Wojna o honor

Losy tego odznaczenia - Krzyża AK, ustanowionego w 1966 r. - można potraktować jako symbol problemów byłych akowców w czasach PRL. Służba Bezpieczeństwa inwigilowała ich aż do 1989 r., choć od wojny minęło wtedy ponad 40 lat.

24.02.2009

Czyta się kilka minut

Krzyż AK - projekt rzeźbiarza inż. Andrzeja Bobrowskiego z Londynu (powstańca warszawskiego ps. „Marek”) /
Krzyż AK - projekt rzeźbiarza inż. Andrzeja Bobrowskiego z Londynu (powstańca warszawskiego ps. „Marek”) /

Pamięci Andrzeja Bobrowskiego "Marka", żołnierza AK i uczestnika Powstania Warszawskiego, prezesa Oddziału Londyn Koła AK

Gdy w 1944 r. komuniści sięgali w Polsce po władzę, podjęli się też propagandowego odwrócenia ról: wskazując na siebie jako na prawowitych władców, to oni mieli odtąd uosabiać patriotyczne wartości. Natomiast legalny rząd Polski w Londynie i struktury Państwa Podziemnego (w tym jego zbrojne ramię: Armia Krajowa) miały być synonimem zdrady.

Już wtedy bohaterów walki o niepodległość próbowano zepchnąć na margines, odebrać sens ich walki, zmusić do odrzucenia wyznawanych ideałów i uznawanych przywódców. Odnosząc się do AK, prasa komunistyczna pisała w 1944 r. o "klice reakcyjnej", "brudnej pianie", "bankrutach-recydywistach", "zbrodniczych wodzirejach", "faszystach" i "karłach". Pojawił się słynny plakat, mający zohydzić Armię Krajową: "AK - zapluty karzeł reakcji".

"Rzuceni na obczyznę"

W tej sytuacji - zdławienia oporu i kneblowania ust - znaczenia nabierała emigracja. Po wojnie na Zachodzie znalazło się wielu żołnierzy AK, w tym powstańcy warszawscy: część oswobodzono z obozów jenieckich i koncentracyjnych; inni, zagrożeni aresztowaniem, przedostali się tam z Polski przez "zieloną granicę".

Wśród tych, którzy pierwsi dostali się do Wielkiej Brytanii, byli wyżsi oficerowie AK, m.in. były jej dowódca Tadeusz Komorowski "Bór", szef sztabu Tadeusz Pełczyński "Grzegorz" oraz Antoni Chruściel "Monter", dowódca Powstania Warszawskiego. W tym gronie wysunięto inicjatywę stworzenia organizacji weteranów, która w przyszłości odegrać miała dużą rolę w podtrzymaniu pamięci o AK.

28 grudnia 1945 r. w Londynie odbyło się zebranie organizacyjne Koła Byłych Żołnierzy AK. W odezwie, sygnowanej przez Komitet Organizacyjny, wyjaśniano motywy: "Rzuceni zrządzeniem losu na obczyznę, z dala od kraju, pełni świeżych jeszcze wspomnień wspólnych bojów, zmagań i trudów - my, byli żołnierze Armii Krajowej - czujemy się dziś silniej niż kiedykolwiek przedtem związani ze sobą braterstwem broni, wspólnotą przeżyć, a nade wszystko jednością nie osiągniętych celów: Wolności i Niepodległości Ojczyzny".

I dalej: "Chcąc tej więzi ideowej nadać formy organizacyjne i zadośćuczynić w ten sposób powszechnemu wśród nas życzeniu, postanowiliśmy założyć Koło Byłych Żołnierzy Armii Krajowej. Sądzimy, iż kontynuowaniem naszej tradycji, utrwalaniem przeżytych wydarzeń i pielęgnowaniem atmosfery ideowości i bezinteresowności osobistej, będziemy mogli przyczynić się do zachowania niezależnej postawy przez Polaków na obczyźnie oraz do utrzymania ich związku duchowego z Krajem. Zarazem stworzyć pragniemy w ten sposób ośrodek wzajemnej pomocy, którą w nowych i trudnych warunkach życia jesteśmy sobie winni jako koledzy".

Za główny cel organizacji przyjęto działania na rzecz niepodległości Polski. Tym samym potwierdzono, że środowisko akowskie na emigracji nie uznaje zmian wprowadzonych przez komunistów w kraju. Prócz tego wzywano do obrony prawdy historycznej o udziale Polski w II wojnie światowej, w tym o historii AK.

Walka o pamięć

Od początku Koło AK postanowiło zatem walczyć z komunistyczną propagandą. Rozpoczęto poszukiwania możliwości nie tylko wyartykułowania swoich poglądów, ale także dotarcia z nimi do Polaków w kraju i za granicą - oraz do opinii publicznej wolnego świata. Sięgnięto tu do wzorców sprawdzonych w latach wojny. W końcu 1946 r. Komitet Organizacyjny powołał "Biuletyn Informacyjny Koła AK" jako pismo środowiskowe. Z czasem zaczęły się ukazywać jego lokalne mutacje - tam, gdzie losy rzuciły akowców.

19 lutego 1947 r. w Londynie powołano też Studium Polski Podziemnej - placówkę działającą do dziś i niezwykle zasłużoną dla badania dziejów Państwa Podziemnego. Wśród pomysłodawców znalazło się wielu działaczy podziemia z lat wojny, później na emigracji, jak Bór-Komorowski, Janina Karasiówna, Ryszard Białous, Kazimierz Iranek-Osmecki, Stanisław Juszczakiewicz, Tadeusz Pełczyński, Tadeusz Zawadzki-Żenczykowski. Nowej instytucji wyznaczyli oni trzy cele: gromadzenie materiałów historycznych z dziejów Polskiego Państwa Podziemnego i zorganizowanie archiwum; stworzenie księgozbioru; inicjowanie publikacji pisanych na podstawie zebranego materiału.

Studium wsparło prace Komisji Historycznej AK, która podjęła się opracowania historii AK (jako trzeci tom planowanej serii "Polskie Siły Zbrojne w drugiej wojnie światowej"). Książka ukazała się w 1950 r., gdy w kraju trwały kolejne represje wobec byłych akowców.

Kryptonim "Zdrajcy"

Środowisko akowskie na emigracji od początku znalazło się także pod lupą UB, a później SB. Pierwsze informacje dotyczące rozpracowania gen. Pełczyńskiego pochodzą z przełomu 1946-47 r. Zebrane o nim wtedy wiadomości wpisano później do tzw. Karty Osobowej w aktach SB (dziś w archiwum IPN).

Niechcący komuniści wydali działaczom na emigracji świetną opinię. O Pełczyńskim pisali, że "należy do grupy pragnącej zachować nieskazitelność i czystość dla ich dalekosiężnej pracy politycznej oraz zadokumentować niezawisłość sądów i poczynań". Trudno o lepszą opinię, zwłaszcza że wypowiedzianą przez wroga. Zajmowano się jednak nie tylko jego poglądami. Na początku lat 50. Pełczyński pomawiany był o działalność szpiegowską; rolę tę przypisywano nawet kierowanemu przez niego Biuru Historycznemu. Kolejny raz SB założyła Pełczyńskiemu tzw. sprawę operacyjnego rozpoznania w 1962 r., ale mimo posłużenia się grupą tajnych współpracowników nie uzyskała materiałów kompromitujących generała.

Dwa lata później SB zdecydowała się otwo-rzyć tzw. sprawę rozpracowania obiektowego przeciw Kołu AK. Akcji nadano wiele mówiący kryptonim: "Zdrajcy". I te działania nie przyniosły spodziewanego rezultatu. Co nie oznacza, że komuniści pozwolili później przywrócić takim osobom jak Pełczyński dobre imię. W PRL można było o nich pisać wyłącznie źle; np. krótki biogram Pełczyńskiego w wydanej przez Wydawnictwo MON w 1975 r. "Encyklopedii II wojny światowej" kończył się stwierdzeniem, które w intencji autorów miało dyskredytować generała: "Od 1945 na emigracji; należy do najbardziej aktywnych przeciwników Polski Ludowej".

SB listy czyta

Od 1956 r., gdy wydawało się, że w Polsce "już można" - środowisko akowskie podjęło batalię o przywrócenie prawdy i dobrego imienia AK. Ludzie przestali się bać, odnawiali zerwane kontakty z koleżankami i kolegami z organizacji. "Przykrywką" stała się ożywiona w tym czasie działalność oficjalnej organizacji kombatanckiej ZBoWiD (choć nie wszyscy chcieli się zapisać do reżimowej, jak to określano, organizacji).

Efektem wznowienia przez ZBoWiD weryfikacji odznaczeń, nadanych w okresie wojny przez dowódców organizacji wojskowych w konspiracji, było powszechne w środowisku akowskim odwołanie się do Londynu. Tam właśnie - uznając rzetelność zebranych dokumentów i wiarygodność wystawianych poświadczeń - szukano bowiem potwierdzenia własnej działalności. Zjawisko to zaniepokoiło władze PRL, które nie dopuszczały myśli o rehabilitacji "obozu londyńskiego".

Uaktywniono Służbę Bezpieczeństwa. W tajnej notatce z listopada 1963 r. funkcjonariusz Departamentu III MSW informował przełożonych o skonfiskowaniu przez Biuro "W" (kontrolujące korespondencję) nadesłanych z Londynu w okresie trzech ostatnich miesięcy 111 legitymacji Krzyża Virtuti Militari, Krzyża Walecznych i Krzyża Zasługi - oraz 339 listów, wysyłanych z kraju do Londynu z prośbą o zaświadczenie o nadaniu odznaczeń.

Był to szczyt góry lodowej, bo dane te pochodziły z prowadzonej przez SB kontroli wyrywkowej; korespondencja na ten temat trwała nieprzerwanie już od 1956-57 r., a najwięcej próśb o weryfikację, często całe wykazy imienne - oraz, w drugą stronę, odpowiednie zaświadczenia - docierały drogą prywatnych kontaktów i wyjazdów zagranicznych. Jak wynika z cytowanego dokumentu, dla władz nie do przyjęcia były występujące w przysyłanej z Londynu dokumentacji znamiona legalności instytucji emigracyjnych. Poza tym w dalszym ciągu realizowano politykę dzielenia akowców - na "skompromitowanych przywódców" i "ogłupiałą masę".

Krzyż jak zadośćuczynienie

Emigranci z AK nie pozostawali bierni na atak propagandowy w kraju. Mieli też już większe możliwości oddziaływania, m.in. przez polskojęzyczną prasę londyńską czy publikacje źródłowe. Ważnym orężem były też audycje Radia Wolna Europa i polskiej sekcji BBC, które - choć zagłuszane - docierały do słuchaczy w kraju.

W tej sytuacji podjęto kolejny krok dla konsolidacji środowiska akowskiego w kraju i za granicą - mający też utwierdzić dumę z przeszłych dokonań: ustanowienie honorowego odznaczenia, czyli Krzyża Armii Krajowej.

Z inicjatywą wystąpili delegaci Koła AK na światowym zjeździe w 1965 r., którzy na wniosek Tadeusza Zawadzkiego-Żenczykowskiego i Zarządu Głównego podjęli uchwałę zobowiązującą gen. Bora-Komorowskiego, jako byłego dowódcę, do ustanowienia tej odznaki. Wyjaśniając motywy, wskazali na potrzebę wzmocnienia pamięci, także o poniesionych ofiarach - w czasie wojny i po niej. Odnosząc się do sytuacji w kraju, pisano: "ZBoWiD nie jest prawdziwą i samodzielną organizacją, mogącą reprezentować tych wszystkich, którzy od kampanii wrześniowej poczynając, walczyli o niepodległość Polski w konspiracyjnych, a później jawnych formacjach Polski Podziemnej oraz w szeregach Polskich Sił Zbrojnych w Kraju i na Zachodzie. ZBoWiD, którym obecnie kierują funkcjonariusze służby bezpieczeństwa z Moczarem na czele, został powołany do życia przez partię komunistyczną i stanowi jedną z jej agend, mającą za zadanie kierowanie masami kombatanckimi zgodnie z dyrektywami partii".

Krzyż AK miał wskazywać, do jakich ideałów weterani się odwołują. Wydawane w Londynie pismo "Orzeł Biały" w numerze z sierpnia-września 1966 r. pisało: "Krzyż Armii Krajowej ustanowiony został przede wszystkim z myślą o akowcach w Kraju. Władze reżimowe bowiem bezustannie usiłują pomniejszyć i lekceważyć ich służbę w szeregach Armii Krajowej. Jak powiedział gen. Tadeusz Bór-Komorowski w dniu 1 sierpnia [1966 r.] z okazji ustanowienia odznaczenia: »Dla tych, którzy mimo iż na odznaczenia bojowe zasłużyli, ale w okresie konspiracji ich nie otrzymali i zostali na skutek tego pominięci, Krzyż Armii Krajowej będzie zadośćuczynieniem. Z myślą też o byłych żołnierzach AK w Kraju, których - mimo ich zasług - spotkała tylko poniewierka...«".

Krzyż konfiskowany

Bór-Komorowski powołał komisję, która opracowała regulamin Krzyża. Uznano, że prawo do odznaczenia otrzymują wszyscy zweryfikowani żołnierze AK oraz osoby, których służbę na rzecz AK potwierdzi komisja weryfikacyjna. Prawo do odznaczenia otrzymali także lotnicy polscy i sprzymierzeni, którzy brali udział w lotach z pomocą dla AK, oraz działacze cywilnych struktur Polski Podziemnej.

Spośród projektów plastycznych wybrano projekt rzeźbiarza inż. Andrzeja Bobrowskiego z Londynu (powstańca warszawskiego ps. "Marek"). Zawierał on czytelne dla wszystkich symbole: krzyż równoramienny, w środku tarcza symbolizująca mur i znak kotwicy (symbol Polski Walczącej) w otoczeniu wieńca. Na odwrocie napis: "1939, ARMIA KRAJOWA, 1945". Do tego wstążka biało-czerwona w sześć pasków (symbolizujących lata walki w konspiracji). 1 sierpnia 1966 r. regulamin zatwierdził gen. Władysław Anders.

Ustanowienie Krzyża AK dobrze przyjęły środowiska akowskie w kraju. Do 1971 r. Zarząd Główny Koła AK wydał 9200 legitymacji, a ponadto 758 odznaczeń i 552 jego miniaturek. Ponad 90 proc. przekazano, mimo trudności, różnymi drogami do Polski.

Zwróciła na nie uwagę SB. W listopadzie 1967 r. dyrektor Departamentu III MSW podjął decyzję o całkowitej konfiskacie przesyłek związanych z Krzyżem AK. Jednymi z pierwszych ofiar tych restrykcji były odznaczenia przesłane jeszcze w tym miesiącu z Londynu Władysławowi Liniarskiemu ps. "Mścisław" i Władysławowi Maliszewskiemu ps. "Wujek". SB zdobyła informację, że jeden egzemplarz Krzyża, przywieziony do kraju, przekazano grawerowi z ul. Nowy Świat, do powielenia w postaci miniaturek.

W notatce katowickiej SB z lutego 1968 r. informowano o zainteresowaniu i uznaniu, jakim Krzyż cieszył się wśród akowców zrzeszonych w tamtejszym oddziale ZBoWiD-u. Lokalna SB chwaliła się przy tym, że przejęła z korespondencji listę nazwisk i wniosków o nadanie Krzyża (z notatką zapoznano Komitet Wojewódzki PZPR w Katowicach). Z notatką o podobnej treści SB zapoznała w 1970 r. kierownictwo PZPR w Rzeszowie, co spowodowane było przejętym przez SB okólnikiem w sprawie trybu załatwiania Krzyża, rozsyłanym w tamtejszym środowisku akowskim.

"Tworzą nić, budują pomosty"

Nasilenie akcji przeciw Krzyżowi AK przypadło na rok 1970. W tajnej notatce z grudnia tegoż roku podpułkownik SB Tadeusz Krawczyk przedstawiał działania, jakie w tym czasie podjęto w celu utrącenia akcji nadawania Krzyża. Przechwytywano więc wnioski i listy osób słane do Londynu i innych oddziałów Koła AK, a z drugiej strony przejmowano przesyłki zawierające legitymacje i odznaczenia. Konfiskatę przesyłek zlecono też funkcjonariuszom służb granicznych. Za pośrednictwem ZBoWiD-u podjęto akcję "uświadamiającą", by skłonić akowców do odmowy przyjmowania Krzyża. Użyto też tzw. drogi operacyjnej, w tym tajnych współpracowników, dla zaniżenia powagi odznaczenia i wzniecenia sporu wśród weteranów. SB prowadziła także rozmowy "wychowawcze" z warszawskimi grawerami, którzy zobowiązali się do zaniechania produkcji miniaturek odznaczenia. Informacja o tym ostatnim dostała się za granicę; w 1971 r. opisała ją polska prasa w Londynie.

Tomasz Strzyżewski - pracownik cenzury, który uciekł za granicę i na Zachodzie ujawnił jej kulisy - w swej książce "Czarna księga cenzury PRL" podaje, że istniał też zapis cenzury na wszelkie informacje na temat Krzyża AK.

W efekcie SB nasiliła działania operacyjne i infiltrację w środowiskach akowskich. Tłumaczono się, że Krzyż AK służy "propagowaniu osiągnięć Armii Krajowej i innych ugrupowań obozu londyńskiego w walce z hitlerowskim okupantem i przywróceniu »należnej tej organizacji rangi« w oczach społeczeństwa polskiego, przy jednoczesnym pomniejszeniu roli ugrupowań lewicowych. (...) Zalecono dowódcom oddziałów AK, aby sporządzali dokładne wykazy podkomendnych, uwierzytelniali je przez wyższych przełożonych i dostępnymi drogami przekazywali do »Kapituły Krzyża AK« w Londynie. Sporządzanie takich wykazów wymagało bardzo często odszukiwania byłych podkomendnych, a co za tym idzie nawiązania bądź odnowienia z nimi kontaktów (...), tworząc nić, która buduje pomosty między akowskimi ośrodkami krajowymi a emigracją" (cytat z tajnego opracowania SB z 1974 r., autorstwa Tadeusza Krawczyka i Aleksandra Muszyńskiego, pt. "Dywersyjna rola Kapituły Krzyża Armii Krajowej").

***

Wszystkie te działania esbeckie - obejmujące tajną kontrolę korespondencji, podsłuchy telefoniczne, czasem podsłuchy w mieszkaniach, informacje od tajnych współpracowników - trwały z różnym natężeniem aż do końca istnienia PRL. Miały, o czym się zapomina, także dramatyczne skutki ludzkie: często wywoływały u inwigilowanych poczucie osaczenia i zagrożenia, prowadziły do zaszczucia. A nawet do przedwczesnej śmierci, jak miało to miejsce w przypadku wspomnianego Władysława Maliszewskiego.

A jednak idea Krzyża Armii Krajowej zwyciężyła - i do dziś weterani z dumą noszą to odznaczenie jako symbol walki o niepodległą Polskę.

Dr hab. JACEK ZYGMUNT SAWICKI jest historykiem i filmowcem, pracownikiem IPN. Autor m.in. filmu dokumentalnego o gen. Pełczyńskim oraz książki "Bitwa o prawdę. Historia zmagań o pamięć Powstania Warszawskiego 1944-1989" (Warszawa 2005).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 09/2009