Blondynka i psy

Petra Nečasa nazywano w Czechach „Panem Czystym”, bo zapowiadał walkę z korupcją. Tymczasem to właśnie oskarżenia o korupcję obaliły jego gabinet.

24.06.2013

Czyta się kilka minut

W ostatnich dniach Czechy, podobnie jak Polska, zmagały się z upałami: 35 stopni w cieniu dawało się we znaki mieszkańcom Pragi. „Sami jesteśmy sobie winni – przyznawali eksperci. – Za dużo betonu, za mało zieleni”. Za to w największej w historii demokratycznych Czech aferze korupcyjnej do winy nie przyznaje się nikt.

W SPOKOJNE, GORĄCE LATO

Jedynie generał Milan Kovanda, uhonorowany wieloma odznaczeniami weteran misji NATO w Afganistanie, po zatrzymaniu przez policję przyznał, że nadużył swych uprawnień jako szef wywiadu wojskowego, gdy zlecał śledzenie żony premiera na wniosek szefowej jego gabinetu. Dlatego – jako jedyny z grupy zatrzymanych – wyszedł na razie na wolność. Inni pozostają w areszcie i twierdzą, że są niewinni. Ostatnio pojawiło się pytanie, czy... dołączy do nich premier Nečas – właściwie teraz już eks-premier i zwykły poseł. Inna sprawa, że w Czechach poseł w areszcie czy w więzieniu to nie nowość. „Tylko spokojnie” – powtarzają Czesi, i ta maksyma ma w to upalne lato szczególne zastosowanie.

Wcześniej, w połowie czerwca, policja zatrzymała osiem osób; siedmiu przedstawiono zarzuty nadużycia uprawnień i korupcji. Wśród nich: szefowa gabinetu premiera Jana Nagyova i byli posłowie rządzącej konserwatywnej partii ODS Petr Tluchoř, Ivan Fuksa i Marek Šnajdr. Przeprowadzono 30 rewizji, skonfiskowano dziesiątki kilogramów złota i 150 mln koron (to około 30 mln złotych).

Początkowo premier aferę bagatelizował, podobnie jak jego koalicyjni partnerzy, w tym szef dyplomacji Karel Schwarzenberg. Nečas zapewniał, że nie stracił zaufania do swej współpracownicy. Ale niemal z godziny na godzinę jego pozycja słabła, aż w końcu nie tylko ustąpił ze stanowiska, lecz także zapowiedział całkowite wycofanie się z polityki. „Życzę szczęścia” – powiedział lewicowy prezydent Miloš Zeman, przyjmując jego dymisję.

ZEMAN ROZDAJE KARTY

Pozostają teraz dwa zasadnicze pytania. Pierwsze: co dalej z rządem? Czy będą przedterminowe wybory? Nowy rząd tworzony przez ODS? Czy może tymczasowy gabinet ekspertów? Oraz drugie pytanie: co stanie się z zatrzymanymi politykami?

Kluczową rolę ma tu do odegrania Zeman. To doświadczony gracz: był już premierem i przez wiele lat stał na czele partii socjaldemokratycznej. W 2002 r. wycofał się z polityki i zamieszkał na wsi, ale śledził i komentował, co dzieje się w Pradze. Po ponad 10 latach politycznego wygnania wrócił do gry – i w styczniu tego roku wygrał pierwsze bezpośrednie wybory prezydenckie. Znając jego temperament, było do przewidzenia, że spróbuje na nowo zdefiniować pozycję prezydenta i zwiększyć swe wpływy.

Upadek rządu Nečasa dostarcza mu do tego znakomitej okazji – a im bardziej przedłuża się czas zawieszenia, tym dla Zemana lepiej. Najlepszy dla niego i zarazem najbardziej prawdopodobny byłby rząd technokratów, który jakoś dociągnąłby kraj do wyborów w przyszłym roku. A przy okazji może przeprowadziłby decyzje, na których może zależeć Zemanowi – jak rozbudowa elektrowni atomowej w Temelinie.

TRUDNA DEFINICJA ŁAPÓWKI

Na pozór – choć tylko na pozór – mniej ważne dla funkcjonowania państwa, ale znacznie ciekawsze, jest pytanie o los zatrzymanych i finał wielkiej akcji policyjnej. Po pierwszym zachłyśnięciu się „największą aferą korupcyjną” pojawiają się pytania, na ile silne dowody ma policja w oskarżeniach o korupcję. „Miałem nadzieję, że dowiem się, iż są oskarżeni o coś więcej niż o to, że przyjęli propozycję pracy” – stwierdził po przesłuchaniu minister finansów Miroslav Kalousek.

Głównym zarzutem jest bowiem to, że trzej posłowie ODS – przeciwni rządowemu pakietowi oszczędnościowemu – zrzekli się mandatów, umożliwiając tym samym nie tylko jego przyjęcie, ale także przetrwanie rządu Nečasa (ponieważ premier powiązał głosowanie nad pakietem z głosowaniem nad budżetem). Potem zaś trzej „buntownicy” dostali w nagrodę intratne posady w państwowych spółkach (w przypadku Tluchořa to jego znajomy Libor Antoš dostał pracę w Czeskich Kolejach). W negocjacjach uczestniczyła Nagyova, a jej sms-y – pośredniczące między pozostałymi oskarżonymi a samym premierem – są jednymi z dowodów w sprawie.

O ile zagraniczni komentatorzy nie mają wątpliwości, że takie polityczne handle to korupcja, w Czechach wcale nie jest to oczywiste. „Nie było żadnej łapówki. To jakaś dziwaczna konstrukcja prawna, która likwiduje politykę w Republice Czeskiej” – mówił Nečas, dowodząc, iż chodziło o zwyczajne szukanie kompromisu.

– Przyjęcie stanowiska przez byłego polityka nigdy nie było w Czechach uważane za przestępstwo. Policja i prokuratura starają się przełamać tę praktykę i stworzyć odpowiednie orzecznictwo – mówi „Tygodnikowi” czeski komentator Alexander Mitrofanow. – Ale na razie nie ujawniono dowodów, które wskazywałyby na przekroczenie obecnych norm prawnych. Jeśli się nie pojawią, będą problemy z udowodnianiem winy przed sądem. Pewnym zwyczajem jest to, że partie „dbają” o swych członków, którzy po dłuższej działalności na scenie politycznej nie mogą wrócić do dawnych zawodów. Ten przypadek jest bardziej skomplikowany, niż się wydaje na pierwszy rzut oka.

PREMIER I KOBIETY

Sprawa oskarżeń o korupcję może być niełatwa, ale jeśli chodzi o nadużycie uprawnień, to wydaje się być prosta. Jana Nagyova – niezwykle wpływowa szefowa gabinetu premiera, a także atrakcyjna blondynka i, jak się wydaje, bliska mu osoba – postanowiła sprawdzić żonę szefa rządu. Jak twierdzi, z troski o premiera i jego dzieci. Zwróciła się do wywiadu wojskowego, zakładając, że przeprowadzi akcję dyskretnie – i w ten sposób za żoną premiera, Radką Nečasovą, określaną odtąd w jej korespondencji jako „karma dla psów”, spuściła owe „psy”, czyli wywiadowców.

Można spekulować, czy Nagyova miała nadzieję znaleźć coś, co premierowi ułatwi rozwód – Nečas złożył wniosek rozwodowy dosłownie na kilka dni przed aresztowaniami. Niewiadomą pozostaje stopień zażyłości między Nagyovą i Nečasem: czy mieli romans, czy też ona dopiero liczyła na bliski związek. Nie ulega natomiast wątpliwości, że osoba nieuprawniona zleciła zadanie wywiadowi, wywiad je przyjął, realizował i informował Nagyovą o wynikach.

Nie wypada się zastanawiać, czy Petr Nečas ma szczęście do kobiet, ale na pewno nie ma do współpracowników. W 2010 r. stworzył rząd na bazie centroprawicowej koalicji z partiami TOP 09 oraz Sprawy Publiczne – i jako jeden z głównych celów uznał walkę z korupcją. Od lat bowiem problem braku przejrzystości na styku polityki i biznesu szarga opinię Czech, kiedyś środkowoeuropejskiego „prymusa”, a teraz państwa, które w rankingach Transparency International plasuje się coraz niżej.

Tymczasem jednym z pierwszych ciosów dla premiera było oskarżenie ministra transportu Víta Bárta z partii Sprawy Publiczne o wręczanie łapówek (skazany w 2012 r., odwołał się, sprawa jeszcze trwa). Później odszedł z rządu szef resortu obrony Alexandr Vondra: okazało się, że w 2009 r., gdy był wicepremierem ds. europejskich, a Czechy sprawowały prezydencję w Unii, jedno z zamówień dotyczących organizacji unijnych szczytów zdobyła bez przetargu firma Promopro, w dodatku zawyżając koszty. Odpowiedzialność Vondry była jedynie polityczna, ale dymisja okazała się nieunikniona. A teraz upadł pierwszy czeski rząd, który chciał się ogłosić „antykorupcyjnym”.

BANANOWA REPUBLIKA?

Choć niemiecki „Berliner Zeitung” określa dziś Czechy mianem bananowej republiki, to wydaje się, że Nečas naprawdę chciał walczyć z korupcją i stworzyć nowe standardy. Na ironię zakrawa fakt, że właśnie oskarżenia o korupcję go zniszczyły.

Ale trzeba przyznać, że nie miał łatwego zadania. Czechy potrzebują zmian prawnych i zmiany przyzwyczajeń, sięgających komunizmu lat 90., gdy do czeskiego słownika trafiło słowo „tunelowanie” (wyprowadzenie pieniędzy ze spółki państwowej do prywatnej). – O korupcji słyszy się codziennie. Ale przyznam, że osobiście nigdy jej nie doświadczyłem. Ani nie musiałem dać łapówki, ani nikt mi jej nie proponował – mówi „Tygodnikowi” Nicolas Maslowsky, francuski politolog od lat mieszkający w Pradze. – Problemem nie jest wcale kultura polityczna, ale państwo, które źle działa. Reformy wymaga wymiar sprawiedliwości, policja, służba cywilna.

– Wymuszone standardy zaczną działać tylko wtedy, gdy sąd zakaże przydzielania politykom stanowisk w państwowych lub półpaństwowych spółkach. Inaczej nie zmieni się nic – kwituje Alexander Mitrofanow.

Zdaniem Radima Bureša z czeskiej Transparency International, coś jednak drgnęło. „Kilka lat temu policyjna akcja na tak wysokim poziomie politycznym byłaby nie do pomyślenia. Ustępujący dziś rząd dał zielone światło dla śledztw w sprawie korupcji” – stwierdza Bureš na stronie internetowej Transparency. – „Wierzymy, że teraz politycy nie przestraszą się i nie będą wpływać na postępowanie”.

Na razie historia wzlotu i upadku Nečasa, „Pana Czystego”, pokazuje, że zmiany nie są łatwe. Są jednak chyba nieuniknione, bo Czesi są wściekli. Kiedyś różne rzeczy przechodziły. Teraz, w czasach powszechnych oszczędności i kryzysu, informacje o złocie, pieniądzach i stanowiskach dla kolegów sprawiają, że kredyt zaufania dla polityków wyczerpuje się szybko.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka działu Świat, specjalizuje się też w tekstach o historii XX wieku. Pracowała przy wielu projektach historii mówionej (m.in. w Muzeum Powstania Warszawskiego)  i filmach dokumentalnych (np. „Zdobyć miasto” o Powstaniu Warszawskim). Autorka… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 26/2013