Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W oryginale film nazywa się „Un monde”, jako że szkolne podwórko jest właściwie miniaturą świata: poligonem doświadczalnym, laboratorium władzy i obozem przetrwania w jednym. Co ciekawe, belgijska podstawówka z debiutu Laury Wandel to miejsce na pierwszy rzut oka bardzo przyjazne – szanuje wielokulturowość, daje dzieciakom wiele swobody, w sposób nieinwazyjny uczy pływania i składania liter. Jednakże dla dwójki „świeżaków”, siedmioletniej Nory i jej brata Abla, pierwszy dzień w szkole okaże się brutalną inicjacją.
- PLAC ZABAW – reż. Laura Wandel. Belgia 2021. HBO Max
Ciało pedagogiczne i rodzice stanowią tu fantomowy drugi plan. Kamera pracuje na wysokości dziecięcych twarzy, toteż starsi muszą czasami się zniżać, ażeby w ogóle zaistnieć w kadrze. Ta ich obecność-nieobecność ma znaczenie symboliczne, wychowawców bowiem najbardziej brakuje wtedy, kiedy są najbardziej potrzebni.
Dorośli, choć empatyczni, okazują się całkowicie dysfunkcyjni i ślepi na wszelką patologię. Na przykład wtedy, gdy bez żadnego powodu koledzy zaczynają dręczyć Abla. Wówczas jedynie siostra staje w jego obronie, zachęca do postawienia się oprawcom, namawia, by brat przełamał chłopacki wstyd i powiadomił kogo trzeba.
CO OBEJRZEĆ W WEEKEND: Nowości na VOD poleca co tydzień Anita Piotrowska, krytyczka filmowa „Tygodnika” >>>
W wielu zresztą scenach ostrość kamery ustawiona została wyłącznie na główną bohaterkę, żeby zaznaczyć jej wyobcowanie z nieostrego (czytaj: obojętnego) tła. W ten sposób Wandel pozostaje wytrawną behawiorystką, która uważnie obserwując to, co na zewnątrz, potrafi zajrzeć do wnętrza.
„Plac zabaw” zasila więc antologię tytułów podkopujących mit niewinnego dzieciństwa. Reżyserce wystarczyła godzina z niewielkim hakiem, oszczędne środki wyrazu i para świetnych małoletnich aktorów (Maya Vanderbeque i Günter Duret), by pokazać w zbliżeniu, czym jest prawdziwy horror bycia dzieckiem. A szczególnie w grupie rówieśniczej, która pozostawiona sama sobie lubi powielać najbardziej archaiczne mechanizmy stada: znajdowanie kozła (albo raczej „kota”) ofiarnego, ustanawianie porządku dziobania, wykluczania i wkluczania czy samonakręcanie się agresją.
PRZECZYTAJ TAKŻE:
ZMIERZCH PLATFORM STREAMINGOWYCH. Widz korzystający z Netfliksa czy Disneya coraz częściej czuje się jak abonent kablówki: płaci za tysiące godzin audiowizualnych treści, których nigdy nie obejrzy >>>>
Mimo wszystko autorka wierzy w dziecięcą zdolność do regeneracji. I ciekawe, że to dziewczynka, na dodatek młodsza, będzie próbowała przerwać ów cykl przemocy, chociaż po drodze, pod wpływem silnych emocji i poczucia bezradności, przyjmie na chwilę panujące reguły gry. A wszystko po to, by ratować brata nie tylko przed okrutnym stadem, ale i przed nim samym.
Nagrodzony przez krytyków na festiwalu w Cannes belgijski kandydat do Oscara bywa pod koniec zbyt dosłowny i za bardzo przypowieściowy w swoim tonie (biblijne imię bohatera nie mogło być przypadkowe). Jako rzecz o łamaniu dziecięcych kręgosłupów, o próbie pozytywnego buntu i zmowie milczenia nie wnosi wiele nowego. Dostajemy jednak poruszające i chłodne zarazem studium samotności w grupie. I nie chodzi nawet o nękanego Abla, lecz o jego siostrę, która w nowej klasie odnajduje się coraz lepiej tylko do momentu, gdy okaże się obrończynią szkolnego fajtłapy. W tym świecie ani słabi, ani ich rzecznicy nie mają racji. Z pewnością wie coś na ten temat bezrobotny ojciec dwójki małych bohaterów.