Ciągłość to reforma

Zderzenie Kaznowskiego i Prusaka było tak bolesne dlatego, że - choć ani jeden nie jest lefebrystą, ani drugi progresistą - obaj mają pewne skłonności do jednostronnego postrzegania ostatniego Soboru.

06.04.2010

Czyta się kilka minut

Zrosnącym zażenowaniem czytałem kolejne etapy polemiki, jaka wywiązała się na łamach "Tygodnika" między Piotrem Kaznowskim a ks. Jackiem Prusakiem ("TP" 13/2010). Spór dotyczy sprawy wielkiej wagi, jaką jest odpowiednie rozumienie i interpretacja II Soboru Watykańskiego. Dobrze by zatem było, gdyby polemika odbywała się w duchu tegoż Soboru (nawet jeśli niektórzy kwestionują istnienie czegoś takiego, jak "duch soboru"). Niestety, zamiast dialogu mieliśmy do czynienia z narastającymi nieporozumieniami i atakami.

Co gorsza, choć polemiści nie oszczędzali się, to prym w połajankach wiódł moim zdaniem ten, który występował w słusznej sprawie. Ks. Prusak rozpoczął tę dyskusję ważnym artykułem "Niech żyje Sobór" ("TP" 7/2010), w którym trafnie wskazał na manipulowanie przemówieniem Benedykta XVI do Kurii Rzymskiej z grudnia 2005 r., poprzez przeakcentowywanie "hermeneutyki ciągłości" - podczas gdy Papież za wzór stawiał wówczas "hermeneutykę reformy".

O co chodziło?

Niestety, odpowiadając Kaznowskiemu, redaktor "Tygodnika" przybrał ton pogardliwej wyższości. Zamiast podjąć dialog z redaktorem naczelnym "Christianitas", ks. Prusak zarzucał jemu i jego środowisku (to niepełna lista epitetów): niedouczenie, cierpiętnictwo, uleganie religijnej nerwicy naszych czasów, utożsamianie melancholii z pobożnością, wyznawanie zabobonów trydentynizmu, nieprzepracowaną żałobę za christianitas, niezdolność do życia w teraźniejszości, uprawianie "hierarchologii" zamiast eklezjologii, sprowadzanie Kościoła do folklorystycznego skansenu, uznawanie papieskiego krawca za strażnika ortodoksji, posiadanie urojeń i omamów, tworzenie publicystycznych kolaży i słownych kalamburów, identyfikację projekcyjną, teologiczne amatorstwo.

Podobnie jak ks. Prusak, nie zgadzam się z Kaznowskim. Nie rozumiem jednak, dlaczego w imię obrony Vaticanum II i wewnątrzkościelnego pluralizmu należy obrażać tych katolików, którzy inaczej myślą o misji Kościoła - i to występując w charakterze gospodarza debaty, jako redaktor "TP". Tradycja katolicyzmu otwartego powinna zobowiązywać do otwartości (w tym przypadku: zrozumienia argumentów, uszanowania różnic i spokojnego dialogu) także wobec środowisk konserwatywnych. Inaczej mamy do czynienia z katolicyzmem jednostronnie otwartym.

Wielu czytelników zapewne zapomniało, od czego zaczął się spór. Otóż pierwszy tekst ks. Prusaka był polemiką z tezami Tomasza Terlikowskiego, który z kolei komentował mój artykuł "Polskie katolicyzmy" ze styczniowej "Więzi". Ciekawy tekst Terlikowskiego miał jednak zasadniczą słabość - autor ustawił sobie przeciwnika. Odrzucił ujęcia radykalne: liberalnych zwolenników "ducha soboru" i tradycjonalistów odrzucających w całości soborowy dorobek, po czym przedstawił spór między eklezjologią ciągłości a eklezjologią zer­wania. W opisie Terlikowskiego nie ma jednak praktycznie żadnej różnicy między (jakoby łagodniejszymi) zwolennikami "radykalnego przełomu" a (skrajnymi, jak twierdzi) wyznawcami "ducha soboru". Takim zabiegiem prezes "Frondy" ułatwił sobie dalszy opis, w którym to on był górą jako "soborowy katolik misji".

Zerwania i ciągłości

Ks. Jacek Prusak miał zatem rację, podejmując polemikę z Terlikowskim. Moim zdaniem jednak warto pójść krok dalej i przedstawić własną całościową klasyfikację różnych stanowisk katolików do Vaticanum II. W tym celu nie wystarczy brać pod uwagę wyłącznie kryterium ciągłość/zerwanie. Dodać należy jeszcze co najmniej drugi czynnik, którym jest pozytywna/negatywna ocena zmian wprowadzonych przez ostatni Sobór. Dopiero wtedy dostrzeżemy szeroką skalę możliwych postaw.

Okaże się wówczas, że zwolennikami "hermeneutyki zerwania" są zarówno tradycjonaliści, jak i progresiści. Pod tym względem Hans Küng nie różni się od abp. Marcela Lefebvre’a. Obaj uważają, że II Sobór Watykański dokonał radykalnego przełomu w historii Kościoła, zrywając z dotychczasowym sposobem rozumienia Kościoła i jego misji. Różnica między obiema postawami - oczywiście, kolosalna - pojawia się przy ocenie tych zmian. Dla tradycjonalistów soborowe nowości to akt zdrady, porzucenie wierności Magisterium. Dla progresistów to dopiero początek drogi postępu ku Kościołowi przyszłości (dlatego niektórzy tak szybko głosili potrzebę Vaticanum III).

Na różne sposoby można też uprawiać "hermeneutykę ciągłości" - w zależności od własnej postawy wobec soborowych reform. W wersji konserwatywnej akcent będzie położony na ciągłość pomimo zmian. Ponieważ w tym ujęciu ciągłość jest ważniejsza od reform, interpretuje się soborowe dokumenty tak, by bagatelizować znaczenie zmian, uznając np. dialog ekumeniczny czy międzyreligijny za opcjonalny dla katolika. To, co nowe, trzeba bowiem rozumieć w świetle Tradycji.

Odwrotnie rozłożone są akcenty w reformatorskim ujęciu "hermeneutyki ciągłości" - podkreślana jest nowość ostatniego soboru, która nie zrywa jednak więzi z dotychczasową historią Kościoła. Tradycja nie jest przecież niezmiennością, dlatego ciągłość historii Kościoła wyraża się także (nie wyłącznie) poprzez zmiany. Nowe akcenty w nauczaniu są owocem albo przemian w świecie (np. w kwestii rozumienia wolności religijnej), albo dojrzewania i pogłębiania samorozumienia Kościoła (tak jest z ekumenizmem i stosunkiem do innych religii).

Upraszczając, można by zatem mówić o czterech zasadniczych postawach. Tradycjonaliści mówią: zerwanie - tak, nowość - nie. Konserwatyści: ciągłość - tak, nowość - nie (lub: raczej nie). Reformatorzy: ciągłość - tak (lub: raczej tak), nowość - tak. Progresiści: zerwanie - tak, nowość - tak (ale niezbędne są dalsze reformy).

Trzecim kryterium, które także można by tu uwzględniać, jest pozytywna/negatywna ocena okresu reform posoborowych. Tu również łatwo o nieporozumienia. Wielu entuzjastów Soboru alergicznie reaguje bowiem na wszelkie krytyczne uwagi dotyczące wdrażania reform. Dopatrują się w nich ukrytego ataku na samo nauczanie Soboru. Owszem, czasem tak bywa, że ktoś, kto ironicznie wyśmiewa posoborowe nadużycia liturgiczne, w głębi serca uważa, że winą za te nadużycia należy obarczyć sam Sobór. Równie często można jednak spotkać gorących zwolenników soborowego aggiornamento, którzy surowo krytykują posoborową "radosną twórczość" liturgiczną.

Różni reformatorzy

Gdzie w tej klasyfikacji umieścić postawę proponowaną przez Benedykta XVI? A gdzie Jana Pawła II?

Wydaje się, że różnica między papieżami nie ma charakteru jakościowego. Obecny biskup Rzymu zdecydowanie bardziej akcentuje potrzebę ciągłości w interpretacji Soboru niż jego poprzednik. Ratzinger wypowiadał się też krytycznie (i jako kardynał, i jako papież) o pewnych aspektach soborowej konstytucji "Gaudium et spes", której współtwórcą i entuzjastą był Wojtyła. Nie zmienia to jednak faktu, że, jak mi się wydaje, obaj papieże - choć odmienni - mieszczą się w powyższej kategorii "reformatorów".

Benedykt XVI nie lekceważy bowiem nowości II Soboru Watykańskiego, jak czynią to konserwatyści, lecz przyjmuje je za oczywistość, nawet jeśli - jak sam mówi - "faktycznie wystąpiła nieciągłość". Uważa, że naturą prawdziwej reformy jest "połączenie ciągłości i nieciągłości". Najlepszym tego przykładem jest jego rozumienie kwestii wolności religijnej czy nieodwracalnego charakteru dialogu z judaizmem. Nie mam tu miejsca, by to uzasadniać obszerniej. Więcej piszę na ten temat w kwietniowej "Więzi", w artykule o stosunku Benedykta XVI do Vaticanum II, zatytułowanym "Zrozumieć nowość", zaś inni autorzy z Laboratorium "Więzi" pokazują tam, jak nieuprawnione jest zawłaszczanie obecnego papieża przez środowiska konserwatywne.

***

Mam wrażenie, że zderzenie Kaznowskiego i Prusaka było tak bolesne dlatego, że - choć ani jeden nie jest lefebrystą, ani drugi progresistą - obaj mają pewne skłonności do jednostronnego postrzegania ostatniego Soboru. Jeden podkreśla głównie potrzebę dostrzegania ciągłości z wcześniejszą Tradycją, drugi natomiast koncentruje się na soborowych nowościach. Obaj także bardzo chcieliby, aby Kościół zmieniał się w kierunku, który uznają za słuszny. No i trafiła kosa na kamień...

Mnie samemu, jak wiadomo, zdecydowanie bliżej do krakowskiego jezuity, jest jednak "ale" - dotyczące nie tylko stylu polemiki. Nie zgadzam się z redaktorem "TP", gdy twierdzi, że "Kościół nie może być już zrozumiały poza nowoczesnością. Jeśli ją odrzuci, pozostanie sobą, ale tylko dla siebie". O ile dobrze rozumiem to stwierdzenie, zdaniem ks. Prusaka nowoczesność powinna być dla Kościoła odpowiedzią. Ja natomiast uważam, że jest raczej pytaniem. Nowoczesnością łatwo się zachłysnąć. A przynosi ona nie tylko radość i nadzieję ("Gaudium et spes"), lecz także smutek i trwogę. Trzeba jedno od drugiego wyraźnie odróżniać - do tego właśnie zachęcał II Sobór Watykański.

Wraz z ks. Prusakiem jestem natomiast przekonany, że autentyczny "duch soboru" to Duch Święty i że to On stoi za soborowymi uchwałami, a nie duch czasów. Bo ciągłość dziejów Kościoła to przecież nieustanna reforma.

ZBIGNIEW NOSOWSKI jest teologiem i socjologiem, redaktorem naczelnym miesięcznika "Więź", dyrektorem programowym Laboratorium "Więzi".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 15/2010