Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Nic pośrodku, żadnej chłodnej kalkulacji i zdrowego sceptycyzmu. W Gazpromie widzimy albo złowrogie narzędzie polityki Kremla, albo poważnego partnera i mecenasa polskiej kultury, z którym negocjacje relacjonuje na Twitterze szef polskiej dyplomacji...
Czy ostatnie porozumienie w sprawie cen gazu można uznać za sukces polskiej strony? Tak – każda obniżka ceny jest wartością. Powiązanie ceny gazu m.in. z ceną dla zachodnich odbiorców surowca pozwoli Polsce zaoszczędzić około 3 mld złotych rocznie (ale zwykli Polacy tego nie odczują). Koryguje to błędy ostatnich lat (także ministra Pawlaka), wskutek których płaciliśmy za 1000 m3 o 100 dolarów więcej niż np. Niemcy. Wydaje się jednak, że można było osiągnąć więcej. Gazprom nie ma dobrej prasy, sam musi korygować prognozy sprzedaży w Europie na coraz mniej korzystne, Komisja Europejska bacznie przygląda się jego praktykom cenowym i nawet Warszawa miała spore szanse w sądzie arbitrażowym (teraz wniosek przeciw Gazpromowi wycofa), w Rosji zaś Władimir Putin bardziej stawia na Rosnieft niż na Gazprom. Wszystko to można było wykorzystać, gdybyśmy mieli strategię bezpieczeństwa energetycznego i wiedzieli, czego naprawdę chcemy w perspektywie 5, 10 i 20 lat.
Tymczasem Gazprom, próbując się zabezpieczyć na trudne chwile, wolał ustąpić trochę Polakom, a polscy negocjatorzy ofertę przyjęli. Obie strony odniosły sukces – umiarkowany. Sprawa dla prezesów spółek i podsekretarzy stanu. Niewarta oburzenia posłów PiS ani podniecenia ministra Sikorskiego.