Bułka z czekoladą

„Ból i blask” ogląda się z podwójną, aczkolwiek chwilami rozdartą na pół przyjemnością: jako poszukujący straconego czasu „męski” melodramat i jako równie nostalgiczną rewizytę w dobrze znanym Almodóvarowskim świecie.

19.08.2019

Czyta się kilka minut

Antonio Banderas jako Salvador Mallo w filmie „Ból i blask” / MANOLO PAVON / MAT. PRASOWE
Antonio Banderas jako Salvador Mallo w filmie „Ból i blask” / MANOLO PAVON / MAT. PRASOWE

Pedro Almodóvar kończy w tym roku 70 lat. Przestał ukrywać siwiznę i sprawia wrażenie, jakby pojednał się ze światem i samym sobą. Pewnie dlatego więcej w jego nowym filmie zwykłego bólu aniżeli krzykliwego blasku. Mniej fajerwerków, za to wiele cierpkich słów wypowiedzianych pod własnym adresem. Po tym, jak stał się mistrzem, a następnie epigonem jedynego w swoim rodzaju gatunku zwanego almodramą, przyjął ton zdecydowanie bardziej intymny i bezpośredni. Odkładając wysłużonego autopilota, zrezygnował – na szczęście tylko częściowo – z wybuchowej mieszanki patosu, namiętności i filmowej ironii na rzecz melancholijnej podróży w czasie. Dodajmy jeszcze jeden szczegół: wszystko odbywa się w znieczulających oparach heroiny. Staje się ona w „Bólu i blasku” chwilowym substytutem zupełnie innego narkotyku, którego sam Almodóvar nie odstawia już prawie 40 lat.

Bo nawet jeśli fikcyjna historia Salvadora Mallo, reżysera w twórczym kryzysie i mężczyzny w smudze cienia, tylko z grubsza odnosi się do biografii twórcy „Volvera”, jego najnowszy film wręcz doprasza się o lekturę z kluczem. Dostarcza go chociażby obsada. W rolę główną wciela się Antonio Banderas, aktor-fetysz co najmniej od czasów wspólnego filmu „Matador” (1986). Jego matkę zagrała wówczas Julieta Serrano, podobnie jak później w „Kobietach na skraju załamania nerwowego” (1988) i ponownie teraz. Z kolei powracającą w retrospekcjach postać młodej matki bohatera gra Penélope Cruz, rozsławiona rolą zakonnicy we „Wszystko o mojej matce” (1999). Na dodatek wiele zdjęć do „Bólu i blasku” kręconych było w stylowym madryckim mieszkaniu Almodóvara, który użyczył protagoniście nawet własnych ubrań. Gdy dołożymy do tego osobisty monolog bohatera zza kadru, trudno wyobrazić sobie bardziej otwartą deklarację: „Salvador Mallo to ja”. Ogląda się więc „Ból...” z podwójną, aczkolwiek chwilami rozdartą na pół przyjemnością: jako poszukujący straconego czasu „męski” melodramat i jako równie nostalgiczną rewizytę w dobrze znanym Almodóvarowskim świecie.

„Ocaliło mnie kino” – to zdanie ma połączyć oba poziomy opowieści, którą kino zna już co najmniej od czasów Felliniego. Tym razem jej bohaterem jest filmowiec, który zamilkł na ponad 30 lat, ale także człowiek, któremu ciało i umysł z wiekiem odmawiają posłuszeństwa, skazując na konfrontację z własną skończonością. Owym najbardziej pierwotnym kinem raz jeszcze okazuje się ludzka pamięć. Stąd pierwsze ujęcie dojrzałego Salvadora siedzącego pod wodą na widmowym krześle płynnie przechodzi w bukoliczny obraz z dzieciństwa: piękna matka bohatera w towarzystwie innych wiejskich kobiet robi pranie przy strumieniu, śpiewając piosenkę w stylu flamenco. Kilka scen później śnieżnobiałe prześcieradło stanie się pustym ekranem, na którym ma być wyświetlony zrekonstruowany po latach film bohatera. Powróci również wspomniane już podwodne krzesło – ożyje w wątku małego Salvadora, namalowanego ongiś przez młodego murarza z Paterny, który stał się dla dorastającego chłopca obiektem pierwszego erotycznego zachwytu.

Bohatera nawiedzają także inne, znane skądinąd obrazy: katolickie wychowanie (nie aż tak złe jak w głośnym tytule z 2004 r.), ubogi dom w skalnej grocie urządzony z finezją przez matkę, młodzieńczy bunt oraz pierwsze miłosne uniesienia i rany. Kiedy Salvador odwiedza swego aktora, skłóconego z nim od trzech dekad, a ten częstuje go działką narkotyku, widma przeszłości zaczynają materializować się również pod współczesną postacią. Bohater spotyka kochanka, który zniknął z jego życia dawno temu, lecz na zawsze pozostał obecny w jego sercu, oraz sędziwą matkę, która umarła kilka lat wcześniej, nie otrzymawszy od syna tego wszystkiego, co był jej winien. Owe spotkania należą do najbardziej poruszających scen filmu, niezależnie od tego, do którego porządku ostatecznie należą: urojonego, ekranowego czy rzeczywistego.

Jedno zdaje się pewne – tylko ból jest tutaj realny. I to on kładzie się cieniem na całym filmie hiszpańskiego reżysera, nie pozwalając widzowi zatracić się w „almodramie”, rozsmakować w symbolizującej sielskie dzieciństwo bułce z czekoladą, ani bawić się podsuwanymi przez niego autocytatami. Zmęczenie wypisane na twarzy Banderasa, młodszego od reżysera o dekadę, z ledwo dostrzegalnymi iskierkami chłopięcego uroku, staje się wyznaniem samego twórcy. Bez kokieterii rozlicza się na ekranie z własnej niemocy oraz nadużyć popełnionych w imię narcystycznie rozumianej twórczości. Odmawia jednak odstawienia na boczny tor. Salvador vel Almodóvar sięga więc raz jeszcze po swoją „heroinę”. Zapala ją nieśpiesznie, zaciąga się z umiarem i odlatuje tam, gdzie przeszłość mieni się intensywniejszym kolorem, przywracając do życia tych, którzy odeszli – i sprawia, że teraźniejszość boli choć odrobinę mniej. ©

BÓL I BLASK (Dolor y gloria) – reż. Pedro Almodóvar. Prod. Hiszpania 2019. Dystryb. Gutek Film. W kinach od 30 sierpnia.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 34/2019