To jedyny polski filmowiec na Promenadzie Sławy w Hollywood. Kim był Ryszard Bolesławski, nasz człowiek w amerykańskim kinie?

Zanim nakręcił filmy, w których wystąpiły Greta Garbo i Marlene Dietrich, wyreżyserował w Warszawie pierwszy przebój polskiego kina międzywojennego: „Cud nad Wisłą”. Mimo to nie widzi dla siebie w Polsce perspektyw. Wyjeżdża i robi niezwykłą karierę w USA.

13.02.2024

Czyta się kilka minut

Ryszard Bolesławski ok. 1930 r.
Ryszard Bolesławski ok. 1930 r. / Narodowe Archiwum Cyfrowe

Późną wiosną roku 1933 na ekrany warszawskich kin wszedł amerykański przebój „Ostatnia carowa”. Do ogromnego sukcesu kasowego przyczynił się fakt, iż wyreżyserował go Polak. Dziennikarze nazywali go reżyserem światowej sławy. Pisali, że urodził się w Warszawie, jego filmy odnoszą sukcesy zarówno w Nowym, jak i Starym Świecie i że hollywoodzkie gwiazdy ustawiają się do niego w kolejce.

„Należy jeszcze podkreślić fakt, który dla nas ma duże znaczenie – pisał recenzent czasopisma „Srebrny Ekran”. – Otóż Bolesławski na każdym kroku podkreśla swoje pochodzenie, a nawet swoje nazwisko każe drukować z zachowaniem naszej pisowni (a nie z angielska z „y” na końcu)”.

Tyle że nie urodził się w Warszawie, a Bolesławski to pseudonim.

PLUS 12 DNI | Miejsce jego urodzenia długo było tajemnicą. Podobnie jak data: różne źródła podawały rok 1887, 1888 lub 1889. Dopiero kilka lat temu Marek Kulesza (autor wydanej o nim jeszcze w 1989 r. książki) odkrył w archiwum zapis metrykalny, z którego wynika, że przyszły reżyser urodził się w 1889 r. w miasteczku Mohylów nad Dniestrem (dziś Mohyliw Podilśkyj w obwodzie winnickim na Ukrainie). Pod koniec XIX w. żyło tam 22 tys. ludzi, w tym ponad połowę stanowili Żydzi, co trzeci był Ukraińcem, a Polaków było nieco ponad 3 procent.

Za to data dzienna urodzin długo wydawała się jasna. Sam reżyser ją podał (4 lutego), a zapis metrykalny to potwierdzał. Tyle tylko, że ówczesna Rosja posługiwała się kalendarzem juliańskim, który był o 12 dni opóźniony wobec powszechnego w Europie kalendarza gregoriańskiego. Według obecnego kalendarza urodził się więc 16 lutego.

Został Ryszardem Bolesławskim, gdy zaczął karierę aktorską, natomiast urodził się jako Ryszard Srzednicki. Jego ojciec Walenty był zubożałym ziemianinem, pracującym jako zarządca cudzego majątku.

W 1903 r. ojciec nagle umiera. Wdowa Klotylda i 14-letni Ryszard przenoszą się do Odessy: duże miasto to więcej możliwości. Tu chłopiec idzie do szóstej klasy szkoły realnej. Po lekcjach bierze udział w przedstawieniach amatorskiego teatru w „Ognisku Polskim”.

„HAMLET” NIE WYPALIŁ | Po ukończeniu szkoły realnej Ryszard wstępuje do Szkoły Marynarki Handlowej w Odessie (jego biografowie błędnie piszą, iż uczęszczał na kurs morski w Wyższej Szkole Technicznej; w Odessie nie było wtedy takiej uczelni). Jednak jego myśli krążą wokół sceny – to teatr zawładnął jego sercem. Dwa lata później jedzie do Moskwy, jego marzeniem jest tamtejszy Teatr Artystyczny, założony przez Konstantina Stanisławskiego. Scena ta nie dąży do zysku, nie wystawia komercyjnych chałtur, lecz prawdziwą sztukę (to możliwe dzięki wsparciu milionera Sawy Morozowa).

Filmy i seriale, kino polskie i zagraniczne. Nowości na VOD poleca co tydzień Anita Piotrowska, krytyczka filmowa „Tygodnika”.

Na egzamin zapisuje się jako Bolesławski. Gdy czyta monolog, komisja konkursowa wybucha śmiechem: kandydat posługuje się mieszanką polskiego i ukraińskiego z domieszką słów rosyjskich. Zostaje przyjęty do teatru tylko dlatego, że śpiewa i tańczy z wyjątkowym talentem. Stawiają mu warunek: musi opanować rosyjski i mówić bez akcentu.

W następnym roku, 1909, zagra główną rolę w sztuce „Miesiąc na wsi”. Sukces jest oszałamiający. W Moskwie ukazuje się pocztówka z jego portretem i podpisem: „»Miesiąc na wsi« I. Turgieniewa. Bielajew – R. W. Bolesławski”.

Odtąd powierzane mu są główne role w premierowych spektaklach.

Jeden z nich, „Hamleta”, ma wystawić angielski reżyser Gordon Craig. Okazuje się jednak, że jego styl skłania się ku symbolizmowi, co nie podoba się dyrektorowi Stanisławskiemu. Zaczyna przerabiać spektakl. Zdesperowany Brytyjczyk ucieka z próby generalnej. Za to Bolesławski wiele zyska na współpracy z nim – później będzie skłaniać się ku estetyce Craiga.

Reżyser Ryszard Bolesławski przy jednej z dekoracji do filmu, 1934 r. / NARODOWE ARCHIWUM CYFROWE

„ROSJANIN” W WARSZAWIE | Bolesławski bynajmniej nie czuje się niekomfortowo, będąc Polakiem i rosyjskim aktorem. Dopiero historia, która wydarza się w 1912 r. podczas występów w Warszawie, skłania go do zastanowienia się nad swoją tożsamością.

Zwykle trasom moskiewskiego teatru towarzyszą pełne sale, bukiety, pochlebne recenzje. W Warszawie jednak artyści stają naprzeciw prawie pustej sali. Warszawa jest, podobnie jak cała prowincja „Kraju Nadwiślańskiego”, częścią imperium rosyjskiego, trwają represje. Mieszkańcy bojkotują występy Moskali.

Wtedy Bolesławski uświadamia sobie, że warszawska publiczność widzi w nim Rosjanina. Ta dwoistość będzie mu towarzyszyć również i potem – będzie czuć się Polakiem, jednocześnie będąc twórcą amerykańskim.

Tymczasem przy Teatrze Artystycznym powstaje scena Pierwsze Studio, gdzie debiutuje jako reżyser. Tworzy wiele udanych przedstawień. „Nadzieja” Hermana Heijermansa nie schodzi ze sceny przez dwie dekady (gdy jego nie ma już w Moskwie).

Rosyjscy reżyserzy Jakow Protazanow, Władimir Gardin i Władysław Starewicz interesują  się popularnym aktorem teatralnym – i tak w życie Bolesławskiego wkracza kino. Na planie filmu „Car Iwan Groźny” poznaje wybitnego śpiewaka Fiodora Szalapina, który gra główną rolę. Wkrótce potem sam Bolesławski zostaje reżyserem filmowym, tworząc melodramaty „Trzy spotkania” i „Jeszcze nie umiesz kochać”.

Ale życie szykuje już dla niego nowy scenariusz. Wielka Wojna trwa od roku, gdy dogania go mobilizacja. Jesienią 1916 r., po szkole oficerskiej, Bolesławski zostaje przydzielony do oddziału Ułanów Polskich, który wchodził w skład Brygady Strzelców Polskich (oddział ten swój początek datuje na rok 1914, gdy w Kongresówce powstał Legion Puławski).

Swoją służbę będzie wspominać tak: „W naszym pułku było nas dwustu polskich ułanów – maleńki ułamek obcokrajowców w ogromnej rosyjskiej armii. (...) Bliżej nam było do Polaków walczących w armii niemieckiej niż do Rosjan, w których armii walczyliśmy. I czuliśmy większą wrogość do Rosjan niż na przykład do Austriaków; Rosjanie nigdy nie widzieli w nas braci. Traktowali nas jak zwyciężony naród. Nie chodzi o to, że nas nienawidzili, po prostu nas nie zauważali”.

UCIECZKA Z MOSKWY | W lutym 1917 r. wybucha demokratyczna rewolucja, car abdykuje, a imperium – w tym i jego armia – zaczyna się rozpadać. Bolesławski odchodzi z wojska i na razie wraca do Moskwy, do Teatru Artystycznego. Świat wokół pogrąża się w chaosie, a on coraz bardziej odchodzi od realizmu scenicznego w kierunku teatru romantycznego. Wywołuje to niezadowolenie dyrektora Stanisławskiego, zwolennika sztuki psychologicznej (opracowuje on nawet metodę techniki aktorskiej, znaną dziś jako „system Stanisławskiego”).

Bolesławski uzyskuje zgodę na wystawienie „Balladyny” Juliusza Słowackiego – i to stanie się powodem zerwania przez niego współpracy z Teatrem Artystycznym. Próby trwają już bowiem ponad rok, gdy Stanisławski odwołuje zaplanowaną premierę. Nie idzie o jakość reżyserii, lecz styl, który dyrektor uważa za obcy. Gdy Stanisławski nakazuje wznowić próby, osobiście je nadzoruje, dodając przedstawieniu realizmu. Bolesławski protestuje, a potem nie wytrzymuje – w styczniu 1920 r. pakuje swoje rzeczy i ucieka z Moskwy.

Konflikt na scenie nie był jedyną przyczyną. W późniejszym liście do innego szefa Teatru Artystycznego, Władimira Niemirowicza-Danczenki, napisze: „Powodem mojego odejścia była zarówno ogólna bieda, jak i moja narodowość”.

Stanisławski nazywa go dezerterem.

John Barrymore jako książę Czegodajew i Lionel Barrymore jako Rasputin. Kadr z filmu "Ostatnia carowa", 1932 r.  / archiwum autora

„NIE STRZELAJCIE!” | Tymczasem „dezerter” zbliża się do zachodniej granicy bolszewickiego państwa. Żelazna kurtyna opadła już nad granicami bolszewickiej Rosji – aby z niej wyjechać, trzeba mieć zgodę władz, a Bolesławski jej nie ma. Jedzie pociągiem możliwie najbliżej silnie strzeżonej strefy granicznej. W nocy miejscowy chłop prowadzi go tajnymi ścieżkami nad rzekę Berezynę. Polska jest po drugiej stronie.

Wchodzi do lodowatej wody. Bolszewiccy pogranicznicy zaczynają do niego strzelać. W odpowiedzi i Polacy zaczynają strzelać z drugiej strony. Uciekinier krzyczy: „Nie strzelajcie, jestem Polakiem!”. To niemal cud, że żywy dociera do polskiego brzegu.

Po czym, już kilka miesięcy później, wystawia sztukę „Powódź” Henninga Bergera w Teatrze Wielkim w Poznaniu. Następnie przenosi się do Warszawy, gdzie zostaje aktorem i dyrektorem czołowej sceny w kraju – Teatru Polskiego.

Tymczasem bolszewicy zbliżają się do Warszawy. Artysta zgłasza się na ochotnika do wojska. Jednak nie zostaje wysłany na front, lecz – jak byśmy dziś powiedzieli – do wojskowej jednostki odpowiedzialnej za wojnę informacyjną. Na zlecenie Ministerstwa Spraw Wojskowych kręci kilka filmów fabularnych, w tym dwuczęściowy „Cud nad Wisłą”, który okaże się pierwszym przebojem polskiego kina. Premiera ma miejsce w marcu 1921 r.

DO HOLLYWOOD | Do USA pojedzie jako członek wędrownego zespołu teatralnego Marii Uspieńskiej. W Polsce nie widzi dla siebie perspektyw. Ministerstwo nie planuje zamówień na nowe filmy, a konkurs na stanowisko dyrektora Teatru Lwowskiego, w którym bierze udział, przegrywa.

W Nowym Jorku szybko wchodzi do środowiska artystycznego. Wystawia sztuki na Broadwayu, także razem z Gordonem Craigiem, którego poznał w Moskwie. Otwiera szkołę aktorską – jednym z jego uczniów jest Lee Strasberg, potem wybitny hollywoodzki aktor i nauczyciel.

W 1929 r. Bolesławski zostaje zaproszony do Hollywood przez szefa studia Pathe, Josepha P. Kennedy’ego. Ten biznesmen (i ojciec przyszłego prezydenta USA) proponuje mu dokończenie filmu „Królowa Kelly” z Glorią Swanson, prywatnie kochanką Kennedy’ego. Poprzedni reżyser porzucił film.

„Królowa Kelly” nie odnosi wielkiego sukcesu, ale Bolesławski zostaje zauważony. W wytwórni Columbia debiutuje jako reżyser nowego rodzaju filmu – dźwiękowego. Kilka jego obrazów zarabia dobre pieniądze. Otrzymuje zaproszenie od MGM, najpotężniejszego studia Hollywood. Zrealizowany tu w 1932 r. dwugodzinny dramat historyczny „Ostatnia carowa” wywoła skandal, którego konsekwencje odbiją się echem w światowej kinematografii.

ZABÓJCA SIĘ OBURZA | „Ostatnia carowa” to film opowiadający o zabójstwie Grigorija Rasputina, ulubieńca ostatniego cara Rosji i jego żony. Rasputin, zręczny oszust i intrygant, podawał się za uzdrowiciela i wkręcił na dwór Mikołaja II, by leczyć następcę tronu, który chorował na hemofilię. Stał się tam szarą eminencją i – w opinii jego oponentów – zagrożeniem dla wizerunku rodziny carskiej. Na dworze zawiązał się spisek i w grudniu 1916 r. Rasputin został zamordowany.

Wszyscy bohaterowie tego filmu występują pod prawdziwymi nazwiskami, z wyjątkiem dwojga: mordercy Rasputina i jego żony. Jednak książę Feliks Jusupow, który po dojściu bolszewików do władzy uciekł do Francji, rozpoznaje w tych postaciach siebie i żonę (Irina z d. Romanowa była siostrzenicą Mikołaja II)  – i składa pozew.

Pięć lat wcześniej, w 1927 r., Jusupow opublikował wspomnienia pt. „Koniec Rasputina”, w których przyznał się do jego zabicia. Wszyscy więc rozumieli, iż filmowa postać występująca pod nazwiskiem Czegodajew to Jusupow. Tyle że w wersji filmowej książę Czegodajew zabija Rasputina nie w imię racji stanu (jak przedstawiał to zabójca), lecz mści się w ten sposób za gwałt, jakiego filmowy Rasputin dopuścił się na jego żonie.

To właśnie ten wymysł scenarzysty stał się przedmiotem pozwu. Skutecznego: londyński sąd nakazuje MGM zapłacić skarżącemu 25 tys. funtów za „szkody niemajątkowe”. Studio płaci i karę, i dodatkowo z własnej inicjatywy kolejne 75 tys. funtów za prawo do kontynuowania dystrybucji bez spornych scen. Dochodowy początkowo film przynosi jednak w efekcie straty.

Odtąd na początku historycznych filmów (a w Wielkiej Brytanii czasem także powieści historycznych) umieszczane będzie zastrzeżenie, że wszystkie pokazane wydarzenia są fikcją, a wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób jest przypadkowe.

NIEDOSZŁY EPOS | Skandal koniec końców zwiększa popularność Bolesławskiego – jego nazwisko nie schodzi z pierwszych stron gazet. W kolejnych filmach reżyser obsadza supergwiazdy: Gretę Garbo, Marlene Dietrich, Clarka Gable’a.

Latem 1936 r. postanawia nakręcić film historyczny o Polsce. Pisze list do Wiktora Budzyńskiego, lwowskiego dramaturga i kierownika popularnej audycji radiowej „Wesoła Lwowska Fala”. Proponuje mu napisanie scenariusza pt. „Obrona Lwowa” o polsko-ukraińskich walkach w 1918-19 r. „Byłby to wielki epos o orlętach i o lwowskiej piosence” – donosi „Lwowski Ilustrowany Express Wieczorny”.

Do realizacji tych planów jednak nie dojdzie. 17 stycznia 1937 r. Bolesławski umiera nagle na atak serca. Za miesiąc skończyłby 48 lat.

W 1939 r. w Polsce ukazują się jego wspomnienia „Szlakiem ułanów”. W 1960 r. na Promenadzie Sławy w Hollywood odsłonięta zostaje poświęcona mu gwiazda.

To jedyna gwiazda w Hollywood poświęcona filmowcowi polskiego pochodzenia.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 7/2024

W druku ukazał się pod tytułem: Nasz człowiek w Hollywood