Grecja pęka na pół

Demony antycznej Sparty kontra współcześni anarchiści i ich męczennicy: radykalne grupy greckiego społeczeństwa są mobilizowane do konfrontacji przez potężne symbole. Ich starcia zbierają żniwo.

08.01.2018

Czyta się kilka minut

Marsz przeciw faszystom, w czwartą rocznicę zabójstwa Pavlosa Fyssasa, Ateny, wrzesień 2017 r. / ALKIS KONSTANTINIDIS / REUTERS / FORUM
Marsz przeciw faszystom, w czwartą rocznicę zabójstwa Pavlosa Fyssasa, Ateny, wrzesień 2017 r. / ALKIS KONSTANTINIDIS / REUTERS / FORUM

Jedenastoletni Amir nie może się otrząsnąć. Wciąż przed oczami ma bryły kamieni, które przy dźwięku tłuczonych szyb wpadły nad ranem do jego pokoju. Do kamieni dołączono list, markerem na kawałku dykty: „Wynocha! Wracajcie do swojej wioski”. Autorzy nie podpisali się, ich tożsamość ustala policja. Motyw jest jasny: nienawiść na tle rasowym i religijnym. Bo choć Amir i jego rodzina od lat mieszkają w ateńskiej dzielnicy Dafni, pochodzą z Afganistanu.

Ich kłopoty zaczęły się w tzw. Dniu Ohi. To święto upamiętniające odrzucenie przez premiera Ioannisa Metaxasa ultimatum faszystowskich Włoch, które w 1940 r. zażądały udostępnienia bliżej niesprecyzowanych „strategicznych miejsc na terenie Grecji”. W tym dniu ulicami miast i wsi w Grecji oraz na Cyprze przechodzą liczne parady. W jednej z nich Amir miał odegrać ważną rolę: nieść flagę. Przywilej ten wygrał w szkolnym konkursie. Jednak dyrekcja konkurs unieważniła, na pocieszenie pozwalając Amirowi maszerować z tabliczką z numerem szkoły.

Miejscowi neonaziści i tak uznali to za skandal. Afgańczyk publicznie reprezentujący grecką szkołę? Przy pomocy kamieni wycelowanych w okna mieszkania Amira przypomnieli mu, gdzie jego miejsce. Zresztą nie tylko jemu. Na wyspie Santorini zaatakowali niosącą flagę szkoły studentkę o albańskich korzeniach (paradę przerwano i odwołano). Do podobnych incydentów doszło również w innych miejscach Grecji.

Jednak to atak na rodzinę Amira jest szczególnie alarmujący. Przyznała się do niego Krypteja – organizacja o wymownej nazwie. W antycznej Grecji mianem tym określano oddziały młodych Spartan, którym co roku powierzano zadanie wymordowania jak największej liczby silnych, zdrowych helotów. Rzeź miała budzić postrach i zapobiegać potencjalnym buntom. Nowo powstała organizacja, z dumą nawiązująca do tej historii, została utworzona przez byłych członków i sympatyków Złotego Świtu – skrajnie prawicowej partii, powszechnie uznawanej za neonazistowską. Krypteja zaczęła tworzenie swoich struktur od naboru do bojówek, które mają zadbać o to, aby – jak zapowiadają – „w Grecji nie został ani jeden imigrant”. Właśnie przystąpili do działania.

Mapa na czerwono

O ile Krypteja jest organizacją nową, to do ataków na cudzoziemców dochodzi w kraju od kilku lat.

Yunus Mohammadi, prezes stowarzyszenia Afgańczyków w Grecji, mówił organizacji Human Rights Watch, że na mapie stolicy, którą wręcza nowo przybyłym, zakreśla coraz więcej czerwonych kółek: „Tak samo robiłem w Afganistanie, tyle tylko, że tam stawiałem czerwony krzyżyk. Oznaczał strefy, których trzeba unikać, żeby nie stracić życia”.

Nie ma miarodajnych statystyk dotyczących liczby napaści. Imigranci zwykle nie zgłaszają ich na policję, z obawy przed zatrzymaniem lub deportacją.

Tempo eskalacji problemu Grecy uświadomili sobie w styczniu 2013 r., gdy 26-letni Pakistańczyk Shehzad Luqman został w drodze do pracy zadźgany przez dwóch napastników związanych ze Złotym Świtem. Partia miała wtedy – od pół roku – 18 posłów w 300-osobowym parlamencie. Jej radykalne nacjonalistyczne i antyimigranckie hasła chwyciły w czasach zwątpienia: rosnącego bezrobocia, kryzysu gospodarczego i społecznego sprzeciwu wobec kroków oszczędnościowych, nałożonych na Grecję przez Unię Europejską i Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Dziś partia ma w parlamencie 16 miejsc, co w znacznej mierze zawdzięcza kryzysowi uchodźczemu.

Lider Złotego Świtu Nikolaos Michaloliakos zbił na nim spory polityczny kapitał, ogłaszając, że obroni Greków przed „inwazją obcych najeźdźców, na którą rząd w żaden sposób nie reaguje”. W 2015 r. członkowie jego partii zaczęli odwiedzać greckie wyspy, zachęcając ich mieszkańców, aby zawracali przybijające do brzegów łodzie z imigrantami. Jednocześnie główną, nad wyraz skuteczną krucjatę prowadzili w mediach społecznościowych.

Stworzyć klimat wojny domowej

Już w następnym roku zwolennicy Złotego Świtu przystąpili do śmiałych ataków na obozy dla uchodźców. W listopadzie 2016 r. doszło do jednego z najgłośniejszych z nich. „Przez dwie noce prawicowi ekstremiści, stojąc na murach otaczających obóz Souda na Chios [wyspie na Morzu Egejskim – red.], obrzucali go kamieniami, fragmentami skał i koktajlami Mołotowa” – informowała Amnesty International. W obozie przebywało wtedy tysiąc osób. Kilka osób zostało poważnie rannych. W kwietniu 2017 r. aresztowano dwóch napastników.

Obecnie już nie tylko uchodźcy są celem. „Ataki na migrantów pod osłoną nocy już im nie wystarczają. Ich nienawiść sięga dużo dalej: biorą na celownik przedstawicieli lewicy, chcąc spowodować wzrost napięć w społeczeństwie” – przestrzegał w rozmowie z brytyjskim dziennikiem „Guardian” Dimitris Psarras, pisarz i dziennikarz śledczy zajmujący się Złotym Świtem.

Psarras twierdzi, że Złoty Świt dąży do stworzenia klimatu wojny domowej, zmuszając Greków do opowiedzenia się po jednej z dwóch stron, lewicy lub prawicy. Na potwierdzenie swojej tezy przytacza m.in. atak, jaki grupa ok. 50 neonazistów przeprowadziła cztery lata temu na członków i sympatyków Partii Komunistycznej w Peramie, robotniczej dzielnicy Aten. Dziewięć osób trafiło do szpitala z poważnymi obrażeniami.

Ale nie trzeba sięgać tak daleko w przeszłość, aby zauważyć, że Grecja pęka na pół.

Wszechobecny raper

W Atenach coraz więcej jest Pavlosa Fyssasa. Jego podobizny widnieją na ścianach budynków. Imię pisane jest sprejem w najróżniejszych konfiguracjach: „Gdybyście nie byli bierni w obliczu ataków na migrantów, Fyssas nadal by żył”. „Będziemy walczyć z neonazizmem. R.I.P. Killah P”.

Pavlos Fyssas – pseudonim „Killah P” – to hip-hopowy artysta, występujący przeciw neonazistom i ksenofobom. We wrześniu 2013 r. poszedł ze swoją dziewczyną i parą znajomych do pubu, aby obejrzeć mecz. Tam dopadło go kilkudziesięciu mężczyzn uzbrojonych w kije bejsbolowe i noże. Policjanci zareagowali za późno. Fyssas zmarł na chodniku, od zadanych nożem ran. Miał 34 lata.

Przed śmiercią zdążył wskazać głównego napastnika: Giorgosa Roupakiasa, aktywistę zatrudnionego w kawiarni w siedzibie Złotego Świtu. Golden Dawn Watch, grupa zajmująca się monitorowaniem działań neonazistów, twierdzi, że Roupakias działał za przyzwoleniem władz partii.

Wybuch społecznego gniewu, który nastąpił po śmierci Fyssasa, zmusił grecki rząd do szybkiej reakcji. Aresztowano 70 członków i zwolenników Złotego Świtu, w tym jego lidera Michaloliakosa. Postawiono im zarzuty członkostwa w organizacji przestępczej, morderstwa lub współudziału w morderstwie, posiadania broni i przemocy na tle rasowym.

Ale lewicowi radykałowie nie zamierzali czekać na Temidę. Wkrótce po śmierci Fyssasa wzięli odwet: zastrzelili dwóch członków Złotego Świtu, Manolisa Kapelonisa i Giorgosa Fountoulisa. Powiało klimatem wojny domowej, przed którą przestrzegał Psarras.

Proces Złotego Świtu zaczął się w kwietniu 2015 r. i trwa nadal, a zakończy się nie wcześniej niż pod koniec 2018 r. Roupakias, domniemany zabójca Fyssasa, przebywa w areszcie domowym. Pomnik rapera, wzniesiony w miejscu jego śmierci, jest regularnie dewastowany kreślonymi sprejem swastykami.

Nośniki gniewu lewicy

Z roku na rok zabity raper urasta do rangi symbolu, który mobilizuje lewicę do konfrontacji z radykałami prawicy. Jego wielkoformatowa, czarno-biała podobizna widnieje m.in. na murach Politechniki Narodowej w Atenach. To tu w 1973 r. zaczął się wielki strajk studentów, którzy postawili się rządzącej wówczas juncie tzw. czarnych pułkowników.

Tu również zaczyna się rewir skrajnej greckiej lewicy: Exarchia, powszechnie znana jako „dzielnica anarchistów”. Ściany, filary, a nawet drzwi budynków pokryte są tu grubą warstwą graffiti: kurdyjscy bojownicy walczą w sąsiedztwie haseł „kapitalizm surowo zabroniony”, plakatów informujących o demonstracjach i anarchistycznych flag.

Na głównym placu, pod transparentami wyrażającymi solidarność z lewicowymi aktywistami z całego świata, grupki ludzi w różnym wieku palą jointy. Artyści, socjaliści i antyfaszyści w licznych ­squatach prowadzą zawzięte dyskusje. Granice Exarchii wyznaczają szpalery policjantów. Jeśli zapuszczą się choćby kilkadziesiąt metrów w głąb dzielnicy, momentalnie dochodzi do zamieszek, o których przypominają potem spalone auta.

Mieszkańcy Exarchii co roku dołączają do wielkiej demonstracji, organizowanej w rocznicę śmierci Fyssasa. W 2017 r. odbyła się ona pod hasłem „Od Grecji do Ameryki, zmiażdżymy neonazistów”. Przemarsz spod parlamentu pod siedzibę Złotego Świtu skończył się zamieszkami. I nie tylko. Zabity raper wspominany był w Atenach przez trzy dni, a serię wydarzeń ku jego czci zamknął koncert w porcie Pireus. Pamięć o Fyssasie z roku na rok staje się więc coraz potężniejszym nośnikiem gniewu lewicy. Angażującym silniej niż wspomnienie Alexandrosa Grigoropoulosa, które co roku w grudniu wynosi Ateny na nagłówki światowych mediów.

15-letni Grigoropoulos wraz z kolegą zwyzywali policyjny patrol, który przejeżdżał ulicą prowadzącą do Exarchii. Był rok 2008. Radiowóz odjechał, ale policjanci wrócili do chłopców pieszo. Wywiązała się pyskówka, padł strzał. Grigoropoulos zmarł na rękach kolegi. Na ulice Exarchii wyszły tysiące wściekłych młodych ludzi, palących auta, pojemniki na śmieci, przystanki. Kilka godzin później Ateny stanęły, a gniew rozlał się na cały kraj.

Wydarzenia te okrzyknięto największymi zamieszkami, jakie widziała Grecja od przywrócenia demokracji w 1974 r. I choć policjant, który strzelił, otrzymał wyrok dożywocia, a towarzyszącego mu funkcjonariusza skazano na 10 lat, w każdą rocznicę dochodzi do gwałtownych demonstracji. Rozpędzanych przez policję, także przy użyciu gazu łzawiącego i armatek wodnych.

Kryzys sprzyja radykalizacji

Gdy górę biorą jednak emocje, gaz i armatki nie robią na Grekach wrażenia.

W miejską partyzantkę na nowo zaangażował się nawet sędziwy Manolis Glezos. Ponad 70 lat temu zapisał się w historii Grecji, wspinając się na Akropol, aby zerwać niemiecką flagę ze swastyką. Potem za swą działalność kilkukrotnie wtrącany był do więzienia, później zasiadł w parlamencie, zaś w 2014 r. – mając 91 lat – został najstarszym posłem w Parlamencie Europejskim (po roku zrezygnował z tej funkcji).

W marcu 2010 r. świat obiegły zdjęcia, jak nieprzytomny Glezos wynoszony jest z demonstracji przez policjantów. W kolejnych latach regularnie uwieczniany był w podobnych okolicznościach: jak wzburzonego mężczyznę policjanci traktują gazem albo w czasie aresztowania. Teraz Glezos nie protestuje jednak przeciw neonazistom, lecz przeciw polityce oszczędności prowadzonej przez grecki rząd.

Nic tak nie sprzyja radykalizacji jak kryzys gospodarczo-społeczny. A jeśli w sukurs przychodzą mu tak potężne symbole jak antyczna Krypteja oraz Fyssas i Grigoropoulos, wtedy podziały w społeczeństwie dokonują się błyskawicznie. W państwie, w którym w XX stuleciu starcie lewicy i prawicy doprowadziło do wojny domowej, jest to szczególnie niepokojące.©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 3/2018