Conrad Festival: Pasja, tworzenie, wino

Dzień drugi festiwalu upłynął pod hasłem: Pasja pisania, pasja tworzenia. Zaczął się od kameralnego spotkania z Pascalem Quignardem przeznaczonego dla krytyków i tłumaczy. Była Lekcja czytania prowadzona przez Stefana Chwina, Pascal Quignard czytał swoją baśń, a wieczorem Marek Bieńczyk opowiadał o winie w literaturze - rzecz jasna, przy winie.

04.11.2009

Czyta się kilka minut

Drugi dzień Festiwalu: Stefan Chwin prowadzi lekcję czytania dla licealistów. Przerabianą lekturą jest "Władca much" Williama Goldinga. Kraków, Pawilon Wyspiańskiego, 3 listopada 2009 r. / fot. Grażyna Makara /
Drugi dzień Festiwalu: Stefan Chwin prowadzi lekcję czytania dla licealistów. Przerabianą lekturą jest "Władca much" Williama Goldinga. Kraków, Pawilon Wyspiańskiego, 3 listopada 2009 r. / fot. Grażyna Makara /

Dziennik pokładowy

3.11 2009, wtorek - drugi dzień rejsu

Mimo mrozu, bałwanów i zwodniczych głosów syren za burtą, płyniemy dalej. W poniedziałek wieczorem ostre snopy światła z Ratuszowej latarni omiatały niebo nad Rynkiem. Sala kinowa "Pod Baranami". Film "Wszystkie poranki świata" bogaty w kadry malarskie, muzykę barokową. Niespieszna narracja. Kilka scen przejmujących. 20 minut po seansie kinowym w Kościele św. Katarzyny na Kazimierzu Piotr Mucharski i Michał Paweł Markowski oficjalnie otworzyli festiwal Conrada. ("Świat nie jest aż tak złym miejscem, aby nie znaleźć przestrzeni na rozmowę o literaturze"). Koncert Jordiego Savalla transmitował Program II Polskiego Radia.

Wnętrze gotyckiego kościoła i jego akustyka jakby stworzona dla koncertów na violi. Krzysztof Globisz w przerwach utworów Bacha, Maraisa, Sainte-Colombe’a czytał fragmenty "Wszystkich poranków świata" Quignarda. Ci, którzy dopiero co wyszli z kina, niemal automatycznie przypominali sobie sceny z filmu odpowiadające czytanym fragmentom prozy. Ze względu na wiek zabytkowego instrumentu, na którym grał Savall, poproszono fotografów o nieużywanie fleszy. Kościół pełen słuchaczy. Aktor i muzyk na podwyższeniu. Widzowie zwróceni w kierunku barokowego ołtarza. Kościół pod wezwaniem św. Katarzyny Aleksandryjskiej, jak niedawno powiedziała Magdalena Heydel, pod skrzydłami patronki filozofów, a tym niedaleko do pisarzy. Czyli wszystko o czasie i na swoim miejscu.

Wtorek, dzień drugi festiwalu, tym razem pod hasłem: Pasja pisania, pasja tworzenia. Zaczął się od kameralnego spotkania z Pascalem Quignardem przeznaczonego dla krytyków i tłumaczy. Spotkanie w Cafe Camelot przy św. Tomasza poprowadził tłumacz jego dzieł, także prozaik, eseista Krzysztof Rutkowski. Całe spotkanie w języku francuskim. Ale kto nie był rano albo nie znał francuskiego, mógł jeszcze spotkać pisarza wieczorem w Collegium Novum UJ. Tam też powracały motywy i tematy poruszane podczas porannego seminarium. Stefan Chwin z żoną Krystyną fotografowani przez dobrych piętnaście minut. I to z najbliższej możliwej odległości. Aż żal się ich robiło.

O "Władcy much"

O 12.00 w Pawilonie Wyspiańskiego pierwsza odsłona akcji Tygodnika - lekcja czytania - seminarium dla licealistów poprowadzone przez Stefana Chwina, o powieści "Władca much" Williama Goldinga. Zainteresowanie akcją przerosło oczekiwania organizatorów, i aby zachować w miarę seminaryjny charakter spotkania, trzeba było ograniczać liczbę chętnych licealistów. Niektórzy poloniści gotowi byli stawiać się na takie seminarium z całymi klasami. I kto mówi o braku zainteresowania literaturą? Wystarczy stworzyć ciekawą platformę wzajemnej wymiany poglądów na literaturę, zaprosić na spotkanie pisarza, który w niebanalny sposób będzie mówił o znanej powieści... Maturzyści przychodzili nawet prosto z próbnych matur z matematyki, które pisali tego samego dnia rano.

Stefan Chwin tłumaczył powody wyboru tej właśnie książki na temat seminarium. Opowiadał o Goldingu (pisarz żył w latach 1911-93), który w czasie II wojny światowej służył w brytyjskiej marynarce, uczestniczył w ofensywie aliantów w Normandii, później pracował jako nauczyciel. Chwin mówił o tym, że on osobiście uważa "Władcę much" za jedną z najwybitniejszych powieści XX wieku. Przypomniał, że kiedy Golding zwracał się z maszynopisem do kolejnych wydawnictw, kolejne wydawnictwa maszynopis odrzucały (na druk nie zdecydowało się żadne z piętnastu wydawnictw do których maszynopis dotarł).

Nagrodę Nobla Golding otrzymał w 1983 roku właśnie za tę książkę, która ukazała się drukiem w 1954 roku. Ale i jury Komitetu Noblowskiego było podzielone, co ujawnił jeden z jurorów, łamiąc zasadę tajności obrad. Do 1955 roku w Stanach Zjednoczonych sprzedało się około 3 tys. egz. A w latach 60., kiedy powieść stała się modna - 20 milionów egzemplarzy. Różnie interpretowano i tytuł, i przesłanie książki. Władca much (Lord of the Flies) to biblijny tytuł Belzebuba, Szatana. Ale też Stefan Chwin nie obstawał przy jedynie religijnej interpretacji książki. Dla niego to znakomita diagnoza społeczna, ukazanie procesów tworzenia wspólnoty, wykluczania słabych, tworzenia mechanizmów demokratycznych i burzenia ich. Historia przemocy, problem istnienia zła na świecie. Książka - metafora. W powieści pada pytanie "...ale co poszło źle?". To swoiste powtórzenie historii biblijnej: dzieci w powieści (pierwsi rodzice w Biblii) trafiają na rajską wyspę (do Edenu). Co sprawia, jakie mechanizmy, jakie przypadki, że tak dobry początek tak szybko się psuje?

Istnieją dwie ekranizacje powieści. Jedna z nich jest bliższa odczytaniu przesłania "Władcy much" poprzez narodziny świeckich obrzędów (patrz święcenie sztandarów przez nazistów; powieść jako zapis tego, co działo się z relacjami międzyludzkimi w czasie II wojny światowej). Bożki zamiast Boga. Czy religię tworzą ludzie, bo - jak pyta w powieści Golding - szukają wsparcia w obliczu niebezpieczeństwa? Czy chłopiec, który przynosi dobrą nowinę po zejściu z góry ("że bestii na wyspie nie ma") i zostaje zabity przez inne dzieci, to metafora Chrystusa, który przychodzi z dobrą nowiną, jest niewinny, a także zostaje zabity? Stefana Chwina zainteresowały dwie sprawy: w książce bohaterowie-dzieci z dobrych brytyjskich domów zupełnie się nie modliły, są reprezentantami społeczeństwa jakby przed narodzinami religii. Druga kwestia to ta, że w powieści nie ma kobiet. To też nadaje się na socjologiczną diagnozę?

Żeby tak właśnie wyglądały wszystkie lekcje polskiego... Akcją "Lekcje czytania" trzeba bezwzględnie objąć większość polskich miast.

Nieobecne w tłumaczeniu

O 14.00 w Massolicie debata "Literatury na Świecie". Prowadzenie: Marcin Szuster. Obecni: Anna Górecka, Jacek Gutorow, Małgorzata Łukasiewicz i Andrzej Sosnowski. Znakomici tłumacze dyskutowali, przy głośnym współudziale słuchaczy z głębi sali (tłumaczy Magdaleny Heydel, Grzegorza Jankowicza, Piotra Mierzwy, Piotra Bukowskiego) i cichej obecności innych (m.in. Ryszarda Krynickiego), sprzeczali się i dochodzili do konsensusu. Jakie okoliczności sprzyjają temu, że jedne przekłady przyjmują się w polszczyźnie, trafiają w swój czas, autorzy wierszy czy powieści stają się w Polsce sławni, a inne znów tłumaczenia - chociaż równie dobre - przemijają bez większego echa, krytycznej recepcji? Czy filozof społeczny Adorno jest "niecnie używany" przez środowiska współczesnej młodej polskiej lewicy? Czy następuje manipulacja jego filozofią (przyjmuje się to, co dla lewicy dobre, odrzuca lub przemilcza jego krytykę)? Jak to jest z przestrzenią języka poetyckiego, kiedy jest gotowy na przyjęcie obcego, nowatorskiego głosu poety? Dlaczego tak popularny stał się w Polsce O’Hara? O tym, jak poeta ten wymyślił "życie języka na nowo", opowiadał Andrzej Sosnowski. Kwestia energii samej materii języka. Dlaczego poezja szwedzka nie przebiła się u nas w znacznie większym stopniu, tak jak na to zasługuje? Czy istnieją nazwiska poetów, prozaików, dramaturgów, którzy w polszczyźnie są źle zadomowieni?  To jedynie kilka pytań z tych, które podczas spotkania padły.

Kto ma władzę, ten ma kanon

O 16.00 w Auli Centrum Studiów Humanistycznych UJ przy Grodzkiej dyskusja "Popioły i diamenty czyli rewizja polskiej literatury XX wieku" poprowadzona przez Michała Pawła Markowskiego z Ingą Iwasiów, Anną Nasiłowską, Piotrem Śliwińskim. Nie mam pojęcia ile ta aula mogła pomieścić słuchaczy. W pewnym momencie przestawało się ogarniać ilość napływających ludzi. Mogło ich przybyć 300, mogło i 700. Młodzież siedziała na okiennych parapetach lub stała wzdłuż ścian, gdy wszystkie miejsca siedzące były już zajęte. Michał Paweł Markowski, prowadzący debatę, podgrzał atmosferę spotkania już na wstępie. Przywołał kilka wypowiedzi z ankiet dotyczących dzieł niedocenionych i przecenionych w literaturze polskiej, ankiet paryskiej "Kultury", "Dziennika", debaty toczonej swojego czasu na łamach "Tygodnika Powszechnego".

Przypomniał słowa Henryka Berezy, że Czesław Miłosz to autor przeceniony, słowa Sławińskiego o tym, że " poeta Lechoń reprezentuje pustosłowie", itp., itd… Co smakowitsze kąski na pożarcie. Jednocześnie przyznał, że takie ankiety jedynie zaciemniają prawdziwy obraz literatury. Przywołał dwa poważne projekty rewizji, projekty kulturalnej rewolucji: Karola Irzykowskiego oraz Stanisława Brzozowskiego. Zapytał, co w literaturze polskiej XX wieku jest wartościowe. O które dzieła warto kruszyć kopie? Kto stanowi kanon literackich dzieł? Czy Roman Giertych mógł zmienić kanon szkolnych lektur? Kto układa, sankcjonuje kanon? Politycy, krytycy, czytelnicy, media?

Inga Iwasiów mówiła, że trudniej jej teraz mówić o kanonie, od czasu kiedy z krytyka stała się także prozaiczką. Jest ostrożniejsza w wydawaniu sądów o cudzym pisarstwie. Anna Nasiłowska przypominała o nieodrobionym zadaniu skonfrontowania kanonu dzieł polskich z kanonem literatury światowej, a także próbie wpisania najlepszych polskich dzieł w kanon arcydzieł światowych. Co było w naszej literaturze oryginalne, co wtórne? Nasiłowska broniła dzieł z lat 60. i 70.: Konwickiego, Brandysa, Buczkowskiego. Stwierdziła, że Wojaczek był lepszym poetą niż ostatnio nagrodzony nagrodą Nike Tkaczyszyn-Dycki. Żartowała, że literatura polska jest nieustannym źródłem frustracji. Inga Iwasiów mówiła, że w szkole nie powinno być miejsca na popkulturę.

Piotr Śliwiński zauważył, że podczas niedawnego Festiwalu im. Miłosza w Krakowie młodzi poeci byli jedynie obecni podczas wieczornych debat, jakby w "offie". Że niewielu mieliśmy reprezentantów polskiej poezji podczas festiwalu. Mówił, że może warto zrezygnować z biegunowości w opisach krytycznych (jeden autor natychmiast musi być konfrontowany, porównywany, przeciwstawiany innemu). Śliwiński twierdzi, że podręcznik literatury powinien być "od uwodzenia literaturą", a nie informowania (o literaturze, o książkach). Powinien przypominać historie miłosne, bo tylko wtedy jest przekonywujący. Krytycy zgodzili się, co do tego, że kanon jest instrumentalizowany przez różne grupy nacisku (polityków, media). Zgodzili się także, że "coraz więcej konsultacji społecznych wokół kanonu szkolnych lektur, a coraz mniej niestety książek w szkole". Dla Ingi Iwasiów ważne jest pisarstwo Nałkowskiej, Piotr Śliwiński na nowo zachwycił się "Płomieniami" Stanisława Brzozowskiego i opowiadaniami Zygmunta Haupta.

Pascal Quignard czyta baśń

O 18.00 w Auli Collegium Novum przy Gołębiej spotkanie z Pascalem Quignardem. Autor niespodziewanie przeczytał baśń własnego autorstwa, nad którą obecnie pracuje. Spotkanie poprowadził Krzysztof Rutkowski. Quignard wspominał swoje spotkania na uniwersytecie z Lévinasem (filozof był rozczarowany, że Pascal Quignard jednak nie zostanie profesorem filozofii) i to, jak Ricoeur zachęcił go do tłumaczenia z greki. Krzysztof Rutkowski opowiadał, jak razem z Pascalem zwiedzali wczoraj Kraków, albowiem francuski pisarz jest w Polsce pierwszy raz; jak ich zdziwiło to, że do Bazyliki Mariackiej istnieją dwa wejścia: dla modlących się i dla zwiedzających. Quignard mówił, jak ważna jest dla niego muzyka (np. Chopina, Schuberta), kontemplacja, czytanie. Mówił, że żyje trochę jak pustelnik, jedynie jesienią, aby zażegnać depresji czasem udaje się na spotkania autorskie czy do kina. Od 1994 roku poświęcił się jedynie czytaniu i pisaniu książek, z wszelkich innych zawodów i prac zarobkowych zrezygnował.

Literatura i wino

O 20.00 w Hotelu Pod Różą "In vino fabula, czyli wykład Marka Bieńczyka o związkach literatury i wina w kulturze zachodniej". W świetle świec, w garniturach i wieczorowych sukniach, w towarzystwie pisarzy, tłumaczy, dziennikarzy, gości specjalnych, mistrz ceremonii - największy znawca związków literatury z winem, autor wyśmienitych felietonów o winie i wspaniałych książek; powieści, tłumaczeń - sam Marek Bieńczyk rozpoczął tą niezwykłą ceremonię smakowania win i opowiadania o arcydziełach literackich. Trudno oddać atmosferę tego wieczoru. Wystarczy przywołać kilka zdań, którymi podzielił się z gośćmi:

- Osoby które nie piją wina, są de facto ateistami.

- Czytać gazetę i pić wino to świętokradztwo. (Pozwolę sobie dodać: chyba, że czytasz "Tygodnik Powszechny" i pijesz dobre wino, wtedy możesz być rozgrzeszonym).

- Narody dzielą się na te, które piją wódkę, i na te pijące wino.

- Każdy uczciwy człowiek ma dwie Ojczyzny: swoją i Francję (stąd wino francuskie podczas wieczoru).

- Wojna francusko-francuska pod flagą biało-czerwoną (czyli wino bordeaux, odbierane bardziej jako "intelektualne", /"protestanckie"/ kontra wino burgundzkie, postrzegane bardziej "zmysłowo", /"katolickie"/. Podczas ostatniego w życiu posiłku Witold Gombrowicz pił wino..., zgadnij koteczku które... (odpowiedź poprawna: burgundzkie).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz kulturalny, redaktor, współpracownik "Tygodnika Powszechnego".