Bilet od Griszki

Taki bilet wizytowy? Skarb! Na awersie zwyczajnie: imię, nazwisko.

05.12.2016

Czyta się kilka minut

Natomiast na rewersie nabazgrano kulfonami: „Okazać mu pomoc” i jeszcze koślawy podpis: „Grigorij”. Taka wizytówka załatwiała wszystko. Stara opowieść. Znalazłem ją w książce podróżniczej, podarowanej mi wraz z całą biblioteką. Ktoś umarł, ktoś odziedziczył – chciał mieszkanie, ale książki go nie interesowały. Przygarnąłem więc, bez marudzenia, trzy kartony „sierot”. Pojechały zaraz do domu w lesie. Zaczęło się szukanie miejsca, zbijanie półek, potem oglądanie, układanie i kartkowanie późno w noc przy kominku. To tak, jakby dotykać cudzego, dawno minionego życia. „Oburzone” zapiski na marginesach, rysowane ołówkiem serduszka, bilety do kina „dla dwojga”. Ale książka podróżnicza była jakaś inna. Pożółkła, lecz sterylnie czyściutka. Tak jakbym był jej pierwszym czytelnikiem. Może to nic dziwnego? W końcu opowiada o dalekiej Syberii, z czasów gdy chwiało się imperium Romanowów. Gdzie jej tam do innych książek podróżniczych – o wyprawach w górę Orinoko, pełnych kolibrów, papug, kolorowych kwiatów, niezwykłych zapachów. Przy nich Syberia jest szara i zimna aż do szpiku kości. Mnie jednak autor – Jan Dołęga, polski podróżnik i myśliwy – kupił natychmiast.

Połączyła nas wspólnota miejsca. Ural, okolice Permu, gdzie zaczynała się jego przygoda i podróż na wschód, były też jednym z pierwszych obrazów, jakie zobaczyłem w Rosji. Nic dziwnego, że rzuciłem się na lekturę. Chciał zobaczyć, jak tamten świat wyglądał przed stu laty, tuż przed upadkiem. Pozornie wszystko było dobrze. Imperium zajmowało więcej niż pół Europy i kawał Azji. Stawało się coraz bardziej nowoczesne. W kulturze „srebrny wiek”, w przemyśle postęp, ludzi coraz więcej, pieniędzy też. Wojna? Toczyła się ze zmiennym szczęściem, ale na Syberię ciągle, stałym strumieniem, docierały transporty jeńców. Nic innego nie było ważne. Austriacy, Niemcy, Włosi, Polacy – nieszczęśnicy ze wschodniego frontu. Dostawali jeść, pić, mieli się w co ubrać. Imperium Romanowów było dużo bardziej humanitarne od następców – którzy potrafili nawet zapomnieć o swoich łagiernikach, skazać ich na powolną śmierć z zimna, głód i kanibalizm. Syberia była daleko od Petersburga, a jednak w powietrzu czuć było, że coś niedobrego wisi w powietrzu. Czasem Rosję Mikołaja II porównywano do atlety – silnego, ale cierpiącego na ukrytą chorobę serca. Być może bardziej pasowałoby mówić o chorobie głowy? Rodzina Romanowów od pokoleń miała lekkiego hyzia na punkcie uzdrowicieli, magów i szamanów. Ostatni car Mikołaj II i jego małżonka Aleksandra wyróżniali się zaś tym, że ich hyź był poważny. Zawsze trafiali na jakiegoś magika od poznawania przyszłości albo od rozmawiania z duchami przy wirującym stoliku.

Jednym z najbardziej znanych szarlatanów był pan Philippe z Francji. Mikołaj wstawiał się za nim nawet u francuskiego prezydenta – chciał, żeby wydano mu dyplom lekarski. I był zdziwiony, że we Francji bez egzaminów dyplomy nie są wydawane, nawet gdy prosi o to imperator. Zaradzono sprawie tak, że Mikołaj zaprosił Philippe’a do Petersburga. Tu dał mu i dyplom, i stopień pułkownika. W podzięce Philippe zdiagnozował u cesarzowej ciążę. Aleksandra ucieszyła się, utyła – i dopiero po dziewięciu miesiącach wyszło na jaw, że to była lipa.

No, ale najsłynniejszy wśród magów pojawił się na dworze później. Był to mnich Grigorij Rasputin. Wkradł się w łaski rodziny, ratując od śmierci carewicza Aleksego, który cierpiał na hemofilię, a dostał podskórnego krowotoku. Właśnie Jan Dołęga opisuje w swojej książce przypadkowe spotkanie z Rasputinem. Było to na dworcu w Wierchoturiu. Polak umęczony po nieudanym polowaniu pił tam piwo, a Rasputin akurat odwiedzał tutejszy klasztor. „Na samym przedzie pędzi, stojąc na stopniu lekkiej bryczuszki sam naczelnik powiatu. Dalej mkną jakieś mundury, szlify, szarże, a po bokach pedałują na rowerach tajniacy”.
Dołęga robi zdjęcie Rasputinow, Rasputin dostrzega to i ku wściekłości tych naczelników i tajniaków wdaje się z myśliwym w rozmowę. Dzięki temu mamy „własny” piękny opis mnicha, który trząsł imperium: „Nos prosty z maleńkim garbkiem. Pod nim cienkie, nieco zwisające wąsy, okalające wąskie wargi. Broda rzadka, nieco siwiejąca. Typowa twarz, jaką często spotyka się na Syberii. Po jego twarzy przelatują jakby jakieś ognie. Coś takiego, co trzeba widzieć, a czego opisać i wytłumaczyć nie jestem w stanie. Mówi do mnie z syberyjska: „Bolno ty smieł, paria! A ty szto Poliak? Lublju Poliakow” (Nadto jesteś śmiały chłopcze. Polak nie czasem? Lubię Polaków).

Inny Polak, przyjaciel Dołęgi, który brał udział w „fotograficznej” intrydze, dostał od Rasputina prezent. Tę właśnie wizytówkę z napisem: „Okazać mu pomoc. Grigorij”.

Otwierała każde drzwi i załatwiała wszystko. Ale została użyta tylko raz. Dzięki niej bez szemrania spełniono życzenie oficera kawalerii przenosząc go z pułku, w którym służył, do pułku, w którym służyć miał ochotę. „Bilet od Griszki Rasputina otwierał każde drzwi. Koń mógł być senatorem. Czemu się dziwić głupim ministrom, którzy pojawiają się raz po raz w naszym życiu? Wszystko już było i kończyło się źle” – tak sobie myślałem, układając książki w równy rządek.

Dużo mądrości jest w porzuconych bibliotekach. Tylko nikt jej już nie potrzebuje. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, felietonista i bloger „Tygodnika Powszechnego” do stycznia 2017 r. W latach 2003-06 był korespondentem „Rzeczpospolitej” w Moskwie. W latach 2006-09 szef działu śledczego „Dziennika”. W „Tygodniku Powszechnym” od lutego 2013 roku, wcześniej… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 50/2016