Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Na murawę Stadionu Dziesięciolecia wchodzi mężczyzna ubrany w białą koszulę, czerwony krawat i długą skórzaną czarną kurtkę. To Sławomir Sierakowski, redaktor naczelny lewicowej "Krytyki Politycznej". Zaczyna przemawiać: "Żydzi! Rodacy! Ludzie! Luuudzieee!!!". Woła do trzech milionów Żydów: "Wracajcie do Polski, do waszego naszego kraju!". Jego ubiór i fryzura zostały wystylizowane: oto młody działacz komunistyczny. Towarzyszy mu młodzież odziana w zielone mundurki, z czerwonymi chustami. "Mary koszmary" przypominają dawne kroniki filmowe. I jeszcze miejsce, wyjątkowe: warszawski stadion. Odbywały się tu nie tylko imprezy sportowe, ale także oficjalne uroczystości PRL. Dziś murawa i trybuny są zniszczone, zostały ruiny porośnięte chwastami, na koronie widać stoiska handlarzy, pozostałości gigantycznego "Jarmarku Europa".
Film intryguje i wywołuje nieufność: czy nie jest to szlachetna w celach, ale dość podejrzana pedagogika społeczna? A jednocześnie uwodzi, nie tylko stylizacją i ujęciami w stylu dobrych filmów propagandowych, odstraszających przekazywanymi treściami, ale doskonałych formalnie. Trudno o jednoznaczne uczucia...
Prowokacja nie jest dziś dobrym słowem. Pozwala łatwo przekreślić działanie artystów, zepchnąć w niebyt bez pytania o zawarte w pracy sensy. Jak zatem określić film Yael Bartany? Dla mnie to eksces, przekroczenie. Padają w nim słowa dotąd niewypowiadane. Sierakowski mówi o rzeczy ważnej, o ogromnej wyrwie w polskiej świadomości, jaką stworzyło wymordowanie w czasach Holocaustu polskich Żydów. Wykrzykuje to, o czym się nie mówi głośno, a może nawet szeptem. Może drażnić patos i nadmierna żarliwość tego przemówienia (napisanego wspólnie z Kingą Dunin), a przede wszystkim utopijność samego pomysłu. "Wróćcie, a wy i my przestaniemy być wreszcie narodami wybranymi - głosi Sierakowski. - Wybranymi do cierpienia, wybranymi do przyjmowania ran i wybranymi do zadawania ran. Wróćcie, a staniemy się wreszcie Europejczykami".
Przede wszystkim jednak przyjęcie określonej stylistyki, zarówno obrazu, jak i formy przemówienia, osłabia wypowiadane słowa, niejako bierze je w cudzysłów. Wprowadza jakiś element niepowagi. Nie raz słuchając przemowy Sierakowskiego, przebiega po głowie myśl: może to żart? Nikt przecież nie może poważnie brać jego słów, jawnego odwołania się do zapomnianej stylistyki gorliwych partyjnych przemówień, ocierającej się o emocjonalny kicz. Czy więc "Mary koszmary" nie wskazują też na problem języka rozmowy o sprawach polsko-żydowskich, braku adekwatnej formy? Czy film nie jest jej poszukiwaniem? Sztuka okazuje się zastępczym narzędziem, sposobem wyrażenia treści, które powinny być obecne w naszej publicznej debacie.
Yael Bartana, "Mary koszmary", Fundacja Galerii Foksal, Warszawa, do 29 lutego 2008 r.