Reklama

Ładowanie...

Azja Środkowa w dyplomatycznej pułapce. Jak trafić na dobrą stronę żelaznej kurtyny?

Azja Środkowa w dyplomatycznej pułapce. Jak trafić na dobrą stronę żelaznej kurtyny?

w cyklu STRONA ŚWIATA
02.04.2022
Czyta się kilka minut
Dawne prowincje rosyjskiego imperium w Azji Środkowej są zbyt zależne od Rosji, by przeciwko niej wystąpić, ale żadna nie poparła jej napaści na Ukrainę.
"Kazachstan razem z Ukrainą" - hasło antywojennej demonstracji w Ałmatach. Kazachstan, 6 marca 2022 r. / fot. MALIKA AUTALIPOVA/AFP/East News

„Jeśli świat ma przedzielić nowa żelazna kurtyna, to nie chcemy znaleźć się po jej niedobrej stronie” – wyznał w rozmowie z niemiecką gazetą „Die Welt” wiceminister dyplomacji Kazachstanu Roman Wasilienko, a pod jego słowami podpisaliby się zapewne – choć niekoniecznie publicznie – wszyscy przywódcy pięciu środkowoazjatyckich państw, powstałych po rozpadzie Związku Radzieckiego.

Uzbekistan, Turkmenistan, Tadżykistan, Kirgistan i Kazachstan, podbite przez Rosję w XIX stuleciu i niepodległe od 1991 r., wciąż pozostają uzależnione od dawnej metropolii kolonialnej. Kazachstan, Kirgistan i Tadżykistan (a także Armenia i Białoruś) należą do Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym, wojskowego przymierza zawiązanego przez Rosję po rozpadzie Związku Radzieckiego, bloku wschodniego i Układu Warszawskiego. Uzbekistan dwukrotnie do przymierza przystępował (w 1994 i 2006 roku) i dwukrotnie się z niego wycofywał (w 1999 i 2012 roku).

W Kirgistanie i Tadżykistanie Rosja utrzymuje bazy wojenne, a rosyjscy żołnierze pilnują tadżyckiej granicy z Afganistanem. W styczniu w Kazachstanie wezwane na odsiecz rosyjskie wojska stłumiły uliczne rozruchy zagrażające tamtejszym władzom. Tylko pustynny Turkmenistan, który jako niepodległe państwo zmienił się w groteskową satrapię, ogłosił wieczystą neutralność i zapowiedział, że nie będzie wtrącać się w niczyje sprawy, ale liczy na wzajemność.

Uzależnione od Rosji są także gospodarki środkowoazjatyckich państw, które jako niepodległe republiki upodobniły się do dawnych chanatów Buchary, Chiwy czy Kokandu. Kazachstan, Kirgistan i Tadżykistan należą też do założonej przez Rosję Unii Euroazjatyckiej, a jedną trzecią tadżyckich i kirgiskich rodzin oraz jedną dziesiątą rodzin uzbeckich utrzymują pracownicy sezonowi wyjeżdżający na zarobek do Rosji (w zeszłym roku w Rosji pracowało ok. 10 milionów robotników sezonowych).

Brak poparcia

Mimo politycznych, wojskowych i gospodarczych więzów z Rosją, krępujących dyplomatyczne ruchy, żaden ze środkowoazjatyckich współczesnych chanatów nie poparł jej napaści na Ukrainę. W marcu, podczas debaty w ONZ nad rezolucją potępiającą Rosję, przedstawiciele Kazachstanu, Kirgistanu i Tadżykistanu wstrzymali się od głosu, a Uzbek z Turkmenem w ogóle nie pojawili się tego dnia na sesji.

Żadne z tych państw nie uznało też samozwańczych separatystycznych republik Doniecka i Ługańska (uznanie ich niepodległości przez Rosję stało się początkiem rosyjskiej inwazji na Ukrainę), a Kazachstan odmówił Rosji podesłania jej swoich wojsk do pomocy w ukraińskim najeździe.                        

Kazachowie w impasie

Prezydent Kassym-Żomart Tokajew (objął urząd wiosną 2020 roku, gdy po trzydziestu  latach rządów ustąpił pierwszy prezydent kraju, Nursułtan Nazarbajew), któremu w styczniu rosyjscy żołnierze uratowali władzę, nie zważając na dług wdzięczności od 24 lutego powtarza, że Kazachstan opowiada się za pokojowym rozstrzyganiem wszelkich sporów i poszanowaniem międzynarodowego prawa. „Nawet marny pokój jest lepszy niż dobra kłótnia” – przekonuje i wraz z ministrem dyplomacji Muchtarem Tleuberdym namawia Rosję i Ukrainę do układów. Kazachowie deklarują, że gotowi są gościć Rosjan i Ukraińców u siebie i służyć im za pośredników i rozjemców.

Dwudziestomilionowy Kazachstan, dzięki nieprzebranym złożom bogactw naturalnych, zwłaszcza surowców energetycznych, jest najzamożniejszym z państw Azji Środkowej. Od początku istnienia starał się utrzymywać jak najlepsze relacje z Rosją, ale zabiegając o bogatych inwestorów z zagranicy nie zaniedbywał też stosunków z Zachodem ani z Chinami. Rosyjski najazd na Ukrainę, a także ostracyzm i sankcje, jakie Zachód wprowadził przeciwko Rosji, utrudniają Kazachom prowadzenie dotychczasowej dyplomacji. Opowiadając się po stronie Rosji, staną się pariasem dla Zachodu, ale zwrócenie się przeciwko niej narazi ich na jeszcze większe kłopoty.

Rosyjscy nacjonaliści od lat twierdzą, że kazachska północ, zamieszkana przez ludność rosyjskojęzyczną, należy do Rosji i Kreml powinien się o nią upomnieć. Kiedy Kazachstan ogłaszał w 1991 r. niepodległość, Słowianie stanowili prawie 40 proc. ludności kraju. By rozbroić tę narodowościową nierównowagę, grożącą słowiańską irredentą północy, prezydent Nazarbajew kazał przenieść stolicę z Ałma-aty na kazachskim południu do położonej pośrodku kraju Astany (po ustąpieniu Nazarbajewa stolicę na jego cześć nazwano Nursułtanem).

Rosjanie i inni Słowianie stanowią dziś najwyżej czwartą część ludności Kazachstanu, ale rosyjscy nacjonaliści wciąż dopominają się, by Kreml odebrał Kazachom północne ziemie. Kazachowie z niepokojem słuchali, jak w lutym Putin groził Ukrainie, że „zdekomunizuje” jej granice i odbierze jej tereny, które według niego podarowali jej bolszewicy. W marcu z wezwaniem do Putina, by dokonał aneksji kazachskiej północy, wystąpił przywódca rosyjskich komunistów Giennadij Zjuganow, oskarżając Kazachów, że traktują rosyjską mniejszość jak obywateli gorszej kategorii.

Kazachstan nie poparł Rosji, ale i nie potępił jej napaści na Ukrainę. Władze Ałma-aty zezwoliły jednak na kilkutysięczny antywojenny wiec solidarności z Ukrainą, a prezydent Tokajew jako jedyny ze środkowoazjatyckich chanów dzwoni i rozmawia z ukraińskim przywódcą Wołodymyrem Zełenskim.

Uzbecki dystans

Uzbekistan, najludniejszy, prawie 35-milionowy regionalny żandarm, odwołujący się do świetności z czasów Tamerlana, Buchary i Samarkandy, również nie poparł ani nie potępił rosyjskiej napaści.

Prezydent Szawkat Mirzijojew, który nastał w 2016 r. po śmierci pierwszego prezydenta Islama Karimowa, dwukrotnie rozmawiał o Ukrainie przez telefon z Putinem, drugiego dnia wojny i 21 marca. Za każdym razem Kreml twierdził, że Uzbekistan „ze zrozumieniem odnosi się do stanowiska i działań Rosji”. Za każdym też razem rzecznik uzbeckiego prezydenta Szerzad Asadow prostował słowa Kremla. „Prezydenci rozmawiali o sytuacji w Ukrainie, a Uzbekistan nie opowiada się po żadnej ze stron konfliktu – powtarzał. – Uzbekistan uważa, że wszystkie różnice i spory należy rozstrzygać wyłącznie zgodnie z normami prawa międzynarodowego”.


ATAK NA UKRAINĘ | CODZIENNIE NOWE KORESPONDENCJE I ZDJĘCIA PAWŁA PIENIĄŻKA | CZYTAJ NA BIEŻĄCO W SERWISIE SPECJALNYM >>>


W połowie marca, przemawiając w uzbeckim parlamencie minister dyplomacji Abdulaziz Kamilow oświadczył zaś, że Uzbekistan opowiada się za natychmiastowym przerwaniem wojny w Ukrainie, popiera niepodległość, suwerenność i integralność terytorialną Ukrainy, za to nie uznaje samozwańczych niepodległości republik Doniecka i Ługańska. Dwa dni później w Taszkencie ogłoszono, że minister zachorował. Najpierw leczył się w kraju, ale po dziesięciu dniach wyjechał na kurację za granicę.

Mali i biedni

Sześciomilionowy pustynny Turkmenistan i dziesięciomilionowy górzysty Tadżykistan w sprawach ukraińskich milczą. Jedyną wypowiedzią, jaką można by uznać za słowa poparcia Rosji, była deklaracja Sadyra Dżaparowa, panującego od 2021 r. prezydenta sześciomilionowego Kirgistanu. „Być może było to konieczne, żeby zapewnić obronę ludności cywilnej Donbasu – powiedział Dżaparow na wieść, że Rosja uznała republiki Doniecka i Ługańska. – Każde państwo ma suwerenne prawo uznawać lub nie niepodległość innych krajów”.

Dżaparow powiedział to jeszcze przed napaścią Rosji na Ukrainę, a w odpowiedzi Zełenski odwołał ukraińskiego ambasadora z Biszkeku (odwołał też ambasadora z Gruzji). Odkąd zaś wybuchła wojna, minister dyplomacji Kirgistanu Rusłan Kakabajew powtarza przy każdej okazji, że Kirgizi opowiadają się za pokojowym rozstrzyganiem wszelkich sporów oraz zasadą integralności terytorialnej państw.


CZYTAJ WIĘCEJ

STRONA ŚWIATA to autorski serwis Wojciecha Jagielskiego, w którym dwa razy w tygodniu reporter i pisarz publikuje nowe teksty o tych częściach świata, które rzadko trafiają na pierwsze strony gazet. CZYTAJ TUTAJ


Wojna w Ukrainie wywołała dyplomatyczny ból głowy w Nursułtanie, Taszkencie, Duszanbe i Biszkeku, ale najpoważniejsze kłopoty grożą środkowoazjatyckim gospodarkom. Gospodarcze sankcje, exodus zagranicznych firm z Rosji i spadek wartości rubla zapowiada ciężkie czasy zwłaszcza dla Kirgistanu i Tadżykistanu, utrzymujących się z zarobków sezonowych robotników. Wielu z nich straci pracę, a przysyłane rodzinom ruble straciły na wartości. Jeśli dotychczasowi żywiciele rodzin zdecydują się wrócić do domu, zasilą armię bezrobotnych i biedaków, co zwiększy jedynie groźbę głodowych rozruchów.

Wojna i sankcje zwiększą też inflację i drożyznę, uruchomione przez trwającą ponad dwa lata epidemię covida. Co gorsza, dotknięta sankcjami Rosja już zapowiedziała, że nie będzie więcej sprzedawać Kazachom, Kirgizom i Tadżykom zboża ani cukru.

Kazachowie, a także Turkmeni i Azerowie liczyli, że dzięki wojennej zwyżce światowych cen ropy naftowej i gazu ziemnego zyskają dodatkowy zarobek. Mogą jednak obejść się smakiem, bo swoje „czarne” i „błękitne” złoto słali w świat rurociągami i gazociągami, wiodącymi przez terytorium Rosji do terminali na wybrzeżu zamkniętego wskutek wojny Morza Czarnego. Michaił Dieliagin, poseł do rosyjskiej Dumy, nazwał Azerów amerykańskim wasalem i turecką marionetką i zaproponował nawet, by rosyjska armia zniszczyła instalacje naftowe Azerbejdżanu, jeśli ten spróbuje ze szkodą dla Rosji sprzedawać surowce energetyczne Zachodowi.

Zmuszona do wyboru między Wschodem (Rosją) i Zachodem, Azja Środkowa może wybrać Południe – Turcję, Iran, Indie, a przede wszystkim Chiny, które od lat prowadzą polityczną, a zwłaszcza gospodarczą ekspansję w tej części świata. W ten sposób ukraiński kryzys wyzwoliłby Azję Środkową spod rosyjskiej dominacji, ale popchnął natychmiast w nową zależność – od Chin.


https://www.tygodnikpowszechny.pl/atak-na-ukraine

Ten materiał jest bezpłatny, bo Fundacja Tygodnika Powszechnego troszczy się o promowanie czytelnictwa i niezależnych mediów. Wspierając ją, pomagasz zapewnić "Tygodnikowi" suwerenność, warunek rzetelnego i niezależnego dziennikarstwa. Przekaż swój datek:

Autor artykułu

Reporter, pisarz, były korespondent wojenny. Specjalista od spraw Afryki, Kaukazu i Azji Środkowej. Ponad 20 lat pracował w GW, przez dziesięć - w PAP. Razem z wybitnym fotografem...

Napisz do nas

Chcesz podzielić się przemyśleniami, do których zainspirował Cię artykuł, zainteresować nas ważną sprawą lub opowiedzieć swoją historię? Napisz do redakcji na adres redakcja@tygodnikpowszechny.pl . Wiele listów publikujemy na łamach papierowego wydania oraz w serwisie internetowym, a dzięki niejednemu sygnałowi od Czytelników powstały ważne tematy dziennikarskie.

Obserwuj nasze profile społecznościowe i angażuj się w dyskusje: na Facebooku, Twitterze, Instagramie, YouTube. Zapraszamy!

Newsletter

© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]