Żydzi na fali

W słonecznym Tel Awiwie nawet najwięksi ortodoksi czasem rzucą wyzwanie morzu. Gdy starotestamentowy Bóg sprzyja surferom, dzieją się rzeczy wielkie.

30.07.2012

Czyta się kilka minut

Raphael Rogiński / Fot. Teatralna.com
Raphael Rogiński / Fot. Teatralna.com

Piaszczyste plaże, strzeliste palmy, a w tle nowoczesne biurowce – na pierwszy rzut oka Tel Awiw może przypominać kolejne kalifornijskie miasto. Tak jak nad Pacyfikiem, tak i tutaj mieszają się kultury i światy. Napotkamy nudystów i ortodoksów, Arabów i Sefardyjczyków, wyniosłych bogaczy i podłamaną biedotę. Od pewnego czasu pomieszkuje tutaj Raphael Rogiński – polski gitarzysta i kompozytor jazzowy, lider zespołów Shofar, Cukunft, a teraz także porywającego Alte Zachen.

– Na odgrodzonych plażach religijni mężczyźni opalają się po jednej stronie, a kobiety po drugiej – mówi Raphael Rogiński. – Oczywiście robią to najczęściej w ubraniach, co potęguje surrealistyczne doznania. Czasem tam się zakradam i podglądam. W którymś momencie, jakby z reklamówki gumy do żucia, na desce surfingowej wyskakuje brodaty pan z pejsami. Wystrzelony nieziemską mocą w morze surfuje, a niereligijni obserwatorzy są źli, że Bóg najwyraźniej sprzyja jego zmaganiom z falami. Pomyślałem, że chciałbym usłyszeć muzykę stworzoną do tej sytuacji i dlatego pomieszałem chasydzkie niguny z muzyką surferską.

Rezultat zaskakuje nie tylko świeżością, lecz również doskonałym współbrzmieniem, uzupełnianiem się odległych – wydawałoby się – światów.

Muzyka żydowska w zapamiętałym transie chwyta pod rękę zaskoczonego hippisa i wiruje z nim w tańcu, przygotowując się do psychodelicznego lotu w poszukiwaniu ekstazy, spełnienia oraz tego nienazwanego.

– Praźródłem muzyki jest odrealnienie – twierdzi Rogiński. – Kiedy na dworach chasydzkich w Polsce cadycy komponowali mistyczne niguny, wiedzieli, że muszą napisać je tak, by wywołać trans. Tańczono więc i bawiono się tam naprawdę solidnie. Ta piękna tradycja afirmacji życia nie znała wstydu, a sposoby na dojście do Boga były bardzo różne, czasem bardzo oryginalne. Religijni żydzi na deskach wiedzą, że modlą się, surfując.

Pomysłodawca Alte Zachen powołuje się na innych wykonawców, którzy pchnęli go ku tej formie ekspresji: izraelski gitarzysta Aris San, pochodzący z Tel Awiwu Boom Pan czy Dick Dale, który za sprawą ścieżki dźwiękowej do filmu „Pulp Fiction” oddawał hołd swoim libańskim korzeniom.

WBREW MUZEALNEMU PITOLENIU

To wytarte sformułowanie, ale z muzyki Alte Zachen bije radość. Szczęście zatracania się w hipnotyzujących melodiach, miarowych rytmach i zawadiackich przebieżkach po gryfie. Kompozycje zawarte na „Total Gimel” nie biją więc pokłonów historii, nie szafują próżniaczym intelektualizmem, nie szpanują zmyślnym konceptem. To piosenki z krwi i kości. I trochę z nieba.

– Ten skład to typowe objawienie – przyznaje Rogiński. – Powstał w mojej głowie jako coś naturalnego i po prostu zaczęliśmy grać. Połączenie tej czwórki skutkuje czymś na kształt umuzycznionej prasy do metalu w zakładach Henry’ego Forda.

Choć każdy instrument pełni określoną rolę w drodze do duchowej epifanii, na dźwiękowej tkance próżno wypatrzyć szwy, nienaturalne złącza i podejrzane spoiwa. To raczej współczesna muzyka żydowska, która zdaje sobie sprawę zarówno z bogactwa historycznego inwentarza, jak i chwalebnych osiągnięć dzisiejszej popkultury. Zaczerpnięte ze slangu izraelskich zbieraczy złomu „Alte Zachen” („Stare rzeczy”) jest wskazówką. To nie muzyka dla archeologów, lecz raczej wyrzutków.

– Nie interesuje mnie „muzealne pitolenie”, tylko współczesność – mówi Rogiński. Żyjemy dziś i chętnie zostawiamy świat tego całego klezmoszajsu samemu sobie. To nie my. My nie chcemy żyć w wygodnym świecie emocjonalnej tandety.

Zwariowane dysonanse i żarliwe riffy oplatają chasydzki rytm, przytakując sobie. Intensywność muzycznego rytuału pozwala obejść się bez słów. W tym spalonym, quasi-narkotycznym transie mogłyby okazać się zawadą, bełkotem niezrozumiałym pod tak palącym słońcem.

TROCHĘ POWIETRZA

„Total Gimel” – jako opowieść o surfowaniu w stronę siły wyższej – ma jeszcze jeden wymiar. To pozycja społeczno-politycznego dystansu. Album nie epatuje doktryną, nie podąża ścieżkami utartymi przez kulturowe stereotypy, nie opiera się na kontekstualnej Ścianie Płaczu. To muzyka służąca raczej poszukiwaniu niż odnajdywaniu.

– To, czy jesteśmy religijni, czy nie, to nasza sprawa – mówi Rogiński. – Ważne jest tylko, abyśmy w tym, co robimy, byli szczerzy do bólu. Podczas naszego koncertu ktoś może wziąć LSD albo się modlić, albo tańczyć – wystarczy, że jest z nami i my go szanujemy. Dlatego też zdecydowaliśmy się na okładkę Zeva Engelmayera – wpuszcza trochę powietrza w zatęchłe rozmowy o religii.

Izraelski rysownik słynie z kontrowersyjnych pomysłów i żartów, które przyprawiają o ból głowy konserwatywnych reprezentantów Knesetu. Okładka „Total Gimel” może przypominać o „Hagadzie” – najpopularniejszym komiksie Engelmayera, w którym ten opisuje ucieczkę Żydów z egipskiej niewoli. Gdy Mojżesz przeprowadza naród wybrany przez Morze Czerwone, nad jego głowami szaleją opaleni surferzy.

– Znam dwa narody, których żarty tak bardzo balansują na granicy przyzwoitości: Polaków i Żydów – twierdzi Rogiński. Oczywiście nie mówię tu o żałosnym polskim kabarecie czy o prymitywach pokroju Wojewódzkiego, ale o ludziach mających wobec siebie pewne wymagania. Większość z przyjaciół moich rodziców, podobnie jak mój ojciec, urodziła się przed wojną. Przeżyli straszne rzeczy, ale ja nigdy nie spotkałem ludzi o takim poczuciu humoru.

Alte Zachen, w naznaczonej czarnymi kartami historii Żydów, piszą lekki, zgrabny, absolutnie wciągający rozdział. Historię, którą – jak to już bywa w przypadku surferów – należy prześledzić od deski do deski.  

Alte Zachen (w składzie: Raphael Goldberg Rogiński – gitara, Bartłomiej Tiktinstein Tyciński – gitara, Macio Moritz Moretti – bas, Ola Brukvebaum Rzepka – perkusja. Gościnnie: Miłosz Platsnberg Pękala – bongosy). „Total Gimel”, Lado ABC 2012.


KONKURS

Obok nagrywania muzyki żydowskiej, Raphael Rogiński dał się poznać jako interpretator klasyki.

Z utworami którego wielkiego kompozytora zmierzył się na swojej solowej płycie?

Pierwsze trzy osoby, które nadeślą prawidłową odpowiedź, otrzymają płytę Alte Zachen „Total Gimel”


Nasz adres: tp@tygodnik.com.pl, z tematem „TP 31/12”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz i krytyk muzyczny, współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Autor książki „The Dom. Nowojorska bohema na polskim Lower East Side” (2018 r.).

Artykuł pochodzi z numeru TP 32/2012