Chwyt i wstrząs

Celem sztuki nie są młodopolskie skandaliki, ale wyrywanie z otępienia, z poczucia wszystkojedności.

09.11.2014

Czyta się kilka minut

Minister kultury Włodzimierz Sokorski z żoną, Jerzy Andrzejewski i Kazimierz Dejmek po premierze w Teatrze Nowym w Łodzi, 1956 r. / Fot. Archiwum Teatru Nowego im. Kazimierza Dejmka w Łodzi
Minister kultury Włodzimierz Sokorski z żoną, Jerzy Andrzejewski i Kazimierz Dejmek po premierze w Teatrze Nowym w Łodzi, 1956 r. / Fot. Archiwum Teatru Nowego im. Kazimierza Dejmka w Łodzi

KAROL FRANCZAK: W projekcie zrealizowanym dla Teatru Nowego w Łodzi mierzycie się z niejednoznacznym dorobkiem socrealizmu i awangardy. Dlaczego ciągle powraca się do refleksji nad tymi kategoriami?
JOANNA KRAKOWSKA: Nie ma refleksji nad socrealizmem i awangardą. Jest refleksja nad socrealizmem i refleksja nad awangardą. W Łodzi spróbujemy ją podjąć w odniesieniu do obu tych kwestii jednocześnie, pokazując, jak socrealizm i awangarda pięknie się nawzajem oświetlają. Tak pięknie, że w pewnym momencie zacierają się między nimi granice. To są granice urojeń, halucynacji, ale zarazem także granice rozpoznawania świata.
Michał Kmiecik: Poza tym, poprawcie mnie, jeśli się mylę, ale chyba nie ma żadnego regularnego wracania. Są jakieś pojedyncze sytuacje.
Myślę nie o ostatnich latach, a powrotach w dłuższym okresie.
JK: Refleksja o socrealizmie w latach 80. i 90. miała jeszcze charakter rozliczeniowy, wypełniała „białe plamy” w myśli krytycznej. Wpisywała się w biegnący równolegle ciąg osobistych świadectw-samokrytyk ludzi „ukąszonych”. Dziś z kolei z socrealizmem badacze mierzą się zwykle na konferencjach poświęconych władzy i sztuce. My chcielibyśmy pójść trochę pod prąd tej oczywistości. Popatrzeć na socrealizm jako pewną strategię odklejenia się od rzeczywistości, a zarazem estetykę wszechobecną w popkulturowym pejzażu.
Na czym polega współczesna rewizja sposobu myślenia o dziedzictwie socrealizmu? Czy pozostały jeszcze jakieś realsocjalistyczne obszary tabu?
JK: Jedną z możliwości rewizji jest oddzielenie socrealizmu od stalinizmu – konceptualny gest, który może nam pozwolić dostrzec w sztuce socrealistycznej zamiast państwowej przemocy – awangardowy potencjał konstruowania utopii.
MK: Dla mnie fascynująca jest państwotwórcza rola tej sztuki. Nie wiem, czy stalinizm ma tu coś do rzeczy, niemniej jednak, przyglądając się socrealizmowi, można spojrzeć z zupełnie innej perspektywy na kino po ’89 roku, które, zwłaszcza jeśli chodzi o mistrzowskie pokolenie, jest w tej estetyce mocno zapożyczone.
JK: A dla mnie rola państwotwórcza jest kompletnie nieciekawa, za to pociąga mnie mimowolna wywrotowość socrealizmu w stosunku do rzeczywistości, która nie dorasta do oczekiwań i trzeba jej ciągle przypominać, jak powinna wyglądać. Socrealizm jako sztuka krytyczna – przyszło to panu do głowy?
Takiego porównania bym nie zaryzykował, ale patrząc dzisiaj na niektóre prace z lat 50., widać, że spod naiwnego dydaktyzmu prześwituje już świadoma kpina.
MK: To znaczy? O jakich pracach pan mówi?
W sztukach plastycznych choćby o „Postaciach” Wojciecha Fangora czy obrazie Waleriana Borowczyka „Młody murarz w niedzielę – Franciszek Hajnowski”.
JK: Oczywiście, w wielu socrealistycznych dziełach z lat wcześniejszych możemy się dziś doszukiwać ironicznych odcieni. Czy jednak nie dlatego, że nam się po prostu w głowie nie mieści, że można było na serio wypisywać na przykład miłosne ody do funkcjonariuszy bezpieki?
MK: Przykładem kpiny mógłby być film „Wilkasy 70” Wojciecha Wiszniewskiego z 1971 r., który hiperbolizuje formułę Polskiej Kroniki Filmowej.To jest zresztą bardzo pojemny format czy sposób prowadzenia opowieści. Dzisiaj do tych samych schematów sięgają „Kuchenne rewolucje” Magdy Gessler, najczystszej próby przykład realizmu kapitalistycznego. Program, w którym restauratorka-potentatka jeździ po Polsce i naucza, jak prowadzić restauracje, żeby przynosiły zysk w długofalowej perspektywie, to nic innego, jak opowieść o dobrym kolektywie i złym sabotażyście oraz samotnej pozytywnej bohaterce, która zaprowadza właściwy porządek w zakładzie pracy. „Brygada szlifierza Karhana” XXI wieku. To niesamowite, że ktoś w TVN-ie potraktował słowo „rewolucja” aż tak poważnie.
Czy pomysł na przyswojenie dorobku socrealizmu ma w Polsce głównie popkultura? Od lat nie gaśnie zainteresowanie plakatem, animacją i designem lat 50., mnożą się klubokawiarnie…
MK: Ale jakie klubokawiarnie? Będę stał jednak na straży czystości doktryny: klubokawiarnie są z gruntu burżuazyjnym wynalazkiem, więc nie mogą być socrealistyczne. Niestety, zbyt duża część polskiego establishmentu kulturowego dalej nie może uwierzyć, że PZPR oddała władzę, i rozgrywa wciąż swoje sentymentalne smuty, wszystkie „Janki Wiśniewskie” i tak dalej – zamiast zauważyć, że myślą, mową, uczynkiem i zaniedbaniem zaprowadzili inny reżim, który przemysł zwija, szkoły zamyka, nie buduje mieszkań i jest z siebie bardzo zadowolony.
Myślę, że to trochę kwestia pokoleniowa. Podczas pracy nad projektem wielokrotnie spotkaliśmy się z zakazami dostępu do tekstów, muzyki, filmów – ponieważ twórcy i ich rodziny wstydzą się tamtego okresu, zupełnie niepotrzebnie. Dopóki nie będziemy wiedzieli, czym jest dziedzictwo socrealizmu, nie przerobimy go.
W potocznej świadomości wciąż funkcjonuje rozróżnienie na „obciążony” i skompromitowany socrealizm oraz „niewinną” i apolityczną awangardę. Jak przełamać ten schemat?
MK: Zależy dla kogo skompromitowany. Czy Witkacy był awangardowym pisarzem? A czy „Szewcy” są apolityczni? Włoscy futuryści na czele z Marinettim poparli Mussoliniego, widząc w nim i jego reżimie praktyczną realizację ich artystycznych postulatów i haseł. Najciekawsze w przyglądaniu się socrealizmowi wydaje mi się przykładanie tych samych kryteriów oceny do sztuki powstałej w ramach innych prądów. W gruncie rzeczy socrealizm wytworzył pewien kod porozumiewania się, do którego pewni filmowcy wciąż wracają – najnowsze kino Andrzeja Wajdy jest socrealistyczne w formie i narodowe w treści. Jerzy Hoffman w „Bitwie warszawskiej” popełnił zresztą ten sam błąd.
Socrealizm i awangardę łączyło wiele, ale najmocniej projekt utopii społecznej i estetycznej. Wydaje się, że dziś problemem jest kryzys myślenia utopijnego – w sztuce, polityce i działaniach społecznych.
JK: Kryzys myślenia utopijnego, a nawet krytycznego, da się zauważyć nie tylko w polu sztuki, to jasne. Pragnienie przekształcenia świata pozostało, konkretnych projektów przekształcania raczej brak. Ruch Occupy jest dobrym tego przykładem – był ruchem pragnienia, ale nie stworzył utopijnej wizji, co najwyżej sam w sobie stanowił utopię.
Niezależnie od oceny realizmu socjalistycznego, jego analiza skłania do przemyślenia kondycji obecnej sztuki krytycznej i zaangażowanej. W jakim stopniu dzisiejszym artystom grozi zależność form działania, ich stylistyki i języka od ideologii?
MK: Nie czuję się specjalnie skłoniony do przemyślenia kondycji obecnej sztuki krytycznej i zaangażowanej. A o zależnościach od ideologii może mogliby panu opowiedzieć coś artyści reżimowi, my pracujemy nad offowym projekcikiem za pieniądze Ministerstwa Kultury i nikt się nam specjalnie do tego nie wtrąca.
JK: Co nie znaczy, że jesteśmy wolni od ideologii. Choć niekoniecznie jest to ideologia partii rządzącej i większości sejmowej. Skądinąd nie wiem, kogo Michał nazywa dziś artystą reżimowym. Może chodzi mu o reżim niewidzialnej ręki rynku. Jeśli tak, to faktycznie raczej nie jesteśmy reżimowi.
Mnie jednak zastanawia ten brak namysłu nad własnymi działaniami i dziwny paradoks: deklarująca krytycyzm sztuka zaangażowana okazuje się w pewnym sensie bezkrytyczna wobec samej siebie. Dzisiejsi artyści uzgadniają osobiste marzenia nie ze snem Stalina, ale… grantodawcy.
JK: Nie przesadzałabym z tym, że dzisiejsi grantodawcy mają jakieś wyraźne sny. Poza tym zdaje mi się, że problemem sztuki krytycznej w Polsce jest dziś raczej jej wyczerpanie, by nie powiedzieć – brak.
MK: Ma pan kogoś konkretnego na myśli?
Można byłoby zacząć od artystów, którzy w ramach realizowanej polityki tożsamości lub w imię walki o sprawiedliwość reprodukują społeczne stereotypy – jedni na temat homoseksualistów, inni biednych, bezrobotnych czy imigrantów. Wielu zaangażowanych twórców świetnie odnalazło się w neoliberalnej „polityce kreatywności”.
MK: Czyli rozmawiamy o ogólnie trudnych i nieustająco napiętych relacjach artystów i władz. Jestem ciekaw, czy za kilkadziesiąt lat ktoś będzie oceniał zaangażowanie artystów w restaurację kapitalizmu w Polsce tak, jak z dzisiejszej perspektywy mówi się o udziale Schillera, Nałkowskiej, Kruczkowskiego w budowie komunizmu, czy o legitymacjach partyjnych Łomnickiego i Treli.
Inny wspólny problem socrealizmu i współczesnych artystów to misja pedagogiczna. Poprzez sztukę pragnie się dzisiaj pomagać wykluczonym. Jak oceniacie wchodzenie przez artystów w role terapeutów, mediatorów i pracowników socjalnych?
MK: Nie ująłbym tego w ten sposób. Nikt nie mówi o misji pedagogicznej. Ja przynajmniej, tak mi się wydaje, nie mam takiej misji. Joanna może ma. Joanna jest profesorką Instytutu Sztuki PAN.
JK: Po pierwsze, nie jestem profesorką. Po drugie, Michał Kmiecik się myli, bo na pewno ma misję pedagogiczną – jako jedyny z nas jest lewicowym artystą. Artysta lewicowy musi mieć taką misję. W ogóle te wszystkie dyskursy ośmieszające edukacyjną rolę sztuki są ufundowane na jakimś kompleksie szkolnym. Ja tego nie rozumiem, bo wydaje mi się, że człowiek się uczy cały czas – sama teraz się uczę od Kmiecika....
MK: A ja uczę się od Joanny i zbliżamy się do momentu, w którym zrobiło się tak miło, że zaczniemy sobie zaraz spijać z dziubków. Przepraszam, pogubiłem się trochę w szarżach akademickich.
Moim zdaniem nie chodzi o misję pedagogiczną. W „Trenie Fortynbrasa” Herberta jest takie zdanie: „Trzeba wziąć miasto za gardło i wstrząsnąć nim trochę”. To jest moim zdaniem ważnym celem – nie żadne tandetne młodopolskie skandaliki, ale wyrywanie z otępienia, z poczucia wszystkojedności, wszystkimi dostępnymi środkami.
Czy radykalny krytycyzm artysty w dzisiejszej Polsce wymaga przekroczenia światopoglądowych zobowiązań?
MK: Mówi pan to w taki sposób, jakby od socrealizmu nie wydarzyło się w sztuce nic, ale to naprawdę nic.
JK: Michał, czy ty słyszałeś to pytanie? Przecież pan Karol nas bezczelnie prowokuje. Jakie przekroczenie światopoglądowych zobowiązań? Światopogląd to nie jest plan pięcioletni, tylko część tożsamości. Jak i po co artysta ma to przekraczać? To bynajmniej nie ogranicza poszukiwań w sferze sztuki, wręcz przeciwnie.
No właśnie, Michał Kmiecik mówi o ważnym dorobku ostatnich stu lat, a ja pytam o „tu i teraz” – artystów zaangażowanych we współczesnej Polsce. Czy ta sztuka, jakkolwiek daje się ją czytać zgodnie z wytycznymi dyskursów intelektualnych, może je przekroczyć?
MK: Trudno powiedzieć. Nie ma w tym nic złego, że artyści czytają współczesną filozofię i tam również szukają inspiracji. Pytanie tylko, co się z tym dalej robi.

JOANNA KRAKOWSKA jest adiunktką w Instytucie Sztuki PAN, wicenaczelną miesięcznika „Dialog”, autorką m.in. nominowanej do Nagrody Literackiej Nike monografii „Mikołajska. Teatr i PRL”.

MICHAŁ KMIECIK jest dramaturgiem. W ramach projektu „Awangarda i socrealizm” wspólnie z Joanną Krakowską i Michałem Januszańcem przygotowuje pracę ukazującą mechanizmy, którymi „kultura władzy” przedostała się do zbiorowej świadomości.

KAROL FRANCZAK jest socjologiem i teatrologiem, adiunktem w Zakładzie Badań Komunikacji Społecznej Instytutu Socjologii Uniwersytetu Łódzkiego.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 46/2014

Artykuł pochodzi z dodatku „Awangarda i socrealizm