Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Zgodnie z dżentelmeńską umową Jarosława Kaczyńskiego i Jarosława Gowina, tym razem kandydatkę – bo sugerowano Lidię Staroń – miało wskazać Porozumienie. Tyle że namaściło ono Marka Konopczyńskiego. Profesor nie uzyskał poparcia PiS, jego kandydatura przetrwała raptem dobę, sam zrezygnował, po czym doszło do odwrócenia sojuszy.
Gowin i trzech jego wiceministrów poparło wskazanego przez ludowców kandydata niemal całej opozycji (Konfederacja się waha) – prof. UW Marcina Wiącka, który zresztą reprezentował Porozumienie w sporze z Adamem Bielanem. A PiS wystawiło Staroń, bo – jak mówił Ryszard Terlecki – „bardzo chciała”. Sejm ma głosować nad kandydatami 15 czerwca, wynik jest trudny do przewidzenia.
To kolejny zgrzyt między koalicjantami. Poza tym trwa spór o Polski Ład. Wprawdzie Gowin podpisał się pod dokumentem, ale już kilka dni później zakwestionował plan podwyższenia podatków przedsiębiorcom. To rozwiązanie chętnie poprze Lewica, ale wicepremier pogroził, że „jeśli PiS zamierza rządzić z Lewicą, to oznacza to koniec projektu Zjednoczonej Prawicy”.
Rozbrat może nastąpić jeszcze wcześniej – w czerwcu Bielan i wyprowadzeni przez niego z Porozumienia politycy będą się łączyć z Partią Republikańską, by następnie doszlusować, jako czwarty podmiot, do obozu władzy. Bielan wchodzi, my wychodzimy – ostrzega Porozumienie.©
Autorka jest dziennikarką Radia TOK FM.