Jugosławii. Choć warunki pracy były bardzo ciężkie, górnikom i ich rodzinom żyło się dobrze. Ale czas zmian gospodarczych i demokratyzacji Serbii po 2000 r. przyniósł stopniową zapaść przemysłu w obu miastach. Kompleks górniczy zaczął przynosić straty (choć niektórzy mieszkańcy twierdzą, że był to raczej wynik pazerności skorumpowanych serbskich elit niż faktyczna nierentowność kopalni, w której przecież wydobywano złoto), a chętnych na jego zakup nie było.

Chińczycy mieli zmodernizować wydobycie i zagwarantować dobrze płatną pracę. Prezydent Serbii Aleksandar Vučić oświadczył nawet, że będzie błagać polityków w Pekinie, by przejęli RTB Bor. Inwestycja Zijin Mining zapowiadana była jako jedna z trzech sztandarowych inwestycji chińskich – obok przejęcia huty w Smederewie przez firmę Hesteel i budowy fabryki opon przez koncern Ling­long w Zrenjaninie.

– Choć budziła kontrowersje, gdyż rządowi zarzucano faworyzowanie chińskiego inwestora, to z początku wszystko wyglądało obiecująco – mówi Irena Barbulović, radna Majdanpeku, gdy siedzimy w jej małym mieszkaniu. – Pensje wzrosły, w kopalni zatrudniono nowych pracowników. Dziwiło nas wprawdzie, że byli to głównie ludzie z okolicznych wsi, a nie z samego miasta, ale uznaliśmy, iż ktoś komuś jest coś winien i musi zatrudnić osoby z polecenia. Teraz myślę, że to była przemyślana strategia. Ludzi spoza miasta nie obchodzi, co tutaj się dzieje, i łatwiej ich przekonać do działań na jego szkodę – opowiada radna. Ale wtedy mieszkańcy odetchnęli z ulgą. Przyszłość zakładu pracy oraz miasta wydawała się zabezpieczona.

Starica się kruszy

Po przejęciu kopalni chiński koncern skokowo zwiększał wydobycie. Niektórzy twierdzą, że nawet dziesięciokrotnie. Tempo eksploatacji i niekontrolowane powiększanie pól wydobywczych zaczęły niepokoić mieszkańców.

– W ciągu trzech lat wykopali tyle, co my przez pięćdziesiąt – konstatuje Vlado Božić, jeden z lokalnych działaczy. – Co więcej, kiedyś to nam służyło. Z kopalni korzystało państwo i jego obywatele. Teraz wszystko jest natychmiast wywożone ciężarówkami do czarnogórskiego portu w Barze. Na miejscu nie przerabia się nic – mówi.

Skalę wydobycia oddają dane o handlu zagranicznym. Jeszcze parę lat temu serbski eksport do Chin był niewielki. W 2021 r. wyniósł już ponad 826 mln dolarów, rok później – przekroczył miliard. Jego lwią część stanowi właśnie miedź wydobywana w Majdanpeku i sąsiednim Borze. Trafia ona zresztą nie tylko do Chin (wartość całej wywiezionej z Serbii rudy miedzi to prawie 2 mld dolarów).

Punktem zwrotnym dla mieszkańców był 5 czerwca 2022 r. Tamtego ciepłego dnia budynkami wstrząsnął silny wybuch, a zboczami Staricy w kierunku domów w dolinie potoczyły się skały i kamienie. Jak na ironię, stało się to w Światowym Dniu Środowiska.

Vlado Božić: – Na początku nie wiedzieliśmy, co się dzieje. Szybko zorientowaliśmy się, że na zboczach góry prowadzone są intensywne prace. Następowały kolejne wybuchy. Naruszone skały szybko wywożono, a jeden z grzbietów góry z każdym dniem stawał się coraz niższy.

– Powiedziano nam, że ma to na celu zabezpieczenie miasta, gdyż zła eksploatacja poprzedzająca przybycie Chińczyków naruszyła podstawy górotworu – dodaje Mira, partnerka Vlada. Mało kto jednak w to uwierzył. Szeroki zakres prac, jak twierdzą aktywiści, wskazywał na to, że chodzi raczej o eksploatację złóż we wnętrzu góry, a nie o jej ochronę.

Starica to symbol miasta. Na jej zboczach bawiły się całe pokolenia mieszkańców górniczej osady. To tu grano w chowanego, bawiono się w wojnę, uczono łapać zające czy chodzono na romantyczne spacery. Miejscowe lasy pozwalały się chować przed rodzicami i wścibskimi sąsiadami. Oraz oddychać pełną piersią wśród przyrody i śpiewu ptaków. Takich miejsc jest w Majdanpeku mało. Góra jest także naturalną barierą dla miasta i chroni je przed trującymi wyziewami z ciągnących się po horyzont kopalnianych hałd. Już teraz w mieście trudno się oddycha. Co będzie, gdy góry zabraknie i pyły z kopalni będą nas zasypywać? – pytają mieszkańcy.

Inwestycje specjalnego traktowania

Irena Barbulović: – Podstawowym problemem jest nietransparentna działalność Zijin Mining, co jest standardem przy chińskich inwestycjach w Serbii. Nikt nie wie, jakie są zamiary inwestora, jeśli chodzi o dalsze poszerzanie kopalni. Widzieliśmy plany, które zakładają, że cały teren miasta jest przeznaczony pod eksploatację. Czy to oznacza, że będziemy musieli się wyprowadzić?

Chińscy inwestorzy uzgadniają warunki realizacji przedsięwzięć bezpośrednio z władzami w Belgradzie, często kosztem interesów lokalnej społeczności, tłumaczy Barbulović: – Nam nikt nic nie mówi, wszystko jest załatwiane ponad naszymi głowami.

Snežana Todorović, lekarka w miejskim ośrodku zdrowia i miejska radna, tłumaczy, że najgorsza jest niepewność oraz brak informacji. – Ludzie nie wiedzą, jaka przyszłość ich czeka, znaleźli się w pułapce – mówi. – Z jednej strony ich życie zależy od kopalni, z drugiej kopalnia zagraża miastu. Sama pochodzę z górniczej rodziny od pokoleń związanej z Majdanpekiem. Nie mam dokąd wyjechać i nie chcę tego robić.

Co więcej, jak wskazuje Mira, prace na Staricy rozpoczęto bez odpowiedniej dokumentacji. Nie przygotowano raportów dotyczących wpływu tej inwestycji na środowisko.

Może nawet nie musiano tego robić. Inwestycja chińska jest realizowana na podstawie porozumienia o strategicznym partnerstwie, które wyłącza spółkę spod regulacji dotyczących ochrony środowiska. Oficjalnie ma to dotyczyć początkowego okresu działalności, ale ten nie został zdefiniowany. Można więc zakładać, że tak będzie już zawsze.

– Im chodzi tylko o to, by wykopać jak najszybciej, jak najwięcej i jak najtaniej – mówi Vlado. – Nie obchodzi ich, co będzie z nami. Wykopią wszystko i odejdą, a to my będziemy musieli się mierzyć ze wszystkimi konsekwencjami ich działalności dla ludzi i dla środowiska – dodaje.

– Dla nich to tylko projekt, my jesteśmy tanią siłą roboczą, a to jest przecież całe nasze życie – mówi Snežana Todorović. – Żyjemy w bardzo złych warunkach. Nikt nie przejmuje się poziomem zanieczyszczenia, hukiem ciężarówek rozjeżdżających miasto, zabezpieczeniem transportów rudy.

– Poziom wód gruntowych w związku z prowadzoną eksploatacją znacząco się obniżył – relacjonuje Irena Barbulović. – W wakacje zamiast do miasta woda trafiała do kopalni i przez 42 dni byliśmy jej pozbawieni. Co będzie dalej, nie wiadomo.

Obóz na szczycie

Vlado, Mira i Irena należą do organizacji Ne Dam/Nu Dau (dwujęzyczna nazwa odwołuje się do wołoskiego dziedzictwa okolicznych wsi). Wspierani przez innych aktywistów, postanowili zorganizować obóz na szczycie góry. Oficjalnie działka, na której są prowadzone prace, należy do serbskich lasów państwowych (to kolejny zarzut aktywistów wobec władz – jakim prawem prywatna spółka prowadzi działania na gruntach państwowych).

– Nie mogli nam zabronić przebywania na górze, a serbskie prawo mówi, że jeśli ludzie przebywają w odległości mniej niż trzysta metrów, nie można dokonywać detonacji – tłumaczy Vlado. – To nam pozwoliło zatrzymać prace.

– Całe lato na zmianę trzymaliśmy wartę w obozie – opowiada Mira. – A nie było to łatwe. Jedzenie, wodę i sprzęt trzeba było wnosić na plecach, dwie godziny pod górę. Ludzie się bali, bo grożono im zwolnieniami, ale starali się nam pomagać drobnymi kwotami, jedzeniem; często w tajemnicy, w obawie przed szykanami. Rośli faceci z prywatnej firmy ochroniarskiej w maskach na twarzy, wyglądający jak komandosi, cały czas nas nękali. Sytuacja była coraz bardziej napięta.

– Pod koniec września, korzystając z okazji, że na górze nie było nikogo, zniszczono nam obóz – opowiada dalej Mira. – W mieście odbyły się przeszukania mieszkań aktywistów, kilkanaście osób przesłuchiwano, kilka zatrzymano. Pretekstem był atak na jednego z chińskich pracowników i spalenie koparki.

– To dziwna historia – mówi Snežana Todorović. – Na górze, szczególnie teraz, gdy wycięto las, strasznie wieje. Nikt tam nie przebywa sam, szczególnie w nocy, ale władze kopalni twierdzą, iż jeden z operatorów maszyny tam został i w ciemnościach zaatakowały go nieznane osoby.

W mieście powszechna jest opinia, że całą historię zmyślono, by obciążyć zarzutami aktywistów. Gdy policja ich przesłuchiwała, serbski minister spraw wewnętrznych przyjmował właśnie od Chin wielomilionowy grant na rozwój systemu alarmowego 112.

Sianie nienawiści

Zatrzymanych próbowano zmusić do podpisania zeznań obciążających kolegów. Dragan Dmitrović cichym głosem opowiada, jak został pobity przez policjantów. Ma problemy z sercem, więc chyba uznano, że łatwo będzie go złamać. Przez cienkie ściany słyszał, jak bito jego kolegów. Trzy osoby, m.in. Mladena Vladicia, męża Ireny, i Vlada Božicia, zatrzymano w areszcie. Choć pobyt tam był ciężki, najbardziej upokorzyły ich chyba postawione zarzuty.

– Zarzucono nam sianie nienawiści i nietolerancji narodowej, rasowej i religijnej – denerwuje się Mladen. – Nie mam nic przeciwko Chińczykom, chcę jedynie, by moje państwo egzekwowało obowiązujące w nim regulacje. Majdanpek był zawsze miastem wielokulturowym, mieszkało tu ponad czterdzieści różnych nacji. Ja sam jestem Wołochem, a nasza cerkiew jako jedyna w kraju ma dwa wejścia: dla katolików i dla prawosławnych. W latach 90. XX wieku ochroniliśmy naszych Bośniaków przed prześladowaniami. W kraju, gdzie cała klasa polityczna, począwszy od Slobodana Miloševicia do obecnej władzy, buduje kariery na nawoływaniu do nienawiści wobec sąsiadów, to mnie zarzuca się sianie nietolerancji! A tymczasem to nie spór z Chińczykami, lecz z naszym państwem, które zamiast chronić własnych obywateli, broni inwestorów zagranicznych i pozwala im bezkarnie działać w naszym kraju.

Vlado Božić dostał podobne zarzuty. – Sugerują, że mieliśmy w domu broń. Przeszukano całe nasze mieszkanie. Znaleźli tylko pogrzebacz, który uznano za niebezpieczne narzędzie. Nie mam żadnej broni. Może oprócz gwizdka, który zabieram na protesty – mówi.

Choć mieszkańcy Majdanpeku deklarują przyjazne nastawienie do Chińczyków, napływ pracowników z Państwa Środka budzi napięcia. Oficjalnie nie jest ich wielu, ale aktywiści mówią nawet o kilkunastu tysiącach w całych regionie borskim. W Majdanpeku skoszarowani są w miasteczku kontenerowym poza miastem i wyłączeni spod serbskiego prawa (także kodeksu pracy).

Gdy popełnią przestępstwo, odsyła się ich do Chin. Często się im współczuje trudnych warunków pracy. Ale w rozmowach z mieszkańcami można też wyczuć obawę, że z czasem wszyscy Serbowie zostaną zastąpieni pracownikami z Chin, którym będzie można płacić o wiele mniej. Irena zauważa, że w 2023 r. kończy się okres gwarancji zatrudnienia i warunków pracy dla lokalnego personelu.

Snežana podkreśla, że Zijin Mining odnotowuje ostatnio rekordowe zyski w związku ze wzrostem cen miedzi i nikt tymi dodatkowymi zyskami się nie dzieli. Można też usłyszeć opinie, że to nie są inwestorzy, ale eksploatatorzy.

– Władze przyjęły nowe prawo o wywłaszczeniach. Pozwala ono na przejęcie gruntów pod prywatne inwestycje. Mówi się nam, że jeżeli nie będziemy się zgadzali z kwotą odszkodowań, to możemy iść do sądu, ale w Serbii nie ma praworządności i wolnego sądownictwa – mówi Mladen.

Sojusz trwa

Nie planowaliśmy, że zostaniemy aktywistami – mówią zgodnie moi rozmówcy.

– To się po prostu wydarzyło. Państwo jest silniejsze od nas i nie jest po naszej stronie, ale musimy wierzyć, że sprawiedliwość kiedyś zwycięży. Mówi się, że jesteśmy ekologami – śmieje się Vlado – ale ja po prostu domagam się przestrzegania prawa i by państwo służyło obywatelom.

Patrząc przez okno, smutno dodaje: – W nocy, gdy jest cicho, słyszę, jak Starica płacze.

W styczniu górnikom z Majdanpeku zaproponowano nowy układ zbiorowy: niższy wzrost wynagrodzeń i gorsze warunki pracy. W kopalni zaczął się strajk. By poprawić nadwyrężony protestami wizerunek, Zijin Mining przekazało hojną dotację na rzecz kobiecej reprezentacji siatkówki oraz lokalnych klubów sportowych. Prezydent Aleksandar Vučić ogłosił, że sojusz Chin i Serbii nigdy nie był silniejszy. Prace na Staricy toczą się coraz intensywniej. ©

Artykuł przygotowano w ramach BIRN’s Reporting Democracy Travel and Reporting Programme.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 6/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Gdy jest cicho, słychać, jak góra płacze