Co się stanie z naszą klasą

Otóż zostało nam mniej więcej 7 tygodni, gdyby liczyć od dnia, w którym piszę te słowa.

13.05.2019

Czyta się kilka minut

Siedem ostatnich tygodni pobytu mojego starszego dziecka w publicznej placówce oświatowej, czyli w naszym rejonowym przedszkolu, z którym związani byliśmy od czterech lat i żadna siła by nas nie przekonała, że inny wybór mógłby być lepszy. Mieszkamy w centrum Warszawy, tu gdzie tkanka społeczna – choć oczywiście coraz bardziej zgentryfikowana – wciąż pozostaje bardzo zróżnicowana. Idealne miejsce do życia dla każdego sytego lewicowca, gardzącego zadłużoną we franku klasą średnią, który swoje ideały wciela w życie w otrzymanym w spadku po babci mieszkaniu, z którego blisko na plac Zbawiciela (wybaczcie tę drobną sąsiedzką złośliwość).

To zróżnicowanie świetnie oddawała struktura społeczna naszego przedszkola – czyli dzieci z najróżniejszych środowisk. W Tygryskach, Misiach i Sowach Mądrych Głowach spotykali się bowiem synowie i córki sprzedawczyń z pobliskiej Żabki, potomstwo wykładowców znajdującej się tuż obok Politechniki Warszawskiej, dzieci bezrobotnych beneficjentów opieki społecznej, córka emigrantów z Nepalu, mali Ukraińcy i Hindusi, ludzie o różnych poziomach dochodów i doświadczeń życiowych, tych dobrych, a czasem tych bardzo złych. A jednak ta mieszanka świetnie się sprawdzała – prowadzona silną ręką przez dyrektorkę, której udawało się łączyć zdawałoby się niemożliwe do połączenia światy, aspiracje rodziców, możliwości dzieci. Ku chwale ojczyzny.

Od września ubiegłego roku głównym tematem rozmów rodziców w przedszkolnej szatni stała się rzecz jasna szkoła – tajemnicze miejsce, do którego zaraz poślemy nasze dzieciaki, wychowywane jak na razie w placówce, w której problemy całej Polski odbijały się jak w lustrze, a jednak gdzie udawało się zbiorowym wysiłkiem wszystkich jakoś koegzystować bez większego szwanku, za to z wieloma korzyściami dla każdej ze stron. I właśnie teraz owa koegzystencja nieubłaganie się kończy – zaczynamy się dzielić i jest to podział, którego skutki będą nieodwracalne. Każdy bowiem, kogo stać, usiłuje zapisać dziecko do szkoły niepublicznej. Warszawa podobnego oblężenia w szkołach społecznych, jakie ma miejsce w tym roku, nie widziała nigdy. Dość rzec, że do jednej z takich szkół w tym roku zgłoszono ponad 20 osób na jedno miejsce. A gdy dzieci przyjęto, okazało się, że nawet tej świętej zasady, która często obowiązuje w podobnych placówkach – czyli, że pierwszeństwo na listach ma rodzeństwo uczniów już będących w danej szkole – tym razem nie da się zastosować, i że niektórzy rodzice od września będą musieli wozić swoje dzieci do różnych szkół, co w zakorkowanej Warszawie brzmi jak ponury żart. Ale wolą je wozić, niż posyłać do rejonowych podstawówek, które – jak jedna z takich szkół w Wilanowie – ma klasy od „a” do „m”, niech każdy sobie dopowie, co za tym idzie. Ratujmy maluchy – wołają więc w panice i by je ratować, wysupłują kolejne pieniądze na ucieczkę z systemu.

W „Kulturze Liberalnej” tematem jednego z ostatnich numerów była „druga fala prywatyzacji”, jak redaktorzy tygodnika nazwali procesy zachodzące w Polsce PiS. Opisana przeze mnie ucieczka rodziców dzieci z klasy średniej w objęcia prywatnego, a w każdym razie niepublicznego szkolnictwa jest tego wyrazistym dowodem. Do tej pory tacy ludzie poza systemem jedynie leczyli te dzieci, płacąc dodatkowe składki w prywatnych ośrodkach. Teraz jeszcze – w obliczu chaosu wynikającego z deformy szkolnictwa – masowo przeskakują w prywatne także w edukacji. I złorzeczą, bo te kolejne obciążenia, mimo łaskawie sypanego 500 plus na każde dziecko, zaczynają być zbyt wielkie. PiS nazywając „polityką społeczną” swoje transfery pieniężne, tak naprawdę karmi drugi niepubliczny obieg, bo zamiast ulepszać system, z którego – jak z naszego przedszkola – mogą skorzystać wszyscy, czyni go coraz bardziej niewydolnym i odstrasza od niego ludzi. Socjolożka Małgorzata Jacyno w wywiadzie dla „Kultury Liberalnej” mówi wprost: „celujemy nie w budowanie wspólnych instytucji, ale w transfer pieniędzy pozwalających niektórym przeżyć i przeboleć rozpad instytucji publicznych. Transfery socjalne będą jedynie uzupełniać wynagrodzenia, po to by ludzie złapali oddech w sytuacji znikania gwarancji systemowych”.

Łukasz Pawłowski dodaje: „rząd zamiast poprawiać jakość usług publicznych decyduje się na indywidualne transfery pieniężne, a obywatele, zniecierpliwieni pogarszającą się jakością systemów publicznych, kupują potrzebne im usługi na rynku prywatnym”.

Ci, którzy mogą, to sobie kupują. Wkurzeni, że muszą za wszystko płacić dodatkowo, coraz bardziej zbuntowani przeciw takiemu porządkowi. Ci, którzy nie mogą, nie kupują, ale są nie mniej wściekli, że ich dziecko pójdzie do klasy 1m, a lekcje będzie miało na popołudnia. Misie, Tygryski i Sowy, które teraz się rozdzielą, nie spotkają się pewnie już na żadnym etapie edukacji, nie mając w przyszłości już nigdy o sobie nawzajem pojęcia. Jedni znikną z oczu drugim, bo trafią do innych obiegów. Z wielką szkodą dla Polski. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Pisarka i dziennikarka, wcześniej także liderka kobiecego zespołu rockowego „Andy”. Dotychczas wydała dwie powieści: „Disko” (2012) i „Górę Tajget” (2016). W 2017 r. wydała książkę „Damy, dziewuchy, dziewczyny. Historia w spódnicy”. Wraz z Agnieszką… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 20/2019