Bez słodzenia

Kończę powoli ten rok – mówi mi pan Jurek, pszczelarz miejski, którego mam zaszczyt być sąsiadem i zachłannym klientem. – Pszczoły już wyzbierały, co było do wyzbierania, z ważniejszych pożytków zostaje jeszcze nawłoć, ale nie chcę ich na nią wypuszczać, będą potem zbyt zmęczone.

26.07.2021

Czyta się kilka minut

 / ADOBE STOCK
/ ADOBE STOCK

Koniec lipca to jeden z kilku ulubionych momentów w roku, kiedy udaję się do niego sprawdzić, jak smakuje świeży lipowy miód, i kupić solidny zapas. Nie wyobrażam sobie bez niego przetrwania zimy z ustawicznymi przeziębieniami. A jednak będę musiał sobie to wyobrazić. W tym roku bowiem warszawskie pszczoły nie dały lipowego. Drzewa, owszem, zakwitły, ale było w owym czasie tak sucho, że praktycznie nie nektarowały.

Na pociechę pszczoły pana Jurka na Wilanowie dopadły gdzieś – być może na tych samych lipach – spadź, z której zrobiły ciemny miód o smaku mocno podpalanego toffi, rodzynek i suszonych fig. Tyle dobrego może powstać dzięki obecności mszyc, którym ludzie raczej nie poświęcają ciepłych myśli. W cyrkularnej ekonomii wszechświata nasze rozróżnienia na korzyść i stratę są jak żałosne klapki na nasze mętne, krótkowzroczne ślepia.

Ale żeby zdobyć lipowy, muszę szukać w regionach, gdzie pogoda może była lepsza. Sęk w tym, że potrzebuję do pszczelarza mieć elementarne zaufanie, wynikające z pobieżnej choćby znajomości – analogiczne do tego, jakim obdarzam rzeźnika, od którego biorę mięso. Trochę rozumiem tych najbardziej szalonych wegan, którzy miodu do ust nie wezmą. Jeśli się tylko miało okazję patrzeć z bliska na hodowlę pszczół, nawdychać się tych przenikliwych zapachów, obserwować, co się dzieje z tą tajemniczą wydzieliną, to nie ma się wątpliwości, że jest to twór wybitnie zwierzęcy. Nie uśmiecha mi się go kupować od byle kogo.

Czy dobrze dba o rodziny, czy ma czysto i czy ma w miarę po kolei w głowie? Może to nie gra roli i można być dobrym rzemieślnikiem wierząc w gusła, ale jednak poczułem skurcz w żołądku, kiedy rok temu czytałem, jak szef specjalistycznego instytutu – komentując podobny problem z brakiem miodu lipowego na Lubelszczyźnie – na równi z innymi przytacza teorię, że to wieże 5G i ich rzekome promieniowanie zniechęcają pszczoły do pracy. Trzeba to dopiero zbadać, sugerował, choć jedyne, co jest tu warte zbadania, to kręte ścieżki, którymi kłamstwo i manipulacje zagnieżdżają się w głowach.

Głupota łatwo przestaje być sprawą czysto prywatną, stan upowszechnienia logiki okazuje się mieć ważniejszy wpływ na kondycję państwa niż, dajmy na to, PKB per capita czy liczba czołgów gotowych do walki. Ten rok, który z punktu widzenia pszczelarza już powoli zmierza do końca, ale dla większości z nas ledwo przeszedł przez półmetek, może nas doświadczyć nawet ciężej, niż pamiętny 2020. Przekonujemy się, jak bardzo umowa społeczna – to niewidzialne spoiwo, któremu rzadko poświęcamy namysł – może obrócić się w pył nie z powodu immanentnego zła czy hobbesowskiej skłonności do wzajemnego mordu, tylko z powodu zabobonu, który daje łatwe alibi wygodnemu egoizmowi.

Nie ma w tej chwili ważniejszej dla Rzeczypospolitej sprawy jak osiągnięcie względnego przynajmniej bezpieczeństwa w obliczu choroby, która rozprzęga procesy, rozkłada instytucje i niweczy interesy. Bezpieczeństwa niewymagającego żadnych poświęceń poza dwukrotnym podciągnięciem rękawa. Żadnego pójścia w okopy, oddania połowy majątku czy przyjęcia pod dach rodziny wypędzonych. Każdy może sobie żywić wszelkie strachy, jakie chce. Demokracja liberalna jest wszak „zimnym” ustrojem, który nie wnika zbytnio w przekonania i mowę, wymaga jedynie – jak kiedyś rzymska religia udziału w obrzędzie – podtrzymania czynem umowy społecznej.

W normalnych czasach ten czyn to głównie rzetelne płacenie podatków i roztropny udział w wyborach. Nikt nie pisze peanów na cześć skarbówki, ale jest oczywiste, że za niepłacenie podatków jesteśmy karani. Dlaczego przymus szczepień i represje dla opornych nie weszły jeszcze pod obrady Sejmu i nie zostały przyjęte w ponadpartyjnej ugodzie? Nie mamy dziś ważniejszej dla stanu demokracji kwestii niż szczepienia – ani bełkot ministra Czarnka, ani zakusy na prywatną telewizję, ani nawet kaganiec zakładany sędziom nie są tak jawnym zagrożeniem i tak bezczelnym skokiem na wspólne dobro jak odmowa szczepień. Władza ma swoje powody, by nie decydować się na szybkie rozwiązania w stylu francuskim (albo jeszcze ostrzejsze). Czy jednak ci, którzy mienią się od niej lepsi, głośno mówią, że są gotowi dać jej w tym względzie carte blanche i nie wykorzystywać napięć, jakie z tego wynikną?©℗

Kłopot z miodem w kuchni jest oczywiście ten, że tężeje, i aby go wykorzystać do sosów, trzeba przywrócić mu płynność, ogrzewając – nie dotyczy to akacjowego, ale ten akurat najbardziej pasuje mi do jedzenia z jogurtem, nie do gotowania. Chyba że potrzebujemy mocnego efektu karmelizacji (ten gatunek ma dużo cukru). Np. w prostej, ale bezbłędnej polewie do pieczonych pomidorków cherry: w dwóch łyżkach płynnego miodu rozkręcamy dwa ząbki czosnku przeciśnięte przez praskę, dodajemy łyżkę octu balsamicznego i powoli łączymy z 5 łyżkami oliwy. To powinno nam wystarczyć na polanie ok. 0,5 kg pomidorków cherry, przeciętych na pół i ułożonych ciasno w brytfance rozciętą stroną do góry – a wcześniej posypanych solą i suszonymi ziołami (tymianek, cząber, lebiodka albo za’atar). Pieczemy je w niezbyt gorącym piekarniku (150 st. C) przez co najmniej trzy kwadranse, aż ładnie się nam zmarszczą, a polewa skarmelizuje.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Zawodu dziennikarskiego uczył się we wczesnych latach 90. u Andrzeja Woyciechowskiego w Radiu Zet, po czym po kilkuletniej przerwie na pracę w Fundacji Batorego powrócił do zawodu – najpierw jako redaktor pierwszego internetowego tygodnika książkowego „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 31/2021