Cudownej broni nie będzie

PiS próbuje z mozołem uchwalić zmiany obiecane w Polskim Ładzie. Na razie program, którego pierwsza prezentacja miała się odbyć już w marcu, tylko przyczynił się do rozpadu Zjednoczonej Prawicy.

06.09.2021

Czyta się kilka minut

Premier Mateusz Morawiecki na festynie rodzinnym w Tykocinie, lipiec 2021 r. / MAREK MALISZEWSKI / REPORTER
Premier Mateusz Morawiecki na festynie rodzinnym w Tykocinie, lipiec 2021 r. / MAREK MALISZEWSKI / REPORTER

Całe lato premier spędził w limuzynie. Niczym wczesnośredniowieczny rex ambulans – monarcha podróżujący – przemierzał Polskę wzdłuż i wszerz, z dobrą nowiną o Polskim Ładzie. Ot, dziesięć przykładowych dni. 10 sierpnia, w Warszawie, zachwalał ofertę rządu dla rodzin. Dwa dni później gościł w powiecie ostródzkim, by tam – na tle wypożyczonych kombajnów i traktorów – przedstawić Polski Ład dla Wsi. Zaraz potem w Opolskiem prawił o „korzystnych zmianach podatkowych”. 17 sierpnia – Żabia Wola, 18 sierpnia – Małopolska i Dolny Śląsk, 19 sierpnia – Bydgoszcz, Kruszwica i Zakrzewo. Wszędzie Polski Ład odmieniany przez wszystkie przypadki, wszak prezes Kaczyński wezwał na początku lipca do natychmiastowej obrony partyjnego programu przed „wielką kampanią dezinformacyjną” i zażądał, by „odwiedzić wszystkie powiaty, objąć wszystkie gminy”. Politycy PiS-u z ulotkami w rękach karnie ruszyli zatem w teren, by odkłamywać i zachwalać.

Na razie nic nie wskazuje na to, by akcja zakończyła się sukcesem. – Pacjent jest w stanie śmierci klinicznej – mówi o Polskim Ładzie prof. Antoni Dudek, historyk i politolog. – Trwa terapia uporczywego podtrzymywania go przy życiu.

Według sondażu Instytutu Badań Spraw Publicznych, mniej niż co piąty Polak wiąże z nim nadzieje na zysk. Połowa uważa, że nań straci. Jeszcze gorzej dla PiS-u wypadają ich własne badania wewnętrzne, według których aż trzy czwarte obywateli krytycznie ocenia propozycję zmian podatkowych.

Ludzie nie wierzą w świetlaną przyszłość

Narracja, że miliony zyskają, a po kieszeni dostaną wyłącznie krezusi, nie została przez Polaków kupiona. A innej, konkretnej i łatwo zapadającej w pamięć oferty nie było. Był wór z postulatami wszelkiej maści, w tym np. zapowiedzi budowy z jednej strony „Polski bez kompleksów i mikromanii”, z drugiej zaś nowego gmachu dla Opery Królewskiej. Łącznie amalgamat nie do przyswojenia i powtórzenia przez przeciętnego wyborcę.

W takiej sytuacji Polski Ład po prostu nie mógł się przyczynić do wzrostu notowań formacji rządzącej, na co był przecież obliczony. Nie okazał się cudowną bronią, która znów wywinduje sondaże na poziom 40 proc., co z kolei pozwoliłoby prezesowi przywrócić sterowność partii.

Na razie wciąż silny jest lęk, że to kres władzy, a na horyzoncie czają się już lata chude, co silnie sprzyja postawom merkantylnym. – Nikt nie myśli o wygrywaniu wyborów, bo wiedzą, że PiS już żadnych wyborów nie wygra, a eldorado skończy się najdalej w 2023 r. Teraz wszyscy skupili się na robieniu kasy – mówi mi polityk PSL-u. Gwoli sprawiedliwości, niektórzy jeszcze próbują Polski Ład reanimować.

„Ten projekt nie jest wciąż wystarczająco jasno opowiedziany” – mówił dziennikarzom Ryszard Terlecki, a dzień później premier pospieszył z kolorowym obrazkiem. „Polski Ład na jednej infografice: prosto, zwięźle i przejrzyście” – zachwalał na Twitterze. Z infografiki wynika, że rząd stawia na promocję następujących haseł: 7 proc. PKB na służbę zdrowia; obniżka podatków dla 18 mln Polaków; inwestycje, które przełożą się na pół miliona nowych miejsc pracy; mieszkanie bez wkładu własnego oraz emerytura bez podatku. – Pandemia sprawiła, że ludzie nie wierzą w zapowiedzi świetlanej przyszłości – przekonuje prof. Dudek. – Ledwo co rząd musiał ratować olbrzymimi kwotami gospodarkę, a tu raptem obniżka podatków dla milionów? To z daleka pachnie oszustwem.

Zresztą podobne wnioski płyną z wcześniejszego, wewnętrznego badania Lewicy: obywatele nie wierzą w rozwiązania korzystne dla wszystkich, bo uważają, że to pułapka i prędzej czy później przyjdzie im za to zapłacić. Jednak zdaniem politologa o marketingowym i wizerunkowym fiasku Polskiego Ładu zdecydował także uniwersalny mechanizm, jakim jest klątwa drugiej kadencji: zadyszka rządzących i znużenie nimi wyborców oraz zużycie się propagandy sukcesu. Na to ostatnie mają też rzutować napięte relacje między szefem rządu a prezesem TVP. – Jacek Kurski nie jest zainteresowany sukcesem Morawieckiego, dlatego TVP robi dla Polskiego Ładu tylko to, co konieczne, by być krytą przed Nowogrodzką – uważa polityk opozycji. – A poza tym premier nie może liczyć na żadne propagandowe fajerwerki.

Tymczasem właśnie taki był zamysł współpracowników szefa rządu od PR-u: całą robotę miały zrobić media publiczne. – Właściwie nie było innego pomysłu na promocję – słyszę od polityka Porozumienia, który uczestniczył w przygotowaniach do startu Polskiego Ładu.

Wyjazdy w teren ruszyły dopiero wtedy, gdy stało się jasne, że projekt zupełnie nie chwycił. Współpracujący z obozem władzy politolog prof. Waldemar Paruch przekonywał z kolei w tygodniku „Sieci”, że największym problemem jest „brak projektów odwołujących się do emocji, a nie tylko interesów ekonomicznych”. Niektórzy odczytali to jako zapowiedź uzupełnienia Polskiego Ładu o jakiś nowy, bardziej nośny element. Zwykle chodziło o redystrybucję, bo PiS od sukcesu programu 500 plus nie potrafi inaczej, ale tym razem rząd nie ma pieniędzy. Dlatego opozycja obawia się, że może to być program obrony granic przed uchodźcami, bo to na pewno rezonuje. Tyle że akurat migrantami nie da się grać przez następne dwa lata. No, chyba że Jarosław Kaczyński szykuje się właśnie do wcześniejszej elekcji, wiosną przyszłego roku, a peregrynacje Morawieckiego po kraju to nic innego, jak kampania wyborcza na całego.

Nie lubimy czuć się biedni

Taki właśnie scenariusz kreśli Jarosław Gowin, któremu po rozstaniu ze Zjednoczoną Prawicą rozwiązał się język. Przekonuje, że Polski Ład to próba ucieczki do przodu, a PiS chce zdążyć z wyborami przed drastycznymi cięciami finansowymi, które będą niezbędne w 2023 r. „Rzutem na taśmę chce przetransferować ogromne środki do tych grup społecznych, jak emeryci czy osoby mniej zarabiające, w których ma stosunkowo największe poparcie” – mówi dla serwisu Business Insider. A że – według pierwotnego kalendarza – skutki finansowe zmian w systemie podatkowym miałyby być odczuwalne już od stycznia, to kilkanaście tygodni później wciąż można byłoby liczyć na pamięć i wdzięczność wyborcy przy urnie.

Tyle że najpierw stosowne ustawy trzeba uchwalić, a tu PiS ma aż kilka problemów. Po pierwsze, sejmowa większość jest słabiutka i zależna od aktualnego nastroju Pawła Kukiza. Szantażowanie opozycji nie jest możliwe, bo ta jest w komfortowej sytuacji – zaproponowany system podatkowy, kluczowy projekt Polskiego Ładu, nie przypadł społeczeństwu do gustu. Zupełnie inaczej niż w przypadku 500 plus. Wtedy lamenty PO, że na wydatki socjalne nie ma w budżecie pieniędzy, a Polsce grozi los Wenezueli, nie padały na podatny grunt: ludzie mieli dość polityki zaciskania pasa.

Natomiast teraz – co ciekawe, często wbrew rzeczywistym skutkom planowanych zmian – są przekonani, że rząd szykuje podstępną grabież ich dochodów. – Przyłożyliśmy do takiego odbioru rękę – mówi mi, nie bez satysfakcji, polityk Porozumienia. – Będąc w rządzie i jednocześnie krytykując te rozwiązania, byliśmy dla wyborców wiarygodni. Poza tym PiS nie trafił z narracją, że zyskają najbiedniejsi. Niemal nikt nie lubi myśleć o sobie, że jest ubogi, stąd niewielu poczuło się adresatami benefitów.

Jego intuicję potwierdza Marcin Duma, prezes Instytutu Badań Rynkowych i Społecznych: – PiS utracił w te wakacje zdolność narracyjną, głównie wskutek krytyki płynącej ze strony Porozumienia. Polski Ład jest dziś balastem.

Chociaż więc według wyliczeń niezależnego Centrum Analiz Ekonomicznych mniejszą lub większą korzyść finansową ma odnieść 79 proc. gospodarstw domowych, to cieszą się głównie emeryci, i to też nie wszyscy (np. Polski Związek Emerytów, Inwalidów i Rencistów w liście do premiera ostrzega, że zmiany dotyczące składki zdrowotnej oznaczają stratę dla 300-tysięcznej grupy, otrzymującej niskie, kilkusetzłotowe świadczenia). W dziesiątkę trafiła za to opowieść opozycji, że zmiany godzą w klasę średnią, do której przynależność deklaruje, mniejsza o to, czy zasadnie, aż 77 proc. z nas (CBOS z 2020 r.).

Stąd nawet Lewica, która hasłem progresji podatkowej właściwie powinna zostać przyparta do muru, bo to kluczowy element jej programu, ostentacyjnie kręci nosem. – To porażka, a nie sukces rządu – mówi szef jej klubu parlamentarnego, Krzysztof Gawkowski, i po przeprowadzonych przez partię konsultacjach społecznych zapowiada jedynie wybiórcze poparcie, np. dla podwyżki kwoty wolnej i drugiego progu czy emerytury bez podatku, ale już nie dla wzrostu danin dla przedsiębiorców. Jeśli jednak rząd będzie chciał chytrze wrzucić wszystkie zmiany do jednej ustawy, to Lewica nie podniesie za nią ręki.

Czy rząd wie, czego chce

Taka jest zresztą strategia całej opozycji, tyle że KO, ludowcy czy Polska 2050 nie są pewni, jak ostatecznie postąpi partia Razem. – Niektórzy posłowie, którzy chętnie kolaborowali z Morawieckim przy Funduszu Odbudowy, nadal uważają, że taka współpraca jest opłacalna – mówi polityk z kierownictwa PO.

Poza tym wszyscy powtarzają, że rząd musi w końcu pokazać ostateczny kształt proponowanych rozwiązań, bo już wiadomo, że będzie się on różnił od tego zaprezentowanego przed wakacjami. To drugi problem PiS-u: pod presją widocznego w sondażach niezadowolenia oraz krytyki opozycji musi modyfikować swoje założenia, np. dotyczące składki zdrowotnej dla przedsiębiorców. Mieli płacić 9 proc. od dochodu, bez możliwości odliczania od podatku, ale to już pieśń przeszłości. Nie ma tygodnia, by media nie publikowały nieoficjalnych informacji, jakie nowe pomysły ma rząd w tej materii, co potęguje chaos i niepewność. Poza tym poprawianie, łatanie, dosztukowywanie, subwencjonowanie – bo tak teraz wygląda praca nad „sprawnym i sprawiedliwym systemem podatkowym” – nie daje nadziei na prosty i przejrzysty model, grozi za to zbiorowym bólem głowy podatników i księgowych.

Takie kluczenie – dwa kroki do przodu, jeden do tyłu i w bok – nie sprawia wrażenia, że rząd wie, czego chce, i że potrafi to przeprowadzić. To trzeci problem ­PiS-u: brak sprawczości, z której zasłynął w pierwszej kadencji. Obóz rządzący nie jest spójny wewnętrznie, a przed głosowaniem każdej ustawy trzeba będzie przeliczać głosy i targować się z wolnymi sejmowymi elektronami.

Sytuacja u progu nowego sezonu politycznego wygląda zatem tak, że od wielu miesięcy rząd mami nas Polskim Ładem (przypomnijmy, że miał być prezentowany już w marcu, ale w Polskę uderzyła trzecia fala pandemii i akurat w dniu niedoszłej prezentacji zamykano kraj), ale niemalże nic nie zostało jeszcze zeń uchwalone (zniesiono jedynie limity do lekarzy-specjalistów). PiS zachowuje się jak w operze: śpiewa „biegnę!”, ale stoi w miejscu.

Na razie Polski Ład wydatnie przyczynił się jedynie do rozpadu Zjednoczonej Prawicy. Według miejskiej legendy czarę goryczy przelała wypowiedź Jarosława Gowina, że PiS realizuje program „skrajnie socjalistyczny”, czego Nowogrodzka już nie zdzierżyła, stąd Porozumienie zostało natychmiast i w wyjątkowo nieelegancki sposób wypchnięte z koalicji. Nie wykluczając gniewu prezesa, dostrzec należy też, że coraz bardziej krytyczne opinie wicepremiera o Polskim Ładzie zbiegły się z końcem operacji przejmowania jego ludzi przez Partię Republikańską i dopięciem sojuszu z trzema członkami koła Kukiz’15 (czwarty członek, Stanisław Tyszka, sympatyzuje z opozycją). Kaczyński zyskał sejmową większość bez Gowina i czworga wiernych mu posłów, dlatego wreszcie mógł go wyrzucić.

Pozostały na pokładzie Zbigniew Ziobro też ma problem z Polskim Ładem, tyle że z inną jego częścią, tą poświęconą polityce klimatycznej. Solidarna Polska zamierza „przyglądać się wnikliwie rozwiązaniom energetycznym”, niemal nieustannie oprotestowując coraz bardziej zbieżną z unijną politykę Morawieckiego w tej kwestii. Bo dla Ziobry węgiel jest czarnym złotem, a New Green Deal szkodliwą fanaberią. Przy ustawach klimatycznych nie obejdzie się zatem bez dotkliwej wymiany ciosów. Ta rywalizacja rządowi nie pomaga.

Najwięcej straci Podkarpacie

Mateusz Morawiecki, któremu na powodzeniu Polskiego Ładu zależy najbardziej, bo pod jego egidą go przygotowano, musi się mierzyć z jeszcze jednym potężnym graczem – samorządami. Zmiany podatkowe są dla samorządów, mających przecież procentowe udziały we wpływach z PIT, wyjątkowo niekorzystne, tylko przyszłoroczne straty obliczono łącznie na 14 mld zł. Np. Gdańsk straci 270 mln, a tyle wydaje rocznie na utrzymanie 75 proc. połączeń autobusowych. Lokalni włodarze będą zatem zmuszeni ciąć inwestycje, podnosić lokalne opłaty i daniny lub likwidować niektóre usługi (sport, kultura). Zapowiadana przez rząd rekompensata w ramach nowej subwencji inwestycyjnej nie została ciepło przyjęta. Raz, że nie pokryje całości strat finansowych, dwa, że jest obawa o przyznawanie dotacji według kryterium partyjnego. PiS próbuje problem bagatelizować, Radosław Fogiel kpił z „katastroficznych wizji”, które snują prezydenci miast, ale ten pojedynek narracyjny rząd również przegrywa. Nie może być inaczej, choćby dlatego, że najwięcej stracą te regiony, w których mieszka najwięcej niezamożnych osób. Bowiem to one mają zyskać najwięcej na zmianach podatkowych, a zysk obywateli to jednoczesna strata dla samorządowego budżetu. W takim układzie najbardziej poszkodowane ma być Podkarpacie – bastion PiS-u, najmniej zaś województwo pomorskie, gdzie mocna jest Platforma.

Donald Tusk zapowiedział, że PO przygotuje specjalną aplikację, dzięki której mieszkaniec każdego regionu i każdej miejscowości będzie sobie mógł obliczyć, ile wyniesie strata jego gminy. Jakby tego było mało, na PiS obraził się Kościół. Abp Stanisław Gądecki, przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski, wysłał do premiera oficjalny list z pretensjami, że Polski Ład uderzy po kieszeni księży (mają zostać objęci składką zdrowotną liczoną od dochodu, bez możliwości jej odliczenia od podatku, teraz płacą miesięcznie 220 zł). A tymczasem do pierwszego po wakacjach posiedzenia Sejmu, na którym machina legislacyjna miałaby w końcu ruszyć pełną parą, coraz bliżej.

W dodatku najpierw PiS będzie musiał obronić Elżbietę Witek. Wprawdzie na razie opozycja waha się, czy złożyć stosowny wniosek o odwołanie marszałek Sejmu, bo wciąż nie ma tylu głosów, ile potrzeba, ale rozmowy cały czas trwają. Ryszard Terlecki już zapowiedział, że w przypadku utraty fotela marszałka „PiS nie mógłby już przeprowadzać ustaw, koniecznych przy wprowadzaniu w życie poszczególnych elementów Polskiego Ładu”, i w takiej sytuacji jedynym możliwym rozwiązaniem byłby wniosek o samorozwiązanie Sejmu.

Bardziej realny jest jednak scenariusz mozolnego wdrażania Polskiego Ładu, bo aktualnie innego pomysłu rząd na siebie nie ma. – Ludzie Morawieckiego przygotowywali ten program na chybcika – przekonuje jeden z senatorów opozycji. – Dlatego on się nie skleja ani gospodarczo, ani propagandowo. Gdybym miał szukać analogii historycznych, to działali pod taką presją jak generałowie Hitlera po bitwie na Łuku Kurskim. Nic dziwnego, że nie stworzyli Wunderwaffe, zdolnej odmienić sytuację na wszystkich politycznych frontach.

Niewykluczone, że Polski Ład podzieli ostatecznie los Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju, też ogłoszonej z wielką pompą, o której mało kto dziś pamięta. PiS nie przywiązuje się bowiem do produkowanych przez siebie „kluczowych dokumentów państwa polskiego”, a śmietnik historii jest nadzwyczaj pojemny.©

Autorka jest dziennikarką radia Tok FM.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka polityczna Radia Tok FM, prowadzi program „Wywiad polityczny". Wcześniej przez kilkanaście lat związana z TVP. Była reporterką sejmową i publicystką, relacjonowała wszystkie kampanie wyborcze w latach 2005-2015. Politolog, absolwentka… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 37/2021