Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W WIELU LEGENDACH, w których pojawia się motyw narodzenia Chrystusa, czytamy o zwierzętach przemawiających w wigilijną noc ludzkim głosem. Nie wiadomo, jakie są źródła tej historii. Być może jest to jeden z wariantów opowieści o wydarzeniach, które miały miejsce w stajence? A może to pozostałość po jakichś wcześniejszych – przedchrześcijańskich – wierzeniach ludowych, w których zwierzęta zyskiwały zdolność mówienia w wyniku działania magii? Wedle jednej z wersji wędrujące duchy zmarłych akurat tej nocy wcielają się w zwierzęta i użyczają im głosu.
WYSTARCZY WYRWAĆ nasze tytułowe zdanie z religijnego kontekstu, by mityczna formuła wyjawiła swój krytyczny sens. Bo przecież tak właśnie jest: zwierzęta mówią niemal wyłącznie ludzkim głosem! Nie tylko w wigilię, lecz cały czas: w naszych wierszach, opowiadaniach, książkach przyrodniczych i artykułach naukowych. Próbując zrozumieć ich zachowanie i poznać ich zwyczaje, nieustannie je – czasem świadomie, czasem mimowolnie – antropomorfizujemy. Czy jest to zjawisko negatywne? Jeśli w jego efekcie pojawia się deprecjacja zwierząt i w ogóle przyrody, jeśli przez to mur oddzielający nas od świata rośnie, to rzecz jasna tak. Nasze opowieści o zwierzętach są jednak również próbą przekładu: ich znaków na nasze znaki, ich gestów na nasze gesty. Jest to być może najtrudniejsze i najważniejsze zadanie, jakie człowiek-tłumacz sobie stawia, gdyż dzięki niemu granice międzygatunkowe stają się mniej hermetyczne.
W WIERSZU URSZULI ZAJĄCZKOWSKIEJ „do muchy” (z tomu „minimum”) siedząca sobie na oknie mucha to „bezczelna kropk[a] / tylko swojego zdania”. Na czym polega bezczelność plujki? Czy chodzi o to, że obserwująca ją osoba, mimo wzmożonej czujności, nie potrafi zrozumieć, dlaczego mucha zachowuje się w taki sposób? Czy owad drażni, bo nie podejmuje z nami rozmowy? Nie odpowiada na pytania? Nie odsłania przed nami swoich sekretów? Nachodzi (przepraszam: nalatuje) nas w kuchni i udaje, że nas tam nie ma? Oj, można się nieźle nakręcić, obserwując zwykłą muchę. Można też – kto wie, czy nie jest to najlepszy sposób komunikacji z nią – po prostu otworzyć okno i wypuścić plujkę na zewnątrz. ©℗