Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Kościół jest w tyle jakieś 200 lat” – te słowa kard. Carla Martiniego, z ostatniego przed śmiercią wywiadu, zacytował papież Franciszek na zakończenie bożonarodzeniowego spotkania z kurią rzymską.
Na to wydarzenie czekaliśmy z zainteresowaniem, wiedząc, że papieskie życzenia, składane pod choinką kardynałom, biskupom i monsiniorom, bywały w ubiegłych latach mocno kłujące. Franciszek potrafił bez ogródek zarzucić im materializm, lizusostwo, koterie, karierowiczostwo, wytykał błędy i grzechy, oskarżał o bojkotowanie reform.
W tym roku połajanek nie było. Ale za to dostaliśmy dowód, że w reformowaniu kurii rzymskiej papieżowi nie brakuje odwagi ani determinacji.
Beton, lobby, mafia...
Papież podsumował sześć lat reformy, podkreślając, że jej najważniejszym celem jest dostosowanie Kościoła do czasów, w jakich żyje współczesny człowiek. „Nie jesteśmy już dziś jedynymi, którzy tworzą kulturę, ani pierwszymi w tym względzie, ani najbardziej słuchanymi. Potrzebujemy więc zmiany duszpasterskiej mentalności (...) Nie żyjemy w chrześcijańskiej cywilizacji, a wiara – zwłaszcza w Europie, ale też w znacznej części zachodniego świata – nie stanowi już oczywistego założenia dla życia społecznego, przeciwnie – często bywa negowana, wyszydzana, marginalizowana i ośmieszana”. Na taki świat nie ma się co obrażać – mówi Franciszek – tylko szukać nowych sposobów dotarcia do ludzi z Dobrą Nowiną. Zmiana musi dokonać się nie tylko w rzymskiej kurii, ale objąć cały Kościół – od Watykanu po najmniejszą parafię.
Krytyków reformy nigdy nie brakowało. Zarzucali papieżowi wprowadzanie chaosu, nieprzemyślane kroki, nieudane decyzje personalne. Franciszek przyznaje, że wprowadzane zmiany są niełatwe. „W napięciu pomiędzy chwalebną przeszłością a tworzoną w ruchu przyszłością mamy teraźniejszość, z ludźmi potrzebującymi czasu, by dojrzeć”. Przeszkodą jest – jak zawsze – ludzki grzech, a także zwykłe, codzienne problemy, które trzeba na bieżąco rozwiązywać. „Na czas reformy świat i wydarzenia nie zatrzymują się w miejscu” – zauważa papież.
Nigdy nie brakowało też niedowiarków i sceptyków, którzy byli pewni, że się nie uda, że „beton” mocno trzyma, że interesy finansowe, lobby, mafia... Nie przekonały ich ani ostatnie śledztwa, które papież zlecił przeprowadzić w Sekretariacie Stanu, gdy na wysokich urzędników padły podejrzenia o korupcję, ani mianowanie na szefa Trybunału Watykańskiego włoskiego prokuratora znanego z walki z mafią. „Jak by się pozbył Sodano, to bym uwierzył” – słyszałem nieraz w Watykanie.
Potężny dziekan
92-letni kard. Angelo Sodano to jedna z najpotężniejszych postaci w kurii. Sekretarz stanu Jana Pawła II przez ostatnie 15 lat jego pontyfikatu rządził Watykanem niemal samodzielnie – papież Polak miał do niego pełne zaufanie i dawał mu wolną rękę. Po śmierci papieża został wybrany dziekanem kolegium kardynałów i spodziewano się, że będzie pełnił tę funkcję dożywotnio.
Nie jest tajemnicą, że na Sodano ciążą poważne zarzuty lekceważenia (o ile nie celowego ukrywania) doniesień o przestępstwach seksualnych księży i biskupów w czasach, gdy był prawą ręką papieża. Należał do zagorzałych obrońców seryjnego pedofila Marciala Maciela Degollado, założyciela Legionistów Chrystusa, hołubionego w Watykanie niemal do końca pontyfikatu Jana Pawła II. Ciążą też na nim oskarżenia o ukrywanie przed papieżem seksualnych przestępstw austriackiego kardynała Hansa Hermanna Groëra.
Dlaczego papież właśnie teraz postanowił odsunąć wpływowego kardynała na boczny tor? Czy w ostatnim czasie upewnił się o prawdziwości ciążących na nim zarzutów? Watykanista Sandro Magister napisał dziś, że niechęć papieża do dziekana stała się w ostatnich dniach wręcz ostentacyjna. Franciszek nie chciał się z nim pokazywać publicznie. W dniu swego jubileuszu 50-lecia święceń kapłańskich (13 grudnia) nie zgodził się na uroczystą mszę z udziałem kardynałów kurii, na którą nalegał dziekan kolegium. W końcu, przekonany przez swych współpracowników, że taka msza powinna się odbyć, odprawił ją w kaplicy Domu św. Marty, ale nie zgodził się, by kardynał Sodano odczytał życzenia; sam również nie wypowiedział do kardynałów ani słowa – ani przemówienia, ani nawet podziękowań. Służby prasowe Watykanu nie opublikowały z tego wydarzenia żadnego zdjęcia ani nawet krótkiej informacji.
21 grudnia, w dniu bożonarodzeniowego spotkania z kurią rzymską, gdy kardynał Sodano składał papieżowi życzenia świąteczne od kolegium kardynalskiego, Franciszek podpisał motu proprio, w którym ustanawia pięcioletnią kadencyjność urzędu dziekana, a pełniącego przez ostatnie 15 lat tę funkcję sędziwego hierarchę odsyła na zasłużoną emeryturę.
W nadchodzącym roku ogłoszona zostanie konstytucja apostolska pieczętująca reformę watykańskich urzędów. Dymisjonując dziś kardynała Sodano papież w symboliczny sposób pokazał, że nowy rok zamierza rozpocząć z całkiem nową kurią.