Zniewolone dusze

Firma Fluffy-Brains zapowiedziała wprowadzenie na rynek długo wyczekiwanych uniwersalnych urządzeń do komunikacji ze zwierzętami domowymi. | Z powodu różnic w kategoryzacji rzeczywistości występujących pomiędzy gatunkami „tłumaczenie” naszych pojęć na język, którym kot myśli, jest niezwykle trudne.

11.03.2020

Czyta się kilka minut

ONSEDSKAYA / STOCK.ADOBE.COM / ONSEDSKAYA / STOCK.ADOBE.COM
ONSEDSKAYA / STOCK.ADOBE.COM / ONSEDSKAYA / STOCK.ADOBE.COM

Ludzie od dawna marzyli o rozmawianiu ze zwierzętami. Świadectwem tego są m.in. pochodzące z VI w. p.n.e. słynne bajki Ezopa, w których aż roi się od gadających stworzeń. W drugiej połowie XX w. wydawało się nawet, że marzenia te lada chwila się ziszczą. W realizowanych z rozmachem programach badawczych dziesiątki małp uczono wówczas sztucznych dla nich metod komunikacji: posługiwania się mową, językiem migowym lub abstrakcyjnymi obrazkami – do precyzyjnego wyrażania swoich pragnień i zamiarów.

Projekty te otwierały przed kognitywistami niesamowite perspektywy. Oto lada chwila najgłębsze tajemnice zwierzęcego umysłu miały zostać ujawnione – i to przez same zwierzęta, wyposażone w dostosowany do ich potrzeb i możliwości symboliczny, plastyczny język, podobny do tego, którym posługują się ludzie. Nauka miała wreszcie naprawić to, co zaniedbała biologiczna ewolucja.

Tajemnice zwierzęcego umysłu
Do dzisiaj w archiwach internetu znaleźć można nagrania, na których takie wymarłe małpy człowiekowate jak szympansy, goryle czy orangutany proszą badaczy o szklankę soku pomarańczowego albo proponują udział w konkretnej zabawie – np. w chowanego. Potrafiły nawet poprawnie odpowiadać na proste pytania – np. gdzie podziali się ich towarzysze albo co wczoraj podano na obiad. Jednak ten program badawczy już na początku XXI w. został w zasadzie zarzucony. Dla wszystkich bowiem stawało się coraz bardziej oczywiste, że prawdziwy przełom nigdy nie nadejdzie. Że małpy uczone zaprojektowanego przez człowieka języka będą co najwyżej miło spędzać czas w towarzystwie spełniających ich zachcianki ludzi, lecz nigdy nie osiągną poziomu pozwalającego na swobodną rozmowę na tematy oderwane od bieżących – i żenująco przyziemnych – spraw.

Równocześnie wysiłki innych badaczy coraz silniej koncentrowały się na zgłębianiu naturalnej komunikacji zwierząt. I choć wcześniej naukowcy interesowali się głównie gatunkami o największych mózgach, takich jak małpy czy delfiny, sytuacja zaczęła się zmieniać wraz ze stopniową komercjalizacją badań naukowych w tej dziedzinie na początku piątej dekady XXI w. Duże firmy działające na rynku produktów przeznaczonych dla (posiadaczy) zwierząt domowych zaczęły ścigać się o to, która pierwsza zdoła rozszyfrować komunikację psów i kotów. A niekwestionowane postępy na tym polu – ich najlepszą ilustracją jest niedawna Nagroda Nobla za odkrycie u psów tzw. neuronów dezaprobaty i oburzenia (aktywujących się np. wtedy, gdy czworonóg zabierany jest na spacer przez robota, a nie człowieka; populację podobnych neuronów, i to znacznie liczniejszą, zaobserwowano później także u kotów) – przyciągnęły twórców sztucznej inteligencji oraz interfejsów mózg-komputer.

Taki oto trójstronny sojusz – językoznawców zwierząt, inżynierów sztucznej inteligencji oraz neuroinformatyków – doprowadzić miał do długo wyczekiwanej chwili: dostarczenia w ręce indywidualnych odbiorców urządzeń, dzięki którym po raz pierwszy w dziejach wszechświata człowiek będzie mógł porozmawiać z miauczącym lub szczekającym członkiem swojej rodziny.

Jak to działa
Urządzenie e-Meow przeznaczone jest dla kotów (podobnie działać ma wersja dla psów, której nazwa handlowa nie została jeszcze ujawniona). Wygląda jak niewielki hełm zakładany na głowę zwierzęcia. Składa się z trzech głównych modułów: skanera mózgu, mechanizmu stymulacji neuronów oraz sztucznej inteligencji, która wszystkim zawiaduje.

Skaner ma pozwalać na precyzyjne odczytywanie myśli zwierzęcia. Każdemu stanowi kociego umysłu – czy to będzie pragnienie dostania kawałka szynki, ochota podrapania kanapy czy znudzenie zabawą elektroniczną myszą – towarzyszy bowiem określony wzorzec aktywności mózgu zwierzęcia. Pewna pula tych wzorców jest wspólna dla wszystkich kotów, ale większość jest unikalna dla każdego osobnika. Wynikają one z historii życia czworonoga i jego indywidualnych doświadczeń, ponieważ każde przeżycie i doznanie odciska piętno na schemacie połączeń nerwowych w zwierzęcym mózgu (jak wykazał już w XX w. noblista Eric Kandel). Podobnie jak nie ma dwóch identycznych kotów, tak też nie mogą istnieć dwa identyczne kocie mózgi.

Dlatego urządzenie wymaga sztucznej inteligencji, i to działającej w oparciu o potężny komputer kwantowy. Same, nawet najbardziej drobiazgowe skany mózgu niewiele nam powiedzą o myślach kota, jeśli nie będziemy znać reguł, zgodnie z którymi konkretne stany jego umysłu przekładają się na wzorce aktywacji mózgu. Poznanie tych reguł wymaga zaś czasu. Zalecenia producenta mówią o trzech miesiącach przeznaczonych na złamanie indywidualnego „kodu mózgu” każdego zwierzęcia. Dopiero po tym czasie ­e-Meow uzyska pełną funkcjonalność.

Reguły rządzące wzorcami aktywacji neuronów, jak wiemy dzięki wieloletnim badaniom prowadzonym w instytucie Johna-Dylana Haynesa w Berlinie, są względnie stałe (w przypadku kotów mogą się zmieniać po kilku latach, ale dla opisywanego urządzenia dostrajanie się do tych zmian nie będzie większym kłopotem). Oznacza to, że myślenie danego kota o mleku zawsze aktywuje podobną sieć neuronów, choć dokładna charakterystyka tej sieci zależeć będzie od danej sytuacji (np. tego, czy kot jest bardzo głodny, czy tylko trochę, czy mamy noc, czy dzień, czy za oknem hałasują latające pociągi, czy słychać tylko świergot ptaków itd.). Sztuczna inteligencja musi gromadzić te wszystkie informacje pochodzące z mózgu zwierzęcia i zestawiać je z rozmaitymi parametrami jego ciała (takimi jak napięcie mięśni, poziom rozmaitych hormonów, rytm pracy serca itd.) oraz z kontekstem środowiska – fizycznego i społecznego. Dopiero na podstawie tych wszystkich zebranych danych AI będzie mogła odkryć reguły rządzące wzorcami aktywacji kociego mózgu.

Warto jednak pamiętać, że wskazany przez producenta trzymiesięczny okres dotyczy ­wyłącznie bardzo młodych osobników. Gdyby ktoś chciał za pomocą tego urządzenia porozumieć się ze starszym kotem, będzie musiał uzbroić się w większą cierpliwość. Dorosły mózg zdążył się już bowiem ukształtować na własną modłę i rozszyfrowanie go będzie dla AI większym wyzwaniem. Mózgi dojrzewające są bardziej do siebie podobne. Pewną pomocą w hakowaniu kociego umysłu może być specjalny robot (sprzedawany lub wypożyczany osobno), który będzie towarzyszył zwierzęciu w kluczowym okresie – wchodził z nim w rozmaite interakcje i wprowadzał je w różne stany emocjonalne. Wszystko po to, by „nakarmić” sztuczną inteligencję jak najbardziej zróżnicowanym zbiorem danych do opracowania.

W teorii po złamaniu „kodu mózgu” sztuczna inteligencja będzie więc w stanie precyzyjnie czytać kotom w myślach, a następnie przekazywać te myśli odbiorcy. To pierwszy kierunek procesu komunikacji, który ma umożliwiać e-Meow. Tym odbiorcą może być człowiek, ale rzecz jasna może też być to dowolny robot, który np. na przechwycony z kociej głowy komunikat „zrzuciłbym coś ze stołu” albo „zaraz nasikam komuś do butów” będzie w stanie odpowiednio zareagować.

Oczywiście należy spodziewać się głosów, że już sam skaner kociego mózgu jest ze swej natury nieetyczny, ponieważ godzi w prawa tych zwierząt do zachowania treści ich własnych myśli dla nich samych. Nie trzeba jednak tych zarzutów traktować poważnie, jeśli uznamy, że prawo takie przysługuje wyłącznie ludziom (oczywiście tylko tym, którzy nie zostali skazani prawomocnym wyrokiem). O wiele trudniej producentowi odeprzeć będzie jednak zarzuty związane z działaniem ostatniej części całego urządzenia – czyli modułu stymulacji neuronów.

Rozkaz czy rozmowa
Zanim jednak do tego modułu przejdziemy, warto dodać, że skanery podobne do opisanego powyżej, ale przeznaczone dla ludzkiego mózgu, są obecnie testowane przez kilka różnych firm. Ich precyzja działania jest jednak wciąż na tyle dyskusyjna, że Fluffy-Brains nie zdecydowała się na włączenie żadnego modelu do zestawu e-Meow. W zasadzie trudno się dziwić, że skanery dla ludzi rozwijają się powoli – mózg człowieka jest przecież znacznie bardziej złożony od mózgu jakiegoś czworonoga, a w obecnej epoce wirtualnej rzeczywistości, która pozwala na doznawanie właściwie wszystkich możliwych stanów umysłu i przeżywanie wszystkich możliwych doświadczeń, powstałe w naszych mózgach szlaki neuronalne tworzą bez wątpienia najbardziej skomplikowane wzorce połączeń w historii ludzkiej cywilizacji. Mimo że od setek tysięcy lat nie zwiększa się objętość mózgu człowieka, jego struktura połączeń komplikuje się z dekady na dekadę. Dlatego e-Meow będzie komunikować się z odbiorcą w oparciu o zwyczajne komunikaty głosowe (lub tekstowe), a nie dzięki odczytywaniu samych myśli człowieka. Choć w kolejnych generacjach tego urządzenia pewnie się to zmieni.

Jak zatem działać ma sam stymulator? Ogólny schemat jest dość prosty: po zarejestrowaniu komunikatu nadawcy (człowieka czy robota), sztuczna inteligencja będzie go przetwarzać na impuls elektryczny wysyłany prosto do mózgu kota. A dokładniej: na impuls aktywujący odpowiednie struktury w kocim mózgu. Producent e-Meow zapewnia, że urządzenie będzie w stanie przetworzyć setki tysięcy rozmaitych zdań i zareagować na nie wywołaniem u kota odpowiedniego wzorca aktywacji mózgu. Na przykład zdanie „chodź, pójdziemy na spacer” może pobudzać ośrodki ekscytacji i oczekiwania przygody. Może także wywołać u kota ochotę bycia głaskanym, a nawet rozbudzić apetyt, jeśli spacer kończy się zwykle podaniem zwierzęciu przekąski. Komenda „idź szybko załatw się w kuwecie” będzie mogła wywołać u kota pragnienie wypróżnienia i faktycznie skierować go do kącika ze żwirkiem.

Już ten krótki opis powinien u uważnego czytelnika zapalić lampę ostrzegawczą: gdzie tu do licha miejsce na faktyczną konwersację? Prawdziwy dialog wymaga przecież, jak dawno temu ustalił filozof Paul Griece, kooperacji i intencjonalności. Co więc z tego, że dzięki e-Meow podsłuchamy myśli kota, jeśli nie będziemy mieć pewności, co ten kot sam z siebie chciałby nam przekazać? I odwrotnie: co z tego, że będziemy w stanie wywołać u kota jakąś reakcję, jeśli w rzeczywistości spowoduje ją stymulator, a nie będzie ona odzwierciedleniem pierwotnej woli zwierzęcia? Wreszcie – co pojęcie woli będzie w ogóle znaczyć w sytuacji, gdy jedną magiczną komendą tę wolę będzie można dowolnie modyfikować? Zamiast umożliwiać nam najbardziej intymną relację z kotem – relację językową – w istocie e-Meow będzie kota uprzedmiotawiać, czyniąc z niego żywą marionetkę, trudną do odróżnienia od zwyczajnego robota.

Producent zapewnia, że wywoływane przez stymulator reakcje zależeć będą ściśle od własnych ustawień użytkownika. Będzie on miał do wyboru mniej inwazyjne tryby pracy urządzenia, w których kot będzie jedynie zachęcany do pewnych działań. W jego umyśle pojawi się wówczas tylko lekkie pragnienie zrobienia czegoś, które to pragnienie zwierzę będzie mogło podchwycić lub okiełznać. Pozostawi to miejsce na działanie kociej woli.

Jednak e-Meow oferować będzie również tryb pełnej kontroli. Działający w nim stymulator będzie np. zmuszał kota do podążania dokładnie wybraną trasą – a nawet zmieniał jego reakcje emocjonalne. Jeśli kot nie miał np. ochoty na konserwę z tuńczyka, bo akurat wolałby chrupki z kurczakiem, to po wydaniu odpowiedniej komendy jego emocjonalny stan zostanie odpowiednio dostrojony. Nagle konserwa z tuńczykiem stanie się tym, o czym naprawdę w danej chwili marzy.

Koci sposób widzenia
Można się zastanawiać, dlaczego w działaniu e-Meow w zasadzie nie da się dopatrzyć wykorzystania ustaleń naukowców zajmujących się naturalną kocią komunikacją. Ponieważ od kilkunastu lat badania językoznawców zwierząt prowadzone są w ścisłej tajemnicy, a uzyskiwane przez nich wyniki nie wychodzą poza struktury macierzystej firmy, trudno rozstrzygnąć, gdzie dokładnie leży problem. Pozostają nam jedynie spekulacje.

Chyba najbardziej prawdopodobne wyjaśnienie głosi, że kocia naturalna komunikacja nie została jeszcze aż tak dobrze zbadana, by w oparciu o poczynione ustalenia można było zaprojektować

zaawansowany „translator”, któryby choć trochę się zbliżył, gdy idzie o praktyczne możliwości, do tego, co oferuje e-Meow. Problem może brać się stąd, że kocia kategoryzacja rzeczywistości zupełnie nie przystaje do tego, jak my sami patrzymy na świat. Trudno więc odwzorować siatkę pojęć występujących w umyśle kota na siatce pojęć, którymi posługują się ludzie. Posłużmy się prostym przykładem.

My androidem nazywamy urządzenie, które potrafi wykonywać tę samą pracę co człowiek i które przypomina wyglądem człowieka, jednak składa się z układów elektronicznych i zawiera sztuczną inteligencję, a nie biologiczny mózg. Odróżniamy androidów od ludzi – uważamy, że tych pierwszych nie da się skrzywdzić, tylko co najwyżej uszkodzić. Nie da się ich zranić – fizycznie ani psychicznie. Nie da się obrazić ich uczuć.

Być może jednak dla kota android to w zasadzie to samo co człowiek – nie odróżniają one takich niuansów, a więc postrzegają jednych i drugich jako obiekty należące do tej samej kategorii. Co więcej, być może do tej samej kategorii należą także elektroniczne kwiatki, które przecież mogą wydawać komunikaty głosowe czy wymachiwać łodygami, a nawet autonomiczne rowery. A to tylko jedna dziedzina, w której koty mogą różnie kategoryzować rzeczywistość. Być może ich umysły nie wyróżniają takich klas rzeczy jak buty, książki, stoły, krzesła czy łóżka, bo wszystko jest dla nich po prostu „powierzchnią, na której można się położyć”? Może w ich umyśle istnieją tylko kategorie „jadalne”/„niejadalne” i „przyjemne w dotyku”/„odrażające”?

Nie wiemy, jak bogaty jest słownik kategorii, którymi koty posługują się w swoich umysłach. (Zauważmy w tym miejscu, że działanie pierwszych dwóch modułów e-Meow – skanera i AI – nie musi wymagać dokładnej identyfikacji takiej kociej siatki pojęciowej. Urządzenie może działać wystarczająco poprawnie, nawet jeśli uporządkuje wzorce aktywacji kociego mózgu w oparciu o fałszywą siatkę pojęć, która w praktycznych zastosowaniach nie będzie odróżnialna od prawdziwej. Dla urządzenia nie będzie miało znaczenia, czy kot myśli o misce mleka w kategoriach „należnej mu daniny”, „łatwej do upolowania ofiary” czy „prezentu od wszechświata”. W praktyce liczyć się będzie to, co z nią zrobi).

Z powodu różnic w kategoryzacji rzeczywistości występujących pomiędzy gatunkami „tłumaczenie” naszych pojęć na język, którym kot myśli, musi być niezwykle trudne. Z tego samego powodu niemożliwe byłoby stworzenie uniwersalnego zwierzęcego translatora – psy odbierają przecież rzeczywistość zupełnie inaczej niż koty. Najłatwiej poszłoby nam zapewne z małpami człowiekowatymi, które musiały tworzyć niemal identyczne z naszymi siatki pojęciowe – przynajmniej gdy idzie o podstawowe elementy świata fizycznego i relacji społecznych – ale takich małp już niestety nie ma. Nie będziemy się więc mogli z nimi dogadać, dopóki nie udoskonalimy naszych metod odtwarzania wymarłych gatunków na podstawie zachowanego DNA.

Na naukę nigdy za późno
Z drugiej strony – być może dysponujemy już odpowiednią technologią do dogadania się z kotami, ale efekty takich międzygatunkowych tłumaczeń są mizerne, bo koty po prostu mają nam niewiele do powiedzenia, a zarazem niewiele z tego, co my chcielibyśmy im przekazać, mogłoby je zainteresować.

Jeśli któreś z tych wyjaśnień jest poprawne, to e-Meow może mieć jednak pewne zalety. Być może otworzy bowiem szeroki „kanał komunikacji”, dzięki któremu mózgi człowieka i kota jakoś będą mogły się synchronizować i lepiej wzajemnie poznawać. Nie da się bowiem wykluczyć, że koty nauczą się z czasem używać e-Meow do tego, by intencjonalnie coś nam przekazać – i to w bardziej ­precyzyjny i bogatszy sposób, niż pozwalałby im na to ich naturalny sposób komunikacji. Jeśli kot uświadomi sobie, że pomyślenie o mleku tożsame będzie z przekazaniem komunikatu: „chodzi mi o mleko”, to e-Meow stanie się dla niego jakąś językową protezą. Wtedy myśli faktycznie zaczną pełnić rolę słów – choć używanie tej protezy wymagać będzie niesamowitej kontroli poznawczej. Jeszcze większą trudność sprawiać będzie kotu identyfikacja aktywacji wywoływanych przez stymulator jako ludzkiego „komunikatu” – ale może odpowiedni dobór parametrów tych aktywacji pozwoli i na to.

Co więcej, być może z czasem, dzięki używaniu e-Meow do komunikacji z człowiekiem, koty przeorganizują swój sposób widzenia świata – podobnie jak dziecko uczy się m.in. pod wpływem języka kategoryzować rzeczywistość na wzór osoby dorosłej. A wtedy ich świat mentalny stanie się nie tylko bogatszy – ale przede wszystkim bliższy naszemu. Co jeszcze szerzej uchyli wrota do prawdziwej, partnerskiej konwersacji.

Nie stanie się tak oczywiście nigdy, jeśli tryb pełnej kontroli nie zostanie od razu zablokowany.

***
Przed publikacją tekstu próbowaliśmy skontaktować się z firmą Fluffy-Brains, jednak otrzymaliśmy automatyczną odpowiedź, że wszystkie androidy prasowe przebywają do końca kwietnia na urlopie konserwacyjnym i dopiero po tym czasie będą w stanie się z nami skontaktować. Żaden z ludzkich pracowników firmy nie odebrał telefonu. Premiera e-Meow zaplanowana jest na 1 maja. Cenę urządzenia ustalono na 199 kilorobotogodzin.

©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Filozof i kognitywista z Centrum Kopernika Badań Interdyscyplinarnych oraz redaktor działu Nauka „Tygodnika”, zainteresowany dwiema najbardziej niezwykłymi cechami ludzkiej natury: językiem i moralnością (również ich neuronalnym podłożem i ewolucją). Lubi się… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Historia 1/2020