Antysystemowe dzieci kryzysu

W Grecji, gdzie w najbliższą niedzielę obywatele znów głosują nad być albo nie być ich kraju, są traktowane już poważnie. Gdzie indziej postrzega się je ciągle jako twory kuriozalne. W kryzysowej Europie powstają nowe partie. Czasem: anty-partie.

11.06.2012

Czyta się kilka minut

W 30 lat po pojawieniu się w Europie ruchu ekologicznego, z którego wyrosły późniejsze partie Zielonych, w 20 lat po powstaniu tyleż niepoważnych, co efemerycznych formacji na fali przełomu w Europie Środkowej – jak Polska Partia Przyjaciół Piwa czy czeska Niezależna Inicjatywa Erotyczna – w Europie znów daje o sobie znać ciekawe zjawisko: sukcesy zaczynają odnosić ugrupowania, które kontestują dawny porządek i odrzucają politykę w dawnym stylu.

Wśród nich są partie całkiem nowe, jak włoski Ruch Pięciu Gwiazdek, ale i takie, które po paru latach istnienia zdołały wreszcie wypłynąć na szerokie wody – jak niemiecka Partia Piratów. To ugrupowania bardzo różne, bo Pięć Gwiazdek ma charakter prześmiewczy, a Piraci są jak najbardziej poważni. A jednak coś je łączy: to negatywny stosunek do świata polityki w jego obecnym wydaniu (politykom zarzucają wszystkie możliwe grzechy) połączony z postulatem oczyszczenia życia publicznego, wprowadzenia większej przejrzystości oraz ograniczenia demokracji przedstawicielskiej na rzecz demokracji bezpośredniej.

W tym sensie są to partie antysystemowe, czyli – jak to definiuje oksfordzki słownik polityki – „takie, które pragną zmienić bądź zniszczyć system polityczny, w którym działają”. Słownik przypomina, że pojęcie „partii antysystemowych” pochodzi z czasów „zimnej wojny” (wtedy, w latach 50. i 60., za antysystemowe uważano ugrupowania komunistyczne i faszystowskie – choć, zaznacza słownik, od 1945 r. większość partii komunistycznych wcale nie była antysystemowa w ścisłym znaczeniu tego słowa).

GRECJA: SĄD NAD PAŃSTWEM

Dziś partie antysystemowe są dziećmi kryzysu – nie tylko gospodarczego. To kryzys przyczynił się do zakwestionowania obowiązujących wartości i stylu działania w życiu publicznym, obnażył niedociągnięcia, przewartościował wiele. Czasem – wszystko.

Jak bardzo, widać na przykładzie Grecji. Nie ma tam partii prześmiewczych – być może rozmiary kryzysu powodują, że Grekom nie jest do śmiechu i nawet na czarny humor nie ma zapotrzebowania. Ale nie brakuje za to ugrupowań poważnych – przynajmniej jeśli powagę liczyć kilkoma czy kilkunastoma procentami zdobytych głosów, a także aspiracjami – które fundamentalnie odrzucają dotychczasowe zasady funkcjonowania państwa. Głoszone przez nie idee trafiają na podatny grunt, o czym świadczą sukcesy odniesione w majowych wyborach parlamentarnych zarówno przez skrajną lewicę, jak i skrajną prawicę.

SYRIZA, Koalicja Radykalnej Lewicy (nazwa adekwatna do programu), przełamała w Grecji wieloletnią dominację dwóch partii – konserwatywnej Nowej Demokracji i socjalistycznej PASOK – uzyskując w maju 17 proc. głosów i zajmując drugie miejsce (po ND). Z kolei skrajnie prawicowa partia Chrysi Avgi (Złoty Świt) miała poparcie mniejsze, bo na poziomie 7 proc., ale to i tak ogromny skok w porównaniu z maksimum 0,5 proc., jakie uzyskiwała przez blisko 20 lat. Z ostatniego sondażu przed kolejnymi wyborami, które odbędą się 17 czerwca – parlament wyłoniony w maju nie był w stanie stworzyć rządu – wynika, że poparcie dla Chrysi Avgi nieco spadło, do 4,5 proc., ale za to dla SYRIZ-y wzrosło do niewiarygodnego – zapewne również dla niej samej – poziomu 31,5 proc. SYRIZA może wygrać – i to jest prawdziwa rewolucja. Po raz pierwszy od 1974 r., gdy w Grecji upadła dyktatura pułkowników, PASOK i ND mogą wspólnie ponieść porażkę.

Na greckie wybory długi cień rzuca kryzys: polityka dotkliwych oszczędności, międzynarodowy „dyktat” (jak to widzą Grecy) i pytanie, czy pozostać w strefie euro. Stosunek do warunków, pod jakimi Unia Europejska, Europejski Bank Centralny i Międzynarodowy Fundusz Walutowy są gotowe udzielać Grecji dalszej pomocy, stał się głównym wyznacznikiem orientacji partii. Ale nie jest to jedyny punkt odniesienia. Greckie wybory nabierają szczególnego charakteru: plebiscytu czy wręcz sądu nad państwem w takiej formie, w jakiej funkcjonowało ono przez ostatnie 40 lat. Grecy głosują na partie antysystemowe również dlatego, że to nie one ponoszą winę za fatalny stan kraju.

POTWÓR POD OCHRONĄ

Umieszczenie potwora z Loch Ness na liście gatunków zagrożonych, wybicie monety 99-pensowej, ręczniki za darmo na każdym basenie, zakup nowego misia polarnego do ogrodu zoologicznego w Reykjavíku oraz Disneyland na wszystkich lotniskach... – to tylko skromna próbka absurdalnych pomysłów, jakie oferują szerokiej publiczności partie prześmiewcze.

Wśród nich prym wodzą włoski Ruch Pięciu Gwiazdek i islandzka Besti Flokkurinn (Najlepsza Partia), które cieszą się poparciem na tyle dużym, że na szczeblu lokalnym tu i ówdzie wyborcy powierzyli im władzę. Ale także brytyjska Official Monster Raving Loony Party (w wolnym tłumaczeniu: Oficjalna Partia Potwornych Kompletnych Pomyleńców), z uwagi zwłaszcza na jej szacowny wiek (ma już prawie 30 lat, jest najstarsza ze wszystkich) i niezmordowaną aktywność.

Odnotujmy też duńską Unię Elementów Leniwych z Przekonania, hiszpańską Partię Karmy Demokratycznej, węgierską Psią Partię o Dwóch Ogonach czy szwedzką Partię Kaczora Donalda – a i tak jest to lista daleka od wyczerpania.

Partia Potwornych Kompletnych Pomyleńców, czyli Loonies – jak nazywa się ich w Wielkiej Brytanii – to w tym gronie formacja szczególna, nie tylko z powodu iście szalonych, ale i zabawnych pomysłów, takich jak oparta na grze słów propozycja przemianowania wyspy Man (Isle of Man) na „Wyspę Mężczyzn [men to liczba mnoga od man], Kobiet, Dzieci i Zwierząt”. Loonies, w przeciwieństwie do innych partii, lubią mieć dobry punkt odniesienia. Dlatego starają się sprzedawać swe pomysły jako nowatorskie rozwiązania rzeczywistych problemów. Prym niewątpliwie wiedzie koncepcja, by klimatyzację skierować na zewnątrz budynków, bo rozwiązałoby to problem globalnego ocieplenia, ale godzien uwagi jest też pomysł złagodzenia problemów komunikacyjnych Londynu dzięki rowerom na Tamizie...

Loonies od dawna i z przekonaniem, choć z mizernym na ogół skutkiem, uczestniczą we wszelkich wyborach. Ale, jak twierdzą, wcale nie pragną ich wygrywać. „Nie musimy zdobywać mandatów. Wystarczy nam uzyskanie 2-3 tysięcy głosów, po to tylko, by inne partie zaczęły się zastanawiać, co robią źle” – wyjaśniał jej przywódca Alan Hope, zwany „Niebywałym chwalcą” (każdy przedstawiciel partii musi mieć stałą ksywkę). Czy ten cel osiąga, nie wiadomo.

Z SATYRYKÓW – POLITYCY

Nie wszystkie prześmiewcze partie mają tak skromne cele. Ruch Pięciu Gwiazdek odniósł w majowych wyborach lokalnych wielki sukces w kilku miastach północnych Włoch, przede wszystkim w Parmie, gdzie burmistrzem, z 60 proc. głosów w drugiej turze, został jego przedstawiciel Federico Pizzarotti. Partia doskonale wypadła też w Genui, co wydaje się o tyle oczywiste, że tu mieszka jej założyciel: niesłychanie popularny Beppe Grillo, przez wielu uważany za najlepszego włoskiego komika. Islandzka Besti Flokkurinn natomiast już od dwóch lat rządzi Reykjavíkiem. W wyborach pokonała wszystkich, a jej założyciel i lider Jón Gnarr, z zawodu również komik, został burmistrzem.

Najlepsza Partia to typowe ugrupowanie, które epatuje śmiesznymi pomysłami, opatrując je mieszanką dość oczywistych postulatów politycznych (przejrzystość, walka z korupcją itp.) i obyczajowych (na paradzie gejowskiej Jón Gnarr wystąpił w roli drag queen). Pięć Gwiazdek natomiast, co może być zaskakujące z uwagi na osobę przywódcy, prezentuje program poważniejszy. Beppe Grillo z powagą i nie bez racji dowodzi, że włoskie życie polityczne, przesiąknięte fałszem i nieuczciwością, wymaga gruntownej przebudowy, odrodzenia od podstaw, prawdziwego oczyszczenia. Że Włosi zapomnieli, jak smakuje demokracja – tak jak ktoś, kto jedząc ryby z hodowli nie wie, jaki smak ma dobra ryba.

„Jesteśmy wściekli. Żyjemy w poczuciu beznadziejności. Parlament jest pełen przestępców. To prawdziwa hit-parada oszustów, którzy stanowią prawo dla Włoch. Obecna klasa polityczna musi odejść, i to w całości, en masse. Wtedy zaczniemy od nowa, z młodymi ludźmi. Przez internet, oddolnie, zaczniemy tworzyć to, co można by nazwać »wirusem nowego początku«” – tłumaczył Grillo dziennikarzowi BBC, który odwiedził go w jego willi w Genui. Aby tak się stało, konieczne jest m.in. opuszczenie strefy euro, zerwanie z polityką oszczędności i reforma mediów.

To nie są propozycje lekkie i zabawne. I nie przypadkiem Beppe Grillo wspomina o internecie. Jest w nim bardzo aktywny, prowadząc blog, który tygodnik „Time” uznał w swoim czasie za najciekawszy na świecie blog polityczny. O ile jednak dla Grillo internet stanowi tylko narzędzie, to w przypadku Partii Piratów staje się nieledwie celem.

PIRACKA MIĘDZYNARODÓWKA

Partia Piratów jest daleka od partii prześmiewczych, bo obrona wolności w internecie to sprawa śmiertelnie poważna. Z tego bowiem postulatu Piraci wysnuwają inne: ochronę swobód obywatelskich, prawdziwą jawność w życiu publicznym, skuteczną komunikację między rządzącymi a obywatelami, koniecznie w obu kierunkach. „Główne hasło Piratów: »płynna demokracja« – to idea, w myśl której internet może się stać największą platformą debaty politycznej” – ocenia brytyjski dziennik „Guardian”.

Od jesieni ubiegłego roku niemiecka Partia Piratów ma szansę, by zmierzyć się z tymi wyzwaniami w praktyce. W wyborach do lokalnego parlamentu miasta-landu Berlina zdobyła prawie 9 proc. głosów i odtąd idzie jak burza. Zasiada już w kolejnych trzech landtagach, w tym w Północnej Nadrenii-Westfalii, najludniejszym landzie Niemiec, gdzie w maju głosowało na Piratów prawie 8 proc. wyborców.

Piraci, można rzec bez większej przesady, mają w rękach cały świat. Pod taką nazwą działa bowiem nie tylko partia w Niemczech – choć ona jest dziś najbardziej znana – podobną nosi ponad 60 ugrupowań i organizacji z kilkudziesięciu krajów, od Wielkiej Brytanii po Nową Zelandię. Prawie połowa z nich jest zrzeszona w Międzynarodówce Pirackiej (Pirate Party International), mającej siedzibę w Brukseli. Partia-matka, ta pierwsza, narodziła się w 2006 r. w Szwecji jako „potomkini” The Pirate Bay, słynnego portalu do wymiany plików. W trzy lata później, w dużej mierze dzięki publicity, jaką zyskała po procesie i skazaniu (za naruszanie praw autorskich) czterech związanych z tym portalem osób, szwedzcy Piraci zdobyli dwa mandaty w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Tego sukcesu jak dotąd nie zdołali jednak powtórzyć.

BERLIN ZDOBYTY W RZYMIE

Rozrastanie się Piratów nieodparcie nasuwa skojarzenia z ruchem Zielonych, który także wykluwał się w różnych krajach jednocześnie, najpierw jako ruch, później w formie partii. Siłą rzeczy rodzi to pytanie, czy Piraci pójdą w podobnym kierunku. Czy przekształcą się w konwencjonalne partie, rozdzierane sporami, doświadczające problemów, zwłaszcza finansowych, i wystawione na surową ocenę wyborców? Wiele, jeśli nie wszystko, zależy w gruncie rzeczy od tego, czy ich działania lokalne przełożą się na sukces na szczeblu krajowym. Piraci już o tym myślą. I nie tylko oni. Ruch Pięciu Gwiazdek i Besti Flokkurinn też nie chcą zmarnować swych szans.

Beppe Grillo, którego formacja ma dziś aż 12 proc. poparcia w sondażach ogólnokrajowych, już przymierza się do przyszłorocznych wyborów parlamentarnych. Jest przekonany, że stare partie nie unikną porażki. W Parmie, jak mówi, włoska polityka poniosła klęskę na miarę Stalingradu. Zwycięstwo w Rzymie będzie jak zdobycie Berlina.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, współpracowniczka działu „Świat”.

Artykuł pochodzi z numeru TP 25/2012