Ciemności nie widzę

Mieszkańcy Siechnic, sąsiedzi 45-hektarowej sztucznie doświetlanej szklarni, tęsknią za widokiem gwiazd.

22.11.2021

Czyta się kilka minut

Siechnice, 17 listopada 2021 r. /  / KRZYSZTOF STORY
Siechnice, 17 listopada 2021 r. / / KRZYSZTOF STORY

Pociąg relacji Kraków–Wrocław 12 km przed końcową stacją wjeżdża nieoczekiwanie na plan zdjęciowy „Mad Maxa”. Jest dawno po zachodzie słońca, a tu nagle jasno. Pochmurny i mglisty wieczór przestaje posłusznie otulać ciemnością krajobraz za oknami wagonu. Robi się żółto. Poza „Mad Maxem” przypomina to jeszcze scenę z „Blade Runnera 2049”. Bohater idzie tam przez postapokaliptyczne Las Vegas pełne rudego pyłu. Pod Wrocławiem jest podobnie, tylko tutaj zamiast pyłu krajobraz zanieczyszcza samo światło.

Ta scena wita mnie przy każdym wieczornym powrocie do rodzinnego Wrocławia. Źródłem surrealistycznej jasności jest Przedsiębiorstwo Produkcji Ogrodniczej w Siechnicach, które od 2012 r. należy do firmy Citronex. To 45 ha sztucznie doświetlanych szklarni – jedna z największych upraw w tej części Europy. W szklanych domach rosną pomidory – głównie czerwone, trochę żółtych. Tory kolejowe przebiegają tuż za zakładem. Jeszcze bliżej stoją domy, żyją ludzie.

Pomidorowy blask

Siechnice widać nie tylko z okien pociągu, ale też z całego Wrocławia, na zdjęciach satelitarnych, a nawet z odległych przecież górskich szczytów. Moim osobistym rekordem jest widok łuny ze wzgórz nad Lądkiem-Zdrojem – to ponad 80 km w linii prostej.

Pomidorowy blask obserwują też naukowcy z Instytutu Astronomicznego Uniwersytetu Wrocławskiego. Obok planetarium przy ulicy Kopernika znajduje się jedna ze stacji pomiarowych projektu ALPS (All-sky Light Pollution Survey), który mierzy zanieczyszczenie światłem w różnych lokalizacjach. Rozmawiam z dr. Sylwestrem Kołomańskim, szefem projektu:

– Według definicji astronomicznej za niebo zanieczyszczone światłem uznajemy takie, które jest o więcej niż 10 proc. jaśniejsze od naturalnego. Nie ma w Polsce miejsca, które by się w niej nie mieściło. Najbliżej naturalnej ciemności są takie rejony jak Bieszczady, Góry Izerskie, Puszcza Piska czy Drawieński Park Narodowy.

– A duże miasta?

– We Wrocławiu prowadzimy pomiary od dłuższego czasu. Najlepiej jest w bezchmurne noce, ale nawet wtedy niebo jest aż około 30 razy jaśniejsze od naturalnego.

A jak jest teraz? Sprawdzamy pomiary dokonywane na żywo przez stację ALPS. 17 listopada 2021, godzina 18.40 (ponad 2,5 godziny po zachodzie słońca). Niebo jest 380 razy jaśniejsze, niż byłoby bez sztucznych świateł. Dr Kołomański mówi, że to jeden z wyższych wyników w tym roku. W mieście jest odwrotnie niż w naturze – najjaśniejsze są pochmurne noce. Takie jak dzisiejsza, kiedy nisko wiszące chmury dodatkowo odbijają i rozpraszają światło. Problem zanieczyszczenia światłem jest globalny, coraz lepiej zbadany i przede wszystkim coraz większy. – Świat robi się coraz jaśniejszy – dodaje Kołomański. – Między 2012 a 2016 rokiem wzrost jasności w skali globalnej wyniósł 9 proc. Ta dynamika dotyczy zwłaszcza krajów rozwijających się, jak Indie, Chiny, oraz rozwiniętych, np. Polski. Żeby świecić, trzeba mieć za co.

Droga do Betlejem

Jadę do Siechnic. Nawet gdybym nie znał drogi na pamięć, nie musiałbym włączać nawigacji. Wystarczy jechać w stronę światła. Do szklarni dojeżdżam 1,5 godziny po zachodzie słońca, lampy są już włączone. Dają ciepłe, żółte światło, tak mocne, że spokojnie mogę przy nim czytać książkę. Nic dziwnego, że mieszkańcy o uprawach Citroneksu mówią: „Betlejem”. Od innych słyszę: „smocza jama”. Dla mnie, zwłaszcza z perspektywy drona, Siechnice są jak kadr z filmu science fiction – wielkie pole cybernetycznej pszenicy.

Większość mieszkańców Siechnic mówi, że przywykła do przedłużonego dnia. Światła Citroneksu gasną między 23 a północą, zapalają się około 5. Czasu na sen mają dość, a w domach i tak założyli rolety. Ktoś czasem zrobi mem o tym, że UFO na pewno wylądowałoby w Siechnicach. Tylko od jednej osoby słyszę, że faktycznie ciężej jej zasnąć, kilka osób skarży się na hałas z tzw. działa przeciwgradowego (urządzenie, które minimalizuje ryzyko gradu, który mógłby uszkodzić szklarnie). Jeśli coś przeszkadza pozostałym, to tylko brzydota miasta. Słyszę, że tęsknią za widokiem gwiazd.

Mieszka tu 7500 osób, choć jeszcze 10 lat temu było ich prawie o połowę mniej. To nie tylko zasługa rozwoju zakładu, który zatrudnia 600 osób. Siechnice stały się sypialnią Wrocławia. Wolnych miejsc jest już niewiele, co chwilę spotykam kolejny plac budowy albo domy stojące w szczerym polu bez porządnej drogi dojazdowej. Suburbanizacja w pełnym rozkwicie nie oszczędziła też terenów tuż przy pomidorach. Pod samą szklarnią mieszkają ludzie, buduje się kilka nowych osiedli. Spotykam tu młode małżeństwo na wieczornym spacerze. Wprowadzili się dwa miesiące temu.

– Nie da się tu kupić domu bez rolet, ale ceny nie są specjalnie niższe – mówią. – Nam to w ogóle nie przeszkadza, nawet więcej, czasem pomaga. Tu zbudowano dużo domów przy szutrowych drogach bez żadnego oświetlenia. Bez tych szklarni mielibyśmy zupełnie ciemno. Ludzie sobie doskonale radzą, ale zwierzętom to na pewno przeszkadza.

Rudziku, pobudka!

Negatywny wpływ zanieczyszczenia światłem na życie zwierząt był potwierdzany naukowo na całym świecie. Sytuację w Siechnicach sprawdzała ornitolożka Karolina Skorb.

– Na mapach zanieczyszczenia światłem z reguły najjaśniejsze są centra dużych miast – mówi. – A tu najjaśniejszy punkt jest 15 km od centrum. W dodatku tuż obok szklarni znajduje się mały las, 19 ha. To idealna powierzchnia doświadczalna.

Skorb nagrywała i analizowała śpiewy ptaków, by zbadać liczbę gatunków i ich aktywność. Obszar kontrolny wyznaczyła po drugiej stronie miasta, daleko od intensywnych świateł. Pierwszy wniosek: w okolicy szklarni żyje mniej gatunków. Okazało się też, że rudziki w Siechnicach budzą się średnio o 40 minut wcześniej niż ich koledzy z zachodniej strony Wrocławia. Jeszcze większe różnice były u kosów: miały pobudkę 70 minut wcześniej, o 20 minut później szły spać.

– Każde wydłużenie aktywności oznacza dodatkowy wydatek energetyczny – dodaje ornitolożka. – W dodatku ptaki, które mają deficyt snu, muszą kiedyś odespać. Wtedy są narażone na ataki drapieżników. Wyobraźmy sobie, że nas codziennie ktoś zrywa z łóżka o ponad godzinę wcześniej.

Karolina Skorb badała tylko aktywność ptaków w ciągu doby, ale konsekwencji zanieczyszczenia światłem jest więcej. – Negatywnie wpływa na bogactwo flory jelitowej – dodaje. – Zwierzęta wtedy mniej efektywnie pozyskują energię z pożywienia. Zwiększa się za to poziom kortykosteronu, hormonu stresu. Nadmiar światła istotnie przyspiesza dojrzewanie płciowe ptaków. Efekt może być taki, że wcześniej przystąpią do lęgu, a pisklęta wyklują się wczesną wiosną, kiedy nie ma jeszcze odpowiedniej ilości pokarmu albo jest za zimno.

740 samolotów

Na liście gatunków wrażliwych są też owady i nietoperze. I, jak zwykle, gdzie jeden traci, tam drugi korzysta. Nie chodzi tylko o pająki wieszające sieci na latarniach, by łapać zwabione światłem owady, ale też o ludzi i uprawiane przez nich rośliny. Sens i potrzebę doświetlania szklarni tłumaczy dr Anna Kołton z Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie: – Rolnik ma wyprodukować jak najlepszej jakości plon. Zdrowy, bezpieczny, smaczny i akceptowalny cenowo. Z drugiej strony jesienią i zimą mamy krótszy dzień i klimat, który temu nie sprzyja. Pomidor potrzebuje nawet do 16 godzin światła, musimy albo doświetlać, albo uprawiać go tylko w lecie. To samo dotyczy szklarni z ogórkiem, sałatą, papryką.

Kołton szacuje, że pod sztucznym światłem z metra kwadratowego możemy zebrać od 60 do nawet 120 kg pomidorów każdego roku. Mnożąc 120 przez 45 ha uprawy w Siechnicach, dostaniemy 54 tys. ton. To tyle co 740 samolotów pasażerskich airbus a320. Bez lamp mielibyśmy zaledwie ułamek tego.

Regulacji brak

Czy jednak oświetlenie konieczne do uprawy musi rozlewać się na cały okoliczny region? Anna Kołton wyjaśnia, że nie: – Jest tylko jedna możliwość: instalacja specjalnych kurtyn. To technicznie wykonalne, tylko bardzo drogie. Metr kwadratowy takiej zasłony może kosztować nawet ponad 30 dolarów. Dodatkowo konieczna jest budowa specjalnej wentylacji, która wymusi przepływ powietrza przy zasuniętych kurtynach. Oczywiście problem zanieczyszczenia światłem jest poważny, ale rozumiem przedsiębiorcę, który nie zdecyduje się na tak dużą inwestycję, jeśli nie musi.

A nie musi, bo polskie prawo nie ma prawie żadnych regulacji związanych z oświetleniem. Dobrze pokazuje to przypadek Siechnic, których burmistrz Milan Ušák próbował skłonić Citronex do ograniczenia emisji światła. Urząd Miasta mógł jedynie poprosić władze powiatu, by te nakazały firmie przeprowadzenie „przeglądu ekologicznego”. Starosta przychylił się do prośby. Citronex od decyzji się odwołał i sprawę wygrał, bo Samorządowe Kolegium Odwoławcze stwierdziło, że „brak jest podstaw prawnych, aby zobowiązywać Spółkę do udowodnienia (…) że eksploatowana przez nią instalacja nie oddziałuje negatywnie na środowisko”. Władze Siechnic więcej zrobić nie mogą.

Dr Kołton jest więc w pewnym konflikcie: z jednej strony promuje ideę ciemnego nieba, z drugiej współpracuje z rolnikami i ogrodnikami, którzy bez świateł nie mogą pracować: – Najrozsądniejszym rozwiązaniem jest wprowadzenie takich regulacji, by emisję światła rozpatrywać już na etapie budowy takiej szklarni. To też znacznie tańszy sposób niż dokładanie kurtyn do już działającej uprawy.

Paleta szkód

Słowo „zanieczyszczenie” kojarzy się z realnymi szkodami. W przypadku światła oczywisty jest wpływ na przyrodę, ale to nie koniec. Dr Sylwester Kołomański mówi o tym z perspektywy astronomicznej: – Degradacja nocnego nieba to degradacja zasobu naukowego, możliwości badania wszechświata. Jeszcze przez długi czas obserwacje naziemne będą istotne w procesach badawczych.

Dawniej obserwatorium we Wrocławiu mieściło się w samym centrum miasta, na Wieży Matematycznej Uniwersytetu Wrocławskiego. Prawie sto lat temu zbudowano planetarium na ulicy Kopernika, w Parku Szczytnickim. Daleko od centrum, ciemniej. Dzisiaj oba te miejsca są bezużyteczne, a naukowcy z Wrocławia na obserwacje jeżdżą 30 km dalej, do Białkowa.

Piotr Nawalkowski ze Stowarzyszenia POLARIS-OPP pokazuje, że paleta szkód jest szersza: – Człowiek od zawsze funkcjonował w rytmie okołodobowym, tak samo jak reszta natury. Ciągła ekspozycja na światło zaburza nasz zegar endogenny. Jest to już przedmiotem wielu badań, głównie zagranicznych. Potwierdzono, że praca na nocnych zmianach w silnym świetle zaburza wydzielanie melatoniny i zwiększa ryzyko rozwoju nowotworów. Istnieją badania wykazujące, że osoby słabowidzące, niewidome rzadziej zapadają na choroby nowotworowe. U kobiet to jest przede wszystkim rak piersi, u mężczyzn rak prostaty. Sztuczne przedłużanie doby wpływa też na układ krążenia, zdrowie psychiczne, procesy metaboliczne i inne.

Światełko do nieba

Nawalkowski od lat zajmuje się ochroną ciemności. Już jako nastolatek pasjonował się astronomią, z kolegami spotykał się w Sopotni Wielkiej w Beskidzie Żywieckim i obserwował nocne niebo pełne gwiazd. Z czasem założyli stowarzyszenie, a 10 lat temu zaczęli w Sopotni czynną ochronę ciemnego nieba. Współpracując z samorządem doprowadzili do wymiany latarni na takie z płaskimi szybami, które świecą tylko w dół, a nie rozpraszają światła dookoła. Organizują Festiwal Ciemnego Nieba, a Sopotnia jest dzisiaj znana głównie z astroturystyki. – Właśnie ruszamy z nowym projektem „Racjonalna polityka oświetleniowa w praktyce” z funduszy EOG – mówi Nawalkowski. – Będziemy pracować nad uchwałą krajobrazu nocnego, a mieszkańcom, którzy będą chcieli oświetlać lepiej swoje domy czy firmy, pomożemy merytorycznie i finansowo.

Zanieczyszczenie światłem w wielu krajach jest już rozpoznawane jako problem prawny. – Już w 2003 r. osiem z dwudziestu regionów we Włoszech miało lokalne prawa dotyczące zanieczyszczenia światłem – mówi dr Magdalena Zienowicz, architektka z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu. – Miejscem, które warto obserwować jako dobry przykład, jest też Seul, gdzie w 2012 r. wprowadzono szereg rozwiązań, nie tylko technicznych, ale też mocno postawiono na edukację. Albo Valladolid w Hiszpanii, gdzie wszystkie witryny uliczne są oświetlane z zewnątrz. Lampy montowane na elewacji dzięki temu równolegle oświetlają ulicę i chodnik. We francuskim Rennes niedawno wprowadzono strategię ograniczania oświetlenia miejskiego, wyłączania niektórych obszarów.

Co można zrobić, by świecić lepiej? We wszystkich rozmowach pada jedna odpowiedź: świecić mądrze. Jak mówi Sylwester Kołomański, nie chodzi o to, by wrócić do świeczek, wręcz przeciwnie. Korzystać z innowacyjnych technologii, by jasno było w czasie i miejscu, w którym tego potrzebujemy. Padają też konkretne przykłady rozwiązań. Płaskie oprawy, które powodują, że światło nie rozprasza się wszędzie dookoła, a oświetla tylko chodnik czy ulicę. Puste ulice o 2 czy 3 w nocy nie muszą być oświetlone tak mocno, jak o godzinie 19. Można zaoszczędzić nawet 50 proc. energii (i pieniędzy), a nasze oko nie zauważy dużej różnicy. Piotr Nawalkowski podaje przykład Norwegii, w której latarnie świecą słabiej, gdy spadnie śnieg. Rewolucją jest też technologia LED, choć tu eksperci podkreślają, jak ważna jest temperatura barwowa (najtańsze, zimne diody źle wpływają na nasz organizm). Często też stare lampy wymienia się na dużo wydajniejsze LED-y i cała ulica nagle jest prześwietlona.

– Nie istnieje dobre albo złe światło – mówi Piotr Nawalkowski. – Każde ma swoje zastosowanie. Przecież nie wyjedziemy osobówką orać pola ani kombajnem na wycieczkę w góry. Tak samo ważny jest więc dobór odpowiedniego oświetlenia do miejsca i potrzeb. Kiedy chcemy napić się szklanki wody, nie rozlewamy całego wiadra, a niestety tak dzieje się bardzo często ze światłem wokół domów. Ze sztucznym światłem jesteśmy nadal zbyt rozrzutni. Współpracując z Norwegami zobaczyłem, że ich państwo podchodzi do tego bardzo oszczędnie i racjonalnie. Czy jako kraj jesteśmy bogatsi niż Norwegia, żeby pozwalać sobie na wysyłanie światła w kosmos? ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter „Tygodnika Powszechnego”, członek zespołu Fundacji Reporterów. Pisze o kwestiach społecznych i relacjach człowieka z naturą, tworzy podkasty, występuje jako mówca. Laureat Festiwalu Wrażliwego i Nagrody Młodych Dziennikarzy. Piękno przyrody… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 48/2021