Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Donald Trump twierdzi, że jest to efekt ceł (na 250 mld dolarów), którymi obłożył chińskie towary. Firmy mają bowiem przenosić produkcję z Chin do innych krajów, by taniej sprzedawać na rynek amerykański. Jednak eksport do USA stanowi tylko 4 proc. chińskiego PKB. Bardziej niepokojące dla chińskiej gospodarki jest to, że słabnie poziom konsumpcji i inwestycji. Dotąd, gdy pojawiały się oznaki dekoniunktury, władze Chin luzowały politykę monetarną, pompując pieniądze głównie w infrastrukturę. Miało to jednak swoją cenę: od 2008 r. dług wewnętrzny kraju podwoił się i dziś sięga 300 proc. PKB. Dalsze stymulowanie wzrostu w ten sposób może być niebezpieczne dla gospodarki. Tym bardziej że niektóre jej sektory już są przeinwestowane: ponad 20 proc. mieszkań w Chinach stoi pustych.
Władze w Pekinie wiedzą, że dla podtrzymania rozwoju konieczne jest unowocześnienie struktury gospodarki. Dotyczy to choćby konglomeratów państwowych, które są nieefektywne, ale – stabilizując rynek pracy – zapobiegają niepokojom społecznym. Z drugiej strony rozwój nowych technologii, mimo znacznych postępów, napotkał ostatnio przeszkodę w postaci Trumpa, który uznał, że Amerykanie zbyt łatwo dzielili się nimi z Chińczykami.
Wizje o nieuchronnej dominacji Chin na świecie nie są zatem wciąż przesądzone. Podobnie jak losy chińskiego eksperymentu, próbującego łączyć kapitalizm z dyktaturą i komunistyczną propagandą. ©