Biała księga Broad Peak

Reporterzy „Tygodnika Powszechnego” napisali drobiazgową kronikę szaleństwa, które pcha ludzi w wysokie góry.

09.06.2014

Czyta się kilka minut

Tomasz Kowalski w Andach / Fot. Archiwum Rodzinne Tomasza Kowalskiego
Tomasz Kowalski w Andach / Fot. Archiwum Rodzinne Tomasza Kowalskiego

Tragedia na Broad Peak doprowadziła do sytuacji w polskim himalaizmie nieznanej: natężenie emocji po śmierci Macieja Berbeki i Tomasza Kowalskiego było tak wielkie, że wylało się daleko poza krąg środowiskowy, zmuszając himalaistów do formułowania odpowiedzi na różne, często niewygodne pytania. Mimo że nie była to pierwsza śmierć Polaków w górach, mimo że znalazłyby się historie jeszcze bardziej dramatyczne (np. śmierć trzech spośród piątki wrocławskich wspinaczy, którzy latem 1975 r. również schodzili z Broad Peaku), to właśnie wydarzenia z marca 2013 r. rozpętały krajową dyskusję. Kto zawinił? Czy Adam Bielecki ponosi odpowiedzialność za śmierć kolegów? A może sami są sobie winni? Pierwsza w polskim himalaizmie wyprawa online przybrała obrót nieoczekiwany: medialny rozgłos sprawił, że śmierć zdobywców stała się sprawą ogólnonarodową. Jak bardzo może to być irytujące, ujawnił szef wyprawy Krzysztof Wielicki, mówiąc „Newsweekowi” m.in.: „ale ileż można! Wypadki dzieją się codziennie! Ktoś kogoś zabił, ktoś się zabił, prasa o tym pisze i to zostawia. A tutaj ciągłe rozgrzebywanie”.
Po roku od śmierci Berbeki i Kowalskiego ukazuje się książka „Broad Peak. Niebo i piekło”. Efekt miesięcy żmudnej pracy autorów „TP” – Bartka Dobrocha i Przemysława Wilczyńskiego – którzy podjęli się nie tylko szczegółowej rekonstrukcji wydarzeń, ale też porwali się na zamysł ambitniejszy: pokazania społecznego tła himalaizmu. Tych, którzy zostają na dole. Żony, dzieci, narzeczonej, organizatorów wyprawy.
„Historia polskiego himalaizmu to też opowieść o jego domowych kulisach – dziesiątkach dramatycznych rozmów, płaczu żon i matek. I przeciągania liny, które zwykle kończyło się jej »przegraną« i jego »wygraną«” – czytamy. Tych kulisów jest w książce dużo i może przez to zyskuje ona specyficzny charakter: pisana jest głównie z perspektywy domu oddalonego o tysiące kilometrów od miejsca, gdzie himalaista ryzykuje życiem w imię niesprecyzowanej idei, chęci przygód, potrzeby spełnienia.
Oczywiście pytanie najważniejsze: „Po co ryzykować życiem w Himalajach czy Karakorum?”, musi pozostać bez satysfakcjonującej odpowiedzi, na pewno jednak dzięki książce łatwiej zrozumieć ciemny, niejednoznaczny fenomen ludzi, którzy, wbrew logice i zdrowemu rozsądkowi, chodzą po grani.

Morale i skazy
Dlaczego ciemny, dlaczego niejednoznaczny? Jest w książce mnóstwo fragmentów, po lekturze których człowiek nieobyty ze wspinaczką przeciera oczy ze zdumienia. Należy do nich niewątpliwie wnikliwy i subtelny portret Macieja Berbeki.
Dobroch i Wilczyński z jednej strony budują obraz człowieka, który (w przeciwieństwie do wielu himalaistów) dobrze sobie radził z monotonią życia na nizinach. Z drugiej strony widzimy zaciekłego zdobywcę, który gotów jest zaryzykować życie, by dotrzeć do celu. Opis zdarzeń z 1988 r., kiedy Berbeka, wyczerpany, półżywy, stoi na przedwierzchołku, przekonany, że dotarł na szczyt, jest wstrząsający. Koledzy w bazie, których informuje o sukcesie przez radiotelefon, wiedzą, że do szczytu pozostał jeszcze kawałek. Jeśli przekażą mu tę informację, himalaista z pewnością pójdzie w górę, skazując się na śmierć. Milczą więc. Berbeka rusza w dół i cudem dociera do obozu żywy. O kłamstwie kolegów, kłamstwie – podkreślmy – które uratowało mu życie, dowiaduje się kilka miesięcy później. Jak reaguje? Nie mówi o wdzięczności. Jego komentarz jest krótki: „Gdybym tam został, byłbym bohaterem”. I nie sposób dociec, czy jest w tym zdaniu sarkazm, czy ślad marzenia.
Podobnie z Adamem Bieleckim. Fantastyczna postać, niekonsumpcyjny stosunek do życia, piękne zdania o tym, co tak naprawdę jest w życiu ważne. Człowiek prawdziwie wolny. Z drugiej strony, analizowany ex post szereg wypadków, kiedy młody himalaista z różnych przyczyn zostawia swoich potrzebujących pomocy kolegów.
Przewijają się przez tę książkę zastanawiające, jeśli wziąć pod uwagę przekonanie himalaistów o swoim wysokim morale, szczegóły. Sporo tu sygnałów ekskluzywizmu środowiskowego, podziałów na lepszych i gorszych oraz tych, którzy do elitarnego grona należeć nie mogą. Autorzy wspominają Marka Klonowskiego i Tomasza Mackiewicza, uważanych przez członków Polskiego Związku Alpinizmu za „nieszkodliwych wariatów”. Dlaczego? Czy to specyficznie pojmowana „kwestia smaku”? Nie można wszak uznać za profesjonalnego himalaistę kogoś, kto zaopatruje się w liny w sklepie rolniczym.
Jest wreszcie „Broad Peak” książką, na kartach której nieustannie słychać chichot losu. Trudno w takich przypadkach przeprowadzać buchalterię, ale najokrutniejsza opisana tu historia znajduje się niejako na marginesie narracji. To opowieść o losach rodziny Agnieszki i Andrzeja Marciniaków. Marciniak w 1989 r. zdobył Mount Everest, a podczas powrotu do bazy przeżył lawinę, która zabiła jego pięciu partnerów. Obiecał żonie, że w wysokie góry nie wróci, i słowa dotrzymał, z wyjątkiem roku 1996, kiedy zdobył Annapurnę. W 2009 r. zginął przygnieciony blokiem skalnym w słowackich Tatrach. Maciej Berbeka ginie na Broad Peak dokładnie 25 lat po tym, jak góra (posłużmy się tak lubianą przez alpinistów antropomorfizacją) daje mu szansę i wypuszcza ze swoich morderczych objęć.
„Dziękuję Bogu za góry” – mówi Ewa, wdowa po Macieju. „Nie potrafiłabym tak” – mówi Agnieszka, wdowa po Andrzeju.

Ku niewiadomej
Czytając „Broad Peak. Niebo i piekło”, nie sposób uniknąć porównań z reportażem Jacka Hugo-Badera „Długi film o miłości. Powrót na Broad Peak”, który ukazał się w tym samym czasie. To książki różne jak ogień i woda. Dla Badera wyprawa w poszukiwaniu ciał Berbeki i Kowalskiego jest klasyczną, choć ekstremalną „wcieleniówką”. Jedzie, by pisać również o sobie, nieustannie wychodzi na pierwszy plan, nie unika mocnych sformułowań. Mimo że zafascynowany górami, od początku sytuuje się w kontrze do prowadzącego wyprawę Jacka Berbeki. W jednym z wywiadów, jakie ukazały się po wydaniu książki, stwierdził bez ogródek, że duża część himalaistów ma problemy z osobowością.
Dobroch i Wilczyński wybierają strategię odmienną. Są precyzyjni, nie pokazują emocji, w tekście starają się schodzić na drugi plan, żeby nie przysłaniać bohaterów. Ta konwencja złamana jest dwukrotnie: Dobroch przywołuje wspomnienie z przypadkowego spotkania z Berbeką w Alpach tuż przed jego wyprawą na Broad Peak. Wspomnienie cenne, bo uzupełnione symbolicznym zdjęciem, na którym słynny alpinista idzie w górę, w kierunku gęstej mgły. To zdjęcie jest jak memento: odwrócony plecami do obiektywu Berbeka wygląda, jakby zmierzał ku wielkiej niewiadomej.
Drugi moment to rozmowa Wilczyńskiego ze swoim ojcem Ludwikiem, słynnym alpinistą. Spokojna, rzeczowa wymiana zdań, katalog rodzinnych szczegółów, spoza których wyłania się wielka tęsknota rodziny wojującej z męską potrzebą wolności, adrenaliny, walki o najwyższy cel. Nie ma tu kompromisu: jak trzeźwo zauważają obaj rozmówcy, nie sposób być trochę w Himalajach.
Te książki warto czytać jedna po drugiej. „Broad Peak” bardziej niż klasycznym reportażem jest kroniką szaleństwa, które wypycha ludzi w góry, białą księgą utkaną przede wszystkim ze słów tych, którzy zostali: jedni po to, by kultywować pamięć po zmarłych, inni, by szukać winnych tragedii, jeszcze inni, by zadawać pytania o sens takiego ryzyka.

Wolny człowiek
Napisałem na początku, że pełnej odpowiedzi na pytanie o motywacje wypychające ludzi w wysokie góry „Broad Peak. Niebo i piekło” nie dostarcza. Coś jednak wiemy, i trudno już opędzać się bon motami w rodzaju: „chodzę w góry, bo one są”. Wiemy, jakie koszty ponoszą rodziny zdobywców. Możemy podejrzewać, że wysokie góry są jednym z ostatnich miejsc na Ziemi, gdzie pozostało jeszcze coś do zdobycia, wytyczenia, wbicia chorągiewki. Dosyć jasno rysuje się w książce stosunek do kobiet, postrzeganych przynajmniej przez część himalaistów jako westalki, których narzekaniem nie ma się co przejmować.
I jeszcze jeden szczegół. Mówi syn Macieja Berbeki: „To był mój pierwszy samotny lot samolotem. Tata czekał na mnie w Katmandu. Odkryłem, że tam był zupełnie inny niż w domu. Wyluzowany, niczym nieograniczony, bez pędu, pośpiechu czy stresu, po prostu fajny. Wolny człowiek”. To dla mnie najważniejszy fragment książki.
Pytanie, dlaczego dziecko musi jechać aż do Katmandu, żeby zobaczyć fajnego ojca, wykracza daleko poza ramy tej książki. Maciej Berbeka, który wiele razy deklarował, że rodzina jest dla niego najważniejsza, już na nie nie odpowie. Być może odpowiedziała Wanda Rutkiewicz, przywoływana przez Hugo-Badera: „Nie czujesz w pełni smaku życia, dopóki nie zaryzykujesz jego utraty”.
Słowa padły niedługo przed wyjazdem na Kanczendzongę, z której już nie wróciła.

Bartek Dobroch, Przemysław Wilczyński, „Broad Peak. Niebo i piekło”, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 2014

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, reportażysta, pisarz, ekolog. Przez wiele lat w „Tygodniku Powszechnym”, obecnie redaktor naczelny krakowskiego oddziału „Gazety Wyborczej”. Laureat Nagrody im. Kapuścińskiego 2015. Za reportaż „Przez dotyk” otrzymał nagrodę w konkursie… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 24/2014