Czech mat

Jan Adamec, czeski politolog: Moi rodacy nauczyli się, że tylko nieustająca presja z wielu kierunków może doprowadzić do potrzebnych zmian.

19.08.2013

Czyta się kilka minut

 / Fot. Archiwum prywatne
/ Fot. Archiwum prywatne

CO PO EKSPERTACH
Czesi szykują się do przedterminowych wyborów. Nieznana jest jeszcze ich data, ale wiadomo, że muszą się odbyć szybko. Po czerwcowej dymisji rządu Petra Nečasa, do której doprowadziła afera korupcyjna (trzech posłów rządzącej partii ODS zrzekło się mandatów, umożliwiając przetrwanie rządu w głosowaniu nad budżetem, a potem dostało intratne posady w państwowych spółkach; pisaliśmy o tym w "TP" nr 26), władzę sprawował mianowany przez prezydenta Miloša Zemana ponadpartyjny rząd ekspertów z premierem Jiřím Rusnokiem na czele. 7 sierpnia, w głosowaniu nad wotum zaufania dla swojego gabinetu, Rusnok nie uzyskał jednak poparcia parlamentu. Powyborcze scenariusze są trudne do nakreślenia. O sytuację polityczną w Czechach, stosunek Czechów do polityki i stan ich ducha zapytaliśmy Jana Adamca, praskiego historyka i politologa.

PATRYCJA BUKALSKA: W Czechach trwa kryzys polityczny. Skandale, dymisja rządu, państwo trzeszczy w szwach. Co się stanie po wakacjach?
JAN ADAMEC:
Na razie można mówić o dwóch punktach scenariusza na przyszłość. Po pierwsze, przedterminowe wybory parlamentarne, które najprawdopodobniej odbędą się jesienią. Po drugie to, że wygrają je socjaldemokraci, dotąd będący w opozycji. Ostatnie sondaże dają im około 27 proc. poparcia, ich zwycięstwo wydaje się pewne. Ale nie będą raczej w stanie rządzić samodzielnie. Będą musieli poszukać koalicjanta. Odpowiedź na pytanie, kto się nim stanie – komuniści czy ktoś inny – będzie naprawdę ciekawa.
Na niepewnej scenie politycznej pojawił się jednak mocny punkt – prezydent Miloš Zeman, który staje się głównym rozgrywającym.
Prezydent skorzystał z sytuacji, jaka pojawiła się po upadku rządu Petra Nečasa. W pełni wykorzystuje swoje uprawnienia konstytucyjne, a niektórzy komentatorzy mówią, że nawet je nieco naciąga. Według mnie, jego działania są skierowane do jego elektoratu, mają pokazać, że jest aktywny [Miloš Zeman jest pierwszym czeskim prezydentem wybranym w wyborach bezpośrednich – red.].
Trzeba jednak przyznać, że Zeman ma jasną wizję tego, co chce osiągnąć podczas prezydentury. Ma poparcie – nie tylko wśród socjaldemokratów – i jest bardzo doświadczonym politykiem. Czy jego celem jest wprowadzenie w Czechach systemu prezydenckiego? Nie sądzę. Myślę, że chce mieć wpływ na władzę. W nadzwyczajnych okolicznościach ostatnich tygodni to on w praktyce rządzi krajem – mianował ponadpartyjny rząd, który co prawda nie uzyskał wotum zaufania, ale będzie jeszcze działał około dwóch miesięcy.
Przedterminowe wybory czy problemy ze sformowaniem nowego gabinetu nie są niczym nadzwyczajnym w europejskich demokracjach. W Czechach zwracają jednak uwagę okoliczności obecnego kryzysu. Premier Nečas stawiał walkę z korupcją na czele listy swych priorytetów, a to właśnie skandale korupcyjne doprowadziły do jego upadku. Przy czym on sam – i wiele innych osób – zarzutów korupcji nie uznał, twierdząc, że to tylko polityka... Czy to problem kultury politycznej, definicji korupcji?
To zderzenie dwóch poglądów czy też interpretacji. Jedna jest polityczna, a druga prawna. To naturalne, że politycy bronią tzw. politycznych targów i obsadzania stanowisk jako narzędzia w sprawowaniu polityki. Fakt, że było to uważane za normalną część politycznych negocjacji, nie znaczy, że było właściwe, i większość ludzi na „chłopski rozum” uznałaby, że to normalne nie jest. Tym, co sprawiło, że sprawa stała się tak wybuchowa, było uznanie jej przez prokuratora za praktykę korupcyjną, która jest karalna. Dla polityków taki pogląd był zaskakujący. Ostatecznie o tym, czy doszło, czy nie doszło do korupcji, powinien rozstrzygnąć sąd, i choć obecnie wydaje się, że raczej do tego nie dojdzie, to jednak sam fakt, że sprawą zajęła się prokuratura, jest znaczący.
Czytając czeską prasę, co rusz donoszącą o większych i mniejszych przejawach korupcji wśród polityków, mam wrażenie, że to dla bohaterów skandali ciągle niespodzianka – że ktoś w ogóle pyta o pochodzenie ich majątków i że muszą się tłumaczyć. Skąd ich kłopoty z przejrzystością?
Myślę, że u źródeł problemu leży kwestia finansowania partii politycznych. Zdaniem niektórych, to ta kwestia stanowi jądro systemu określanego jako „kapitalizm mafijny”. Prowadzenie partii politycznej to kosztowny interes, podobnie jak prowadzenie firmy. Potrzebne jest na to dużo pieniędzy. To nie tylko czeski problem. U nas jednak opinia publiczna nie zajmowała się tym dotąd intensywnie.
Jednym z głównych problemów jest też ustawa o służbie cywilnej. Jej wymóg jest zapisany w konstytucji, ale na razie odłożono jej wejście w życie. Nowe przepisy pozwoliłyby ograniczyć wpływ partii politycznych na obsadę stanowisk państwowych i tym samym potencjalne możliwości korupcji.
Były policyjny śledczy, a obecnie analityk ds. korupcji Václav Láska powiedział w 2011 r., że ciągły brak funduszy na kosztowne kampanie wyborcze zapoczątkował kulturę korupcji zakorzenioną w każdej państwowej czy samorządowej instytucji w Czechach. Partie w poszukiwaniu pieniędzy naciskają na swoich nominatów w różnych ministerialnych biurach i innych instytucjach, żeby przelewali państwowe pieniądze do partyjnych skarbców. Im więcej pieniędzy zdobędzie się dla partii, tym lepsza pozycja. Łapówki trafiają do kieszeni biurokratów i pośredników. Ten system stworzył wąską, nieproduktywną, szkodliwą i bardzo wpływową grupę ludzi, których można nazwać „kapitalistycznymi pasożytami”. Niczego nie tworzą, nie są ani przedsiębiorcami, ani politykami, ani urzędnikami.
Co o tym wszystkim myślą zwykli ludzie? Czy nie są zmęczeni polityką?
Jest mnóstwo frustracji, ale wywołanej głównie przez kryzys gospodarczy. Od 2010 r. nasza sytuacja gospodarcza nie jest bardzo dobra. W kraju występują jednak duże różnice – inaczej to wygląda w miastach, inaczej na wsi, jeszcze inaczej w Pradze. Ta frustracja przyczyniła się zresztą do wyborczego sukcesu prezydenta Zemana.
Czesi nie są skłonni do wychodzenia na ulicę i demonstrowania. Jak zatem ta frustracja może się wyrazić? Przez bojkot kolejnych wyborów?
Nie spodziewałbym się manifestacji podobnych do tych, do jakich doszło w 2006 r. w Budapeszcie. Czesi nie są demonstrantami. Wolą czekać, dyskutować... Musiałoby się stać coś nadzwyczajnego, byśmy wyszli na ulice.
Poza tym w obecnej sytuacji widać wyraźny podział społeczeństwa. I znów dobrym przykładem jest stosunek do prezydenta. Część Czechów go nie lubi – z powodu jego osobowości, słownictwa, zachowania – i nie poprze go, nawet jeśli ma w danej sprawie rację. Inni zaś są wobec niego bardzo lojalni, zadowoleni ze sposobu, w jaki sprawuje swoją funkcję.
Podział społeczeństwa przebiega jednak na wielu poziomach – dotyczy stosunku do dobrobytu, polityki i autorytetów. Praska klasa średnia miała np. opory, żeby wesprzeć związki zawodowe podczas antyrządowych protestów. Nawet gdy kryzys ekonomiczny dotyczy również jej. Klasa średnia przestała współodczuwać z grupami o niższych dochodach i zamiast tego zaczęła się koncentrować na zapobieżeniu własnej degradacji.
To ciekawa zmiana. Czesi zawsze byli bardzo egalitarnym społeczeństwem.
Są też inne zmiany, na lepsze. Moi rodacy mają za sobą trudną lekcję demokracji jako ciągłej walki o wolność i prawo decydowania o sobie. Nauczyli się, że tylko nieustająca presja z wielu kierunków i grup społecznych może doprowadzić do potrzebnych zmian. Nie mówię tu o wielkiej polityce, ale o codziennych sprawach, które mają wpływ na nasze życie. Ostatnio z powodzeniem przeprowadzono np. dwie kampanie społeczne – jedną przeciwko hazardowi, a drugą – przeciw agresywnym metodom sprzedaży bezpośredniej, której ofiarami często padali samotni, starsi ludzie.
Częścią tej zmieniającej się świadomości społecznej jest również dyskusja o korupcji. Fakt, że ludzie przestają ją tolerować na najniższych szczeblach, wpłynie też na walkę z korupcją na szczeblach wyższych.
Na razie jednak przed nami czekanie na to, co stanie się po wyborach. Miejsca na demonstracje raczej nie ma.  

JAN ADAMEC (ur. 1978) jest czeskim historykiem i politologiem. Prowadzi internetowy magazyn poświęcony zimnej wojnie – www.praguecoldwar.cz. Stale współpracuje z portalem Visegrad Revue.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka działu Świat, specjalizuje się też w tekstach o historii XX wieku. Pracowała przy wielu projektach historii mówionej (m.in. w Muzeum Powstania Warszawskiego)  i filmach dokumentalnych (np. „Zdobyć miasto” o Powstaniu Warszawskim). Autorka… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 34/2013