Brakująca połowa dziejów

Wielu moich rodaków, po odsłużeniu swego w zakresie wiedzy eksperckiej o pandemiach, powoli przechodzi na pozycje eksperckie dotyczące historii rasizmu w USA.

15.06.2020

Czyta się kilka minut

O tym, że popkulturowe obrazy kształtują naszą percepcję rzeczywistości, nie trzeba nikomu mówić. Wielu czerpie z nich podstawową wiedzę o tym, jak wygląda życie innych ludzi, kim są i jaka jest ich społeczna rola. Nie jest też wielką tajemnicą, że przekazy te niezwykle często oparte są na stereotypowych ujęciach – blondynki są głupie, młodzi Afroamerykanie popełniają przestępstwa, biali starsi mężczyźni rządzą światem, a kobiety parzą kawę ważnym prezesom albo wyciągają pranie z pralki w swoich domach na przedmieściach. Tak właśnie media budują zafałszowany obraz kolejnych grup – w wielu przypadkach wzmacniając krzywdzące stereotypy, z których tak ciężko się potem wydostać.

Wiem, że obecnie wielu moich rodaków, po odsłużeniu swego w zakresie wiedzy eksperckiej o pandemiach, powoli przechodzi na pozycje eksperckie dotyczące historii rasizmu w USA. To skądinąd ujmujące, że Polak potrafi, tak bardzo potrafi! Niemniej ja właśnie muszę zaniżyć narodowe statystyki i przyznać, że moja rodzina posiada wstydliwe epizody niewiedzy na temat historii Stanów Zjednoczonych, osobliwe w odniesieniu do historii ludności afroamerykańskiej.

Otóż najpierw doniosę na ojca moich dzieci, który mieszkając w 1991 r. w Atlancie, zapisał się na uniwersytecie Emory na zajęcia pod tytułem Black studies. Dla 20-letniego smyka zza opadłej właśnie żelaznej kurtyny wiedza, jaką dostał na tych zajęciach, była doprawdy zdumiewająca – po raz pierwszy w życiu usłyszał historię świata opowiedzianą nie z białej perspektywy i uświadomił sobie nie tylko to na przykład, że starożytny Egipt (w Polsce znany zwłaszcza z wersji z Zelnikiem i Brylską) to jednak historia ludzi o ciemnej skórze, ale także to, że Jezus Chrystus też raczej nie miał błękitnych oczu i woskowo białej twarzy.

O ile jednak ekspercki sanhedryn wypowiadający się o problemach rasowych na Facebooku może wybaczyć te błędy młodości mojemu mężowi, w końcu co oni tam na tym zadupiu świata, jakim był PRL, wówczas mogli wiedzieć (prócz tego, że „w Ameryce biją Murzynów”), o tyle mój osobisty brak w wykształceniu jest znacznie gorszy, bo jest świeży, dzisiejszy. Otóż – wierzcie mi ludzie lub nie – nie miałam zielonego pojęcia o tym, że na tzw. Dzikim Zachodzie czarnoskórzy kowboje stanowili bez mała jedną trzecią wszystkich mieszkańców tych terenów, znanych mi z niemieckiej serii książek o Winnetou i filmów typu „Tańczący z wilkami” albo serialu „Doktor Quinn”. Popkulturowa wersja Dzikiego Zachodu niemal całkowicie pominęła rzeszę ludzi budujących potęgę Ameryki. Taki bowiem jest wszeteczny urok popkultury.

A dowiedziałam się tego wszystkiego właśnie teraz, śledząc doniesienia z ogarniętej niepokojem Ameryki. Moją uwagę przykuła fotografia młodej czarnoskórej kobiety, jadącej na koniu przez centrum Oakland, w tłumie protestujących po tragicznej śmierci George’a Floyda. Brianna Nobel, 25-letnia przedsiębiorczyni z Kalifornii, postanowiła w ten sposób zamanifestować swój gniew przeciwko rasizmowi. Nie wiedziała jednak, że jej jazda stanie się nie tylko internetowym viralem, ale także inspiracją dla kolejnych Afroamerykanów, którzy od dawna usiłują przywrócić należne miejsce czarnoskórych kowbojów w historii Ameryki. Wielu z nich na trwające wciąż manifestacje przyjeżdża teraz konno. Na przykład opisani przez „New York Timesa” członkowie grupy Compton Cowboys.

Zawód poganiacza bydła był po wojnie secesyjnej jednym z nielicznych sensownych zajęć, jakie mogli legalnie wykonywać ci ludzie, choć oczywiście skala dyskryminacji, jakiej doświadczali, gnając stada przez prerię, była dramatyczna. W pracach badaczy Dzikiego Zachodu, takich jak William Loren Katz, przeczytać można jednak, że choć pogardzani i wykluczani w miastach, w swoim środowisku kowboje ci cieszyli się szacunkiem nieznanym nigdzie indziej. Dziś pamięć o tych ludziach starają się przywracać takie postaci jak Cleo Hearn, Afroamerykanin od ponad 50 lat zajmujący się hodowlą bydła, który w 1970 r. jako pierwszy czarnoskóry został oficjalnym mistrzem rodeo i jako ów mistrz otrzymał stypendium w college’u. Hearn był także pierwszym Afroamerykaninem, który wcielił się w kultową postać Marlboro Mana, zarezerwowaną przez lata dla białych mężczyzn. Dziś ten starszy już kowboj nie tylko organizuje rodeo, w którym bez problemu mogą wziąć udział ludzie dowolnego koloru, rasy i płci, ale także stara się przywracać pamięć o poprzednich pokoleniach tych, których ciężka praca przyczyniła się do budowy potęgi Ameryki, zwłaszcza zaś legendy Dzikiego Zachodu. Do tej pory znałam ją w okrojonej wersji, pełnej typów w rodzaju Johna Wayne’a, ale już to zmieniam. Uwielbiam, gdy z podręczników historii znikają plamy. Białe. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Pisarka i dziennikarka, wcześniej także liderka kobiecego zespołu rockowego „Andy”. Dotychczas wydała dwie powieści: „Disko” (2012) i „Górę Tajget” (2016). W 2017 r. wydała książkę „Damy, dziewuchy, dziewczyny. Historia w spódnicy”. Wraz z Agnieszką… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 25/2020