Zobaczcie nas

W festiwalu "Artboom" wzięli udział wszyscy mieszkańcy Krakowa i wszyscy przybysze - choć wielu nie zdaje sobie z tego sprawy.

23.06.2009

Czyta się kilka minut

Karolina Kowalska, „Iluzje optyczne” (billboard) / materiały organizatorów /
Karolina Kowalska, „Iluzje optyczne” (billboard) / materiały organizatorów /

Kiedy potknęłam się o iglicę prawie średniowiecznego hełmu wieżowego, leżącego u stóp kościoła Mariackiego, nie miałam pojęcia, że to element inwazji na miasto. Niedługo potem sztuka zaatakowała mnie bardziej bezpośrednio: naprzeciw mojego mieszkania, na Rondzie Matecznego - między wszechobecnymi w tym miejscu reklamami - pojawiły się "Iluzje optyczne", praca Karoliny Kowalskiej, wykorzystująca psychologiczne eksperymenty prof. Akiyoshi Kitaoka.

***

To prawda, festiwal sztuk wizualnych "Artboom" sprawia czasem wrażenie wielkiej zgrywy (wirujące śmietniki na Plantach amerykańskiego berlińczyka Brada Downeya), do której dopisano ideologię (w folderze, który towarzyszy przedsięwzięciu, czytam, że "ten sztubacki żart ma w sobie coś z buddyzmu"). W gruncie rzeczy debiutująca w tym roku impreza ma jednak charakter bardzo poważny. Współcześni artyści postanowili bowiem zmierzyć się z Krakowem - co wcale nie jest proste. Wyzwaniem jest w tym przypadku nie tylko tradycja i mentalność, ale także niemal skończona, poważna przestrzeń miasta, stawiająca o wiele większy opór wszelkim ingerencjom niż np. Łódź czy Warszawa.

Niektórzy artyści postanowili zająć się przywilejem, który jest zarazem balastem: krakowską historią - stąd arcyciekawy "Wodnik" Joanny Rajkowskiej. Znana z działań w przestrzeni publicznej artystka ustawiła na dnie Wilgi - u jej ujścia do Wisły, czyli niemal naprzeciwko Skałki - białą, betonową rzeźbę przedstawiającą kardynała w ornacie i z mitrą na głowie. Patrząca w dół postać naturalnej wielkości dotyka ręką dna. Stojąc w poprzek nurtu rzeki, obrasta pomału patyną wodorostów. Ciekawe, czy ta "archeologiczna" praca spodobałaby się Wyspiańskiemu, którego fascynowała, a zarazem dręczyła postać św. Stanisława (przypomnijmy jedną z najbardziej spektakularnych wizji autora "Akropolis": walącą się wawelską trumnę biskupa).

Paweł Althamer dostrzegł z kolei w Krakowie teatralność historycznych "dekoracji": tu nawet zwykły spacer staje się ceremonią, więc artysta powołał "Bractwo Lektyki", które przemaszeruje z Rynku na Wawel - jak podczas uroczystości religijnej albo pochodu Lajkonika.

Inni zajęli się geografią - od kilkudziesięciu lat ważnym kontekstem dla Krakowa jest bliskość Auschwitz. Grzegorz Sztwiertnia zaproponował "Wehikuł czasu": przenośną instalację, przypominającą zarówno stojącą trumnę, jak toaletę w pociągu: jeśli spojrzy się poprzez wycięty w niej otwór, pojawi się ekran, a na nim tory kolejowe między Krakowem a Oświęcimiem. Przejmujące wrażenie robi rzeźba Mirosława Bałki: ponure, szare, naziemne przejście, a w środku połączone w jeden napis dwie nazwy - "AUSCHWITZWIELICZKA". Pierwszym, oczywistym skojarzeniem jest komercjalizacja, banalizacja pamięci: ileż agencji turystycznych proponuje jednodniową wycieczkę, w której programie znajduje się zarówno wizyta w obozie zagłady, jak i w kopalni soli?! Ale śmiało można szukać także innych wątków - choćby tego, który przypomina, że również w wielickiej kopalni mieściło się podczas wojny więzienie dla Żydów, którzy produkowali tu broń na potrzeby armii niemieckiej. Nad wejściem do jednej z komór (słowo brzmi tym razem dwuznacznie), wypełnionej stoiskami z solnymi gadżetami, zachowała się do dzisiaj wycięta w ścianie gwiazda Dawida. Paradoksy przestrzeni. Na razie oglądamy w Krakowie jedynie makietę rzeźby. We wrześniu praca Bałki znajdzie swoje stałe miejsce - najprawdopodobniej niedaleko Fabryki Schindlera przy ulicy Lipowej, gdzie powstaje właśnie muzeum okupowanego Krakowa.

Część twórców dostrzegła zagarniający miasto kicz (organizatorzy zaproponowali nawet, rozpoczynający się u stóp kontrowersyjnego pomnika Piotra Skargi, spacer po "Czarnych punktach Krakowa"). Ciekawe, czy ich prace przebiją się przez nadmiar bodźców wizualnych: reklam, szyldów, ogłoszeń? Czy świetne, krótkie filmy Pipilotti Rist, jednej z najważniejszych współczesnych artystek wideo, prezentowane na fasadzie Teatru Bagatela, nie zostaną odebrane jako niezrozumiałe (a więc nieskuteczne) reklamy?

***

Tu kryje się podstawowy problem tego festiwalu. Organizatorzy, oferując odbiorcom sztukę trudną, konceptualną, nie dali im jednocześnie żadnego wsparcia. Zbyt późno zaczęto mówić o "Artboomie". W konsekwencji społeczne działanie sztuki w przestrzeni publicznej nabrało trochę charakteru elitarnej, "klubowej" imprezy.

Obserwowałam reakcje przechodniów, którzy napotykali na swej codziennej drodze niecodzienny obiekt. Zainteresowanie zamieniało się w zniechęcenie, gdy okazywało się, że są wobec niego bezradni. Może na początek warto byłoby im dać jakąś interpretacyjną podporę? Następnym razem byliby już bardziej samodzielni - otwarci na propozycje. Oby tak było podczas kolejnej edycji festiwalu.

Bo z pewnością trzeba go powtarzać: już w tym roku okazało się bowiem, że artyści dyskutują o fenomenie Krakowa odważniej i bardziej otwarcie niż radni czy dziennikarze.

ARTBOOM. FESTIWAL SZTUK WIZUALNYCH; Kraków, 12-22 czerwca 2009 r.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, historyk i krytyk sztuki. Autorka książki „Sztetl. Śladami żydowskich miasteczek” (2005).

Artykuł pochodzi z numeru TP 26/2009