Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Polski prezydent i premier nie mają co liczyć na spotkania z prezydentem i wiceprezydentem USA, dopóki na miejsce obecnej ustawy o IPN nie pojawi się inna, która uszanuje wrażliwość środowisk żydowskich. Mogą też pojawić się trudności z rozwojem i większym finansowaniem wspólnych projektów obronnych. Do tego sprowadza się sens ostrzeżenia, jakie w lutym wystosowali nieoficjalnie wysocy rangą urzędnicy Departamentu Stanu.
Po ujawnieniu przez Onet notatki, którą polska ambasada sporządziła ze spotkania z nimi (a także analizy, która potwierdzała, iż przy al. Szucha przekaz z Waszyngtonu zrozumiano w ten sposób), wywiązała się publiczna kłótnia. Jej przedmiotem, niestety, nie była ocena realiów współpracy z USA czy nasza zdolność do rozpoznawania interesów i ograniczeń najważniejszego sojusznika. Więcej dowiedzieć się można było o niedojrzałości i kompleksach, z jakimi do Ameryki podchodzi rodzima klasa polityczna. Z jednej strony przedstawiciele PiS próbowali zaklinać rzeczywistość, obrażając przy tym nasz rozum – zaprzeczali istnieniu dokumentu, po to, by później zapowiadać ukaranie winnych jego ujawnienia, próbowali nie zauważyć, że rzeczniczka Departamentu Stanu w sposób tak jasny, jak to możliwe w dyplomacji, przyznała, iż o żadnych spotkaniach na tzw. najwyższym szczeblu nie ma mowy. O ostrzale propagandowym rządowych mediów, skupionych na piętnowaniu „niemieckiego” portalu, nie ma nawet co wspominać.
Czytaj także: Michał Okoński: Kiedy Rzeczpospolita mówi: przepraszam
Z drugiej strony środowiska władzy niechętne doznały wzmożenia, w którym trudno nie dostrzec Schadenfreude. Mówiono o „sankcjach”, choć nieoficjalne ochłodzenie relacji to daleko słabszy środek nacisku. Owszem: Ameryka wysłała czytelny sygnał, wywarła lekką presję, ale to jeszcze nie katastrofa. Trzeba pamiętać, że jeśli rządzący zachowują się jak dzieci we mgle, ulegając najgorszym nastrojom swego elektoratu, to ich przeciwnikom tym bardziej przystoi rozsądek w podpowiadaniu drogi wyjścia z tego kryzysu.
Andrzej Duda w niedawnym wywiadzie stwierdził, że gdyby prawdą było, iż ustawa o IPN została uchwalona ekspresowo, by przykryć złe wrażenie po ujawnieniu w jednej z telewizji działań polskich neonazistów, byłaby to „skrajna nieodpowiedzialność, żeby nie powiedzieć: głupota”. W przeciwieństwie do głowy państwa nie musimy się uciekać do trybu warunkowego: tak, to była głupota i nieodpowiedzialność. Ale trudno odczuwać satysfakcję, że nasi partnerzy mówią nam to bez ogródek. Wyjście PiS-u z tej pułapki leży w interesie każdego z nas. ©℗