Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Tak w prostackim skrócie można zreferować wyniki europejskiego raportu OECD (Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju) na temat czytelnictwa i oświaty. Jeżeli dodać do tego prostą zależność pomiędzy poziomem wykształcenia a osiąganym poczuciem życiowej satysfakcji - to okaże się, że zadaniem troskliwych rodziców jest sprawić, aby ich dziecko czytało - reszta przyjdzie sama. "Czytający, ergo - wykształcony, ergo - szczęśliwy". Czyżby to była magiczna życiowa recepta?
W stawce najwięcej czytających Europejczyków przodują Skandynawowie - Finowie, Duńczycy i Szwedzi. Znamienne, że nie potwierdzają się obawy o zgubny wpływ mediów elektronicznych na czytanie - społeczności skandynawskie wiodą prym w Europie na obu tych polach, a powszechność dostępu do internetu (ok. 80 proc. populacji) idzie w parze z imponującym stanem czytelnictwa. W krajach, które wydały Tove Jansson, Astrid Lindgren i Hansa Christiana Andersena, dzieci czytają najwięcej - symboliczne zrządzenie losu?
Jak zatem zachęcają do czytania Duńczycy - obywatele pięciomilionowego, bogatego kraju, rozrzuconego na Półwyspie Jutlandzkim i czterystu pięciu wyspach? Działalność duńskich bibliotek regulowana jest ustawą - każda gmina ma obowiązek finansować biblioteki, przy czym nie są to jedynie salki pełne książek. Do bibliotek należy integrowanie lokalnej społeczności i grup odmiennych etnicznie, edukacja obywatelska, kształcenie ustawiczne, działalność kulturalna.
Biblioteki są do pewnego stopnia kontynuacją bardzo żywej w Danii tradycji uniwersytetów ludowych i wiejskich kooperatyw (statystyczny Duńczyk uczestniczy aktywnie w dwóch organizacjach). Stanowią centra życia kulturalnego i obywatelskiego, łącząc cechy niegdysiejszych polskich domów kultury, świetlic dziecięcych i klubokawiarni. Nic dziwnego zatem, że 64 proc. dorosłych Duńczyków i 81 proc. dzieci stale (połowa - nie rzadziej niż raz w miesiącu, jedna piąta - co najmniej raz w tygodniu) korzysta z biblioteki. Łączne zasoby bibliotek dziecięcych to około 15 woluminów na każdego małego czytelnika. Duńskie dziecko wypożycza średnio 42 książki rocznie (!!!).
Wszystkie duńskie biblioteki (szkolne, naukowe i publiczne) połączone są w sieć internetową i mają wspólny, centralny katalog - za pośrednictwem internetu można zamawiać tytuły nawet z odległych placówek, kupować je lub wypożyczać osobiście w bibliotece najbliższej albo (odpłatnie) z dostawą do domu. Rejestracji czytelników dokonuje się za pomocą numeru pesel lub ubezpieczenia, niepotrzebne są żadne legitymacje. Książki wypożycza się na tydzień, ale można ten termin przedłużać z domu, za pośrednictwem sieci.
Wszystkie placówki mają stanowiska komputerowe z dostępem do internetu, a także tworzą serwisy e-informacji dla dzieci - biblioteki linków i tekstów, najpopularniejszych tematów. Kompletują też wirtualny księgozbiór dziecięcy, alternatywny wobec papierowego. Udostępniają zdigitalizowane encyklopedie, portrety pisarzy, portal bibliograficzny, a nawet bazy adresowe instytucji i firm. Pracownicy bibliotek redagują serwisy dla emigrantów i mniejszości etnicznych, organizują kursy internetowe i uczą korzystania z informacji. Biblioteki wypożyczają też filmy i muzykę.
Gminy finansują działalność bibliobusów - bibliotek na kółkach, które regularnie docierają w rejony słabo zurbanizowane. Wreszcie: duńska ustawa o oświacie ludowej gwarantuje każdemu obywatelowi dofinansowanie (w dwóch trzecich) każdej formy dokształcania - na przykład kursu haftu, kursu językowego czy pielęgniarskiego - a biblioteki bywają również ogniwem tego rodzaju aktywności.
Ufff! Frustrująca wyliczanka. Zwłaszcza, jeśli widziało się polskie prowincjonalne salki biblioteczne z przestarzałym księgozbiorem i sławojką w podwórku. A to jeszcze nie koniec.
W Szwecji informacja o każdym nowonarodzonym dziecku wędruje automatycznie do rejonowej biblioteki. W dniu pierwszych urodzin w domu solenizanta pojawiają się dwie bibliotekarki - przynoszą w prezencie pierwszą książeczkę i przytulankę, po czym zachęcają rodziców do odwiedzin w najbliższej bibliotece. Zabawy z książką organizowane są nawet dla dzieci całkiem malutkich.
Duńczycy od pewnego czasu wielką wagę przywiązują do tego, aby wszelkie działania promujące kulturę i adresowane do dzieci, organizować z udziałem rodziców czy dziadków - słusznie zakładając, że to, co dla dzieci ma walor edukacyjny, dla dorosłych może być bardzo pożądaną reedukacją i przyczyniać się do wzmacniania więzi międzypokoleniowych.
Środki z duńskiej państwowej kiesy przeznaczane są między innymi na bezpośrednie kontakty dziecka z twórcami, na nową nagrodę literacką, przyznawaną przez dzieci, na projekty przybliżające dzieciom dziedzictwo kulturowe, projekty dziecko-teatr, wreszcie na programy promujące wspólne uczestnictwo w kulturze dzieci i rodziców.
Niemałe kwoty przyznawane są bibliotekom w drodze konkursów - autorzy najciekawszych programów na rzecz czytelnictwa i kultury otrzymują trzyletnie dotacje. Nagrodzone projekty publikowane są w internecie i "klonowane" przez inne biblioteki. Państwowe pieniądze "rozdają" powoływane dla poszczególnych programów kilkuosobowe, wybierane co cztery lata, zespoły - składają się one w większości z "cywilów" - bibliotekarzy, nauczycieli, twórców, naukowców. Ponadto do wysokiego prestiżu książki dla dziecka przyczynia się osiem narodowych konkursów nagradzających pisarzy, ilustratorów i popularyzatorów czytelnictwa.
Zaledwie 40 proc. książek dla dzieci wydawanych w Danii napisanych zostało w języku duńskim. Reszta to tłumaczenia. Toteż państwo wspiera rodzimą twórczość literacką dotacjami liczącymi blisko 17 milionów euro rocznie (!!!). W Danii i Finlandii pisarze otrzymują tantiemy od wypożyczeń - każda książka będąca w bibliotecznym obiegu pracuje na swojego autora. Stąd najbardziej poczytni pisarze są ludźmi majętnymi. Jest też powszechnym obyczajem, że pisarze "dorośli" piszą także dla dzieci. Co czwarta korona, wydawana na finansowanie duńskiej twórczości filmowej, przeznaczona jest na filmy dla dzieci (!!!). Pomimo wysokiego VAT-u, wartość książek kupowanych w tym pięciomilionowym kraju wynosi 268 milionów euro rocznie. Jest więc Dania rajem dla moli książkowych i chwalebnym przykładem krzewienia kultury poprzez małe centra gminne.
Nikt nie oszacował, ile szkód wyrządza polskiej kulturze topnienie liczby domów kultury, małych szkół i bibliotek, które spełniają na prowincji rolę ostatniej reduty życia społecznego i kulturalnego. Rokrocznie odwiedzam kilkanaście bibliotek w nowoczesnych szkołach zbiorczych i niezmiennie upewniam się, że zdegradowano je do roli wypożyczalni lektur szkolnych. Szkoła, funkcjonująca w rytm kursów gimbusa, nie organizuje zajęć wykraczających poza edukacyjne pensum. Znacznie lepiej funkcjonują biblioteki publiczne, ale i im daleko do duńskiego rozmachu.
Polskie Ministerstwo Czytania, czyli Instytut Książki (z siedzibą w Krakowie), ma nową szefową. Podczas poznańskich Targów Książki dla Dzieci pani dyrektor Magdalena Ślusarska opowiedziała o nowej strategii promowania czytelnictwa, dla której szuka sojuszników. Jest w tych ambitnych planach kilka wątków podpatrzonych u Duńczyków i bardzo dobrze! Duńczyk potrafi, może i Polak da radę.