Życiorysy równoległe

"Bambino" Ingi Iwasiów, jedna z najlepszych w ostatniej dekadzie narracji prozatorskich o PRL-u, była powieścią słusznie przez krytykę chwaloną. "Ku słońcu", najnowsza rzecz szczecińskiej autorki, nie jest już tak świetna, choć co najmniej bardzo dobra.

30.06.2010

Czyta się kilka minut

Od strony fabularnej jest to kontynuacja "Bambina". Wracają znane już postacie - Ula, Janek, Magda, Tomek, obok pojawiają się nowe - Andrzej i Marzenka, ich syn student (a później doktorant) Marek, profesor Małgorzata. Relacje między bohaterami są skomplikowane i bardzo nieoczywiste. Inga Iwasiów zachowuje w najnowszej powieści wszystkie najlepsze właściwości swojego pisarstwa - subtelnie zarysowywane dwuznaczności, wybrzmiewające tajemniczością niedopowiedzenia oraz ascetyczną poetykę narracyjną. Mało jest pisarzy tak konsekwentnych i tak zarazem świadomych własnego warsztatowego idiomu.

Jest jednak między tomami szczecińskiej sagi poważna różnica. Idzie o dyskretne (jak to u Iwasiów), acz znaczące przesunięcie akcentów: w "Bambino" pisarka pokazuje przede wszystkim ludzi tkwiących w PRL-u, w "Ku słońcu" - PRL tkwiący w ludziach. Innymi słowy, wcześniej bardziej chodziło o reprezentację, teraz - bardziej o interpretację. To przesunięcie wiąże się również z przemieszczeniem akcentów jeszcze bardziej w stronę zagmatwanych zależności międzyludzkich - "Ku słońcu" jest świetną prozą, by tak rzec, interpersonalną. Inga Iwasiów przekonuje, że jeśli istnieje przestrzeń, w której tkwią okruchy życia, to jest nią właśnie przestrzeń pomiędzy "ja" i "ty", pomiędzy moją i twoją dłonią, wreszcie - pomiędzy moją a twoją opowieścią. I przyznać trzeba, że przyjęta przez autorkę "Smaków i dotyków" optyka wyszła jej najnowszej opowieści na dobre.

Akcja "Ku słońcu" sięga roku 1981, finał dzieje się w latach najnowszych. Do umierającej w jednym ze szczecińskich szpitali Urszuli przyjeżdża Magda. Po wyjeździe studiowała za granicą, znalazła pracę jako informatyk w wielkiej korporacji, obecnie mieszka w Holandii. Odwiedzając odchodzącą Ulę, spotyka Tomka - przyjaciela z dzieciństwa, który w wolnej Polsce jest spełnionym biznesmenem, mężem pracującej na Uniwersytecie Szczecińskim Sylwii. Ta ostatnia jest z kolei podwładną profesor Małgorzaty, która wdaje się w romans ze wspomnianym Markiem. Ojciec Marka jest również przedsiębiorcą, ale zamiast doglądać interesów zajmuje się analizą swojej teczki i "kwitów", z których próbuje wyczytać, kto na kogo donosił.

Inga Iwasiów prowadzi - podobnie jak w "Bambino" - kilka wątków równolegle, zaskakująco wiążąc losy wszystkich postaci. Być może najbardziej zawiła jest relacja między Tomkiem a Magdą - niegdyś byli przyszywanym rodzeństwem, później kochankami i eksploratorami peerelowskiej rzeczywistości. Kim są teraz? Z kolejnych, świetnie rozpisanych epizodów, wyłania się obraz niewyartykułowanej tęsknoty tych dwojga za sobą i za bezpowrotnie utraconą szansą zbudowania czegoś, co nie byłoby zaledwie dobrze maskowanym, skonwencjonalizowanym - biznesowym niemal - układem damsko-męskim. Czymś, co dominuje właśnie w małżeństwie Tomasza i Sylwii, która - wzdychając po cichu w stronę Marka i korzystając z pozycji finansowej męża - legitymizuje związek, jeśli nie całkowicie pozbawiony uczuć, to przynajmniej tkwiący w dotkliwym, choć nienazwanym kryzysie. Podobnie wygląda sprawa w przypadku kierowniczki genderowego zakładu na uniwersytecie, profesor Małgorzaty, i jej zdolnego doktoranta Marka. Ona oferuje mu prestiż i dyskretny urok dojrzałej kobiety, on daje jej pełną dezynwoltury młodość i złudne w gruncie rzeczy potwierdzenie kobiecej atrakcyjności.

"Ku słońcu" jest zatem także powieścią o wszechogarniającej grze pozorów, o tym, że każda relacja międzyludzka generuje rewers w postaci tłumienia własnych pragnień i ukrywania słabości. Ceną za chwile bliskości i spełnienia bywa często rezygnacja z tego, co najbardziej prywatne. "Odkąd mieszka z Markiem, musi ukrywać słabość" - czytamy o Małgorzacie. Choćby była to tylko słabość do seriali, której partner, gardzący popkulturą, mógłby nie zaakceptować. "Wielokrotnie próbuje odejść... Odejść do jakiegoś małego mieszkania, gdzie mogłaby nareszcie przestać być perfekcyjną dziewczynką, gdzie mogłaby pić wódkę z butelki, bełkocząc: kocham cię, kocham" - to z kolei o Sylwii, odreagowującej wielokrotnie podejmowane próby dotarcia do "zatrzaśniętego serca" Tomka.

Narracja Ingi Iwasiów pulsuje emocjami, język ledwo wytrzymuje tu napór podskórnie wzbierających uczuć, skrywanych fascynacji, niezwerbalizowanych ekscytacji. W oszczędnie skrojonych zdaniach znać trawiący bohaterów strach. Strach przed całkowitym zaangażowaniem i prawdziwym poznaniem drugiego człowieka: "Ich równoległe życiorysy znajdują nieoczekiwanie punkty przecięcia. Potem odbiegają od siebie, bo musieliby wejść głębiej, przed czym czują lęk. Głębiej prowadzi tam, gdzie bywają kim innym". W tej frazie da się usłyszeć najważniejszy rejestr pisarstwa Ingi Iwasiów, który - jak sądzę - zawiera się w przekonaniu, że istota naszej egzystencji nie jest przejrzysta, lecz zmącona ukrytymi sensami, skrzętnie przechowywanymi obrazami, słowami, gestami...

Zwornikiem tych wszystkich pokręconych związków jest majacząca w tle opowieści przeszłość. Jeśli w "Bambino" podany niejako in crudo realny socjalizm dokładnie wypełniał tkankę powieści, o tyle w "Ku słońcu" jest już tylko obecny we wspomnieniach. Owszem, ważny, ale już nie determinujący, choć swoje wpływy oddaje niełatwo, czego najlepszym przykładem Andrzej, spędzający całe dnie na analizie własnej teczki i tropieniu donosicieli. W szalonym zapale konfrontuje kolejne papierowe wersje rzeczywistości sprzed kilkudziesięciu lat, odkrywając wokół siebie całą masę agentów. Jednym z nich okazał się Arek, gwiazda podziemia i zdobywca kobiecych serc, któremu nie oparła się w swoim czasie również Magda...

Przypadki Andrzeja i Arka są najmocniejszymi dowodem na to, że skomplikowana peerelowska rzeczywistość nie da się definitywnie objaśnić także dzisiaj. Pytania o PRL bohaterowie nowej powieści Iwasiów ciągle noszą w sobie jako punkt odniesienia, odblask dawnego świata, który nie pozwala o sobie zapomnieć, mnożąc coraz to nowe zagadki i wątpliwości. W tym sensie praca interpretacji nigdy się nie kończy; ojciec Marka odkłada teczki do piwnicy, ale ich nie niszczy - powróci do nich, jak sugeruje, w stosownym momencie.

Efektem jego prac nie są jednak żadne rozliczenia personalne, wszystko zostaje tutaj dość łatwo oswojone. Inne możliwe konflikty też zresztą pozostają na poziomie wyłącznie potencjalnym. Małżeństwo Sylwii i Tomka ocaleje, Magda nie rzuci wszystkiego, by zawalczyć o wielką miłość. Przeciwnie - wyjedzie do Australii, ku tytułowemu słońcu, by tam wreszcie znaleźć (być może) spokój ducha.

Czy nie za łatwe to wszystko? Czy nie dzieje się tak dlatego, że bohaterowie to bez wyjątku przedstawiciele liberalnej elity intelektualnej, dysponujący zapleczem wystarczającym, by ewentualne przesilenia sfunkcjonalizować i pomaszerować dalej ścieżką uprzywilejowanych? Stawiam te pytania przede wszystkim jako znak pewnej słabości nowej powieści Ingi Iwasiów. Nie jest to jednak słabość, która unieważniałaby zalety tej szorstkiej w dotyku, ale jakże przekonującej prozy.

Inga Iwasiów, Ku słońcu Warszawa 2010, Wydawnictwo Świat Książki.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 26/2010

Artykuł pochodzi z dodatku „Książki w Tygodniku 5 (26/2010)