Uliczna wojna w Kazachstanie

Dziesiątki zabitych, setki rannych, rozgrabione i spalone urzędy, galerie handlowe i sklepy – to bilans kilkudniowych rozruchów, które wybuchły w Kazachstanie. Prezydent wezwał na pomoc rosyjskie wojska.
w cyklu STRONA ŚWIATA

07.01.2022

Czyta się kilka minut

Protesty przeciwko podwyżkom cen gazu w Kazachstanie, 5 stycznia 2022 r. Fot. AP/Associated Press/East News /
Protesty przeciwko podwyżkom cen gazu w Kazachstanie, 5 stycznia 2022 r. Fot. AP/Associated Press/East News /

Iskrą, która wywołała pożar, były noworoczne podwyżki cen propanu-butanu, najpopularniejszego w Kazachstanie paliwa samochodowego. W porównaniu z benzyną i olejem napędowym paliwo gazowe na kazachskich stacjach benzynowych było tak tanie, że przez cały ubiegły rok kierowcy przestawiali swoje pojazdy na napęd gazowy.

Z końcem ubiegłego roku kazachski rząd przestał jednak dotować ceny gazu, które natychmiast poszybowały dwukrotnie w górę (z 50 do 120 tenge, czyli z równowartości ok. 40-45 groszy do nieco ponad złotówki za litr). Uwalniając ceny paliw władze liczyły, że uda im się w ten sposób zaradzić chronicznym brakom paliwa na stacjach benzynowych. Natura wyjątkowo hojnie obdarowała Kazachstan złożami ropy naftowej i gazu ziemnego, ale wydobywające go koncerny, głównie zachodnie, wolą sprzedawać je drożej za granicę niż zaopatrywać rodzimy rynek, gdzie ceny paliw były znacznie niższe.

Bunt noworoczny

Już w niedzielę 2 stycznia doszło do pierwszych protestów przeciwko podwyżkom cen paliwa. Antyrządowe wystąpienia zaczęły się w miastach Aktau i Żangaozen w roponośnym obwodzie mangystauskim na zachodzie kraju, gdzie prawie wszyscy kierowcy przestawili swoje pojazdy na napęd gazowy. Trzeciego stycznia antyrządowe demonstracje trwały już prawie w całym kraju ze stołecznym Nur-sułtanem włącznie. Najburzliwsze wystąpienia miały miejsce w położonej na południu Ałma-acie, największym mieście kraju.

W nocy z wtorku na środę prezydent Kassym-Żomart Tokajew wprowadził w Ałma-acie i obwodzie mangystauskim dwutygodniowy stan wyjątkowy, a w środę zdymisjonował premiera i rząd, nakazując odwołać podwyżki cen paliw. Mimo to w środę antyrządowe wystąpienia trwały w całym kraju, a w Ałma-acie przerodziły się w uliczną wojnę.

Wielotysięczne tłumy sparaliżowały miasto, dochodziło do regularnych bitew z policją, a ich główną areną stał się plac Republiki. Demonstranci zdobyli szturmem, splądrowali i spalili ratusz, tamtejszy pałac prezydencki (zanim Nur-sułtan, noszący do 2019 roku imię Astany, został w 1997 roku stolicą Kazachstanu, była nią Ałma-ata) oraz biura rządzącej partii. Zajęli lotnisko, gromili i rozbrajali policjantów, próbowali zdobywać magazyny broni w miejscowej akademii wojennej, wdzierać się do wojskowych koszar i do miejscowego urzędu spraw wewnętrznych. Zaczęły się masowe grabieże, rabowano i puszczano z dymem urzędy, galerie handlowe, sklepy, samochody. Pojawiły się pogłoski, że policjanci odmawiają tłumienia antyrządowych wystąpień, a nawet przechodzą na stronę demonstrantów.

Wieczorem Tokajew wprowadził stan wyjątkowy w całym kraju i posłał do akcji wojsko. Zwolnił szefa służb bezpieczeństwa i jego zastępcę, a także szefa swojej ochrony i ogłosił, że przejmuje obowiązki sekretarza Rady Bezpieczeństwa, które sprawował dotąd jego poprzednik, pierwszy prezydent kraju Nursułtan Nazarbajew. Jako sekretarz Rady Bezpieczeństwa obwieścił, że Kazachstan padł ofiarą napaści, a dokonali jej „bandyci i przygotowani za granicą terroryści”. Ogłosił, że wydał wojsku rozkaz do rozpoczęcia operacji „antyterrorystycznej” i że zwrócił się do Rosji oraz sprzymierzeńców z Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym, Białorusi, Armenii, Kirgizji i Tadżykistanu, z prośbą o przysłanie wojsk.

Rewolucja gazowa

Kazachska uliczna rewolucja jest pierwszą, której uczestnicy domagali się ustąpienia nie urzędującego prezydenta, tylko tego, który z urzędu już ustąpił. Nursułtan Nazarbajew, który rządził Kazachstanem od połowy lat 80. (jako premier, I sekretarz, a od 1991 roku jako pierwszy prezydent niepodległego państwa), podał się do dymisji wiosną 2019 roku, a na swojego następcę namaścił Tokajewa.

Oddał mu prezydenturę, ale zachował wpływ na sprawy państwa jako „Elbasy – Wódz Narodu”, a przede wszystkim – jako dożywotni szef Rady Bezpieczeństwa, której wcześniej nadał uprawnienia najważniejszego urzędu w państwie.

Pod jego prawie czterdziestoletnim panowaniem Kazachstan stał się po raz pierwszy w jego dziejach niepodległym państwem, a w Azji Środkowej, uchodzącej za krainę najgorszych tyranii, uchodził za dyktaturę oświeconą. Nazarbajew nie przesadzał z represjami wobec politycznych przeciwników, wolał ich przekupywać niż wtrącać do więzień, pozwalał działać partiom opozycyjnym pod warunkiem, że nie zagrażały rządzącej, znosił nawet krytykujące go gazety. Mając pod ręką przebogate złoża ropy naftowej, gazu ziemnego i wszelkich innych surowców, Nazarbajewowi udało się zbudować w blisko 20-milionowym Kazachstanie stabilne i najbogatsze państwo w całej Azji Środkowej.


Jaką rolę w protestach odegrał Kreml? Czytaj komentarz Anny Łabuszewskiej


 

Umiejętnie lawirował między Rosją, Zachodem i Chinami, by zachować niezależność, a zyskami ze sprzedaży koncesji na wydobycie kazachskich skarbów kupował sobie lojalność poddanych, którzy widząc niedolę cierpiących tyranię i wojny sąsiadów z Kirgizji, Tadżykistanu, Uzbekistanu i Turkmenii pocieszali się, że w porównaniu z nimi żyje się im znakomicie.

Zanim wiosną 2019 roku 80-letni Nazarbajew zrzekł się prezydentury, dopilnował, by pod rządami nowego prezydenta jego córkom, zięciom, wnukom, braciom, dalszym kuzynom i przyjaciołom nie stała się żadna krzywda. Umiaru, za jaki był wychwalany jako polityk, nie potrafili zachować jego krewni i dworzanie, którzy zawłaszczając sobie państwowe petrodolary zbijali bajeczne fortuny i opływali we wszelkie możliwe luksusy. Prywata, kumoterstwo i korupcja przeżarły nawet zasobne kazachskie państwo.

Kiedy wybuchła gazowa rewolucja, młodzi maszerujący ulicami Żangaozenu, Aktau, Aktobe i Atyrau na zachodzie kraju, Nur-sułtanu, Karagandy i Kokczetawu na północy i Ałma-aty, Szymkentu i Kyzyłordy na południu wołali: „Szal ket! Precz ze staruchem!”, a w Tałdykorganie obalili pomnik Nazarbajewa.

Krajobraz po bitwie

W czwartek w Kazachstanie zaczęli lądować pierwsi rosyjscy spadochroniarze (Kreml oświadczył, że podziela zdanie kazachskiego prezydenta, że jego kraj padł ofiarą „zainspirowanej przez zewnętrzne siły próby podważenia jego bezpieczeństwa i integralności”). Dołączy do nich 200 żołnierzy z Tadżykistanu i 80 z Armenii. Białoruś też obiecała przysłać żołnierzy, ale nie powiedziała ilu – mówi się o pięciuset. Pomoc zapowiedzieli również Kirgizi, chociaż zastrzegli, że nie będą tłumić zamieszek. W sumie do Kazachstanu ma przyjechać ok. 2,5 tysiąca żołnierzy „sił pokojowych” Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym.

To pierwsza zagraniczna wyprawa wojenna organizacji powołanej do życia przez Rosję po upadku Związku Radzieckiego. W 2010 roku o pomoc prosili Kirgizi, gdy na południu kraju wybuchła wojna domowa między Kirgizami i Uzbekami. Spotkali się z odmową. Jesienią 2020 roku o sojuszniczą pomoc prosiła Armenia, tocząca wojnę z Azerbejdżanem o Górski Karabach, ormiańską enklawę, która w 1994 roku ogłosiła secesję od Azerbejdżanu i samozwańczą niepodległość. Armenii też odmówiono tłumacząc, że nie ona została zaatakowana, lecz Karabach, będący formalnie częścią azerbejdżańskiego państwa. Jak na ironię losu to właśnie premier Armenii Nikol Paszynian pełni akurat obowiązki przewodniczącego Organizacji Układu i to on ogłosił decyzję o wysłaniu wojsk do Kazachstanu.

Styczniowa rewolucja gazowa pogrzebała ostatecznie polityczną karierę Nazarbajewa, a także jego legendę dobrego, miłościwego Ojca Narodu. Jego następca, jeśli zachowa władzę, będzie liczył się mniej niż przed rewolucją, choćby przez to, że poprosił o pomoc Rosję i sojuszników. Lądowanie rosyjskich spadochroniarzy może okazać się też końcem kruchej niezależności Kazachstanu, o którą tak troszczył się Nazarbajew.

Słaby, zależny od Rosji Kazachstan będzie kolejnym państwem powstałym po rozpadzie ZSRR, które znów stanie się wasalem Kremla. W Tadżykistanie i Kirgizji Rosja utrzymuje bazy wojenne, a rosyjscy żołnierze strzegą dodatkowo tadżyckiej granicy z Afganistanem. Uzbekistan, który podobnie jak Kazachstan starał się zachowywać od Rosji niezależność i w przeciwieństwie do Kazachstanu nie przystąpił nawet do Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym, dziś zastanawia się, czy nie przyłączyć się do sojuszu. Armenia, mając za sąsiadów wrogie Turcję i Azerbejdżan, jest skazana na Rosję (rosyjscy żołnierze nie przybyli jej z odsieczą, gdy toczyła wojnę z Azerbejdżanem, ale po wojnie wylądowali w Karabachu jako wojska rozjemcze). Podobnie jak Białoruś, która po wyborczym skandalu i ulicznych zamieszkach z 2020 roku popadła w całkowitą zależność od Kremla.

Interwencja rosyjskich wojsk w Kazachstanie może wzmocnić kazachskich nacjonalistów i zaognić stosunki między ludnością kazachską oraz rosyjskojęzyczną, potomkami słowiańskich osadników i zesłańców, stanowiącymi wciąż około 20-25 proc. ludności kraju. Słowianie zamieszkują głównie stepową północ kraju, przy granicy z Rosją, a rosyjscy nacjonaliści zgłaszają pretensje do tych ziem od powstania kazachstańskiego państwa.

Rachunki strat

Kazachskie władze podliczyły, że w dotychczasowych rozruchach zginęło prawie 20 policjantów. Dwóch zabitych policjantów znaleziono z obciętymi głowami, co według władz ma być potwierdzeniem, iż wśród demonstrantów działają dżihadyści z Państwa Islamskiego (Nur-sułtan ani Moskwa nie podały żadnych dowodów na to, że gazowa rewolucja ma „zagranicznych mocodawców”). Ponad pół tysiąca policjantów zostało rannych. Jeśli chodzi o demonstrantów – ponad dwa tysiące osób zostało aresztowanych. Straty materialne – spalone i ograbione urzędy, galerie handlowe, sklepy, samochody – szacuje się na ok. 100 milionów dolarów.

Ostateczny rachunek strat będzie z pewnością dużo gorszy. W czwartek, kiedy rosyjscy spadochroniarze lądowali w Kazachstanie, w Ałma-acie przez cały dzień trwała regularna strzelanina, wojsko i uzbrojeni demonstranci walczyli o panowanie na placu Republiki.

Tekst edytowano 7 stycznia 2022 r.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, pisarz, były korespondent wojenny. Specjalista od spraw Afryki, Kaukazu i Azji Środkowej. Ponad 20 lat pracował w GW, przez dziesięć - w PAP. Razem z wybitnym fotografem Krzysztofem Millerem tworzyli tandem reporterski, jeżdżąc wiele lat w rejony… więcej