Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Większość Niemców uważa je za zbrodnię; większość Brytyjczyków sądzi, że były uprawnione, a Niemcy sami sobie winni, skoro zaczęli “wojnę w powietrzu". Co ciekawe, spór zaczęli nie Niemcy, ale brytyjskie bulwarówki, operujące antyniemieckimi emocjami. Pomijając istotę debaty, warto odnotować jedno: atmosfera towarzysząca wizycie królowej pokazuje nie tylko, jak Niemcy i Brytyjczycy mogą się różnić w ocenach historycznych, ale, równocześnie, jak niewielki wpływ ma to na sprawy bieżące. Brytyjczykom nikt nie grozi procesami i nie postuluje zbudowania w Berlinie pomnika-centrum ofiar alianckich zbrodni. Oczywiście można się spierać, byleby spory nie przeradzały się w wojnę, której emocje każą pytać, co zostało z pojednania polsko-niemieckiego czy idei “strategicznego partnerstwa".
Kai-Olaf Lang - berliński politolog, zajmujący się m.in. relacjami polsko-niemieckimi i doradzający niemieckim politykom - pisał niedawno, że przed Polakami i Niemcami są trzy możliwe drogi. Pierwsza, nazwana ponad dekadę temu “strategicznym partnerstwem", byłaby najlepsza, ale jest dziś nierealna. Trzeciej, najgorszej, czyli “sąsiedztwa pozbawionego wzajemnego zainteresowania", nie można wykluczyć. Realna, ale wymagająca wysiłku z obu stron, jest droga pośrednia - “pragmatycznej współpracy".
Taką drogą próbują iść Marek Belka i Gerhard Schröder. Wreszcie mamy coś konkretnego. Po pierwsze, to z inicjatywy Polski i przy poparciu Niemiec, przywódcy 25 państw UE wystosowali apel do władz Ukrainy, by druga tura tamtejszych wyborów prezydenckich była uczciwa. Rzecz druga: oba rządy powołały pełnomocników ds. stosunków polsko-niemieckich - pp. Irenę Lipowicz i Gesine Schwan. W 1989 r. tacy pełnomocnicy (wtedy Mieczysław Pszon, redaktor “Tygodnika Powszechnego" i Horst Teltschik) doprowadzili do przełomu, dzięki któremu możliwy stała się Nowy Początek we wzajemnych stosunkach. Teraz sytuacja jest wprawdzie inna, ale oczekiwania równie duże i równie dużo zależy od osobowości obu pań.
Choć nie wszystko się zmieniło. Gdy w miniony czwartek Gerhard Schröder spacerował po krakowskim Rynku, atmosfera była podobna, jak w czasie wizyty Kohla w 1995 r., kiedy zdawało się, że zasadnicze spory należą do przeszłości. Schrödera, jak wtedy Kohla, otoczył życzliwy tłum ludzi, którzy chcieli uścisnąć dłoń Helmutowi... Pardon: Gerhardowi.