Znane i nieznane

Zbiory fotografii z 1939 r. w krajowych archiwach i agencjach są podobne. Choć zdarzają się niespodzianki: przy digitalizacji Archiwum IPN okazało się, że w jednym z niemieckich albumów jest chyba pierwsze zdjęcie wykonane w czasie II wojny światowej. Zrobione z samolotu rankiem 1 września, przedstawia niezniszczony jeszcze most w Tczewie.

01.09.2009

Czyta się kilka minut

Mało wiemy o polskich przygotowaniach do prowadzenia fotograficznej dokumentacji wojny. Zadanie zorganizowania i skierowania na front odpowiednich ekip, głównie filmowych, leżało w gestii Polskiej Agencji Telegraficznej. Dysponowała doświadczonym personelem i sprzętem, ale nie odegrała żadnej roli w dokumentowaniu września 1939 r.

Julien Bryan, amerykański filmowiec i fotograf, który we wrześniu 1939 r. za zgodą ppłk. Wacława Lipińskiego - jednego z kluczowych oficerów organizujących obronę stolicy (po wojnie zamordowanego przez komunistów) - filmował bój o Warszawę, wspominał, że korespondenci, fotografowie i filmowcy akredytowani w Polsce ewakuowali się z miasta przed rozpoczęciem oblężenia. Został sam. Bryan wspominał, że na ulicach spotykał nieznanych mu polskich fotografów. Prawdopodobnie w tej grupie były inne osoby dokumentujące wydarzenia.

Nieliczne zachowane zdjęcia są najczęściej nieopisane; nie wiadomo, kto jest ich autorem. Jeżeli nawet zachował się szczątkowy opis i wiemy, co przedstawiają, brak informacji o dokładnej dacie wykonania.

***

Inaczej sprawa wygląda po stronie niemieckiej. Szykując się do agresji, Niemcy utworzyli tzw. kompanie propagandowe. Składały się z dziennikarzy, fotografów i filmowców. Wyposażone w nowoczesny sprzęt, dysponowały dużymi ilościami klisz i taśmy, w tym - co było nowością - kolorowej. W Archiwum IPN przechowywane są dwa albumy, wykonane przez Samodzielny Pluton Propagandowy Lotnictwa "Prusy Wschodnie". Wiadomo, że jednostka ta powstała latem 1939 r. w Królewcu i została przydzielona do wydzielonego zgrupowania lotnictwa "Prusy Wschodnie". W zależności od potrzeb były zatem tworzone także mniejsze oddziały propagandowe.

Trudno oszacować, ile zdjęć wykonały kompanie propagandowe. Miriam Y. Arani podaje w pracy "Fotografische Selbst- und Fremdbilder von Deutschen und Polen im Reichs­gau Wartheland 1939-1945", że 14 października 1939 r. kompania nr 637 raportowała, iż od 26 sierpnia do 28 września przekazała 700 ujęć, wybranych spośród aż 4320 wykonanych zdjęć. Daje to wyobrażenie o liczbie zdjęć zrobionych przez wszystkie jednostki propagandowe i uświadamia, jak wiele nie opuściło ich archiwów. Można podejrzewać, że fotografie odrzucone przez sito cenzury i autocenzury były ciekawsze od tych znanych, typowo propagandowych; mogły pokazywać inną twarz wojny.

Bo zdjęcia kompanii propagandowych mają dwóch autorów: urzędnika ministerstwa propagandy i fotografa, który wypełniał jego zlecenie. Wyselekcjonowane, trafiły do publikowanych niemal na bieżąco albumów. W dużych ilościach były też udostępniane światowej opinii, tak że w połowie września ukazujący się w USA magazyn "Life" notował: "Na froncie propagandowym Niemcy zdecydowanie wygrali pierwszy tydzień wojny". A w 1941 r. dyrektor generalny brytyjskiego Ministerstwa Informacji musiał przyznać, że niemiecka fotografia wojenna była żywa i przedstawiała ekscytujące wydarzenia, dzięki czemu zagłuszała wysiłki propagandowe aliantów.

Działalność kompanii propagandowych to nie jedyne źródło. Swoje kroniki prowadziły jednostki Wehrmachtu, Waffen SS i inne; w Archiwum IPN zachowały się dwa takie albumy z września 1939 r.: batalionu łączności z 19. Dywizji Piechoty oraz 1. kompanii strzelców motocyklowych z 13. pułku strzelców z 5. Dywizji Pancernej. Zaś łatwy dostęp do sprzętu i moda powodowały, że wielu żołnierzy niemieckich ruszało na wojnę, zabierając prywatny aparat. Od początku uwieczniali wszystko, co przeżywali: działania bojowe i zniszczenia, poległych i jeńców, mijanych ludzi (zwłaszcza podkreślając różnice kulturowe, a także biedę), rozbity polski sprzęt, czasem egzekucje. Później robili prywatne albumy, dokumentujące i to, co oficjalnie skrywano.

***

A Sowieci? Nie dysponujemy wiedzą o zachowanej dokumentacji sowieckiej, poza ówcześnie opublikowaną fotografią prasową. To wyłącznie zdjęcia propagandowe, pozowane, które przeszły przez wnikliwą cenzurę. Norman Davies w pracy "Europa walczy 1939-1945" wyjaśnia tę sytuację wiarą przywódców ZSRR w kreatywną moc dokumentacji fotograficznej i filmowej. W kraju powszechnego terroru i strachu wydawało się, że można dowolnie i bezkarnie manipulować informacją, a to, czego nie sfotografowano, można przyjąć - że nigdy nie było.

Zdjęcia służyły ideologii. Nie było ważne, kto je zrobił. Dlatego większość wykonanych po 17 września fotografii jest anonimowa. Wojciechowi Śleszyńskiemu, twórcy albumu "Białystok w sowieckiej fotografii propagandowej 1939-1941", udało się zidentyfikować tylko dwóch autorów - niejakiego Czarnowa i Chałdeja. Ten drugi wspominał: "Moje zadanie polegało na tym, żeby uwiecznić sceny ogólnej radości i powszechnego entuzjazmu spowodowanego wkroczeniem naszych oddziałów. Jeszcze zanim wyruszyliśmy, otrzymałem wyraźny zakaz fotografowania czegokolwiek innego".

***

Po stronie polskiej zabrakło struktury, jaką były kompanie propagandowe. Zdjęcia w Warszawie wykonywali m.in. Henryk Śmigacz, Jan Ryś i Antoni Bończa-Snawadzki, posługujący się pseudonimem "Anwijabowadzki". Bończa-Snawadzki jest autorem większego zbioru dokumentującego zniszczenia i pierwsze dni okupacji, który się zachował. W IPN znajduje się kolekcja 300 jego zdjęć. Mniejsza liczba fotografii jego autorstwa (37 sztuk) przechowywana jest w Muzeum Historycznym Warszawy. Wspomniani fotografowie dokumentowali życie oblężonego miasta i zniszczenia dokonane przez niemiecki ostrzał artyleryjski i bombardowania. Naświetlone klisze przekazywali do ratusza. Niewiele przetrwało okupację.

Najbardziej znanym autorem kolekcji fotografii prezentujących polski punkt widzenia na toczącą się wojnę pozostaje Amerykanin Julien Bryan. Mimo że był obywatelem państwa neutralnego, patrzył na konflikt z polskiej perspektywy. Wydaje się, że władze stolicy postanowiły wykorzystać go do celów propagandowych. Według jego relacji, prezydent Starzyński powiedział mu: "Może się okazać, że pana zdjęcia będą miały duże znaczenie - tak że świat będzie mógł się dowiedzieć, co tu się stało". Bryan twierdził, że miał całkowitą swobodę. W praktyce, jak wspominał Stefan Radliński (kierowca i tłumacz Bryana), on i kpt. Władysław Polesiński (przydzielony Amerykaninowi do pomocy przez Dowództwo Obrony Warszawy) otrzymali polecenie "towarzyszyć wszędzie i udostępnić wszystko, co zostałoby uznane przez Bryana jako godne utrwalenia". Dodał, że rozkazy, gdzie mają się skierować, dostawali od gen. Czumy. Wydaje się, że wprawdzie Bryan fotografował, co chciał, ale tam, gdzie kierowali go polscy przewodnicy.

Wykorzystanie obecności Bryana do ukazania międzynarodowej opinii publicznej prawdziwego oblicza niemieckiej agresji okazało się najskuteczniejszą akcją informacyjną strony polskiej. Pod względem ilościowym nie mogła konkurować z działaniami niemieckimi, ale dzięki temu, że film Bryana był pokazywany w kinach w USA, a jego zdjęcia opublikowały opiniotwórcze tygodniki "Life" i "Time", społeczeństwa krajów zachodnich poznały prawdę o losie Warszawy.

***

Obecnie największe w Polsce zbiory fotografii z 1939 r. znajdują się w zasobach Narodowego Archiwum Cyfrowego (dawniej ADM) i Instytutu Pamięci Narodowej, do którego trafiło archiwum Głównej Komisji Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu. NAC posiada kilkaset fotografii pochodzących z archiwum Zeitungs-Verlag Krakau-Warschau (Wydawnictwa Prasowego Kraków-Warszawa), Archiwum Stefana Bałuka i albumu "Die Soldaten des Führers im Felde". Natomiast w zbiorze IPN jest ok. 1500 zdjęć. Zdjęcia z 1939 r. można znaleźć też w kilku albumach. Najbardziej interesujące są unikalne albumy pamiątkowe jednostek Wehrmachtu, oddziałów paramilitarnych i prywatne albumy żołnierzy. Bardziej znane są niemieckie albumy propagandowe wydawane po kampanii wrześniowej.

Najwięcej oryginalnych fotografii jest w zbiorach niemieckich. Dokładnej liczby nie da się określić bez szczegółowych kwerend w archiwach, a żadne z nich nie zakończyło jeszcze digitalizacji zbiorów ikonograficznych; np. Bundesarchiv podaje, że posiada 11 mln zdjęć, z czego zdigitalizowano ledwie 118 tys. Dla wszystkich zajmujących się II wojną ważne jest, że w zasobie tego archiwum znajduje się zespół fotografii kompanii propagandowych Wehrmachtu (ok. miliona zdjęć). Ile dotyczy 1939 r., nie wiemy.

Fotografie kompanii propagandowych zostały po wojnie przejęte przez Amerykanów i trafiły początkowo do Wydziału Historycznego US Counter Intelligence Corps (CIC) w Wiesbaden, a następnie przechowywane były w National Archives w Waszyngtonie, skąd oryginały zwrócono do RFN (ich kopie są obecnie przechowywane w NARA w College Park). Archiwum IPN pozyskało stamtąd w 2008 r. zdigitalizowane kopie 850 zdjęć obrazujących wrzesień 1939 r. (zatem co najmniej taka sama liczba powinna znajdować się w Bundesarchiv).

Duży zbiór fotografii z września 1939 roku znajduje się w Bayerische Staatsbibliothek, która posiada zespół "Fotoarchiv Heinrich Hoffmann" (66 tys. obrazów). W jego skład wchodzą zdjęcia przedsiębiorstwa "Photo-Bericht Hoffmann", które po wojnie zostały skonfiskowane przez Amerykanów i zdeponowane w NARA. W 1993 r. fotografie te pozyskało archiwum Bayerische Staatsbibliothek. Są tu 544 fotografie odpowiadające kryteriom "Polen" i "September 1939". Nieznana ilość znajduje się też w zasobach komercyjnych agencji fotograficznych.

***

Zbiory fotografii z września 1939 r., znajdujące się w krajowych archiwach i agencjach, są pod wieloma względami podobne. Oczywiście różnią się liczebnością i zawartością, ale wiele obrazów się powtarza. Trudno tu o niespodzianki, choć zdarzają się ciekawe odkrycia. Np. przy digitalizacji w Archiwum IPN albumu "Kriegsdokumente Selbständiger Luftwaffenpropagandazug Ostpreussen. Herbst 1939" okazało się, że jest w nim prawdopodobnie pierwsze zdjęcie zrobione w czasie II wojny światowej. Przedstawia jeszcze niezniszczony most w Tczewie widziany z samolotu. Według opisu zostało zrobione 1 września między 4.45 a 5.00. Oryginalny podpis: "Das erste Photo, das im Polenfeldzug aufgenommen wurde".

Prawdopodobnie wiele nieznanych zdjęć pozostaje jeszcze w rękach prywatnych. Wskazuje na to obserwacja forów internetowych miłośników historii i fotografii oraz portali aukcyjnych. Coraz częściej pojawiają się na nich obrazy z prywatnych albumów, głównie dawnych żołnierzy Wehrmachtu i innych formacji niemieckich. Określenie liczby takich zdjęć pozostających poza archiwami jest niemożliwe. Wydobyte z prywatnych kolekcji, na moment pojawiają się na rynku i znów giną w zbiorach kolekcjonerów.

Tak się stało, gdy w kwietniu 2009 r. na niemieckim serwisie aukcyjnym e-Bay licytowano album zawierający nieznane zdjęcia dokumentujące mord na ludności cywilnej, dokonany przez Niemców 4 września w Częstochowie. Należy dążyć, by poszukiwania częściej kończyły się tak jak w czasie prac nad wystawą "Z największą brutalnością. Zbrodnie Wehrmachtu w Polsce, wrzesień-październik 1939 r.", która była wspólnym projektem IPN i Niemieckiego Instytutu Historycznego w Warszawie. Zakupiony na wolnym rynku album "Erinnerungen an den Feldzug in Polen" zawierający 123 zdjęcia przekazany został przez historyków niemieckich do Centralnej Biblioteki Wojskowej, powiększając posiadaną przez Polskę dokumentację roku 1939.

JACEK ZYGMUNT SAWICKI i TOMASZ STEMPOWSKI są pracownikami Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 36/2009