Śmierć w imię godności

Nigdy jeszcze przywódcy UE nie czekali z takim napięciem na wynik wyborów w którymś z krajów członkowskich. Od decyzji Greków zależy w końcu nie tylko los Grecji.

23.04.2012

Czyta się kilka minut

Kordon policji wokół stadionu, na którym przemawia lider partii PASOK Evangelos Venizelos. Ateny, 19 kwietnia 2012 r.  / Fot. Louisa Gouliamaki / AFP / East News
Kordon policji wokół stadionu, na którym przemawia lider partii PASOK Evangelos Venizelos. Ateny, 19 kwietnia 2012 r. / Fot. Louisa Gouliamaki / AFP / East News

Zapowiedziane na 6 maja wybory będą najważniejszymi w ostatnich latach – z uwagi na niepewną pozycję Grecji w strefie euro, jej nieudany system polityczny oraz gospodarkę w stanie upadku. „Rezultaty głosowania będą miały wielki wpływ na przyszłość naszego kraju. I po raz pierwszy walka toczy się nie tyle na polu ideologii, w wokół konkretnych kwestii – wśród których najważniejsze jest pytanie: czy Grecja powinna trzymać się kursu dyktowanego przez zagranicznych wierzycieli, czy też przyjąć bardziej radykalne podejście i odrzucić pomoc finansową z Unii?”.

Anglojęzyczny tygodnik „Athens News” nie jest w swej opinii odosobniony. Ewangelos Wenizelos – do niedawna minister finansów, a obecnie nowy lider socjalistycznej partii PASOK – poszedł nawet dalej, mówiąc, że tak ważnych wyborów nie było w Grecji od 1974 r. A był to, przypomnijmy, czas wielkiego przełomu: obalenia tzw. rządu pułkowników i przywrócenia demokracji.

Grecja po raz drugi w ciągu półwiecza znalazła się więc w punkcie, który zadecyduje o jej dalszej drodze. Różnica w stosunku do 1974 r. jest jednak fundamentalna. Wówczas przełom był także wielki i zadania ogromne, ale droga wyraźna i prosta: zorganizowanie państwa na nowych zasadach, ukaranie winnych naruszenia demokracji (co przeprowadzono z konsekwencją, odmawiając skazanym członkom junty możliwości wcześniejszego zwolnienia), wreszcie nawiązanie współpracy z resztą Europy.

Dziś sprawy nie przedstawiają się tak jasno. Przyjmować dalej pomoc z Unii, ze wszystkimi tego konsekwencjami, czy zdecydować się na upadłość państwa? Pozostać przy wspólnej walucie, czy wrócić do drachmy? Wprowadzać dalsze drastyczne oszczędności w wydatkach budżetowych czy postawić na minimalną choćby osłonę socjalną?

KRYZYS WYWRACA SCENĘ PARTYJNĄ

Patrząc z czysto politologicznego punktu widzenia, zmianą najważniejszą jest zarysowujący się koniec dwupartyjnego systemu politycznego. Od 1974 r. na scenie politycznej Grecji dominowały dwie partie: Panhellenistyczny Ruch Socjalistyczny (PASOK) i konserwatywna Nowa Demokracja (ND), które przez cały ten czas wymieniały się u steru rządów. Teraz sondaże przedwyborcze nie pozostawiają cienia wątpliwości: po 6 maja w nowym parlamencie może się znaleźć aż dziewięć, może nawet dziesięć ugrupowań.

Będzie to więc parlament bardzo podzielony, a żadna partia nie ma szans na uzyskanie nad innymi takiej przewagi, która pozwoliłaby rządzić samodzielnie. Pierwsze miejsce niemal na pewno zajmie Nowa Demokracja, ale z poparciem najwyżej 20 proc. wyborców. PASOK może liczyć na około 13 proc. Skoro w poprzednich wyborach z jesieni 2009 r. te dwie partie poparło łącznie prawie 78 proc. wyborców, upadek jest naprawdę dramatyczny.

Przeciwnie lewica, która wyrasta na znaczącą siłę. Trzy ugrupowania – Koalicja Radykalnej Lewicy (SYRIZA), Komunistyczna Partia Grecji (KKE) i Lewica Demokratyczna mogą razem liczyć na około 36 proc. głosów. Niewiele brakuje, by mogły pokusić się o stworzenie wspólnego rządu.

Niespełna trzy lata wielkiego kryzysu kompletnie wywróciły więc stary porządek. Ale systemu dwupartyjnego żałuje niewielu Greków. To, co w wielu krajach, poczynając od Wielkiej Brytanii, uchodzi za stabilną podstawę rządów, w Grecji jest dziś uważane za źródło wszelkiego zła. Zapewne dlatego, że dwie potężne partie w poczuciu bezkarności nie musiały się liczyć z opinią obywateli. Perspektywę rządów koalicyjnych większość Greków przyjmuje więc z aprobatą – w sondażach około 60 proc. deklaruje, że będą one z większą korzyścią dla kraju.

SAMOBÓJSTWO EMERYTA

Niechęć do PASOK i Nowej Demokracji to przede wszystkim rezultat polityki oszczędności, prowadzonej przez obie te formacje w ramach dwóch ostatnich rządów – socjalistycznego gabinetu Jeorjosa Papandreu i rządu technokratów Lukasa Papademosa – jako próba odpowiedzi na gigantyczne zadłużenie i trwającą piąty rok z rzędu recesję. Drastyczne obniżki płac i emerytur, redukcja zatrudnienia w sektorze publicznym, podniesienie podatków i wzrost bezrobocia do ponad 21 proc. (i do szokującego poziomu 50 proc. wśród ludzi młodych) – wszystko to spowodowało równie dramatyczny, co powszechny spadek poziomu życia. Wielu ludzi nie może pojąć, dlaczego – po latach pracy – ich to spotyka.

Grecy odpowiadają strajkami i manifestacjami ulicznymi. Niektórzy zdobywają się na akty prawdziwej rozpaczy. Samobójstwo 77-letniego emerytowanego aptekarza Dimitrisa Christoulasa, który ostatnio zastrzelił się przed parlamentem, na oczach przechodniów – gdyż, jak wyjaśnił w liście pożegnalnym, woli odejść z godnością, niż szukać jedzenia po śmietnikach, gdy jego emerytura została drastycznie zredukowana – wstrząsnęło ludźmi, a polityków skłoniło do wygłoszenia słów współczucia i ubolewania.

W mediach natomiast pojawiły się spekulacje, jak kryzys wpływa na stan psychiczny społeczeństwa – okazuje się, że greccy psychiatrzy szacują, iż w ciągu minionych trzech lat liczba samobójstw wzrosła o około 20 proc. (choć oczywiście z zastrzeżeniem, że trudno jest określić, w jakim stopniu jest to wynik kryzysu). Z kolei minister zdrowia Andreas Loverdos stwierdził – jeszcze na kilka tygodni przed publicznym samobójstwem 77-letniego emeryta – że w ostatnich dwóch latach liczba samobójstw w Grecji wzrosła aż o 40 procent.

Ale dla decyzji polityczno-gospodarczych niczego to nie zmienia.

Drugi powód odrzucenia wielkich partii to oskarżenia o korupcję. Korupcja jest powszechna, ale partie rządzące i ich przedstawiciele z natury rzeczy mają i więcej pokus, i większe możliwości skorzystania z nielegalnych źródeł.

A jest tu o czym mówić. Grecja żyje obecnie aferą tym bardziej spektakularną, że jej bohaterem jest polityk ze ścisłej czołówki. Akis Tsochatzopulos, były minister obrony i paru innych resortów, w połowie kwietnia został wyprowadzony ze swego luksusowego domu u stóp Akropolu i aresztowany, pod zarzutem m.in. prania brudnych pieniędzy.

To wspaniały dom właśnie skierował uwagę śledczych na polityka, który w zeznaniu majątkowym nie podał, skąd wziął środki na jego nabycie. Już wcześniej na eksministrze ciążyły niebłahe podejrzenia, które sprawiły, że przed rokiem usunięto go z PASOK. Chodziło o sprawy związane z zakupem niemieckich okrętów podwodnych oraz o tzw. aferę Siemensa – wielomilionowych łapówek, dzięki którym ta firma miała uzyskać kontrakt na dostawę systemów bezpieczeństwa na czas olimpiady w Atenach.

POLITYK, ZAWÓD DZIEDZICZNY

Na celowniku znaleźli się nie tylko politycy PASOK. Prokuratura wystąpiła właśnie do parlamentu o uchylenie immunitetu Dory Bakojannis, minister spraw zagranicznych w ostatnim rządzie Nowej Demokracji. W zeznaniu majątkowym pominęła ona milion euro, które jej mąż Isidoros Kuwelos wytransferował do Londynu. W zagrożonym bankructwem kraju to powszechny sposób ratowania pieniędzy, jeżeli się je ma.

Dora Bakojannis już nie należy do Nowej Demokracji. Przed dwoma laty została usunięta z partii, gdyż wbrew decyzji kierownictwa głosowała za wprowadzeniem oszczędności (wtedy ND była jeszcze im przeciwna). Teraz straci zapewne miejsce w parlamencie, bo założona przez nią partia Sojusz Demokratyczny ma znikome szanse na przekroczenie 3-procentowego progu wyborczego.

Być może jest to także sygnał, że w Grecji przestaje działać magia nazwiska. W Grecji polityka to zajęcie rodzinne, przekazywane z pokolenia na pokolenie. Karamanlisowie, Mitsotakisowie, Rallisowie, Pangalosowie, Papandreu – to istne dynastie, pełne ministrów, premierów i nawet prezydentów. Ich członkowie „dziedziczą” okręgi wyborcze, stanowiska w rządzie i splendory związane z władzą.

Dora Bakojannis jest córką premiera Konstantinosa Mitsotakisa i cioteczną prawnuczką Elefteriosa Wenizelosa, przywódcy Grecji sprzed I wojny światowej. Theodoros Pangalos, jeden z liderów PASOK – wnukiem dyktatora z lat 20., o tym samym imieniu. Ekspremier Kostas Karamanlis – bratankiem prezydenta Konstantinosa Karamanlisa, który przeprowadził Grecję od dyktatury do demokracji. W rodzinach Papandreu i Rallisów w XX w. premier był w każdym pokoleniu.

Tymczasem teraz nawet nie wiadomo, czy przedstawiciele wszystkich dynastii będą w ogóle ubiegać się o mandaty.

Z TEJ SAMEJ GLINY

Uwaga zwrócona jest dziś głównie na partie lewicy, które dyskontują powszechny sprzeciw wobec polityki oszczędności, ale także na Nową Demokrację. Jeżeli wygra, otrzyma premię w postaci 50 mandatów (na łączną liczbę 300), które nowa ordynacja wyborcza gwarantuje zwycięskiej partii. Lider ND Antonis Samaras, polityk z bogatą i barwną przeszłością (zmieniał i zakładał partie, odchodził z ND i do niej wracał), powinien więc stanąć wtedy na czele rządu – oczywiście koalicyjnego.

Z kim go utworzy? To trudne pytanie, bo na scenie politycznej pod względem programowym panuje niebywały zamęt. Nowe partie prześcigają się w pomysłach na urządzenie państwa po nowemu. Poza stałymi hasłami – takimi jak walka z korupcją, ukrywaniem dochodów i biurokracją – pojawiają się propozycje zmniejszenia liczby posłów i ministrów, opuszczenia strefy euro, stworzenia nowego systemu bezpieczeństwa socjalnego, zniesienia wszelkich ulg podatkowych (poza prorodzinnymi), wreszcie powołania nowych instytucji, które zajmą się formułowaniem strategicznych celów państwa, współpracą z grecką diasporą czy nawet... wyegzekwowaniem reparacji wojennych od Niemiec.

Problem tylko w tym, że wiarygodność nowych partii bywa bardzo wątpliwa, bo na czele wielu stoją całkiem nienowi politycy, którzy po prostu pożegnali się ze swymi dawnymi ugrupowaniami. „Czyż oni wszyscy – pytał tygodnik „Athens News” – nie są częścią skorumpowanego establishmentu politycznego, który przywiódł Grecję na skraj przepaści? W nim przecież budowali swe kariery. Można mieć nadzieję, że skoro zniknie system dwupartyjny, wybory rozpoczną nową epokę. Ale zważywszy, że większość nowych partii jest ulepiona z tej samej gliny co dawne, nadzieje na nową, lepszą kulturę polityczną są naprawdę bardzo nikłe”.

Tymczasem od tego, co stanie się w Grecji 6 maja, zależy nie tylko przyszłość tego jednego kraju – jak pokazał kryzys, to, co dzieje się w 11--milionowej Grecji, wpływa pośrednio na całą strefę euro i na Unię Europejską. Co się stanie, jeśli nowy rząd przyjmie konfrontacyjny kurs wobec Unii? To tylko jedno z pytań, na które także w Brukseli mało kto zna chyba odpowiedź.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, współpracowniczka działu „Świat”.

Artykuł pochodzi z numeru TP 18-19/2012