Bez ducha i nadziei

Na pierwszy rzut oka kryzysu nie widać. Przez centrum Aten i Salonik przelewają się tłumy ludzi, jak dawniej. Tawerny i restauracje nie świecą pustkami. Po ulicach jak zwykle sunie sznur aut, wieczorami nikt nie wygasza latarń. Ale...

21.10.2013

Czyta się kilka minut

No właśnie, ale... Na placu Syntagma, obfotografowanym przez wszystkie media świata – bo tu, przed parlamentem, w sercu Aten, Grecy zbierają się na wielkie protesty – już na stałe zagościły przenośne barierki, odcinające demonstrantom dostęp do budynku. Nie warto ich usuwać, skoro prawie nie ma tygodnia, by nie były potrzebne.

Ale... Tuż koło starożytnej agory zastygła ruchliwa, zawsze pełna życia dzielnica Monastiraki. Sporo tu sklepów ze starociami, salonów meblowych, warsztatów. Dziś wiele zamknięto na cztery spusty. Witryny zamalowane na biało to znak, że nikt już nie pracuje, niczego nie szuka i nie kupuje. Pod murami, zawinięci w koce i szmaty, śpią bezdomni. W samych Atenach jest ich już ponad 20 tysięcy.

Ale... Poza stolicą, obok nowych, starannie zaprojektowanych i wybudowanych domów, stoją domy-widma: niewykończone, porzucone. Nad morzem, na zboczach straszą miejscami całe takie osiedla. Istnieją na styku czasu prosperity i czasu załamania.

JAK MGŁA

– W Grecji mawiamy, że kryzys rozchodzi się jak mgła: najpierw dotyka wielkich miast, dopiero potem ogarnia mniejsze – mówi Stella, nauczycielka z Kalamaty. 70-tysięczne miasto, największe na południu Peloponezu, na razie ma się nie najgorzej, co po części potwierdza ową zasadę. Ale po części jest to skutkiem istotnego czynnika wspomagającego – turystyki. Wybudowana w dobrych czasach autostrada łączy Kalamatę z Atenami. Taniej jest przyjechać tu niż na wyspy, choć przed kryzysem były one ulubionym, obowiązkowym wręcz punktem na wakacyjnej mapie Greków.

Załamanie turystyki, które towarzyszyło wybuchowi kryzysu, szczęśliwie należy do przeszłości. W tym roku Grecja odzyskała wreszcie swą dawną pozycję mekki turystycznej. Cudzoziemcy przestali się bać, że na stacjach benzynowych zabraknie paliwa, że demonstracje uniemożliwią poruszanie się po mieście, a banki wstrzymają wypłaty z bankomatów. Toteż wrócili – poza Niemcami, których nadal jest niewielu. Czy dlatego, że wiedzą, jak bardzo Grecy nie znoszą ich kraju, a zwłaszcza pani kanclerz? Ale lukę wypełnili Rosjanie.

Mieszkańcy mniejszych miast radzą sobie lepiej – również dlatego, że niższe są tu koszty utrzymania. A odrodzenie przeżywa wieś i rolnictwo. Już od dłuższego czasu obserwuje się w Grecji trend odwrotny do tendencji sprzed kilkudziesięciu lat, gdy do miast napływały rzesze ludności wiejskiej. Teraz niejeden przedstawiciel miejskiej klasy średniej porzuca pracę w urzędzie czy korporacji i przenosi się na wieś, nierzadko do rodzinnego gospodarstwa.

Wielu nawróconych na rolnictwo mieszczuchów przygotowuje się zawczasu, pobierając nauki w szkołach rolniczych. Zresztą w nowym zajęciu często znajdują nadspodziewanie dużo satysfakcji. Tym bardziej że pozwala ono ominąć kryzys.

ZAGROŻENIE

Stella, nauczycielka greki i łaciny, i jej mąż Dimitris, lekarz z zawodu, w tym roku po raz pierwszy zdecydowali się wynająć część swego pięknego domu położonego na zboczu nad Zatoką Meseńską. W ciągu paru lat uposażenie nauczycieli spadło o ok. 40 proc. A jak mówi Stella, „granicy spadku nie widać”. Z lekarzami bywa jeszcze gorzej. Dochody Dimitrisa zmniejszyły się aż o 60 proc. Również dlatego, że w swym prywatnym gabinecie biednych pacjentów przyjmuje bezpłatnie.

Ale Dimitrisowi nie grozi przynajmniej utrata pracy. Co innego pracownicy całej sfery edukacji, od szkół podstawowych po wyższe uczelnie. Tu zagrożenie jest nieustające, bo ciężar polityki oszczędności, które mają postawić Grecję na nogi, w dużej mierze ponosi sektor publiczny. Tu są największe zwolnienia, redukcja pensji, obniżanie czy likwidowanie świadczeń.

To zaś rodzi sprzeciw. Wprawdzie dziś nie dochodzi do demonstracji tak gwałtownych, jak w pierwszej fazie wprowadzania polityki antykryzysowej, gdy całe centrum Aten często stało w ogniu. Ale strajki – powszechne, lokalne i ostrzegawcze, kilkugodzinne i wielotygodniowe, w różnych branżach i zawodach – trwają nieustannie. W pierwszej połowie września do strajku przystąpili pracownicy ­administracji uniwersytetów, protestując przeciw planom zwolnień. Parę dni później w ich ślady poszli nauczyciele publicznych szkół średnich w całym kraju.

Nie chodzi, mówi Stella, tylko o grożące zwolnienia. Także o nowy program, wprowadzający bez sensu egzaminy po każdej klasie i zasady przydzielania lekcji nauczycielom. A strajkiem grożą też lekarze i administracja szpitali, prawnicy, pracownicy opieki społecznej, a na początek listopada związek zawodowy pracowników sektora prywatnego...

W BIEDZIE

Ubóstwo, bezrobocie, brak perspektyw: to słowa, bez których nie da się opisać dzisiejszej Grecji. Grecy nie wdają się w dywagacje o zadłużeniu państwa czy kryzysie finansowym, nie rozważają, czy należy pozostać przy euro, czy może lepiej byłoby się z nim pożegnać. Mówią o tym, co każdy z nich widzi i czego doświadcza. W najlepszym razie obserwując innych, w gorszym – na własnej skórze.

Skąd wziąć pracę, skoro bezrobocie wynosi 28 proc., a wśród młodych osiągnęło astronomiczny poziom 58 proc.? Zostać w kraju czy szukać szczęścia za granicą, może nawet w znienawidzonych Niemczech? Jak się leczyć, skoro od stycznia przyjęcie do szpitala ma kosztować 25 euro? Wypowiedzi przywódców tchną wprawdzie ostatnio optymizmem, ale czy można im wierzyć? Cóż z tego, że rząd Antonisa Samarasa przewiduje koniec recesji? Już w 2014 r., zgodnie z projektem budżetu, ma nastąpić upragniony wzrost gospodarczy, wprawdzie o zaledwie 0,6 proc., ale jednak.

Mimo to rzeczywistość nie skłania do optymizmu. Nadchodzi zima i bolesnym tematem numer jeden są rosnące koszty ogrzewania. Olej opałowy został obłożony tak wysokimi opłatami i tak podrożał, że wielu rodzin, mimo państwowych dotacji dla najbiedniejszych, po prostu na niego nie stać. Poprzedniej zimy popyt na olej zmniejszył się aż o 70 proc. Jak zresztą jest z obiecywanym wsparciem na ogrzewanie, skoro w 2012 r. na ten cel wydano tylko 8 mln euro z przewidywanych 260 mln? Czy wszystko jest tu w porządku? Takie pytanie pada na łamach prasy.

– Grecy stracili swą dumę i to jest jeden z najgorszych skutków kryzysu – uważa Stella. – Gdy nie są w stanie zapłacić za prąd albo ogrzewanie, czują się fatalnie. Poprzedniej zimy w Atenach wielu ludzi paliło w kominkach drzewa z ogródka i nie tylko drzewa, także drzwi, inne przedmioty, wszystko, co nadawało się do spalenia. Przez to nad Atenami wisiał smog.

WINNI

Kto ponosi winę za to wszystko? W Europie, a szczególnie w Niemczech, panuje przekonanie, że winni są sami Grecy: zbyt mało przykładający się do pracy, by nie rzec leniwi, źle zorganizowani, łatwo ulegający tyleż pokusom korupcyjnym (oszustwa podatkowe!), co demagogii polityków. A także Grecja jako państwo, które zbyt łatwo zaciągało pożyczki, w dodatku naginając dane makroekonomiczne, by wejść do strefy euro.

W takich opiniach jest trochę prawdy, ale sporo też przesady i stereotypów. Co bowiem z winą tych, którzy pożyczek, przecież nie z dobrego serca, udzielali? Albo tych, którzy, nie zważając na wątpliwości, zgodzili się na wejście Grecji do strefy euro, dając jej tym samym lekko naciągnięty certyfikat rzetelności gospodarczej?

Gniew społeczny obraca się dziś przeciw tym, którzy narzucili Grecji politykę oszczędności – i nie ma znaczenia, że jest to związane z pomocą finansową. Czy zresztą na takie subtelności mogą zważać bezdomni, głodni, bezrobotni? Gdy do Aten przyjeżdżają przedstawiciele „trojki”, czyli Komisji Europejskiej, Europejskiego Banku Centralnego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego, akcje strajkowe niezmiennie przybierają na sile. Angelę Merkel, gdy rok temu odwiedziła Ateny, przywitały wielkie demonstracje i flagi ze swastyką, a ambasadę Niemiec trzeba było otoczyć specjalną ochroną.

Niechęć łatwo nakłada się na niedobre wspomnienia z czasów wojny, gdy Grecja była pod okupacją niemiecką, a wielu Greków zaangażowało się w partyzantkę. Choć ludzie zgodnie zapewniają, że nie mają nic przeciw zwykłym Niemcom, i oburzają ich wyłącznie poczynania państwa i polityków niemieckich. – Nie kupuję żadnych niemieckich towarów, bo Niemcy są naszym wrogiem – stanowczo oświadcza sprzedawca w dużym sklepie z greckimi towarami. – Niemcy, jak kiedyś, prowadzą z nami wojnę. Co z tego, że nie jest to wojna na bomby i armaty, lecz z użyciem broni gospodarczej?

Rzeczywiście, przyznaje Stella, polityka Niemiec to dla Greków problem. Tym bardziej, dodaje, że Niemców zawodzi pamięć. Powinni pamiętać, jak to jest być biednym, bo po wojnie sami żyli w nędzy. Stella nie podziela jednak opinii, że problem przyszedł z zewnątrz. Przyczyny kryzysu kryją się głębiej, w samej Grecji. Główni winowajcy to dwie wielkie partie: konserwatywna Nowa Demokracja i socjalistyczna PASOK, które od 1974 r., gdy obalono juntę pułkowników, rządziły na przemian. Inne, mniejsze partie były poza rządem i nie miały wpływu na to, co się działo.

RODZINA

Nie przypadkiem oskarżenia o korupcję – tę na wielką skalę, nie żadne drobne oszustwa – kierują się głównie pod adresem ludzi z ND i PASOK („zwykłych” bogaczy, którzy masowo oszukiwali państwo, a w obliczu kryzysu pospiesznie wytransferowali pieniądze za granicę, pomińmy). Uosobieniem tego, co najgorsze, stał się Akis Tsochatsopulos z PASOK, wielokrotny minister, m.in. obrony, skazany ostatnio na 20 lat więzienia za przyjmowanie łapówek od producentów broni z Niemiec i Rosji oraz za pranie brudnych pieniędzy. Wyrok zresztą nikim specjalnie nie wstrząsnął, bo, jak mówią Grecy, to tylko wierzchołek góry lodowej.

Ta sprawa i jej podobne mają z pewnością udział w polaryzacji politycznej, odwrocie od dawnych partii i przerzuceniu sympatii na nowe: niech pokażą, co potrafią. Ludzie liczą zwłaszcza na lewicową partię SYRIZA, drugą co do wielkości w parlamencie, która m.in. postuluje zawieszenie spłacania długów, póki kraj nie wyjdzie z kryzysu. Trzeci w parlamencie, skrajnie prawicowy Złoty Świt (Chryssi Awgi) znalazł się na równi pochyłej po zabójstwie popularnego rapera Pawlosa Fyssasa, znanego z lewicowych poglądów, który został pchnięty nożem przez sympatyka tej partii. Prokuratura zarzuca Chryssi Awgi działania przestępcze.

– Najgorsze, że ludzie stracili nadzieję. Po wojnie także było w Grecji wielu, którzy stracili wszystko. Nie mieli co jeść, nie mieli domów, potracili najbliższych. Ale mieli nadzieję – mówi Stella. Bo, jej zdaniem, największy problem Grecji to upadek ducha w narodzie. To najtrudniej naprawić.

Właśnie brak nadziei bardziej niż inne, wymierne czynniki wyjaśnia dramatyczny wzrost liczby samobójstw – wśród ludzi wszelkich warstw i profesji, od robotników po profesorów. Ale media niechętnie o tym mówią, chyba że sprawy nie da się przemilczeć. Jak w przypadku Dimitrisa Christodulosa, starego aptekarza, który zastrzelił się na placu Syntagma, bo, jak wyjaśnił w liście pożegnalnym, stracił pracę, a wraz z nią poczucie godności i sens życia. Wielu samobójców wybiera (tak się mówi, lecz rzadko pisze) skok do Zatoki Korynckiej ze słynnego mostu koło Patras.

– Jeśli nie jest jeszcze tak całkiem źle – mówi Stella – to tylko dlatego, że społeczeństwo greckie opiera się na rodzinie. Więzi rodzinne są u nas bardzo mocne. W potrzebie całe rodziny sobie pomagają, ludzie znajdują oparcie. Gdyby taki kryzys jak nasz dotknął Niemcy, nie wiem, jak by go tam przetrwano. Na pewno byłoby więcej samobójstw. Bo w Niemczech rodzina nie trzyma się tak mocno.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, współpracowniczka działu „Świat”.

Artykuł pochodzi z numeru TP 43/2013