Bezpieka żyje wśród nas

Każda podróż do Rumunii jest dla mnie także podróżą w czasie. Mam wówczas wrażenie, jakbym się przenosiła w czas dawny, który, zdawałoby się, powinien był już przeminąć. Gdy - żyjąc w tym kraju własnym życiem, jako jego obywatel - nigdy nie mogłam być pewna, co jest przypadkiem, a co inscenizacją.

13.10.2009

Czyta się kilka minut

Cały esej dostępny jest wyłącznie w papierowym wydaniu "Tygodnika Powszechnego" nr 42/2009. Zapraszamy!

Każda podróż do Rumunii jest dla mnie także podróżą w czasie. Mam wówczas wrażenie, jakbym się przenosiła w czas dawny, który, zdawałoby się, powinien był już przeminąć. Gdy - żyjąc w tym kraju własnym życiem, jako jego obywatel - nigdy nie mogłam być pewna, co jest przypadkiem, a co inscenizacją. Dlatego za każdym razem, we wszystkich publicznych wystąpieniach, domagałam się prawa wglądu w dokumenty, jakie na mój temat zbierała komunistyczna tajna policja Securitate. I za każdym razem odmawiano mi tego prawa; zmieniały się tylko uzasadnienia odmowy. Za każdym razem pojawiały się natomiast poszlaki, że jestem inwigilowana - ponownie, a może należałoby powiedzieć: ciągle jeszcze.

"Oni się nie zmienią"

Na przykład wiosną 2008 roku. Do Bukaresztu przyjechałam na zaproszenie New Europe College (NEC). Pierwszego dnia siedziałam razem z dziennikarką i fotografem w hotelowym hallu, gdy nagle pojawił się muskularny wachman, zapytał o jakieś "pozwolenie", po czym próbował wyrwać fotografowi jego aparat. "Tutaj nie wolno nic fotografować, także osób, zakaz!" - krzyczał. Drugiego dnia, wieczorem, byłam umówiona na kolację. Wcześniej ustaliliśmy telefonicznie, że jeden z moich przyjaciół odbierze mnie z hotelu o osiemnastej. Opowiadał potem, że gdy zmierzał do hotelu, na piechotę, krętymi uliczkami, zauważył, iż podąża za nim jakiś mężczyzna. Gdy z kolei, już w hotelu, poprosił w recepcji, aby zadzwoniono do mojego pokoju, recepcjonistka odparła, że najpierw musi wypełnić specjalny formularz dla odwiedzających. Przyjaciel przeraził się, gdyż czegoś takiego nigdy wcześniej nie było, nawet za Ceauşescu.

Wyszliśmy razem z hotelu i poszliśmy do restauracji. Po drodze przyjaciel co chwila proponował, abyśmy przeszli na drugą stronę ulicy. Nie zwracałam na to specjalnej uwagi. Dopiero następnego dnia opowiedział Andreiowi Pleşu, dyrektorowi New Europe College, i o tej historii z "formularzem dla odwiedzających", i o tym człowieku, który najpierw szedł za nim do hotelu, a potem towarzyszył nam również wtedy, gdy szliśmy do restauracji. Andrei Pleşu zdenerwował się i posłał swoją sekretarkę do hotelu, by anulowała wszystkie rezerwacje, jakich dokonał tam New Europe College. Menedżer hotelu skłamał, że recepcjonistka została dopiero co zatrudniona, że to jej pierwszy dzień w pracy i dlatego zachowała się nieprawidłowo. Ale sekretarka znała tę panią i wiedziała, że w hotelu pracuje ona od dawien dawna. Wtedy menedżer powiedział, że "nasz patron", czyli właściciel hotelu, to dawny esbek, były funkcjonariusz Securitate. No i cóż zrobić, stare nawyki, tych ludzi nie da się już, niestety, zmienić. A potem, śmiejąc się, dodał, że jak dyrektor New Europe College bardzo chce, to może sobie anulować rezerwacje, ale powinien wiedzieć, iż w innych hotelach tej kategorii jest podobnie. I że różnica jest tylko taka, iż o praktykach w jego hotelu już wiemy, a o innych - nie.

Wyprowadziłam się. Inwigilacji już potem nie zauważyłam. Albo tajna policja się wycofała, albo pracowała profesjonalnie, czyli w sposób niedostrzegalny.

Aby wiedzieć, że na godzinę osiemnastą potrzebny będzie tajniak, trzeba było podsłuchiwać moje rozmowy telefoniczne prowadzone z pokoju hotelowego.

© Herta Müller. Całość dostępna wyłącznie w papierowym wydaniu "Tygodnika Powszechnego" nr 42/2009

Herta Müller - (ur. 1953 r.) jest niemiecką pisarką pochodzącą z Rumunii. Urodziła się w rumuńskim Banacie, zamieszkanym przez mniejszość niemiecką. Jej ojciec i wuj służyli podczas II wojny światowej w SS i Wehrmachcie, matka po wojnie została zesłana do łagru.

Dzieciństwo i młodość pisarka spędziła w Rumunii. Studiowała w Timişoarze literaturę rumuńską i germanistykę. W 1982 r. zadebiutowała "Sercątkiem". Objęta zakazem druku, prześladowana przez Securitate, wyemigrowała w 1987 r. do RFN. Obecnie uważana jest przez krytyków za najwybitniejszą postać współczesnej literatury niemieckiej. Mieszka w stolicy Niemiec, wykłada na Wolnym Uniwersytecie Berlina.

W uzasadnieniu wyboru Komitetu Noblowskiego czytamy: "Herta Müller z intensywnością poezji i szczerością prozy opisuje krajobraz wydziedziczonych". W wywiadzie przeprowadzonym dla "TP" przez Agnieszkę Sabor w 2004 r. pisarka mówiła: "Opuszczając kraj, w którym się urodziłam, miałam 33 lata. Kiedy znalazłam się w Niemczech, Ceauşescu miał jeszcze przed sobą 3 lata rządów. Osoby takie jak ja, należące do mniejszości niemieckiej w Rumunii i chcące opuścić kraj, musiały wypełnić specjalny dokument wyjazdowy. Kiedy zapytano mnie, czy jako Niemka wyjeżdżam do rodziny na Zachodzie, czy też ze względów politycznych, odpowiedziałam, że z obydwu powodów. Formularz nie przewidział podwójnej możliwości, wyjechałam więc jako uchodźca polityczny. (...) Dopiero gdy w 1989 r. upadł reżim, mogłam spojrzeć na rumuńską rzeczywistość z większego dystansu. (...) Ale nie potrafię powiedzieć, czy po latach opisałam to wszystko - represje, brud, trud i jałowość codzienności - inaczej, bardziej z zewnątrz".

Przed Noblem pisarka otrzymała m.in.: Nagrodę im. Kleista (1994), Europejską Nagrodę Literacką Aristeion (1995), International IMPAC Dublin Literary Award (1998), Nagrodę im. Kafki (1999), Nagrodę Fundacji im. Konrada Adenauera (2004), Berliner Literaturpreis-Heiner-Müller-Gastprofessur (2005).

W Polsce jej wydawcą jest wydawnictwo Czarne, które jak dotąd opublikowało 7 książek Müller: "Sercątko" (2003), "Dziś wolałabym siebie nie spotkać" (2004), "Lis już wtedy był myśliwym" (2005), "Człowiek jest tylko bażantem na tym świecie" (2006), "Niziny" (2006), zbiory esejów "Król kłania się i zabija" (2005), "Głód i jedwab" (2008).

Na stronie tygodnik.onet.pl zamieściliśmy całość rozmowy z Hertą Müller , recenzje z "Sercątka" Katarzyny Leszczyńskiej oraz "Król kłania się i zabija" - Anny Piech, a także komentarze Stefana Chwina , Tomasza Fiałkowskiego, Katarzyny Leszczyńskiej, Andrzeja Stasiuka i Jakuba Winiarskiego . Opr. GN

Śródtytuły pochodzą od redakcji "TP".

Przełożył Wojciech Pięciak

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 42/2009