Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Całkowicie się z tym zgadzam. Pytam jednak: wobec kogo papież ma być najpierw świadkiem i nad kim sprawuje duchową opiekę? Dialog międzyreligijny nie jest katolickim priorytetem. Jest nim najpierw dialog ekumeniczny, który obejmuje również judaizm. Ani obecny papież, ani jego poprzednik nigdy nie poddali w wątpliwość zasług, jakie dla budowania pokoju na świecie ma Dalajlama. Benedykt XVI ani nie ulega chińskiemu szantażowi, ani nie jest naiwny. Musi być jednak odpowiedzialny za losy katolików w Chinach; bo o Tybecie Kościół pamięta. Podkreślał to wielokrotnie sam Dalajlama. Brak audiencji nie jest "spektakularnym zwrotem w tył", ale wynika ze świadomości, że Kościół w Chinach jest na historycznym zakręcie. To nie Dalajlama ponosi odpowiedzialność za losy katolików, tylko papież. Musi o nich pamiętać i dbać o ich sytuację. A jak można to zrobić bez stosowania przemocy, czego tak wielkim rzecznikiem jest Dalajlama, jeśli "trzecim rozmówcą" jest totalitarny rząd w Chinach? To nie papieża dosięgną represje, tylko chińskich katolików, jeśli zrobi krok, który będzie popularny, ale nierozważny. Dalajlama wie, o czym mowa, na podstawie własnego doświadczenia, zrozumie więc dylematy papieża. Na tym polega między innymi Jego wielkość.
Być może znajdą się inne sposoby, aby Watykan wsparł po raz kolejny wysiłki Dalajlamy na drodze budowania suwerennego państwa w Tybecie. Nie przesądzajmy od razu wszystkiego. Dialog międzyreligijny pogłębia wspólnota losów, a nie dyplomatyczne audiencje. Te są ważne, kiedy nie są puste. Stanowisko Watykanu w sprawie Tybetu jest jasne!